"2 Guns" jest
komiksem, z którym mierzyłem się już od dłuższego czasu. Przyznam, że
osobiście mam z tą mini-serią niemały kłopot. Bo niby jest critically acclaimed,
Steven Grant okazjonalnie bywa wymieniany jako autor tego właśnie, a
nie innego komiksu, no i ktoś tę historię na dodatek sfilmował - więc
dostrzegł potencjał i dobry materiał do przeniesienia na duży ekran.
Przy całym uznaniu krytyków i czytelników jakiego doczekał się "2 Guns" ja sam nie potrafię wykrzesać z siebie już takiego entuzjazmu. Komiks
spółki Grant/Santolouco w mojej opinii jest trochę przeceniany, co nie
znaczy że to kiepska produkcja. Jest trochę wad i trochę zalet - o czym
za chwilę napiszę.
Na początek trochę o fabule. Dwójkę głównych bohaterów tej historii poznajemy już na pierwszych stronach komiksu. Opychając się pączkami w przydrożnym barze, snują wspólny plan obrobienia banku. Zadanie wydaje się łatwe - kiepska ochrona i słaby monitoring wręcz zachęcają do rabunku, z czego złodzieje skrzętnie zamierzają skorzystać. Przy całej perspektywie obłowienia się kasą, jest jeden podstawowy problem, którego żaden z nich nie przeczuwa - obydwaj złodzieje to działający pod przykrywką agenci: Bobby Trench (alias Bobby Beans), pracownik DEA, głęboko zakonspirowany w przestępczym światku i Marcus Steadman (alias Mark Stigman) pracujący dla wywiadu marynarki. Przekonani, że ukradną pieniądze mafii, robią wspólny skok, ale po napadzie szybko okazuje się, że zrabowana kasa należała do... CIA. Na Bobby'ego i Marcusa czeka lawina konsekwencji, na które obydwaj niekoniecznie są przygotowani.
Zaczyna
się więc dość obiecująco, prawda? Tymczasem Steven Grant nie do końca
potrafił skorzystać z bomby, którą sam skonstruował. Użył do tego
całkiem sporego ładunku pomysłów, oplątał to zmyślnie wątkami i zwrotami
fabuły - miało eksplodować, jak tylko czytelnik otworzy komiks.
Niestety, nic nie wybuchło. Przynajmniej nie w moich rękach.
Grant to dobry rzemieślnik, powiedziałbym, że nawet ponadprzeciętny -
potrafił napisać dobry komiks, ale zapomniał przy okazji nadać jakiegoś
większego polotu tej opowieści. Nie mogę więc powiedzieć, żeby "2 Guns"
było specjalnie porywające. Owszem, na kadrach sporo się dzieje,
autorzy prowadzą fabułę w odpowiednim tempie i do końca udaje im się
utrzymać scenariusz w ryzach, co przy takich rozmiarów intrydze może
nawet imponować - ale ostatecznie brakuje komiksowi błysku i pasji w
snuciu opowieści.
Tak czy inaczej Grant z pewnością punktuje rzetelnym scenariuszem i ogólną koncepcją swojej mini-serii - "2 Guns" to przede wszystkim niezbyt pochlebny komentarz do działań agencji pokroju FBI, czy CIA, zmuszających swoich agentów do kamuflażu i głębokiej infiltracji świata przestępczego. Skutkuje to wyjątkowym paradoksem, który polega na łamaniu prawa dla jednoczesnej jego obrony. Album to także krzywe zwierciadło państwa, które obsesyjnie wręcz broni swoich obywateli i robi to do tego stopnia, że staje się dla tych obywateli największym zagrożeniem.
Tak czy inaczej Grant z pewnością punktuje rzetelnym scenariuszem i ogólną koncepcją swojej mini-serii - "2 Guns" to przede wszystkim niezbyt pochlebny komentarz do działań agencji pokroju FBI, czy CIA, zmuszających swoich agentów do kamuflażu i głębokiej infiltracji świata przestępczego. Skutkuje to wyjątkowym paradoksem, który polega na łamaniu prawa dla jednoczesnej jego obrony. Album to także krzywe zwierciadło państwa, które obsesyjnie wręcz broni swoich obywateli i robi to do tego stopnia, że staje się dla tych obywateli największym zagrożeniem.
Przy
całej powadze tematu twórcy jednak zdecydowali się zaserwować nam
lekkostrawną historię. To nie jest do końca komiks na serio. Grant
często rozładowuje atmosferę lekkim komizmem sytuacji lub beztroską
gadką Bobby'ego i Marcusa, czyli pary żywcem wyjętej z buddy-movie.
Osobiście nie jestem do końca przekonany do tego rozwiązania - może
właśnie przez to brakuje w tym komiksie charakteru, który starałem się w
nim znaleźć. Z pewnością do złagodzenia tonu opowiadanej historii
przyczynił się także rysownik, Mateus Santolouco. Komiks pod jego
ołówkiem prezentuje się jednak zbyt grzecznie - pozbawiony brudnych
realiów i jakiejkolwiek brutalności, ostatecznie wygląda niczym
przeniesiony z kreskówki. Średnio kupuję tę konwencję.
Z
okazji pojawienia się kinowej ekranizacji komiksu, Boom! Studios zaserwowało czytelnikom specjalną edycję tej mini-serii. "2 Guns" w wersji deluxe edition pozostawia jednak zbyt
wiele do życzenia - krótki wstępniak od Granta, galeria coverów, miękka
okładka. Takie rzeczy Image Comics wydaje na dzień dobry. Dlatego i w
tym miejscu również pozostaje pewien niedosyt.
Chociaż "2 Guns" nie jest wyjątkowym komiksem, to na pewno nie sposób się przy nim nudzić. To modelowa, sensacyjna fabuła i wielbiciele takiej z pewnością komiks docenią. Jeśli ktoś lubi być wodzony za nos, również nie powinien narzekać - "2 Guns" to popis fabuły pełnej ślepych uliczek i fałszywych tropów. Jeśli natomiast o mnie samego chodzi, cóż - komiks pozostawił mnie lekko zawiedzionego. Myślałem, że to będzie coś zabójczego. Może taki właśnie będzie sequel, czyli "3 Guns". Zamierzam się przekonać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz