niedziela, 31 października 2010

#666 - Treehouse of Horror II

Już za minutę wybije północ, a dzisiaj oznacza to ponoć, że powinniśmy zacząć się bać. A że w polskim "komiksowie" czasy coraz mroczniejsze/trudniejsze, to i o strach nie trudno. Na każdym kroku słyszymy o "zapaści", coraz rzadszych "cyklach wydawniczych" i okrojonych "pakietach". Gdy dodamy do tego problemy z płynnością finansową spowodowane przez monopolistyczny "salon multimedialny", to aż dziw bierze, że my - komiksiarze - możemy jeszcze spokojnie spać (a możemy?).

Jednak od zapaści i bankructw są zjawiska, powodujące w naszym komiksowym światku o wiele większe przerażenie. Nawiedzają nas już od dawna, i robią to zazwyczaj tak zaciekle, że nie jeden już przed nimi skapitulował. O czym mowa? A o dyskusyjnych zmorach - zwanych koszmarkami, które co rusz wracają w naszych internetowych dysputach i "dysputach", by z uporem maniaka każdy temat sprowadzić do parteru. I choć ciężko byłoby wskazać najstarszy koszmarek polskiego "komiksowa", to przy olbrzymim samozaparciu, można by pokusić się o przeszukanie, dla przykładu, fora Gildii by znaleźć temat, który wałkowany jest najdłużej. Ale ta syzyfowa praca nie miałaby większego sensu, ponieważ nie o wiek w tym przypadku się rozchodzi, a o moc (skojarzenie ze zjawiskiem "jebnięcia" jak najbardziej prawidłowe - przyp. red.) tych dyskusyjnych zmor. Jednak zamiast kolejny raz tylko gołosłownie i absolutnie subiektywnie rozpisywać się o środowiskowych koszmarkach, Kolorowe Zeszyty użyły wszystkich swoich "wpływów" i "znajomości" by zaprosić do rozmowy częstego uczestnika internetowych przepychanek, w nadziei na wypracowanie chociaż częściowego "wspólnego frontu". Przyznam, że nie było łatwo przekonać naszego gościa do wywiadu, ale udało się, za co dziękuję mu w tym miejscu!

Tyle tytułem wstępu, a teraz zapraszam do rozmowy z Młodym Gniewnym, Ostatnim Sprawiedliwym - Zosią.

Zacznijmy od początku. Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że nasze środowisko nękane jest przez dyskusyjne zmory - zazwyczaj banalne tematy, które potrafią zniweczyć każdą próbę dyskusji o komiksie?

Bądźmy szczerzy. Nie jestem nazbyt lubiany w naszym malutkim "komiksowie", i właśnie dlatego zgodziłem się na ten wywiad. Mam nadzieję, że po raz pierwszy uda mi się spokojnie i bez złośliwych, przerywających kontr-komentarzy, powiedzieć co myślę właśnie o tych, jak to nazywasz, koszmarkach. Moim zdaniem pierwotnie były to tematy takie same jak każde inne, ale przez grupę wzajemnej adoracji zostały sprowadzone do absurdu. I tak, ubiegnę Twoje pytanie i przyznam, że piję do tak zwanych kawangardziarzy i PeeSKowców.

Temat taki sam jak każdy inny powiadasz? Powiedz mi więc jaki ma sens rozmowa o wyższości twardej oprawy nad miękką?

To nie tak. Wszystko zaczęło się od zarzutu, że twarda okładka horrendalnie przedraża komiks. Doszło nawet do absurdalnego stwierdzenia, że taka oprawa potrafi być połową ceny całego wydawnictwa. A przecież wydawcy już niejeden raz mówili, że jest to kwestia tylko kilku złotych. Dlatego uważam, zresztą nie tylko ja, że skoro to tak mała różnica w cenie, to warto dopłacić, bo komiks od razu zyskuje na wartości artystycznej.

Wartości artystycznej? Ale przecież banałem, acz prawdziwe, jest stwierdzenie, żeby nie oceniać zawartości po okładce. Nie uważasz, że Twoje słowa są właśnie wodą na młyn zwolenników miękkich okładek, którzy grzmią kiedy słyszą taką argumentacje?

Grzmią bo nie rozumieją. Ja nie twierdzę, że to okładka wyznacza jakość komiksu, tylko właśnie zupełnie na odwrót. To komiks wyznacza jakość wydania. Kiedy mamy do czynienia z komiksem wybitnym, to chcemy by był wydany porządnie. By wytrwał wielokrotne lektury i oglądania bez szwanku. Prawda jest taka, że komiksy wydawane u nas w twardej oprawie to dzieła gatunku - "From Hell" czy "Kingdom Come".

Ale Twoja argumentacja nadal każe rozumieć, że za oprawą idzie jakość. A przecież mnóstwo jest komiksów, które wydano w miękkiej oprawie, a są rewelacyjne. Z drugiej strony, wiele komiksów wydanych w twardej okładce to co najwyżej przeciętne czytadła nadające się na lekturę w toalecie.

Jak możesz tak mówić? Niewyobrażalnym i niewytłumaczalnym jest dla mnie by komiks zabierać ze sobą do toalety. Prawdziwy fan powinien dbać o swoją kolekcję. Ja dla przykładu, podczas lektury nie piję nawet herbaty. Bo jeszcze się wyleje i komiks wart sto lub nawet więcej złotych zostanie zniszczony. Niewyobrażalna głupota!

Cieszę się, że wspomniałeś o tych najdroższych komiksach, bo w ten sposób możemy przejść do drugiego koszmarka, jakim jest reedycja komiksów.

Ale tu nie ma o czym tu rozmawiać? Egmont wydając Mistrzów Komiksu obiecał, że ich nakład będzie ściśle limitowany, a co ważniejsze nigdy nie wznawiany. To właśnie między innymi dzięki tej obietnicy, ta seria odniosła tak ogromny sukces. Ludzie kupują te komiksy bo mają świadomość, że w ich ręce trafia produkt wyjątkowy - elitarny.

Ale przecież cały problem nie kończy się na egmontowskich Mistrzach Komiksu. Takie dla przykładu wydanie zbiorcze "Wilqa" bądź "Osiedla Swoboda", albo "Blankets". W ich przypadku nigdy nie składano takich obietnic, a co chwilę można usłyszeć głosy oburzenia. Dlaczego?

Co tu dużo mówić. Wszystkie te wznowienia psują interes i zniechęcają do zabawy w komiks. Handel wyprzedanymi komiksami, które cieszą się rewelacyjną opinią potrafi być bardzo dochodowy. A każde takie wznowienie zaniża ceny. Wcześniej człowiek kupował taki komiks w ciemno, bo nawet jeśli się nie spodobał, to wystarczyło chwilę potrzymać w szufladzie i robiła się z tego świetna inwestycja. A teraz trzeba się mocno zastanowić przed każdym zakupem.

Czyli mam rozumieć, że komiksy są dla Ciebie sposobem na dorobienie, a nie pasją? Bo przecież reedycja to możliwość dotarcia do nowych czytelników. To się nie liczy?

Jestem pasjonatem, ale także kolekcjonerem. A dla kolekcjonera liczy się produkt rzadki, wyjątkowy. Zalewanie rynku co rusz wznowieniami odbiera ochotę na zakupy nam stałym czytelnikom. A wybacz, że nie wierzę aby reedycje przyciągały nowych ludzi do komiksu. Wybór więc jest prosty - albo stały czytelnik - kolekcjoner, albo fatamorgana nowych kupców.

No dobrze. Zakończmy tematy ekonomiczne, a przejdźmy do sprawy z pogranicza teorii komiksu. Myślę tutaj o mandze, która dziwnym zrządzeniem losu stała się w naszym środowisku zjawiskiem wyjątkowym. Jest cała rzesza ludzi, która czytuje wyłącznie komiksy japońskie, a na drugim końcu są czytelnicy, którzy wręcz odmawiają jej prawa do bycia komiksem. Jak Ty widzisz ten problem? Skąd ten nieprawdopodobny spór.

Cały problem wynika z tego, że pewna garstka ludzi nie jest w stanie zaakceptować innego, niż swój własny, punktu widzenia. Co to za komiks, w którym styl rysowania, sposób kadrowania, narracji różni się tak diametralnie od wydawnictw z Europy bądź Stanów Zjednoczonych? Nie wspominając już o sposobie czytania tego? No i ta nazwa. Ona w ogóle nie ma nic wspólnego ze słowem komiks.

