niedziela, 10 stycznia 2016

#2041 - Najlepsze z najlepszych 2015

2015 był dla polskiego rynku komiksowego okresem prawdziwej klęski urodzaju. Według wyliczeń Wojciecha Szota z Gildii/Wydawnictwo Komiksowego w minionym roku ukazało się około 520 komiksów - nowości i kolejnych wydań, nie licząc dodruków. To o prawie 100 pozycji więcej, niż w 2014 i dwukrotność oferty za rok 2013. Rynek rozwija się w szybkim tempie, przybywa wydawnictw, serii i czytelników. O tragicznych skutkach boomu z 2002 i zapaści z początku obecnej dekady nikt już chyba nie pamięta.


Biorąc się za opracowywanie swojej top listy miałem więc ból głowy z nadmiaru bogactwa. Naprawdę było w czym wybierać – nie pamiętam roku, aby miał takie trudności z wytypowaniem nie tyle najlepszej dwudziestki, ale i tytułów na liście rezerwowej. Z pewnością dostanie mi się za nieobecność wielu znakomitych albumów...

Zestawienia z lat poprzednich znajdziecie po tymi linkami – kolejno za rok 2008, 2009, 2010, 2011, 2012, 2013 i całkiem niedawne podsumowanie za 2014. W tak zwanym międzyczasie cofnąłem się w czasie i retrospektywnie zebrałem najlepsze komiksy z lat wcześniejszych – z 2002, 2003, 2004, 2005, 2006 i 2007. Jak teraz patrzę na te listy z lat najwcześniejszych to aż świerzbi mnie, aby coś w nich pozmieniać. Dodać jeden tytuł, usunąć inny,

Jakie są zasady zabawy? Standardowo - biorę pod uwagę tylko premierowe albumy (nie uwzględniam wznowień i reedycji) które ukazały się na polskim rynku. Nie widzę problemu w wyróżnianiu całych serii lub pojedynczych epizodów. Choć lista jest oczywiście subiektywna, to w swoich wyborach zawsze silę się na pewien obiektywizm, starając się dobierać pozycje najbardziej znaczące, wartościowe lub z różnych względów ważne. Podobnie, jak w roku poprzednim nie układam listy w porządku od najlepszych do najgorszych tylko decyduje się na porządek alfabetyczny.

Do dzieła!

1. Kurt Busiek, Carlos Pacheco, Roger Stern, Jesus Merino „Avengers: Na zawsze” tomy 1 i 2 (Hachette, USA)

Przypuszczam, że za tą pozycję dostanie mi się najmocniej. Typując ją do mojego zestawienia podpadnę zarówno przeciętnym czytelnikom super-hero i klientom WKKM, jak i mniej lub bardziej wyrafinowanym komiksowym smakoszom. Podniesie się larum, że „Avengers: Forever” to przecież zupełnie bezsensowna nawalanka ze strzelającymi laserami z dupy trykociarzami i po części będzie to prawda. Drugą jej częścią jest to, że Busiek oddaje hołd klasycznym Mścicielom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, pisząc gnającą na łeb na szyję fabułę, wypełnioną cliffhngerami i większymi, niż życie akcjami w starym, dobrym stylu. I w dodatku ten Kang, ten fantastyczny Kang! Właściwie sama scena jego monologu, który przy całej swojej campowatości i transgresji emanuje dramatyzmem godnym Ajscyholosa, powinna usprawiedliwiać obecność tej pozycji.

2. Alan Moore, Ian Gibson „Ballada o Halo Jones” (Studio Lain, EU)

„Ballada o Halo Jones” dosłownie w ostatniej chwili wskoczyła do zestawienia spychając z czołowej dziesiątki „Polinę” Bastien Vives`a. Być może nie jest to najwybitniejszy pośród komiksów Alana Moore (te w większości ukazały się już w latach poprzednich, czekamy już tylko na „Miraclemana” od Muchy), ale wciąż zasługuje na obecność na mojej liście. I to, że jestem fanbojem Moore`a nie ma tu żadnego znaczenia, bo „Ballada” to znakomita zaangażowana antywojenna space-opera aktualna także dziś.

3. Daniel Clowes „David Boring” (Kultura Gniewu, USA)

W twórczości Daniela Clowes jestem zakochany beznadziejnie. Od pierwszej lektury „Ghost World” poczułem, że obcuje nie tylko, że znakomitym artystą, ale poczułem, że spotkałem swoją bratnią duszę. Jego "David Boring", uznawany chyba za jego najlepszą pracą, to komiks, w którym "Vladimir Nabokov spotyka Rainera Wernera Fassbindera i razem płyną na wyspę Gilligana". Całkowicie dziwaczne, chorobliwie fascynujące i nie dające spokoju.

4. Abel Lanzac, Christophe Blain „Kroniki dyplomatyczne” (Timof i cisi wspólnicy, EU)

Mocny kandydat do najlepszego debiutu 2015 - o ile Blain to nazwisko znane uznane, o tyle Lanzac (w cywilu dyplomata i przez pewien czas doradca francuskiego ministra spraw zagranicznych) przebojem wdarł się do mojej dyszki. Razem stworzyli komiks, w którym z cierpkim humorem odsłaniają pracę tamtejszego MSZ. „Kroniki dyplomatyczne” zdobyły nagrodę dla najlepszego albumu na festiwalu w Angoulême, a całkiem niedawno doczekały się ekranizacji zatytułowanej „Francuski minister”, która uhonorowana została Cezarem.

5. Krzysztof Gawronkiewicz „Krzesło w piekle” (Kultura Gniewu, PL)

Pierwszy rodzimy album w zestawieniu będący swoistym podsumowaniem pracy jednego z najważniejszych współczesnych twórców komiksowych. „Krzesło w piekle” zbiera olbrzymią część krótki form Gawronkiewicza, które do tej pory były rozproszone po komiksowych magazynach, antologiach czy wręcz nie publikowanych nigdy wcześniej. Materiał ten wzbogacony jest o liczne dodatki, takie jak alternatywne wersje plansz i okładek, a także materiały robocze z „Esencji” czy „Mikropolis”. Po prostu must have.

6. Darwyn Cooke „Nowa granica” (Egmont, USA)

Druga pozycja z kręgu super-hero na liście. Wątpię, aby ktokolwiek kwestionował jej obecność tutaj, bo komiks Darwyna Cooke ma na swoim koncie najważniejsze nagrody amerykańskiego przemysłu komiksowego - Eisnery (Best Limited Series, Best Coloring i Best Publication Design, Best Graphic Album Reprint), Harvey`e (Best Artist, Best Colorist, Best Graphic Album i Best Continuing or Limited Series) i Shustery (Award for Outstanding Canadian Comic Book Cartoonist). Wszystkie te laury w przypadku „Nowej granicy” są jak najbardziej zasłużone. W tej gęstej, wielowątkowej i prawdziwie epickiej historii Cooke zabiera nas w podróż w czasu do narodzin komiksowej superboharstwa. Wspaniała sprawa.

7. François Bourgeon „Pasażerowie wiatru” (Egmont, EU)

Seria, który uczyniła z Bourgeona klasyka frankofońskiego komiksu. Liczący 7 tomów cykl niemal z miejsca stał się przebojem, sprzedając się w nakładzie przekraczającym 3 miliony egzemplarzy i został przetłumaczony na blisko 20 języków. Także na Polski. Choć „Pasażerowie wiatru” czerpią z konwencji klasycznej powieści przygodowej, ale w tle malowany jest portret brutalnej rzeczywistości europejskiego kolonializmu. Rzecz nie tylko dla fanów komiksu ze starego kontynentu.

8. Cyril Pedrosa „Równonoce” (Timof i cisi wspólnicy, EU)

Absolutnie znakomity komiks obyczajowy traktujący w zasadzie o tym, co zwykle, a więc o przemijaniu, o drugim człowieku, o układaniu sobie życia, o śmierci, córkach i innych problemach. Ale za to jak opowiedziany! Cyril Pedrosa po „Trzech cieniach” i „Portugalii” wspiął się na zupełnie inny poziom rozumienia narracji komiksowej, dostępne naprawdę niewielu. Wizualnie „Równonoce” (te przepiękne kolory!) zachwycają, jak chyba żadna inna pozycja z 2014 roku!

9. Jacek Świdziński „Wielka ucieczka z ogródków działkowych” (Kultura Gniewu, PL)

Podsumowując rok zeszły napisałem, że Jacek Świdzińki wytrwałe pracuje na miano jednego z najwybitniejszych (a może po prostu - najwybitniejszego) polskiego artystę komiksowego drugiej dekady XXI wieku. Po lekturze „Wielkiej ucieczki...” wypada mi to zdanie podtrzymać. Tym razem autor „A niech cię, Tesla!” i „Zdarzenia. 1908”  bierze na warsztat kompleksy polskie. Rozprawiając się z nimi w stylu godnym Gombrowicza i Mrożka nic nie traci ze swojego eleganckiego żartu i charakterystycznego stylu. Drugi raz z rzędu wypada mi uznać komiks Świdzińskiego, który wciąż nie umie ładnie rysować, najlepszą rodzimą produkcją.

10. Scott McCloud „Zrozumieć komiks – Niewidzialna sztuka” (Kultura Gniewu, USA)

Długo, o wiele za długo czekaliśmy na znakomity esej graficzny Scotta McClouda traktujący o historii, poetyce, gramatyce, możliwościach i znaczeniu sztuki komiksu. Gęsty, erudycyjny, ale prowadzony niezwykle lekko wykład jednego z najważniejszych komiksowych teoretyków wciąga, niczym sokowirówka i otwiera oczy nie tylko laikom w temacie, ale także czytelnikom, którzy zęby zjedli na lekturach komiksowych. Do postawienia obok fundamentalnych opracowań Szyłaka i książek Thierry`ego Groensteena (mam nadzieję, że i jego na polskim rynku doczekamy).

Podsumowując:

Liderem wśród wydawców jest Kultura Gniewu, które na listę dostarczyło aż 40% tytułów, następnie mamy Timofa i Egmont (po 2) oraz po dwa rodzynki z Hachette i Studia Lain. Geograficznie – remis na czele. Po cztery tytuły przybyły z Ameryki i Europy, a pozostałe dwie pozycje to komiksy polskie. Podobnie, jak w roku poprzednim nic ciekawego nie znalazłem na rynku mangowym (choć przyznam szczerze, że jakoś specjalnie nie szukałem).

Druga dycha:

Andreas „Cyrrus-Mil” (Egmont, EU)
Igor Baranko „Dżihad” (Scream Comics, EU)
Ed Brubaker, Sean Phillips seria „Fatale” (Mucha Comics, USA)
Charles M. Schulz seria „Fistaszki” (Nasza Księgarnia, USA)
Alejandro Jodorowky, Moebius „Oczy kota” (Bum Projekt, EU)
Darwyn Cooke seria „Parker” (Taurus Comics, USA)
Bastien Vives „Polina” (Timof i cisi wspólnicy, EU)
Tomasz Samojlik „Ryjówka przeznaczenia - Powrót Rzęsorka” (Kultura Gniewu, PL)
Joann Sfar, Christophe Blain „Sokrates. Półpies” (Wydawnictwo Komiksowe, EU)
Hermann seria „Wieże Bois-Maury”/„Bois-Maury” (Wydawnictwo Komiksowe, EU)

2 komentarze:

Maciej Gierszewski pisze...

tymi „Avengers: Forever” to mnie zastrzeliłeś.

Mikołaj Ratka pisze...

Myślę, że "Polina" to szalenie niedoceniony u nas komiks.