Jak zwykle koniec roku sprzyja wszelkiej maści podsumowaniom. Nie inaczej będzie u progu 2014! Nasze porachunki ze starym rokiem rozpoczynamy na Kolorowych od policzenia się z najlepszymi komiksami 2013. Zaczynamy od mojej listy najlepszych z najlepszych.
Co roku prezentuje swoją listę 10 najlepszych, najbardziej wartościowych i najciekawszych komiksów minionego roku. To tradycja, która sięga pierwszego roku działalności Kolorowych, gdy wraz z Łukaszem Mazurem wybieraliśmy swoje dychy za rok 2008. Tak samo było w 2009, 2010, 2011 i 2012, a w tak zwanym międzyczasie cofnąłem się w czasie i retrospektywnie zebrałem najlepsze (oczywiście moim zdaniem) komiksy z lat wcześniejszych – z 2002, 2003, 2004, 2005, 2006 i 2007. Jak łatwo policzyć to będzie moje jedenaste tego typu podsumowanie...
Jak zwykle biorą pod uwagę tylko premierowe albumy (choć i od tej zasady miały miejsce wyjątki), które ukazały się na polskim rynku. Choć lista jest oczywiście subiektywna, to w swoich wyborach zawsze silę się na obiektywizm, starając się dobierać pozycje najbardziej znaczące, wartościowe istotne z różnych względów, choć niekiedy kieruje się wyłącznie moim „lubstwem”. Wyjątkowo w tym roku nie układam listy od najlepszych do lepszych – decyduje się na porządek alfabetyczny. Zatem - do dzieła!
Rodzice, którzy chcieliby dać swoich pociechom do przeczytania jakiś dobry komiks padli w tym roku ofiarą klęski urodzaju. Naprawdę, jest w czym wybierać, a rzeczy takie, jak „Hilda” Luke`a Pearsona, trójwymiarowy „Jaś Ciekawski” czy „Norka zagłady” to propozycje z naprawdę najwyższej półki. W mojej ocenie najlepiej prezentuje się „Bartnik Ignat i skarb puszczy”, a Tomasz Samojlik )nie tyko tym albumem) awansował w tym roku do ekstraklasy polskich komiksiarzy. W tej niesamowicie lekko opowiedzianej historii erudycja łączy się z artystyczną pomysłowością, ekologiczne przesłanie z wielką, polską historią z podręczników szkolnych, a humor splata się nierozerwalnie z dydaktyzmem. Rzecz zarówno dla małych czytelników, jak i tych trochę większych.
2. „Czarne Akta” (Alan Moore i Kevin O`Neill, Egmont, USA)
Jako oddany i gorliwy akolita twórczości Alana Moore`a nie mogłem na swojej liście nie umieścić jego kolejnej pracy. Nie mam jednak złudzeń, że „Czarne Akta” będące pomostem pomiędzy pierwszy, a drugim cyklem „Ligi Niezwykłych Dżentelmenów” nie należą do najwybitniejszych osiągnięć brytyjskiego artysty, ale prezentują wciąż poziom nieosiągalny dla wielu twórców robiących w komiksie. Frapująca intryga, intertesktualne i metatekstualne igraszki, piękne rysunki O`Neilla i poprowadzona nieco w starym stylu opowieść przygodowo-szpiegowska - czegóż chcieć więcej?
Jako oddany i gorliwy akolita twórczości Alana Moore`a nie mogłem na swojej liście nie umieścić jego kolejnej pracy. Nie mam jednak złudzeń, że „Czarne Akta” będące pomostem pomiędzy pierwszy, a drugim cyklem „Ligi Niezwykłych Dżentelmenów” nie należą do najwybitniejszych osiągnięć brytyjskiego artysty, ale prezentują wciąż poziom nieosiągalny dla wielu twórców robiących w komiksie. Frapująca intryga, intertesktualne i metatekstualne igraszki, piękne rysunki O`Neilla i poprowadzona nieco w starym stylu opowieść przygodowo-szpiegowska - czegóż chcieć więcej?
3. „Kot Rabina” (Joann Sfar, Wydawnictw Komiksowe, EU)
Absolutnie wielki komiks, murowany kandydat do tytułu komiks roku, jeśli miałbym taki tytuł komukolwiek przyznawać. Biłby się z albumami, które znalazły się na pozycji piątej, siódmej i może dziesiątej (choć do tej ostatniej nie jestem do końca przekonany). Wydawnictwo Komiksowe w jednym, grubym tomie pomieściło dwa wydane wcześniej przez Post albumy i dołożyło trzy kolejne. O naprawdę niewielu komiksach da się powiedzieć, że są mądre, a już zaledwie kilka zasługuje na przymiotnik „uduchowiony”. Wielka rzecz, warto podrzucić komuś, kto z komiksami ma do czynienia od święta. Zresztą, o Sfarze mógłbym napisać to samo, co pisze o Moorze - jestem beznadziejnie zakochany w jego pracach.
Absolutnie wielki komiks, murowany kandydat do tytułu komiks roku, jeśli miałbym taki tytuł komukolwiek przyznawać. Biłby się z albumami, które znalazły się na pozycji piątej, siódmej i może dziesiątej (choć do tej ostatniej nie jestem do końca przekonany). Wydawnictwo Komiksowe w jednym, grubym tomie pomieściło dwa wydane wcześniej przez Post albumy i dołożyło trzy kolejne. O naprawdę niewielu komiksach da się powiedzieć, że są mądre, a już zaledwie kilka zasługuje na przymiotnik „uduchowiony”. Wielka rzecz, warto podrzucić komuś, kto z komiksami ma do czynienia od święta. Zresztą, o Sfarze mógłbym napisać to samo, co pisze o Moorze - jestem beznadziejnie zakochany w jego pracach.
4. „Maczużnik” (Michał Rzecznik i Daniel Gutowski, Centrala, PL)
Wychodzi na to, że album autorstwa Michała Rzecznika i Daniela Gutowskiego okazał się dla mnie najlepszym polskim komiksem minionego roku. Wydaje mi się, że brakuje jeszcze nieco dystansu, żeby ocenić czy rzeczywiście „Maczużnik” jest naprawdę tak dobry, aby znaleźć się obok dzieł Browna, Sfara czy Hermanna, ale na dzień dzisiejszy tak właśnie uważam. Oszczędna pod względem fabularnym opowieść zachwyca swoją formą i naprawdę porusza tym, o czym opowiada. Odwołujący się do chwytów znanych z horrorów, kina awangardowego i pewnie wielu rzeczy, o których nie mam pojęcia snuje tragiczno-przaśną opowieść z Polski B, która dotyka mnie na jakimś elementarnym poziomie.
Wychodzi na to, że album autorstwa Michała Rzecznika i Daniela Gutowskiego okazał się dla mnie najlepszym polskim komiksem minionego roku. Wydaje mi się, że brakuje jeszcze nieco dystansu, żeby ocenić czy rzeczywiście „Maczużnik” jest naprawdę tak dobry, aby znaleźć się obok dzieł Browna, Sfara czy Hermanna, ale na dzień dzisiejszy tak właśnie uważam. Oszczędna pod względem fabularnym opowieść zachwyca swoją formą i naprawdę porusza tym, o czym opowiada. Odwołujący się do chwytów znanych z horrorów, kina awangardowego i pewnie wielu rzeczy, o których nie mam pojęcia snuje tragiczno-przaśną opowieść z Polski B, która dotyka mnie na jakimś elementarnym poziomie.
Brown zmusił mnie do przewartościowania swoich własnych poglądów i zadania pytania o rzeczy zdawałaby się oczywiste i zupełnie nie podlegającego dyskusji. Według mnie to jest właśnie cechą wielkiej literatury, że każe nam zwątpić w to, co wierzyliśmy, to co braliśmy za pewnik, często bezrefleksyjnie albo intuicyjnie. Każe nam poddać w wątpliwość własne przekonania. To, co sądziliśmy o sobie i świecie w zetknięciu z nią zostaje zburzone i odbudowane na nowo. Tak właśnie miałem z „Na własny koszt”, które wielką literaturę bez wątpienia jest.
6. „Rycerze św. Wita” (David B., Kultura Gniewu, EU)
W zeszłym roku nie udało mi się zdobyć i przeczytać „Rycerzy św. Wita”, którzy ukazali się w grudniu. Choć nominalnie ukazał się on w 2012 postanowiłem nagiąć zasady i brać go pod uwagę w tegorocznym podsumowaniu. Jak widać udało mu się przebić do czołowej dychy. Znakomity autobiograficzny komiks opowiadający o zmaganiach z ciężką chorobą będący opus magnum francuskiego twórcy, którego inny, wydany w roku 2012, komiks - „Najlepsi wrogowie” - mocno mnie rozczarował.