Ale przecież w wielu językach słowo komiks nie ma żadnych brzmieniowych konotacji z amerykańskim comic. Chociażby we Francji, Włoszech i Japonii właśnie.

No i co z tego? To już zwyczajnie czepianie się słówek. Rozchodzi mi się o to, że czymkolwiek mangi są, to daleko im do pozycji pokroju "Watchmen", "Sin City" bądź "Feralny Major". Chyba nie muszę po raz kolejny udowadniać wyższości tych pozycji nad japońskimi komiksami, czy jakkolwiek je nazwać. Miałem nadzieję, że ten wywiad nie będzie powtórką z forumowych przepychanek.

Cóż. Ja również miałem nadzieję, że nasza rozmowa pozwoli ustalić jakieś punkty wspólne w komiksowym postrzeganiu, by chociaż część tych koszmarków już się nie powtórzyła. Widzę jednak, że nie ma na to zbyt dużych szans. Może chociaż dojdziemy do konsensusu w temacie zeszytówek. Chyba nie uważasz jak cała rzesza fanatyków, że są one receptą na uratowanie polskiego rynku komiksowego?

Nawet nie zaczynaj! Mam już tego dość....

#599 - Trans-Atlantyk 110

Pisarze pracujący nad skryptami komiksowymi nieco spowszednieli. Aktorzy i inni celebryci jeszcze nie, ale systematycznie ich przybywa i coraz więcej znanych nazwisk kręci się wokół kolorowych zeszytów i nie tylko. Żeby wymienić tylko kilka z obu branż - Nicolas Cage, Gerard Way, Brad Meltzer, Ian Rankin, Paul Cornell czy Stephen King to ci najbardziej znani. Peter Straub (też chyba całkiem nieźle znany, również i w Polsce) nie jest nowy w obrazkowym biznesie, ma bowiem już na swoim koncie "The Talisman: Vol. 1: The Road of Trials" (razem ze wspomnianym powyżej Kingiem). Micheal Easton, znany między innymi z seriali "Ally McBeal" i "Dni naszego życia" (tego samego, w którym występuje Joey Tribbiani) jest stosunkowo zielony w tym biznesie, choć ma na swoim koncie kilka książek. "The Green Women" to tytuł ich wspólnego komiksowego projektu, do którego wspólnymi siłami napisali scenariusz, zilustrowany przez Johna Boltona. Kryminalna opowieść, która całkiem niedawno ukazała się nakładem Vertigo nawiązuje do jednego z wątków z książek Strauba i rozwija ją w postaci pełnometrażowej powieści graficzne. Pojedynek pomiędzy nowojorskim detektywem z wydziału zabójstw i seryjnym mordercą wydaje się doskonałą pozycją na Halloween. (KO)

Wraz z numerem 17-tym seria "Batman and Robin", wspaniałe dziecko Granta Morrisona, zostanie przekazana w ręce następców "szalonego Szkota". Od wielu miesięcy zapowiadano, że będą nimi Peter Tomasi oraz Patrick Gleason, jednak i oni musieli zostać zastąpieni innym duetem twórców. Aby nie było większych przerw między kolejnymi zeszytami, która mogłaby być spowodowana jednoczesną pracą owej dwójki i nad "B&R" i nad "Brightest Day", postanowiono, że na trzy zeszyty (#17-19) serię przejmie Paul Cornell oraz Scott McDaniel. Historia, którą owy duet opowie na kartach serii dotyczyć będzie śledztwa Damiana Wayne'a i Dicka Graysona w sprawie zaginięcia ciała byłej dzieczyny Bruce'a (przebywającego wtedy w Japonii). Scenarzysta zapowiada, iż będzie to mroczna historia w duchu tych, które opowiadał Morrison. I podobnie jak poprzednik, wprowadzi on do uniwersum Batmana nowego przeciwnika. Pierwszy numer trzyczęściowej historii pojawić się ma w sklepach 24 listopada. (ŁM)

To nie jest żaden głupi żart z okazji amerykańskiego święta duchów i upiorów, najnowszy projekt komiksowy autorstwa Roba Liefelda należy traktować jak najbardziej serio. Twórca znany z takich tytułów, jak "X-Force" czy "Youngblood" pracuje obecnie nad "Zombie Jesus!". W komiksie powołuje się na jeden z fragmentów Biblii według świętego Mateusza, w której stoi, że po zmartwychwstaniu Chrystusa wielu zmarłych wstało ze swoich grobów i powrócili do życia. Zombiaki przypuszczają atak na Jerozolimę, dziesiątkując rzymskie wojska i nikt nie może ich powstrzymać z wyjątkiem... Łazarza Nieśmiertelnego! Nie wiem jak was, ale mnie komiks, który reklamuje się, jako jakieś kiczowate skrzyżowanie najbardziej charakterystycznych motywów biblijnych ze "Świtem Żywych Trupów", "24 Godzinami" i 300" jakoś żenuje. Szczególnie w wykonaniu Liefelda. (KO)

Zeszłoroczna mini-seria "Incognito" autorstwa Eda Brubakera i Sean Phillipsa doczeka się wkrótce kontynuacji. Głównym bohaterem drugiej serii zatytułowanej "Bad Influences" będzie również Zack Overkill, obdarzonymi nadzwyczajnym zdolnościami superprzestępca. I podobnie, jak w przypadku poprzedniej serii, także i nowa historia tandemu Bru-Phillipsa zapowiada się na pierwszorzędny superbohaterski pulp-noirowy komiks moralnego niepokoju. I trudno zdradzić mi coś więcej z jego fabuły, żeby nie zepsuć zabawy podczas lektury potencjalnym czytelnikom. A kiedy Brubaker skończy pracę nad scenariuszem do "Bad Influences", którego pierwszy numer ukazał się kilka dni temu w nakładem marvelowego imprintu ICON, bierze się za kolejny tom "Criminala". (KO)

W marcu przyszłego roku do Domu Pomysłów powrócą Marvel Zombies, które tym razem zaatakują świat Squadron Supreme (z Earth-712). Jill Harper, dowódca super specjalnego oddziału do zadań specjalnych, wyrusza ze swoimi podwładnymi do super tajnej (a jakże!) podziemnej placówki gdzie złośliwy zombie wirus zaatakował cały Squadron Supreme. Zadaniem Jill i jej zespołu będzie utrzymanie zakażonych pod ziemią. A najlepiej zabicie ich. Za kolejne pojawienie się umarlaków w Marvelu odpowiadać będzie scenarzysta Frank Marraffino, rysownik Fernando Blanco oraz Michael Komarck jako twórca okładek. "Marvel Zombies Supreme" liczyć sobie będzie pięć zeszytów. (ŁM)

Luty w Marvelu przebiegać będzie między innymi pod znakiem nowej inicjatywy wydawniczej "Marvel: Point One", która ma umożliwić nowym czytelnikom łatwiejsze "wejście" w uniwersum Domu Pomysłów, a tym zaznajomionym z przygodami marvelowych superbohaterów dać nieco informacji na temat zbliżających się wydarzeń w ich ulubionych seriach. Wybrane komiksy dostaną przy swoim numerze dodatkowo ".1", natomiast w środku znajdą się dodatkowe historie, będące wstępem do wydarzeń zaplanowanych na przyszły rok i stworzone przez topowych twórców. Dodatkowo każdy z takich komiksów kosztować będzie 2.99$. Rozpiska zawierająca owe specjalne zeszyty do znalezienia na Comic Book Resources. (ŁM)

W połowie października nakładem brytyjskiego wydawnictwa DK ukazała się książka "DC Comics Year by Year: A Visual Chronicle". Sporej wielkości tomiszcze, liczące 352 strony, obficie ilustrowane ukazało się z okazji 75. urodzin komiksowego giganta, któremu zawdzięczamy takie ikony, jak Superman, Batman czy Wonder Woman. Trójka autorów Daniel Wallace, Alex Irvine i Matthew Manning rozpoczynają swoją historię od samego początku, od roku 1934, kiedy małe wydawnictwo National Allied Publications zmienia swoją nazwę na Detective Comics, Inc. Opowieść o narodzinach największych komiksowych herosów przeplata się z narracją o losach ich twórców i firmy, w której pracowali na tle wielkiej, amerykańskiej historii. Posłowie przygotował wieloletni redaktor EiC DC, Paul Levitz, a fantastyczną, dwustronną okładkę narysował Ryan Sook. (KO)


