W kolejnym wpisie poświęconym rozrachunkom z 2013 głos mają członkowie naszej szacownej "redakcji". Giera, Bartek i Krzysiek wyliczają swoje ulubione albumy, wspominają minione 365 dni, rozwodzą się nad tym, co może przynieść kolejny rok. Co ciekawe, każdy z nich patrzy na to, co wydarzyło się w ubiegłym roku z innej perspektywy. Zapraszam do lektury!
Jaki był rok 2013?
Dobry? Zły? Zależy z czyjej perspektywy spojrzeć. Jako „czytelnik”
jestem bardzo z niego zadowolony: oferta bogata i różnorodna. Jako
„recenzent” także jestem zadowolony: ukazało się dużo dobrych
komiksów, o których z przyjemnością pisałem. Jako „propagator”
medium również nie będę narzekał.
W ubiegłym roku
najbardziej zajmowały mnie komiksy dla dzieci. Im poświęcałem
najwięcej czasu i uwagi. Stąd w moim podsumowaniu roku 2013
chciałbym się skupić właśnie na nich. Nie chcę powiedzieć,
nawet zasugerować, że w minionym roku nie ukazały się znaczące
„komiksy dla dorosłych”. Ukazały się! Moja prywatna lista 10
najbardziej wartościowych i najciekawszych komiksów minionego roku
pojawi się na Kolorowych za kilka dni.
Komiksy dla dzieci są
dla naszego rynku równie ważne, jak nominacja do Nagrody Nike dla
Macieja Sieńczyka za album „Przygody na bezludnej wyspie” czy
Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, czy publikacje Wydawnictwa
Komisowego, czy otwarcie w Poznaniu stricte komiksowej galerii Cheap
East, czy specjalistyczny sklep z oryginalnymi pracami ArtKomiks, czy
wizyta Nicolasa Presla na Conrad Festival w Krakowie, czy Operacja
Komiks w Opolu, czy regularne ukazywanie się „Zeszytów
Komiksowych” (chciałbym zanzczyć, że dzięki wsparciu
finansowemu MKiDzN oraz Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu ich
cena jest bardzo przystępna), czy projekt Praga Gada, czy
reaktywacja seriali komiksowych „Koziorożec”, „Murena” lub
„Skorpion”, czy ważne wystawy Michała Śledzińskiego,
Przemysława Truścińskiego lub Jakuba Woynarowskiego, czy książka
„Komiks w szponach miernoty” autorstwa Jerzego Szyłaka, czy
książka „Niezwykła historia Marvel Comics” wydana przez
oficynę Sine Qua Non, czy spotkania w ramach Poznańskiej
Dyskusyjnej Akademii Komiksu, czy książka Łukasza Kowalczuka
poświęcona dziedzictwu TM-Semic, czy Maszin i jego podboje, czy
kolejne numery „Gili-Gili” lub „Zeszytu”, czy działy
komiksowe na serwisach internetowych poświęconych książkom i
kulturze, na których wcześniej nie gościły (dla porządku
wymienię choćby: instytutksiazki.pl, artpapier.com, culture.pl,
ryms.pl, booklips.pl, xiegarnia.pl), czy…
Dlaczego w takim natłoku
zdarzeń, spotkań, warsztatów, festiwali, wystaw, premier,
wznowień i debiutów wyróżniam publikacje przeznaczone dla
najmłodszych? Nie jestem pewien, czy uda mi się sensownie na to
pytanie odpowiedzieć, ale postaram się.
Najpierw jednak trochę informacji statystycznych. W minionym roku ukazało się co najmniej 14 pozycji, które śmiało można zaliczyć do tej grupy. Na liczbę tę składają się nie tylko publikacje w ramach Krótkich Gatek i Centralki, ale pomijam, niesłusznie, pozycje wydane przez Egmont oraz Taurus Media.