W zeszłym roku nie udało mi się zdobyć i przeczytać „Rycerzy św. Wita”, którzy ukazali się w grudniu. Choć nominalnie ukazał się on w 2012 postanowiłem nagiąć zasady i brać go pod uwagę w tegorocznym podsumowaniu. Jak widać udało mu się przebić do czołowej dychy. Znakomity autobiograficzny komiks opowiadający o zmaganiach z ciężką chorobą będący opus magnum francuskiego twórcy, którego inny, wydany w roku 2012, komiks - „Najlepsi wrogowie” - mocno mnie rozczarował.
7. „Strefa Bezpieczeństwa Gorazdze” (Joe Sacco, Timof, USA)
Joe Sacco to kolejny, obok Chestera Browna, ważny debiutant na polskim rynku. Jego relacja z ogarniętej wojną Jugosławii prezentowany z perspektywy mieszkańców tytułowego miasta jest mistrzowsko napisanym reportażem, który może stawać w szranki z najlepszymi książkami w tej kategorii. Sacco, który podczas swojej pracy czterokrotnie odwiedził Gorazde robi bardzo prostą rzecz - siada i słucha. Uważnie. A potem opowiada. Nie siląc się na nic, po prostu - opowiada historię o Serbach i Muzułmanach, o Rikim, o Edin. Nie bojąc się przemycić czegoś od siebie, nie próbując na siłę moralizować czy pouczać.
Joe Sacco to kolejny, obok Chestera Browna, ważny debiutant na polskim rynku. Jego relacja z ogarniętej wojną Jugosławii prezentowany z perspektywy mieszkańców tytułowego miasta jest mistrzowsko napisanym reportażem, który może stawać w szranki z najlepszymi książkami w tej kategorii. Sacco, który podczas swojej pracy czterokrotnie odwiedził Gorazde robi bardzo prostą rzecz - siada i słucha. Uważnie. A potem opowiada. Nie siląc się na nic, po prostu - opowiada historię o Serbach i Muzułmanach, o Rikim, o Edin. Nie bojąc się przemycić czegoś od siebie, nie próbując na siłę moralizować czy pouczać.
8. „Wieże Bois-Maury” (Hermann, Wydawnictwo Komiksowe, EU)
Kanon komiksu europejskiego. Długo musieliśmy czekać na polską premierę serii Hermanna, ale opłacało się. Akcja cyklu rozgrywa się w XII wieku, a w głównej roli obsadzony został Aymar de Bois-Maury. Postać, stylizowana nieco na cervantesowskiego błędnego rycerza, trochę na ostatniego sprawiedliwego w brudnym i okrutnym średniowiecznym świecie podróżuje po chrześcijańskich ziemiach marząc o odzyskaniu swoich rodzimych ziem. Trzymam mocno kciuki, żeby Wydawnictwu Komiksowemu udało się wydać cały cykl na naszym rynku!
Kanon komiksu europejskiego. Długo musieliśmy czekać na polską premierę serii Hermanna, ale opłacało się. Akcja cyklu rozgrywa się w XII wieku, a w głównej roli obsadzony został Aymar de Bois-Maury. Postać, stylizowana nieco na cervantesowskiego błędnego rycerza, trochę na ostatniego sprawiedliwego w brudnym i okrutnym średniowiecznym świecie podróżuje po chrześcijańskich ziemiach marząc o odzyskaniu swoich rodzimych ziem. Trzymam mocno kciuki, żeby Wydawnictwu Komiksowemu udało się wydać cały cykl na naszym rynku!
9. „Wojna Domowa” (Mark Millar i Steve McNiven, Mucha Comics, USA)
Komiks, który w Ameryce wzbudził liczne kontrowersje. Konflikt herosów podzielił środowisko fanów kolorowych zeszytów, którzy spierali się o to, kto w walce Kapitana Ameryki z Iron-Manem ma racje. Rzadko bywa, aby medium, które w swoją naturę ma wręcz wpisany eskapizm, stało się nośnikiem tak żywych i aktualnych kwestii. To sytuacja fenomenalna dla specyficznego rynku komiksu masowego, będącego kulturalnym gettem, którego autorzy nie zapuszczają się zwykle w rejony zarezerwowane dla „zwykłej” sztuki i literatury. Poza tym "Wojna Domowa" to według mnie najlepszy event tej minionej dekady i jeden z najważniejszych komiksów dla fana Domu Pomysłów.