"Geek Honey of the Week"
(Panie i Panowie, przed Wami Ruby Rocket jako Czarna Kotka!)

sobota, 30 października 2010

#598 - Komix-Express 60

Kultura Gniewu zaprezentowała swoje wstępne zapowiedzi na początek (?) przyszłego roku. Pierwszy z nowych tytułów na łamach Wraka został ujawniony nowy "Diefenbach", o którym jako pierwsi mieliśmy przyjemność pisać. Album zatytułowany "Zanim wzejdzie świt" ukaże się niemal w dziesięć lat po wydaniu części pierwszej i ma być wielkim powrotem na scenę Benedykta Szneidera. Zapowiedzi sugerują komiks przeznaczony dla ludzi o mocnych nerwach - motto z Varga Vikernesa, blackmetalowca mordującego swoich kolegów po fachu i palącego kościoły może mówić coś o "ciężarze" tego dzieła. Wiadomo, że drugi "Diefenbach" będzie liczył 60 stron, nieznana jest jednak jego cena oraz format. Wczoraj do komiksu Szneidera dołączyły trzy kolejne tytuły. Figurujący od dłuższego czasu w planach KG "Bośniacki Płaski Pies" Maxa Anderssona i Larsa Sjunnessona, będący owocem podróży dwóch artystów do krajów byłej Jugosławii, zapowiada nie mniejsze emocje. Jak to zwykle u Anderssona bywa będzie pewnie makabrycznie, undergroundowo i po bandzie. Komiksowa adaptacja "Pinokia" została uznana za najlepszy album komiksowy na festiwalu w Angouleme i z miejsca wpadła w oko szperaczom KG. Dzieła autorstwa Winshlussa rozprawia się z klasyczną opowieścią i z dzieła przeznaczonego dla dzieci tworzy przeznaczoną dla dorosłych mroczną, ironiczną i okrutną historię. Stawkę zamyka inny polski komiks, tym razem przygotowany przez jednego z mistrzów polskiego komiksu, Tadeusza Baranowskiego. Dwa wampiry, Szlurp i Burp powracają w kolejnej przygodzie, umazanej krwią i skrzącej się dowcipem. W "Bezdomnych wampirach" znajdą się zarówno historie publikowane przed laty w czasopiśmie "Na Przełaj", opowieści powstałe podczas pobytu autora w Belgii, ale również zupełnie nowe przygody sympatycznych krwiopijców. (KO)

Po Albatrosie kolejne wydawnictwo zajmujące się do tej pory publikowaniem książek próbuje swoich sił na niwie komiksowej - choć Publicat, znane wcześniej, jako Podsiedlik-Raniowski i Spółka, miało już pewne doświadczenia z historyjkami obrazkowymi. Tym razem sięga po pewniaka. Komiksowa wersja "Zmierzchu" (z podtytułem "Powieść ilustrowana") Stephanie Mayer ma wszystkie dane, aby odnieść rynkowy sukces - bo jeśli adaptacja bestsellerowej powieści go nie odniesie, to jaki tytuł miałby? Pierwszy tom serii autorstwa Mayer i Kim Young ukaże się 10 listopada. Album będzie liczył 224 strony i kosztował 35 złotych bez dziesięciu groszy. (KO)

Wśród najbliższych zapowiedzi wydawnictwa Hanami bardzo ciekawie prezentuje się nowy komiks Inio Asano, który na polskim rynku zaistniał znakomitym, dwuczęściowym "Solaninem". Jego nowy komiks pod tytułem "Osiedle Promieniste", którego premiera została zaplanowana już na listopad, szykuje się na solidną dawkę nastrojów grozy i realizmu magicznego. Także w listopadzie wyjdzie trzeci tom "Ikigami" Motoro Mase. Po lekturze dwóch pierwszy ostrzę sobie zęby na kolejny epizod serii nagrodzonej na festiwalu "Japan Expo Awards" w kategorii komiksu dla dorosłych. Ostatnią z listopadowych zapowiedzi jest dziesiąty już tomik serii obyczajowej "Suppli" Mari Okazaki. Zostanie ona również zwieńczona swoistym epilogiem w postaci specjalnego albumu "Suppli Extra" zaplanowanego na kwiecień roku przyszłego, w którym znajdą się różnej maści materiały dodatkowe - oprócz komiksów, ilustracje, wywiad, wyimki z komiksu i inne atrakcje. Więcej o zapowiadanych przez Hanami tytułach można przeczytać na stronie wydawnictwa. (KO)

Redaktor naczelny "Ziniola" Dominik Szcześniak udzielił dość niepokojącego wywiadu dla Alei Komiksu. Premiera dziesiątego, a więc jubileuszowego numeru kwartalnika kultury komiksowej nie będzie raczej dobrą okazją do świętowania. Magazyn nie będzie już firmowany szyldem Timofa. Choć zostało to już zapowiedziane na Wraku, ja zupełnie inaczej zrozumiałem wtedy tą informację. W przyszłym roku "Ziniol" będzie ukazywał się rzadziej i będzie cieńszy - pomysły zrobienia z niego dwumiesięcznika spełzły jak widać na niczym. Przyznam szczerze, że te dość pesymistyczne wieści nijak nie pasują mi do wielkiej aktywności cybersferycznego wcielenia magazynu Lucka, ale jak mówi sam Dominik - "Ziniol papierowy i internetowy to dwie zupełnie różne sprawy". (KO)

A jeśli już przy internetowym "Ziniolu" jesteśmy - tak jak już kiedyś pisałem, od dłuższego czasu trwa na nim akcja kibicowania powstającym komiksom. Jednym z nich jest kontynuacja świetnego "Hmmarlowe i niedole Julitty" Przemysława Surmy. "Honolulu Club" - bo tak będą się nazywały nowe przygody sympatycznego detektywa - planowany jest na przyszłoroczną MFKę. Na 64 stronach Hmmarlowe będzie musiał zmierzyć się z "przerażającym złoczyńcą", a swoje pięć minut dostanie również inspektor Demorales. Pierwszy rozdział jest już prawie gotowy, więc wygląda na to, że w październiku 2011 Surpiko zaatakuje kolejnym albumem! Po nieco więcej szczegółów dotyczących "Honolulu Club", okraszonych charakterystycznym poczuciem humoru Przemka, zapraszam do trzech odsłon ziniolowego kibicowania! (ŁM)

piątek, 29 października 2010

#597 - The Batmans: Track 61 - Sebastian Skrobol

Autorem dzisiejszego muzykującego Batmana w klimatach halloweenowych jest Sebastian "MoTs" Skrobol, który nie dość, że komiksy rysuje, to jeszcze je koloruje. Zazwyczaj współpracuje z Bartoszem Sztyborem, z którym zgarnął już kilka nagród na łódzkim Międzynarodowym Festiwalu Komiksowym - w 2008 roku otrzymał trzecią nagrodę za kolor w szorcie "Szóstego Dnia" (scenariusz wspomnianego Sztybora, rysunki Piotra Nowackiego). W 2009 zgarnął specjalną nagrodę tygodnika "Przekrój" i trzecią nagrodę za rysunki w "Fajerwerkach" (skrypt- Sztybor), a w 2010 był również trzeci dzięki "Oby się nie powtórzył!" (tekst - Sztybor). Warto wspomnieć o jego kolorach w albumach "Tainted" i "Scenach z życia murarza". Narysował też masę rzeczy o których nie warto wspominać i planuje narysować jeszcze jakiś miliard komiksów. Moderator na digarcie. Lubi sos słodko-kwaśny i filmy o zombie. Jego ulubiony kolor to różowy. Prace Sebastiana można oglądać na blogu. (KO)Prawidłowej odpowiedzi udzielił Maciej Pałka, który tym samym powiększył do czterech punktów przewagę nad drugim w klasyfikacji Jaszczem. Gratulacje!

Kilka razy wspominałem już, że nasza zabawa powoli dobiega końca, ale po odebraniu od Kuby (który zajmuje się "rekrutacją" twórców i namawianiem do stworzenia grafiki) "paczki" z kolejnymi jedenastoma Batmanami wygląda na to, że i w 2011 roku "Nietoperz z instrumentem w ręce" pojawiać się będzie na naszych łamach.Wszystko więc się może jeszcze zmienić. Polecam jednak śledzić jak radzą sobie "pretendenci do tytułu", bo coraz lepiej radzący sobie Jaszczu jest już o krok od zrównania się punktami z prowadzącym od niepamiętnych czasów Maciejem Pałką! (ŁM)

czwartek, 28 października 2010

#596 - Kulturalne Czwartki (3): zagraniczne TOP10!

Tydzień temu przedstawiliśmy polskie Top 10 z Kultury Gniewu, w tym tygodniu - zagranica! KG komiksy z innych krajów zaczęła wydawać w roku 2005 - począwszy od "Damskich dramatów" Anny Sommer. Od tego czasu przybliżyła polskim czytelnikom wiele, wiele, wiele uznanych i nagradzanych tytułów spod znaku komiksowej alternatywy i undergroundu - począwszy od klasyków gatunku (R. Crumb, który niestety do naszego zestawienia się nie załapał) aż po produkcje, które za granicą miały swoje premiery bardzo niedawno. Krótki przegląd tytułów wskazuje, że najchętniej redaktorzy KG gustują w komiksie amerykańskim, zaraz potem w tytułach z obszaru niemieckojęzycznego (Niemcy, Szwajcaria, Austria) i z Francji. Czyli - przede wszystkim komiksowy Zachód, wyjątkiem są tu chyba tylko japońskie "Kobiety" i izraelskie "Rany wylotowe". Wyboru dokonaliśmy w takim samym składzie co poprzednio (czterech muszkieterów i kardynał Richelieu z Komiksomanii), tym razem Tomek dał się namówić na opisanie jednego z tytułów. Grafikę wprowadzającą wykonał dla nas zaś sam Michał "Śledziu" Śledziński, który tydzień temu zdominował nasze polskie zestawienie i zajął w nim swoimi komiksami 1. i 2. miejsce. Wynik godny polskich żużlowców! A na rysunku oczywiście crumbowski Kot Fritz, również ze stajni Kultury. (RW)

10. "Pixy" (Max Andersson; grudzień 2005)
Jeden z pierwszych zagranicznych komiksów w ofercie Kultury - pokręcona historia człowieka, który udaje się w zaświaty, aby dokonać zabójstwa na własnym, wcześniej już abortowanym synu. Urzekła mnie ta bezkompromisowa jazda po bandzie i soczyście undergroundowe wizje szwedzkiego rysownika, które bawią i szokują czytelnika. Można próbować odczytywać ten komiks jako satyrę na rozkonsumpcjonizowane szwedzkie społeczeństwo, można też dać sobie spokój ze wszelkimi nadętymi analizami i po prostu rozkoszować się chorą wyobraźnią Anderssona. Po czym sięgnąć po "Pana śmierć i dziewczynę" - inne dzieło Anderssona wydane nakładem KG. I cierpliwie czekać na "Bośniackiego płaskiego psa". (RW)

9. "Exit" (Thomas Ott; marzec 2006)
Oprócz tego pierwszego pojawienia się twórczości Otta w naszym kraju, KG wydało później "Cinema Panopticum" oraz "Numer 73304-23-4153-6-96-8". I w zasadzie każdy z tych albumów (świetnie wydanych, co warte zaznaczenia!) mógłby zastąpić "Exit" w naszym TOP10. "Szwajcarski mistrz horroru" za każdym razem zachwyca plastyczną stroną swoich niemych (zazwyczaj) komiksów grozy i umiejętnie buduje napięcie w każdym ze swoich opowiadań. "Exit" to obszerny zbiór prac rysownika cierpliwie wydrapującego każdą ze stron, wzbogacony o wywiad i kompletną biografię/bibliografię. Uniwersum Otta to taka komiksowa "Strefa mroku" pełna grozy, makabry i czarnego humoru. Tyle tylko, że jest to świat znacznie bardziej wciągający. (ŁM)

8. "Sala prób" (Gipi; kwiecień 2008)
Podobnie jak w wydanym półtora roku wcześniej "Bendzie" Mawila, "Sala prób" podejmuje temat garażowych zespołów, które złożone z paczki kumpli mają kiedyś zawojować koncertowe sale. Ale póki co, najważniejsza jest właśnie sala prób, pierwsze własne numery, "zgrywanie" się i problemy ze sprzętem. Szczerze mówiąc, historia snuta przez Gipiego (a w zasadzie Gianniego Pacinottiego), nieco mnie rozczarowała pod względem scenariusza, natomiast totalnie znokautowała jeśli chodzi o warstwę graficzną! Szkicowa kreska, taka niby na "odwal się", pokryta akwarelą (często również "niedbale") ma w sobie niesamowitą moc i ciężko oderwać od niej wzrok. Szczególnie kiedy Gipi przedstawia dynamiczne sceny z samych prób, gdzie zostawia czytelnika sam na sam z grafiką, bez tekstów i onomatopei (których w niemuzycznych częściach komiksu mnóstwo). Póki co jest to jedyny komiks tego włoskiego artysty wydany w naszym kraju. Mam jednak nadzieję, że nie ostatni! (ŁM)

7. "Rany Wylotowe" (Rutu Modan; kwiecień 2010)
Rutu Modan przedstawia historię na wskroś obyczajową, niemal niczym nieróżniącą się od tysięcy takich historii. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. A w przypadku pochodzącej z Izraela Modan te szczegóły to bomby eksplodujące na ulicach i naród, który przez wieki nie miał ojczyzny. "Rany wylotowe" to komiks obyczajowy opowiadający o dwojgu młodych Izraelczykach, Kobim i Numi, poszukujących ojca Kobiego. Czy zginął w zamachu, jak przekonuje Numi, czy po prostu znów zniknął i zawiódł swych bliskich, tak jak przez całe życie zawodził Kobiego? Nagrodzony Eisnerem komiks Rutu Modan to opowieść o współczesnym Izraelu i Izraelczykach. O poszukiwaniu tożsamości w skrajnie nieprzystępnych warunkach. O ludziach, którzy rozpaczliwie poszukują własnego miejsca na ziemi. Którzy są nieufni i zamknięci, bo wciąż toczą nieustanne wojny. O granice, przetrwanie i własne szczęście. I choć to, które obecnie zajmują nie jest może najszczęśliwsze, to w końcu jest to jakiś własny skrawek ziemi. (TP/Komiksomania: 1, 2)

6. "Niedoskonałości" (Adrian Tomine; czerwiec 2010)
Adrian Tomine w swoich komiksach poszukuje nowej dykcji, aby móc wyrazić napięcia relacji międzyludzkich i sięga w tym celu po znany nie tylko z amerykańskiej literatury dyskurs etniczny i postkolonialny. Ale tak naprawdę nie to jest według mnie w jego komiksie najważniejsze i najciekawsze. Bo nie da się "Niedoskonałości" sprowadzić tylko do historii amerykańskiego Azjaty (azjatyckiego Amerykanina?) mającego problemy ze zdefiniowaniem swojej tożsamości w ponowoczesnym chaosie, a kto tak odczytuje "Shortcomings", strasznie zubaża swoją lekturę. Tomine niezwykle dyskretnie, jakby poza fabułą, ustawia postrzeganie rzeczywistości swojemu czytelnikowi. Przynajmniej ja, po odłożeniu komiksu na półkę, nie mogłem się uwolnić od zaproponowanego przez Tomina sposobu patrzenia na świat. (KO)

5. "Trzy cienie" (Cyril Pedrosa; luty 2009)
Sielskie życie małego Joachima i jego rodziny zostaje pewnego dnia zburzone przez trzy tajemnicze postaci, które żądają przekazania im chłopca. Matka wie, że nie może przeciwstawić się nieuchronnemu losowi, ojciec natomiast ucieka z małym w wyniszczającą ich obydwu wędrówkę... Poruszająca, niepozbawiona ciepła, metaforyczna opowieść o różnych reakcjach rodziców wobec śmiertelnej choroby małego dziecka - bo tak chyba należy rozumieć te trzy tytułowe cienie. Wszystko to zrealizowane mistrzowską, lekką kreską Cyrila Pedrosy, który swój talent wyszlifował m.in. w pracy nad disneyowskimi animacjami. Dla mnie osobiście komiks roku 2009. (RW)

4. "Phenian" (Guy Delisle, grudzień 2006)
Delisle wyspecjalizował się w produkcji komiksowych autobiograficznych dzienników podróżnych, gdzie pokazuje się jako świetny obserwator miejsc, w których przychodzi mu przebywać. Udowodnił to zarówno w głośnym "Phenianie" jak i w nieco mniej głośnych ale niemniej dobrych "Kronikach birmańskich". Ten pierwszy pokazuje Koreę Północną oczami zachodniego animatora, zatrudnionego przy produkcji filmu rysunkowego. Reżim chciałby, aby cudzoziemcy postrzegali Koreę Płn. jako krainę szczęśliwości - ale spod propagandowej przykrywki nierzadko wyłażą barejowskie absurdy bądź też niewygodna prawda o totalitarnym systemie. Pamiętam, jak kiedyś polscy krytycy zarzucali Delisle szczeniacki oportunizm, że autor nie wytłumaczył się na końcu z pracy dla koreańskich krwawych dziadów... ale niby po co miał się tłumaczyć czytelnikowi i bić się w piersi? Narysował po prostu świetny komiks, który właśnie takimi różnie przelotnie zaobserwowanymi drobiazgami ukazuje nienormalność systemu politycznego w tym kraju. (RW)

3. "Ghost World" (Daniel Clowes; grudzień 2006)
Opowieść Daniela Clowesa, która pierwotnie ukazywała się w w magazynie "Eightball", należy do najwybitniejszych osiągnięć amerykańskiego komiksu niezależnego, której udało się odnieść również spory sukces komercyjny. Sprzedawszy się w nakładzie grubo ponad 100 tysięcy egzemplarzy, otrzymawszy liczne środowiskowe nagrody i wyróżnienia, historia przyjaźni dwóch dorastających dziewczyn, Enid i Becky, została przeniesiona na kinowy ekran. Z dużym powodzeniem, o czym może świadczyć przyznanie Oscara autorowi scenariusza, którym był sam Clowes. Z pozoru wydawałoby się, że "Ghost World" to kolejne dzieło o dojrzewaniu, jakich niezależni komiksiarze produkują w zatrważających ilościach, ale dla mnie stanowi próbę odnalezienia nowego języka, najlepiej służącemu opisowi rzeczywistości przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Unurzanych w nowym modelu popkultury w stylu MTV, dziwnych, jakby niezdecydowanych, kiedy już pogrzebano pewne modele funkcjonowania w społeczeństwie, ale jeszcze nie opracowano nowych, chyba jednak różnych od globalnych realiów początku nowego wieku. (KO)

2. "Przybysz" (Shaun Tan; luty 2009)
Uwielbiam komiksy (i nie tylko), które sprawiają, że po lekturze krzyczę "jeszcze!". Shaun Tan i jego "Przybysz" zrobili to błyskawicznie i już za to należy mu się miejsce na naszej liście. Gdy dodamy do tego fakt, że komiks nie jest wypełniony kadrami, lecz małymi dziełami sztuki i jest kolejnym dowodem, że obraz wystarcza za tysiąc słów, to otrzymamy tytuł prawdziwie zasługujący na miano "mistrza komiksu". Wobec tych (niepodważalnych?) zalet nie trzeba już wspominać, z jakim edytorskim mistrzostwem "Przybysz" został potraktowany przez Kulturę Gniewu, by szczerze napisać "dziękuję". (JT)

1. "Black Hole" (Charles Burns; październik 2007)
Dwunastoczęściowe "Black Hole" powstawało przez 10 lat (1995-2005) i z początku wydawane przez Kitchen Sink Press, po czterech numerach "przetransferowano" do Fantagraphics gdzie ukazało się kolejnych osiem zeszytów (i wznowienia poprzednich). Zbiorcze wydanie historii napisanej i narysowanej przez Charlesa Burnsa ukazało się u nas w 2007 roku i do tej pory jest to najdroższy i posiadający największą ilość stron komiks wydany przez Kulturę Gniewu. A teraz jeszcze okazuje się, że najlepszy (naszym zdaniem). "Black Hole" zabiera czytelnika w lata 70-te do Seattle, gdzie wśród młodzieży wiodącej standardowy żywot (szkoła, pierwsze miłości, pierwsze narkotyki) szaleje osobliwa choroba przenoszona drogą płciową, charakteryzująca się tym, że jej nosiciele... mutują. Dzieło Burnsa to komiks kompletny - fantastyczny scenariusz, posępny klimat i doskonała grafika łączą się w jedną, spójną całość i nie pozwalają się oderwać od lektury. Gdybym miał wybrać jeden komiks, który mógłbym wziąć na przysłowiową "bezludną wyspę" to byłby to właśnie "Black Hole". (ŁM)

wtorek, 26 października 2010

#595 - Star Wars Komiks: Wydanie Specjalne nr. 03/2010

Na naszych łamach po raz drugi (i z pewnością nie ostatni!) gościmy Michała "Misiaela" Ochnika, który tym razem bierze na warsztat komiksy z uniwersum Gwiezdnych Wojen. Do tej pory na swoim blogu opisywał kolejne wydania periodyku "Star Wars – Wydanie Specjalne", a począwszy od numer szóstego, ta tradycja zagości na łamach Kolorowych Zeszytów. Zapraszamy do lektury!
Dopóki w 1999 roku w filmie "Mroczne Widmo" nie została nam przedstawiona postać Dartha Maula, Boba Fett był chyba jedyną postacią z odległej galaktyki, którą z czystym sumieniem można było nazwać badassem. Małomówny twardziel, ostatni z wojowniczej frakcji Mandalorian, któremu niestraszne żadne wyzwanie na stałe zagościł w świadomości fanów Gwiezdnych Wojen. Nic więc dziwnego, że jest to jeden z najczęściej eksploatowanych bohaterów uniwersum mieczy świetlnych i Mocy.

Wydana w ramach serii "Star Wars Komiks – Wydanie Specjalne" mini-seria "Boba Fett: Wróg Imperium" opowiada o pewnym zadaniu, do wykonania którego Darth Vader angażuje Fetta. Pozornie proste zadanie odszukania skradzionej szkatułki z tajemniczą zawartością szybko okazuje się mieć drugie, a nawet i trzecie dno, które odziany w stal najemnik odkrywa w miarę rozwoju śledztwa. Jakby tego było mało, Vader wysyła w ślad za Bobą zgraję najgorszych zbirów na wypadek gdyby najemnikowi przeszło przez myśl przywłaszczyć sobie artefakt.

O fabule trudno napisać coś ponad to, że jest – i w miarę rozsądnie tłumaczy kolejne wizyty Fetta w coraz to innych zakątkach galaktyki. Weteran komiksowego pióra John Wagner (najbardziej znany jako scenarzysta "Judge Dredda" i autor powieści graficznej "A History of Violence") w miarę poprawnie nakreślił intrygę. W fabule jest kilka ciekawych zwrotów akcji i jedno małe rozwiązanie fabularne, którego się nie spodziewałem. Osobiście przypadł mi też do gustu pewien element humorystyczny w postaci groteskowego Zakonu Pesymistów. Trzeba przyznać, że Wagner wykazał się dosyć przewrotnym poczuciem humoru.

Warstwa graficzna, delikatnie mówiąc, nie powala. "Wroga Imperium" narysowano w karykaturalnym, cartoonowym stylu, który po prostu nie pasuje do takiej brutalnej, przyciężkawej historii. Poza na ogół starannie narysowanym głównym bohaterem, postaci straszą zachwianymi proporcjami ciała i totemiczną mimiką. Cóż, rysownik Ian Gibson, operuje dość specyficznym stylem, który niezbyt pasuje do tego konkretnego komiksu. W tej kwestii duży minus. Dobrze chociaż, że kolory podłożono w sposób poprawny, co ratuje nieco wizualną stronę komiksu.

Właściwie trudno napisać o tym komiksie coś więcej. "Boba Fett: Wróg Imperium" to przeciętna historyjka z poprawną fabułą i koszmarnymi rysunkami. Jak na komiks za dychę to dość sporo, choć w ramach "Wydań Specjalnych" prezentowano nam już opowieści nieporównywalnie lepsze. Tym niemniej, jako lektura do poduszki nadaje się znakomicie.

poniedziałek, 25 października 2010

#594 - Usagi Yojimbo: Yokai

Po specjalnym wydaniu "Usagiego Yojimbo" celebrującym dwudziestopięciolecie znakomitej serii, która z roku na rok kolekcjonuje kolejne nagrody przemysłu komiksowego, spodziewałem się czegoś… no cóż, specjalnego. Niestety, wyjątkowość albumu "Yokai" ogranicza się jedynie do cieszącego oko wydania z wypukłą okładką i ręcznie kładzionych kolorów, których brakuje w regularnej serii. Nawet świętujący ćwierćwiecze przygody z króliczym samurajem Stan Sakai nie pozwala sobie na jakąkolwiek przerwę w pracy i nie zwalnia oszałamiającego tempa. Na przygotowanie skryptu, napisanie scenariusza do komiksu liczącego ponad 50 stron, zrobienia storyboardów, wykonania ilustracji i nałożenia akwareli wystarczyły mu zaledwie trzy miesiące! Warsztatowa biegłość Sakaia budzi podziw wśród fanów, a wielu kolegów po fachu na pewno zazdrości mu tej niesamowitej szybkości. Niestety, efekt tej wykonanej w ekspresowym tempie roboty prezentuje się dość blado, pomimo obecności kolorów.

Kolejny epizod w feudalnej epopei z okresu Edo opowiada o starciu Miyamoto Usagiego ze stworami, pochodzącymi wprost z japońskiej mitologii i folkloru. Jednej nocy w roku procesja demonów przechadza się po ludzkim padole, budząc niewyobrażalną grozę wśród wieśniaków i panów. Ale tylko raz na sto lat ten upiorny zastęp ma szansę na opanowanie naszego świata. Aby tego dokonać potrzebna jest im ludzka dusza. I właśnie między nią, a setkami duchów, potworów i strzyg staje długouchy samuraj bez pana oraz tajemniczy Sasuke, Pogromca Demonów. Kto w tej walce okaże się zwycięzcą?

To bardzo obszerne streszczenie wątłej i banalnej fabuły (ratowanie świata w "Usagim"? Błagam!), która zdaje się być tylko pretekstem do odmalowania barwnej galerii stworów wprost z wschodniej kultury i przedstawienie graficznie rozbuchanych scen walki. Niestety, w przypadku nastawionych na maksymalną komunikatywność i utrzymanych w minimalistycznej manierze rysunkach Sakaia o jakimkolwiek rozbuchaniu nie może być mowy, a co dopiero o czytelniczym zachwycie. Kolory prezentują się bardzo przyzwoicie, ale tak naprawdę czytając poprzednie przygody Usagiego zawsze widziałem jego świat w kolorach. Ciekawa jest natomiast inna rzecz. Stan Sakai opowiadając o samurajach z feudalnej Japonii odwołuje się do amerykańskiej tradycji i estetyki. Wraz z "Yokai" do tej kulturowej mieszanki dołożył komponent europejski, wraz ze sposobem kładzenia kolorów używanym przez twórców ze Starego Kontynentu.

Niejako z założenia na łamach okolicznościowego wydania nie ma miejsca na przełom, na który czekam czytając serię regularną. Od kilku tomów "Usagi Yojimbo" drepcze w miejscu, ewentualnie kręci się w kółko. Stanowi Sakai bardzo długo udawało się unikać sztampowych rozwiązań i powielania raz zastosowanych rozwiązań, ale w końca dorwało go zmęczenie materiału, które odbija się mocno na poziomie jego prac. Jest to wyraźnie widoczne w przypadku "Yokai" właśnie. Może tą recenzją trochę popsuje celebracje świętych godów Stana i Usagiego, ale taka jest niestety prawda.

niedziela, 24 października 2010

#593 - Trans-Atlantyk 109

Efekty zapowiadanej na nowojorskim Comic-Conie kooperacji NBA z Marvel Comics pojawiły się bardzo szybko, bo już w najnowszym numerze magazynu sportowego "ESPN The Magazine". Plotki o tym projekcie pojawiły się już podobno przy okazji serii finałowej w zeszłym sezonie (w którym przypomnę w klasycznym pojedynku zmierzyli się odwieczni rywale, Celtics i Lakers). Prognozy na zbliżający się 64. sezon amerykańskiej ligi koszykówki zostały ubarwione przez najlepszych artystów Marvela. Superbohaterska mitologia Marvela spotkała z się w pop-kulturowym mash-upie z latającymi pod tablicami gwiazdami sportu. I wyszło naprawdę świetnie! Od okładki autorstwa Joe Quesady zderzającej trzy, największe gwiazdy ligi z ikonami Domu Pomysłów. Lider "Jeziorowców" Kobe Bryant występuje z rękawicą Iron-Mana, nowy nabytek Miami Heat, Lebron James, trzyma tarczę Kapitana Ameryki, a Kevin Durant, który poprowadził amerykańską kadrę do złota na ostatnich Mistrzostwach Świata, ma młot Thora. Kolejne ilustracje nawiązując do klasycznych wątków, okładek czy motywów Marvela przedstawiają sytuację wszystkich trzydziestu drużyn przed sezonem. Czy w Miami uda się pogodzić interesy trzech megagwiazd, wspomnianego "Króla" Jamesa, niesamowitego Dwayne Wade'a i młodego centra Chrisa Bosha (Mike Deodato Jr.)? Czy Yao Ming, który przeszedł nie mniej operacji niż Wolverine w ramach Weapon X powróci do dawnej formy (Simone Bianchi)? Czy Fantastyczna Piątka weteranów z Bostonu (Garnett, Allen, Pierce, O'Neal i Rondo) ma szansę na tytuł (Greg Land)? Więcej obrazków z tego numeru możecie zobaczyć na polskim blogu Difens i na Goodcomics, ze świetnymi interpretacjami Alexa Maleeva (Micheal Jordan, jako Nick Fury), Johna Romity ("The Unamazing Cavalier" James!), Terry'ego Dodsona cytującego Franka Millera (Dwight Howard w roli Wolverine'a) na czele. (KO)

Cenzorskie nożyce w DC Comics ostre jak zawsze. Najpierw o tydzień opóźnił się sklepowy debiut one-shota "Bruce Wayne: The Road Home: Batman And Robin" - powodem obsuwy była pierwsza strona komiksu, na którym znajdowała się tytułowa dwójka, eksplozja i kilka "elementów dekoracji", z których można by ułożyć słowo "FUCK". Sklepowa wersja owych fragmentów liter już nie posiadała. Podobne braki w stosunku do wcześniejszych zapowiedzi znalazły się też na okładce świeżo wydanego "Batman and Robin" #15 z której usunięto odwrócony krzyż, a z jubileuszowego "Justice League" #50 wyrzucono "wiadomość" od Ethana van Scivera. To tak w ramach aneksu do wpisu z zeszłego roku. (ŁM)

Darwyn Cooke pracuje nad kontynuacją bestsellerowego i nagrodzonego nagrodą Eisnera albumu "Parker: The Hunter". Drugim komiksem, opartym na cyklu powieści kryminalnych autorstwa Donalda Westlake'a był "The Outfit", który ukazał się na rynku na początku października. I okaże się prawdopodobnie takim samym sukcesem, jakim był jego poprzednik. "Score" i "Slayground" to dwie kolejne książki, które IDW Entertainment planuje wydać, kolejno w 2011 i 2012 roku. Taki jest przynajmniej plan i Cooke bardzo chciałby go zrealizować, bo praca nad prozą Westlake'a sprawia mu mnóstwo satysfakcji. Pojawiły się również informacje, o nowym projekcie autora "The New Frontier" przygotowywanym dla DC Comics, ale na razie żadne bliższe szczegóły nie przeciekły do sieci. (KO)