14 sztuk, przy ponad 200
innych, to nie jest wiele. Jednakże mam wrażenie, że wydanie tych
albumów w ubiegłym roku ma niemałe znaczenie dla wydawców, a co
za tym idzie i dla czytelników. Oczywiście można mówić, że szum
medialny towarzyszący tym publikacjom był „proporcjonalnie zbyt
duży”, bo chyba żaden z komiksów wydanych w ubiegłym roku nie
miał aż tylu pozytywnych recenzji co na przykład: „Norka
zagłady”, „Jaś Ciekawski” czy „Miś Zbyś”. Dodatkowo
można zauważyć swoisty paradoks, wskazując na pewną
niekonsekwencję - przez wiele lat „środowisko” starało się
pokazać, że komiksy są „wartościowym medium” dla dorosłych,
gdyż poruszają tematy ważne i znaczące, a w 2013 roku poszła
fama, że komiksy są dla dzieci. To jednak dwie odrębne sprawy i
nie należy ich ze sobą łączyć. Po prostu w Polsce (w końcu!)
zaczęły się ukazywać komiksy dla dzieci, które są dla dzieci, a
dorośli mogą je czytać niejako „przy okazji”. Publikowanie
albumów dla najmłodszych to element konieczny i niezbędny dla
pełnej normalizacji rynku wydawniczego.
Dodatkowo dzięki nim być
może pojawią się kolejne pokolenia, które będą chciały czytać
w dorosłym życiu komiksy. Chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na
drobny, ale znaczący fakt: rodzice, którzy czytali kiedyś komiksy,
nagle na nowo zaczynają je odkryć; sądząc po komentarzach,
wpisach, postach na różnych blogach czytelniczych - tak się
właśnie dzieje.
Działania Centrali i Kultury Gniewu zostały zauważone poza środowiskiem komiksowym, Monika Obuchow pisze: „zaczęły się dziać rzeczy dobre, odżywa komiks kierowany do dzieci - zarówno importowany („Jaś Ciekawski”, twórczość Shauna Tana z pogranicza gatunków, „Pustelnik”, „Hilda”), jak i rodzimy (edukacyjny i zacny, a jednocześnie uwielbiany przez dzieci Samojlik). Jest co dzieciom dawać. To też uznam za doniosłe wydarzenie 2013 roku”. (Uwaga na marginesie powyższego cytatu z rozmowy z Szymonem Holcmanem: „Ładnie napisane, jest szansa, że nowi czytelnicy urosną”. Na co on odpowiedział „Trochę tych nowych już widziałem”.)
Jeśli Centrala i Kultura Gniewu (a może i inne wydawnictwa; patrz: Konkurs im. Janusza
Christy) w następnych latach będą regularnie drukowały komiksy
dla dzieci, to wówczas będziemy mieli do czynienia z długofalowym
projektem popularyzacji medium. Co może wyjść nam wszystkim tylko
na dobre. Uważam, że WKKM jest potrzeba i niezbędna na rynku, ale
komiksy dla dzieci również.
Chciałbym jeszcze
wspomnieć i wyróżnić dwie inicjatywy mocno związane z omawianym
tematem. W Teatrze Studio w Warszawie z okazji Dnia Dziecka miał
swoją premierę spektakl „Łauma. Bajka zbyt straszna dla
dorosłych”. Teatralna adaptacja popularnego komiksu Karola
Kalinowskiego grana jest nadal, najbliższe spektakle w połowie
lutego. Natomiast 14 czerwca w ubiegłym roku w Krakowie w Teatrze
Figur swoją premierę miał spektakl „Mglisty Billy”, na
podstawie komiksu Guillaume'a Bianco, który kilka miesięcy później
otrzymał Nagrodą Główną Jury Juniorów Festiwalu Teatralnego
Korczak 2013.
Na zakończenie dwa
przygotowałem jeszcze dwa cytaty:
1) „Z prawdziwym
zainteresowaniem przeczytałam komiks(...). Świetnie się go czyta,
doskonale ogląda. Sama przed sobą przyznaję, ale i chętnie czynię
to publicznie, że sztuce komiksu należy się szacunek i liczę na
to, że z ambitnymi wydawnictwami, jakim jest m.in. Centrala, łatwiej
będzie go zyskać w szerszym gronie czytelników. Polecam!” -
Agata Hołubowska, qlturka.pl.
2) „Nie ma co się
przed tym bronić. Nie bójmy się kupować dzieciom komiksów.
Czytajmy je z nimi wspólnie, zagadujmy o ilustracje, bawmy się
razem z nimi. Nie ma obaw, by dziecko uciekło w komiks przed
książką, by komiks w jakikolwiek sposób mu zaszkodził. Wiem to
na swoim przykładzie” - Dorota Jędrzejewska, Experymentt.
Bartłomiej Basista (The devil is in the details):
To był wyjątkowo dobry
rok dla komiksów w Polsce!
Według mnie bezapelacyjnie
należał on do Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Jako, że ja sam wychowywałem się na TM-Semic i dzięki trykociarzom
zakochałem się w komiksach to jestem przekonany, że Hachette
zbierze bardzo obfite plony w postaci nowych miłośników komiksów.
WKKM to także największa pod względem skali promocja komiksu w
naszym kraju, komiksy znów stały się widoczne i dostępne są
praktycznie wszędzie, a nie tylko w sekretnych miejscach dla
wtajemniczonych. Po za tym wiele tytułów, które znalazły się w
tej serii idealnie pokazuje jak styl mainstreamowego komiksu się
zmieniał. I mimo tego, że w kolekcji pojawiło się dużo
niepotrzebnych rzeczy to tytuły takie jak „Daredevil: Born
Again”, „Marvel Zombies”, „Spider-man: Ostatnie Łowy Kravena”, czy też „X-men: Mroczna Pheonix” to
komiksy, które mogą śmiało walczyć o tytuł najlepszych komiksów
tego roku.
2013 to także rok Wydawnictwa Komiksowego, który z imponującym rozmachem
wszedł na polski rynek. „Kot Rabina” i seria „Wieże
Bois-Maury” to tytuły, które są w mojej ścisłej czołówce najlepszych komiksów tego roku. Wydawnictwo Komiksowe warto także
pochwalić za jakość wydań, każdy, kto trzymał w ręce „Fotografa” wie o czym mówię.
Kolejnym wielkim
wydarzeniem była premiera książki „Niezwykła historia Marvel
Comics” Seana Howe`a. Dawno nie czytałem tak
dobrej książki, jej lektura wciągnęła mnie bezlitośnie i wbrew
pozorom przekonała mnie jeszcze bardziej do komiksów tego
wydawnictwa. Bardzo fajnie, że SQN poszerza także swoją wydawniczą
ofertę o komiksy, co prawda tegoroczne tytuły nie były najwyższych
lotów, ale książką o Marvelu rekompensują wszystkie mniejsze
wpadki. Liczę, że ich oferta na 2014 rok będzie komiksowo znacznie
lepsza.
Jeśli jesteśmy już
przy nowych wydawnictwach to nie mogę zapomnieć o krakowskim
Lokatorze. „Fabryka” i „Boska Kolonia” Nicolasa Presla to
kolejne wyjątkowe tytuły, które ukazały się w tym roku. Martwi
mnie trochę fakt, że ich plany wydawnicze na razie skupiają się
tylko na tym autorze. Co za dużo to nie zdrowo...
Wracając jeszcze do WKKM
to pojawienie się tej kolekcji także miało swój wydźwięk w
ofertach dwóch wydawnictwach specjalizujących się w komiksach
superhero. Mucha Comics, która zawsze była kojarzona z komiksami
Marvela sięgnęła po tytuł z DC i wydała bezapelacyjnie najlepszy
album tego roku, czyli „Batman: Długie Halloween” -
komiks, który podobno był nie do wydania na polskim rynku. Za dwie
części „Kick-Assa” także należą się, im gromkie brawa! Egmont,
natomiast dokonał czegoś co moim zdaniem było niewykonalne na
polskim rynku, wydał pozycje z New 52 i „Strażników: Początek” w
oszałamiająco krótkim czasie po amerykańskiej premierze. Dzięki
temu poczułem się przez chwilę jakbyśmy mieszkali w Europie.
Niestety, ich wydawniczy refleks nie rekompensuje marnych tytułów
za jakie się chwytają. Nowa 52 ma w swojej ofercie kilka ciekawych
pozycji i tytuły takie jak „Animal Man”, czy też „Batwoman” powinny się
znaleźć w ich ofercie a z tego co tu i ówdzie słyszę nie ma na
to szans. Szkoda, bo „Detective Comics” i „Liga Sprawiedliwości” to
naprawdę bardzo słabe komiksy. Liczę także na to , że
w przyszłym roku Egmont zrekompensuje swoją festiwalową wpadkę i
wyda jakieś fajne cudo z nazwiskiem Dona Rossy na okładce.
Świetną ofertę komiksową miała także w tym roku Centrala. „Na własny koszt", „Za imperium" to kolejne pozycję w rankingu najlepszych komiksów tego roku. Poznańskie wydawnictwo pochwalę także za ich działalność w promowaniu sztuki komiksowej.Galeria Cheap East a przede wszystkim ich darmowa gazeta to świetna inicjatywa. Rewelacyjnie iść na piwo do swoich ulubionych krakowskich knajp i widzieć jak jacyś przypadkowi ludzie przeglądają magazyn Cheap East. Pisząc o Centrali nie da się wspomnieć o ich największym tegorocznym hicie - „Hilda" mimo tego, że jeszcze jej nie czytałem to widzę, że króluje w tegorocznych podsumowaniach. Mam nadzieję, że trafia ona w ręce czytelników, dla których jest przeznaczona.