Komiks, który w Ameryce wzbudził liczne kontrowersje. Konflikt herosów podzielił środowisko fanów kolorowych zeszytów, którzy spierali się o to, kto w walce Kapitana Ameryki z Iron-Manem ma racje. Rzadko bywa, aby medium, które w swoją naturę ma wręcz wpisany eskapizm, stało się nośnikiem tak żywych i aktualnych kwestii. To sytuacja fenomenalna dla specyficznego rynku komiksu masowego, będącego kulturalnym gettem, którego autorzy nie zapuszczają się zwykle w rejony zarezerwowane dla „zwykłej” sztuki i literatury. Poza tym "Wojna Domowa" to według mnie najlepszy event tej minionej dekady i jeden z najważniejszych komiksów dla fana Domu Pomysłów.
10. „Zaduszki” (Rutu Modan, Kultura Gniewu, USA)
Izraelska autorka „Ran wylotowych” trzyma formę - ten album nie jest tak dobry, jak się spodziewałem, ale nie tak zły, jak chcieliby niektórzy jego krytycy i krytykanci. Kolejny komiks biorący na warsztat trudne relacje polsko-żydowskie. Modan stąpając po cienkim lodzie komiksu autobiograficznego udaje się opowiedzieć szczerą i urzekającą historię, bez tanich, sentymentalnych chwytów, przekonującą i po prostu chwytającą za bebechy.
Izraelska autorka „Ran wylotowych” trzyma formę - ten album nie jest tak dobry, jak się spodziewałem, ale nie tak zły, jak chcieliby niektórzy jego krytycy i krytykanci. Kolejny komiks biorący na warsztat trudne relacje polsko-żydowskie. Modan stąpając po cienkim lodzie komiksu autobiograficznego udaje się opowiedzieć szczerą i urzekającą historię, bez tanich, sentymentalnych chwytów, przekonującą i po prostu chwytającą za bebechy.
Niejako tradycyjnie najwięcej wyróżnionych przeze mnie komiksu pochodzi z rynku amerykańskiego – w tym roku to pięć sztuk. Jak łatwo policzyć Sary Kontynent reprezentowany jest przez tyle samo albumów, a dwa z nich to rzeczy polskie. Wśród wydawców rządzi u mnie Centrala (trzy pozycje), po dwa komiksy dostarczyli Kultura Gniewu i Wydawnictwo Komiksowe, znalazło się też miejsca na rodzynki od Timofa (liczonego ze wszystkimi imprintami), Egmontu i Mucha Comics.
W tym roku miałem naprawdę olbrzymie problemy z wyborem najlepszych z najlepszych. W sumie lista tytułów, które brałem pod uwagę zamknęła się w trzydziestukilku tytułach, a ponad 10 albumów musiałem zdyskwalifikować jako wznowienia. Już w tym roku zastanawiałem się czy nie rozszerzyć listy do 20 pozycji – bo uważam, że przynajmniej tyle ukazało się komiksów jeśli nie wybitnych, to z pewnością ważnych i godnych uwagi. Dla mnie świadczy to najlepiej o tym, że polski rynek ma się więcej niż dobrze. Tak więc poniżej prezentuje te komiksy, które odpadły w końcowym etapie rywalizacji (kolejność alfabetyczna):
„566 Kadrów” (Dennis Wojda, W.A.B, PL)
„A, niech Cię Tesla” (Jacek Świdziński, Kultura Gniewu, PL)
„Boska kolonia” (Nicolas Presl, Lokator, EU)
„Daredevil: Odrodzony” (Frank Miller i David Mazzuchielli, Hachette, USA)
„Fotograf” (Emmanuel Guibert, Didier Lefevre, Frederic Lemercier, Wydawnictwo Komiksowe, EU)
„Gyo. Odór śmierci” (Junji Ito, JPF, JAP)
Seria „Koziorożeć” (Andreas, Sideca, EU)
Seria „Pluto” (Naoki Urasawa, Hanami, JAP)
„Portugalia” (Cyril Pedrosa, Timof, EU)
„Za Imperium t.1: Honor” (Merwan i Bastien Vives, Centrala, EU)
3 komentarze:
Już miałem przybić piątkę za doskonały gust, a tu widzę Wojnę Domową :) Nie ma w top 10 Długiego Halloween, ani Daredevila, a jest Wojna domowa. Ale nie czepiam się, to Twój top 10. Reszta tytułów wyborne i pięć z nich na pewno też znajdzie się w moim top 10.
Też mnie zdziwiła obecność Wojny Domowej. :) Ranking subiektywny więc pretensji mieć nie można, mogę tylko powiedzieć, że zapoznając się z tym wydaniem zbiorczym byłem strasznie rozczarowany i mimo tego, że sama idea miała ręce i nogi tak wykonanie kompletnie mnie odrzuciło.
wojna domowa się załapała, a kick-ass nie? dlaczemu?
Prześlij komentarz