Podczas niedawnego New York Comic Con jedną z ciekawszych informacji była obniżka cen zeszytów z dwóch największych wydawnictw. Najpierw z informacją taką wyskoczyło DC Comics i kilka godzin później z podobną informacją przybył Marvel. W przypadku tego drugiego obniżka do 2.99$ miała dotyczyć wszystkich nowych serii, które będą mieć swoje debiuty w styczniu przyszłego roku i później. Jedak po opublikowaniu zapowiedzi na pierwszy miesiąc 2011 można sądzić, że była to tylko akcja na zasadzie "nie możemy być gorsi niż nasz największy konkurent" - z jedenastu nowych serii tylko trzy ("Magneto", "Captain America Hail Hydra" oraz "Wolverine & Jubilee") kosztować będą 2.99$, w przypadku reszty cena cały czas wynosi o dolara więcej. Tak się nie robi, panie Quesada! (ŁM)

Amerykański komiksowy kwartalnik "MOME" obchodzi swoje piąte urodziny. W pierwszym numerze magazynu redagowanego przez Erica Reynoldsa i wydawanego przez Fantagraphics, który ukazał się w lecie 2005 roku, opublikowano prace takich twórców, jak Gabrielle Bell, Jeffrey Brown, Paul Hornschemeier czy Sophie Crumb., uchodzących wtedy za młodych i obiecujących twórców. Do dzisiaj ukazało się w sumie 20 tomików, a więc 2352 strony komiksów narysowanych przez 72 artystów. Z platformy promującej młodych twórców "MOME" bardzo szybko stało się przeglądem tego, co w amerykańskim komiksie alternatywnym i niezależnym piszczy. Na jego łamach prezentowano najciekawszych autorów europejskich (Lewis Trondheim, David B.), undegroundowych klasyków w nowym wcieleniu (Gilberta Sheltona) i zapomnianych mistrzów (Al Columbia). Redakcji "MOME" życzymy co najmniej kolejnych pięciu lat i następnych dwudziestu numerów! (KO)

W lutym, na łamach pięcioczęściowej serii "Ultimate Comics Captain America" Steve Rogers, pierwszy harcerz Marvela, spotka się z... Kapitanem Ameryką! Podczas gdy oryginalny Cap "przezimował" po Drugiej Wojnie Światowej kilkadziesiąt lat w morskiej otchłani, USA - na potrzeby wojny w Wietnamie - musiało stworzyć kolejnego Super Żołnierza. I ten, również uznany za zaginionego, powraca, aby zemścić się na rządzie swojego ukochanego kraju. I Steve i nowy Cap uważają się za bohaterów i wierzą, że to co robią jest słuszne i właściwe, ale tylko jeden z nich wyjdzie z tego pojedynku zwycięsko. Za mini-serię odpowiada Jason Aaron oraz Ron Garney, którzy wcześniej mieli okazję współpracować przy historii "Get Mystique" z Loganem w roli głównej.

DC Comics wzywa wszystkich swoich czytelników i fanów aby wybrali nowego przywódcę Legionu Superbohaterów (Legion of Superheroes!) w demokratycznym głosowaniu. Do wyboru jest 25 kandydatów, a głosowanie trwa od 20 października do 10 grudnia. Jego wyniki zostaną ogłoszone w 8 numerze "The Legion of Superheroes", zaplanowanym na 22 grudnia. Wybory lidera zespołu kosmicznych bohaterów to już tradycja, sięgająca lat osiemdziesiątych. Wtedy czytelnicy wybrali rezerwowego Legionistę Polar Boya na przywódcę zespołu, a ówcześni autorzy komiksu zbudowali wokół tego wydarzenia całkiem zgrabną historię. Zapraszamy do głosowania! (KO)

W okolicach lata przyszłego roku, Steve Rogers będzie musiał się zmierzyć ze starym przeciwnikiem z czasów Drugiej Wojny, Volkovem, który w międzyczasie stał się sowieckim superbohaterem i który niespodziewanie powraca w XXI wieku, aby napsuć nieco krwi Kapitanowi. "Astonishing Captain America" pojawi się w sklepach w tym samym czasie w którym do kin trafi kinowa wersja przygód bohatera z charakterystyczną tarczą. Od jakiegoś czasu Marvel poszerza swoją listę tytułów z przedrostkiem "astonishing" - pierwsi byli X-Meni Wheadona i Cassadaya, następnie "Spider-Man/Wolverine" (Aaron/Kubert) oraz kontynuacja "AXM" autorstwa Warrena Ellisa i Kaare Andrewsa. Ogólne założenia tej linii są takie, aby historie w niej prezentowane luźno nawiązywały do całego uniwersum i były w miarę przystępne dla nowych czytelników. Za pięcioczęściową mini-serię odpowiadać będzie scenarzysta Andy Diggle ("Shadowland") oraz rysownik Adi Granov ("Iron Man").

Will Wheaton, znany z roli Wesleya Crushera w "Star Trek: The Next Generation" to postać szeroko znana w amerykańskim fandomie komiksowo-fantastycznym. Aktor ostatnio dołączył do obsady gry "DC Universe Online". Kiedy doktor Sheldon Cooper z California Tech. dowiedział się, że jego arcywróg pojawi się w grze komputerowej, musiał stanąć z nim też na tym polu i... udało mu się! Genialny fizyk teoretyk wcieli się w postać herosa w stylu Batmana, z którym gracz będzie mógł współpracować przeżywając przygody w komputerowym świecie DC. I tak by się stało gdyby Sheldon nie dowiedział się, że Wheaton będzie dubbingował postać Robina... a tak stać się nie mogło! I zamiast kopii Mrocznego Rycerza genialny naukowiec wcieli się w postać samego Jokera i kiedy tylko nadarzy się okazja wywrze straszliwą zemstę na Wheatonie, powtarzając historię znaną z kart "A Death in the Family"... (KO)

"Geek Honey of the Week"
(Batwoman w wykonaniu niejakiej Mel; a tutaj w wersji z nieco mniejszą ilością ciuchów)

sobota, 23 października 2010

#592 - Komix-Express 59

"Konstrukt", który ma zawędrować do szerokiej dystrybucji pod koniec października (to chyba już zaraz?), od samego początku wywołuje sporo emocji. Najpierw powątpiewano czy powrót do TM-Semicowych czasów i obecności zeszytów w kiosku ma szansę się jeszcze przyjąć, później narzekano na samą okładkę (a dalej warstwę graficzną), żeby przejść do nietypowej promocji całego przedsięwzięcia i zapytaniami czy to aby nie jest jakiś jeden wielki żart. Na facebookowym profilu Macieja Pałki rozgorzała ciekawa dyskusja nt. "Konstruktu" i jego metod promocji, która ciągnie się już na ponad 100 komentarzy. Fakt faktem, informacji na temat nowego wydawnictwa/serii komiksowej pojawiło się sporo, ale ja sam, podobnie jak spora liczba fejsbukowych dyskutantów nie wiem za bardzo o czym komiks ma być. Kojarzę coś w rodzaju wielkiego tasiemca na okładce, do głowy wbiły się takie rzeczy jak "zapętlające się, żywe nagranie", "okaleczona mięsna kobieta" i mój faworyt w postaci "nieskończonego nad-równania matematycznego" (trochę więcej do znalezienia na wpuszczonej do sieci stronie klubowej), a pierwszym skojarzeniem z "Konstruktem" są tazosy. Sukces jest taki, że (przynajmniej) tzw. komiksowo wie iż jakiś tajemniczy tazo-komiks ma wyjść i pewnie większość z ciekawości kupi pierwszy numer. Tyle tylko, że nie wiadomo kiedy dokładnie to będzie, za ile i co w zasadzie znajdzie się w środku. A to chyba najważniejsze informacje... (ŁM)

Timof na łamach Wraka przedstawił swoje wstępne zapowiedzi na przyszły rok. Jeszcze w 2010 roku nakładem wydawnictwa timof i cisi wspólnicy ukaże się prawdopodobnie dziesiąty numer "Ziniola". Podczas drugiej Komiksowej Warszawy swoje premiery będą miały następujące komiksy: "Cafe Budapest" Alfonso Zapica oraz prawdopodobnie niecierpliwie przeze mnie oczekiwane "Wrota Alicji" Hihusa i Konstanita Komardina, a także "Strefa Bezpieczeństwa Gorazde" Joe Sacco. W drugiej połowie 2011 roku mają szanse ukazać się "Trzy Palce" Richa Koslowskiego. Zgodnie ze zwyczajem na łódzkiej międzynarodówce pojawi się obfity pakiet, w którego skład będą wchodzić: "Suka" Jeleny Woronowicz i Andrieja Tkalenko, zbiorcze "Fotostory" Dominika Szcześniaka i Rafała Trejnisa oraz "Szelki" Jerzego Szyłaka (jeśli tylko Wojciech Stefaniec zmieści się w terminie). Timof przymierza się również do wydania kolejnego komiksu Igora Baranki, ale jeszcze nie wiadomo jaki to będzie tytuł i kiedy miałby się ukazać. Definitywnie zrezygnowano natomiast z "Ostatniej samotnej soboty" Jordana Crane'a ze względu na "niemal niemożliwe do pokonania przeszkody w przygotowaniu polskiej edycji". Jeśli idzie o Mroję Press, to oczekiwane od dłuższego czasu "Lost Girls" wciąż nie mają terminu wydania. Kolejny tom "Rewolucji" planowany jest na 2011 , a "Profesora Bella" na 2012 rok. (KO)

Na blogu o wdzięcznej nazwie "Na plasterki" można wziąć udział w plebiscycie na potencjalnych następców Janusza Christy, który podobno wyraził chęć oddania swojego dziecka w ręce innych twórców. Nie sądzę jednak, że dzięki temu konkursowi Egmont ruszy z publikacją kontynuacji "Kajka i Kokosza", ale chyba warto oddać swój głos na któregoś z kandydatów. A wybór jest naprawdę duży - od prawdziwych weteranów (Wojciech Birek, Jacek Skrzydlewski, Tadeusz Raczkiewicz, Maciej Mazur), przez twórców uznanych i dojrzałych (Tomasz Lew Leśniak, Michał Śledziński, Sławomirowie Kiełbus i Jezierski, Arkadiusz Klimek), aż po młode wilczki, jak Igor Wolski. Głosować można do niedzieli, 7 listopada. Pełną listę potencjalnych kandydatów, jak i szczegóły całego przedsięwzięcie, znajdziecie na stronie plebiscytu. (KO)

Jak podaje Aleja Komiksu wydawnictwo Studio Domino ogłosiło konkurs w którym będzie można wygrać drugi tom "Dogmatu", ozdobionego szkicem rysownika i autografem scenarzysty. Jednocześnie jest to pierwszy egzemplarz komiksu, który wyjechał z taśmy produkcyjnej. Wystarczy jedynie wymyślić hasło reklamowe serii autorstwa Łukasza Chmielewskiego i Piotra Białczaka. Termin nadsyłania propozycji upływa równo z północą 1. grudnia 2010 roku. Odpowiedzi należy słać na adres znakomiks[at]wp.pl. Powodzenia! (KO)

Od niedawna na Komiksomanii pojawił się nowy cykl o nazwie "Bagatelki" w którym publikowane będą krótkie teksty dotyczące wydawnictw często pomijanych na komiksowych serwisach, stronach czy blogach. Do "Bagatelek" trafiać będą "(...) najciekawsze komiksowe miniatury i szorty". Pięciogwiazdkowa skala została zastąpiona trzema gwiazdkami (* - ocena negatywna, ** - warto się zapoznać, *** - wyróżnienie i gorące polecenie), zaś dla komiksów szczególnie udanych pozostaje pieczątka "WOW!". I taką pieczątką została przybita jedna z pierwszych bagatelek, "Samolot" Daniela Gizickiego i Marka Lachowicza! Na koniec jeszcze kilka słów od inicjatorów:

Jeżeli jesteś twórcą lub fanem jakieś serii, rysujesz komiks internetowy, publikujesz w zinach, wydajesz coś za własne pieniądze - kontaktuj się z nami (serwis[małpa]komiksomania[kropka]pl). Z chęcią napiszemy o Twoim komiksie - podeślij egzemplarz, linka czy pdfa, napisz kilka słów, co to za projekt. Być może o twoim komiksie przeczytają czytelnicy Komiksomanii i Wirtualnej Polski.

Marjane Satrapi po raz kolejny przyjedzie do Polski, tym razem z okazji Międzynarodowego Festiwalu Literackiego im. Josepha Conrada. Z irańską artystką będzie można spotkać się dwukrotnie w Krakowie. 2 listopada o godzinie 22 w Kinie pod Baranami odbędzie się projekcja animowanej adaptacji "Persepolis". Bilety, do nabycia w kasie kina, będą kosztowały odpowiednie 10 (ulgowy) i 12 (zwykły) złotych. Dzień później, Satrapi spotka się z czytelnikami w Międzynarodowym Centrum Kultury na Rynku Głównym 25. Można spodziewać się jakiejś relacji z tego wydarzenia na łamach Kolorowych Zeszytów. (KO)

Już dziś, 23 października odbędzie się trzecia edycja festiwalu MadeinPoznan, kiedy stolicą Wielkopolski i stolicą Polski będzie rządziła kultura. W programie nie braknie również atrakcji komiksowych. O godzinie 14 poznańscy twórcy Ada Buchholc, Anna Czuż, Gosia Ciernioch, Kasper Grubba, Mikołaj Tkacz, Paweł Piechnik, Filip Bąk i Bartosz Kuczyński zmierzą się z gośćmi z Warszawy - Danielem Gutowskim, Michałem Rzecznikiem, Tomaszem Niewiadomskim, Tomkiem "Asu" Pastuszką, Olgą Wróbel i Danielem Chmielewskim. W warszawskiej Kawangardzie, na Wilczej 22 o godzinie 18:00 odbędzie się wernisaż wystawy prac Henryka Derwicha, znanego poznańskiego grafika - 23 października przypada akurat 89 rocznica urodzin poznańskiego rysownika, karykaturzysty i humorysty. Do Centralnego Basenu Artystycznego przyjedzie poznańska wystawa "Kadrowana rzeczywistość/rozrysowana wyobraźnia", która zadebiutowała w lutym 2010 roku, w Poznaniu. Tam właśnie zaprezentowane zostaną profile komiksowe młodych, wielkopolskich twórców: Ady Buchholc, Gosi Ciernioch, Anny Czuż, Filipa Bąka, Kaspra Grubby, Krzysztofa Barana, Pawła Piechnika i Mikołaja Tkacza. Ten ostatni zaprezentuje również "Kosmos", instalację komiksową swojego autorstwa oraz komiks rysowany w dzieciństwie. (KO)

piątek, 22 października 2010

#591 - The Batmans: Track 60 - Tomek Stabiński

Dzisiejszy muzykujący Batman jest dziełem Tomka Stabińskiego. Rysownik, znany szerzej jako Stab, najbardziej aktywny na swoim blogu o nazwie Stabpejdż. Jego prace w wersji papierowej w przyszłości można będzie zobaczyć w albumie Chopinowskim (podobno), a już teraz w albumie Piotra Szreniawskiego i Jakuba Grocholi "Lody", którego premiera miała miejsce w październiku. Jego paski gościnne obok prac takich sław jak Sztybor, Pałka lub Jaszczu to całkiem niezły debiut, zwłaszcza gdy przytoczyć historię o tym, jak Bele powiedział że jego komiks do szóstego numeru kolektywu był "chujowy". Formalnie - licencjonowany pedagog kulutroznawca - z wyboru, nie z przymusu. (KO)


Dziewiąty punkt do swojego konta może dopisać Piotrek "Jaszczu" Nowacki i tym samym już tylko trzech poprawnych odpowiedzi brakuje mu, żeby zrównać się punktami z dotychczasowym liderem! Finisz naszej zabawy zapowiada się niezwykle emocjonująco!
 
Jeśli dzisiaj piątek to po raz kolejny jesteśmy w sali prób Nietoperza. Zasady te same co zawsze, czyli 24h na odgadnięcie, kto stoi za skrawkiem prezentowanej z boku grafiki. Pajęczy zmysł podpowiada mi, że dzisiejsza zagadka nie jest zbyt trudna, więc cała dobra to aż nadto. Przy okazji, pozostając przy muzyce, przypominamy, że jutro w CDQ w ramach obchodów 10-lecia Kultury Gniewu odbędzie się spotkanie z Pałą i Prosiakiem (od godz. 16.00, wstęp wolny) oraz koncert w klimatach hc/punk na którym publikę zabawiać będzie 10 zespołów (od 18.00, 25zł). Serdecznie zapraszamy! (ŁM)