Niestety, jakoś w tym
roku było mi nie po drodze w ofertą Timofa jak i Kultury Gniewu. Od
Timofa mam świetnego „Doomboya" z autografem Toniego
Sandovala, który odwiedził Małopolskie Studio Komiksu. Jestem
pewien, że w przyszłym roku to się zmieni, ich plany wydawnicze na
2014 doprowadzają mój portfel do zawału. Natomiast najważniejszym
komiksem Kultury Gniewu jestem pewien, że okażą się „Zaduszki"
Rutu Modan - ilość branżowych nagród, które ten komiks zdobywa robi wrażenie.
A, jeśli chodzi o moją
recenzencką działalność no to cóż nadal raczkuje, praca
pochłania większość mojego czasu dlatego ciężko znaleźć
chwilę na pisanie. W tym roku przerzuciłem się z Bloggera na
Tumblr i od pewnego czasu ilustruje recenzję zdjęciami komiksów.
Utworzyłem profil swojego bloga na facebooku i mimo tego, że
obserwuje go garstka znajomych to widzę pewien sens obcowania na tym
portalu. Najlepszy komiks jaki w tym roku czytałem, a nie miał on
swojej premiery w Polsce to „Mickey Mouse Vol. 1: Race to Death
Valley" autorstwa wielkiego Floyda Gottfredsona. Mam wrażenie,
że komiksowo ten rok był dla mnie jednym z najważniejszych,
dziękuje wydawcom, że sprowadzają do tego naszego meksyku europy
tak dużo dobrych komiksów. A czytelnikom Kolorowych Zeszytów i
mojego bloga dziękuje za to, że udaje, im się dojść do
ostatniego słowa w moich recenzjach.
Krzysztof Tymczyński
(Image Comics Journal, DC Multiverse):
Jeśli mierzyć
upływający rok w komiksowie pod kątem wydanych przeze mnie
pieniędzy, to z pewnością można powiedzieć że był on
rekordowy. Nie chciałbym żeby zabrzmiało to jak przechwałka, ale
za kwotę wydaną na komiksy w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy,
mógłbym spokojnie kupić jakieś niezłe, oczywiście używane
auto. Nie oznacza to jednak, że nabyłem przerażająco duża ilość
nowych tytułów. Ilość, rzeczywiście, jest większa niż jeszcze
w 2012, lecz nie sposób nie zauważyć rosnących cen na okładkach
poszczególnych komiksów. Postaram się teraz przybliżyć Wam nieco
wątek pod tytułem „2013 oczami Tymczyńskiego”.
Zacznę oczywiście od
rodzimych wydawców. W chwili gdy piszę te słowa spoglądam na
swoją półkę i liczę. Wychodzi na to, że w mijającym roku
nabyłem 25 komiksów po polsku. Być może dla części z Was wynik
ten jest śmiesznie niski, ale prawdę powiedziawszy, dla mnie jest
trzy razy wyższy niż w 2012. Chociaż nie jestem wielkim entuzjastą
Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, ani tym bardziej samego Domu
Pomysłów, do mojej kolekcji dołączyło pięć tomów od
wydawnictwa Hachette. Kolejnych sześć stanowi wszystkie
opublikowane dotąd przez Egmont komiksy z cyklu „Nowe DC Comics”,
a kolejne trzy – wznowienie „Strażników” oraz dwie odsłony
prequelu tej niesamowitej historii. Dodajmy do tego oba tomy „Żywych Trupów” od Taurusa, świetnych „Nowożeńców” Kultury Gniewu,
mocno opóźnioną „Mroczną Wieżę” z Albatrosa, „Czterech
Jeźdźców Apokalipsy” oraz „Batman: Długie Halloween”
opublikowane przez Muchę, a i tak jeszcze nie wymieniłem wszystkich
zakupionych komiksów. Jako że już od dłuższego czasu nie czytam
nic oprócz komiksów sprowadzonych z USA i niektórych produkcji
naszych rodaków, z całą pewnością nie mogę narzekać na ilość
pozycji, które mnie zainteresowały. Co innego z ceną
poszczególnych tomów. Egmont i Mucha mają już praktycznie w
standardzie ceny oscylujące pomiędzy 70zł a nawet 100zł, a
przypadek „Długiego Halloween” pokazał, że nawet z 25% zniżką,
cena za komiks może być sumą trzycyfrowa. Myślę że nie tędy droga.
Co prawda nie mam pojęcia jakimi warunkami obwarowane są
poszczególne licencje jakie posiadają wydawcy, ale sądzę że
zejście z ceny chociażby poprzez częstsze wydawanie komiksów w
miękkiej oprawie jest nie tylko w zasięgu wydawców, ale także
realną szansą na chociażby minimalne zwiększenie sprzedaży.
Niemniej nie jestem tu od filozofowania na temat polityki
poszczególnych wydawnictw, jestem tylko konsumentem i jako taki
czuję się bardzo zadowolony upływającymi dwunastoma miesiącami.
Oczywiście nie sposób nie zauważyć rozruszania się rynku w tym roku. Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, wbrew czarnowidztwu niektórych, nie zniszczyła rynku. Najwięksi chyba tylko nieznacznie wyhamowali (najmocniej Egmont), ale za to pojawiły się nowe twory pod postacią ambitnego Wydawnictwa Komiksowego, tajemniczej Sideki czy kolejnej oficyny mangowej. Wydaje mi się, że nie mamy powodów do narzekań, ale rzeczywistość i tak pokazuje, że jest odwrotnie. Wystarczy zajrzeć na forum Gildii. Za dużo, za mało, za drogo, nie to co powinno – każdy powód jest dobry by spuścić wiadro pomyj na wydawców, a później w większości zapewne i tak kupić to, co oferują.
Przenieśmy się teraz
Trans-Atlantykiem do USA. Dla mnie rok 2013 był przełomowy,
ponieważ ostatecznie postanowiłem odejść od czytania „wielkiej
dwójki” i zamieniłem Marvela oraz sporą część DC Comics na
wydawnictwa stawiające na projekty autorskie, bez grupy edytorów
czuwających nad wszystkim oraz nie zmuszające czytelnika do
przebijania się przez coraz częstsze eventy i crossovery. Dziś
dziwię się sobie, że tyle czasu zajęło mi podjęcie tej decyzji.
Obecnie na 10 kupionych przeze mnie oryginalnych komiksów, 7 jest z
Image Comics, 2 z DC Comics i 1 od Boom! Studios, a przypuszczam, że
z czasem proporcje te zmienią się na jeszcze większą korzyść
tego pierwszego. Wydawnictwo zarządzane obecnie przez Erica
Stephensona przyciąga do siebie największe nazwiska komiksowego
rynku, dzięki zapewnieniu im całkowitej swobody twórczej. Efekty
są niesamowite, wystarczy wymienić takie tytuły jak „Saga”
Briana K. Vaughana, „Sex Criminals” Matta Fractiona, „Pretty
Deadly” Kelly Sue DeConick, „Prophet” Brandona Grahama, „East
of West” oraz „The Manhattan Projects” Jonathana Hickmana,
„Fatale” i „Velvet” Eda Brubakera, wciąż coraz bardziej
popularne „The Walking Dead” Roberta Kirkmana czy wreszcie
„Lazarus” Grega Rucki, a i tak nie jest to nawet połowa wartych
uwagi komiksów od Image.
Warto także wspomnieć w
kontekście mijających dwunastu miesięcy o dwóch rysownikach.
Szymon Kudrański nie tylko narysował kolejnych 13 numerów
„Spawna”, ale także dołożył do swojego CV kolejne prace w DC:
one-shot o Scarecrowie, kolejnym z członkami Secret Society, po dwa
numery serii „Talon” oraz „Batman: the Dark Knight”, jeden
zeszyt cyklu „Constantine” i po kilka stron w dwóch odsłonach
on-goingu „Green Lantern”. Z kolei Piotr Kowalski wypłynął na
szerokie wody rysując „Sex” dla Image i zaowocowało to angażem
do ilustrowania „Marvel Knights: Hulk” dla Marvela. Nie mogę się
nadziwić że nasze serwisy komiksowe konsekwentnie starają się nie
dostrzegać że mamy dwóch rysowników robiących naprawdę niezłą
karierę w Stanach.
Na koniec napiszę tylko
czego spodziewam się po 2014 roku. Otóż tylko jednego: że nie
będzie gorzej. Tego też życzę sobie i Wam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz