Komiksowy serial szpiegowski "Lady S", do którego scenariusz napisał mistrz Jean Van Hamme, wystartował w Polsce wiosną ubiegłego roku. Pierwsze dwa albumy znalazły uznanie wśród czytelników i krytyków, zbierając niemało pozytywnych recenzji. Dlatego kolejny tom był wyczekiwany. Lubelska oficyna Kubusse sprawiła wielbicielom przygód Suzan Fitzroy miłą, mikołajkową niespodziankę, bo właśnie w grudniu do księgarń trafił trzeci tom.
Tym razem akcja rozgrywa się w Szwecji. Suzan towarzyszy przybranemu ojcu na placówce, który tym razem pełni funkcję tymczasowego ambasadora USA. W grudniu w Sztokholmie niewiele się dzieje, a jedyną wyczekiwaną atrakcją jest uroczystość wręczenia nagród Nobla. Gala z udziałem królowej i notabli ma się odbyć dopiero za kilka dni, tymczasem protagonistka ma sporo wolnego czasu. Może właśnie brak konkretnych zajęć, przysłowiowa nuda, popycha ją w ramiona Mikołaja Rubiewa, rosyjskiego dziennikarza, który dla moskiewskich "Nowostii" ma relacjonować galę. Od samego początku coś między nimi iskrzy, romans rozwija się i ostatecznie kończy w łóżku. Ich wzajemna relacja wykracza poza przygodny i niezobowiązujący flirt.
Po nakreśleniu tła wydarzeń, scenarzysta przypomina czytelnikowi, że ma do czynienia z serialem szpiegowskim, a nie z romansidłem. Na scenie pojawiają się dawny znajomy Anton Griwenko oraz tajemniczy Orion, który ma dla dziewczyny następne zadanie. Wespół ze starym kolegą ma włamać się do pokoju hotelowego pakistańskiego biznesmena, który podejrzewany jest o wspieranie islamskich terrorystów. Z niepotwierdzonych informacji wynika, że wspomniana grupa ma dokonać zamachu podczas gali noblowskiej. Główne zadanie Lady S polega na zweryfikowaniu tych informacji.
Fabuła jest zmyślnie skonstruowana, rozwija się systematycznie, bez pośpiechu odsłaniając przed czytelnikiem kolejne elementy układanki. Scenarzysta nie ujawnia od razu właściwej intrygi. Poznajemy ją, po którymś z kolei załamaniu, zagięciu linii fabularnej. Większą niż w poprzednich dwóch tomach znaczenie ma warstwa dialogowa, która jest mocno rozbudowana. Szpiegowska gra pozorów rozgrywa się za pomocą gierek słownych. Należy się dokładnie wczytać w wypowiedzi postaci, aby zrozumieć skomplikowane machinacje. Dopiero po jakimś czasie orientujemy się, że czytane słowa należy poddawać w wątpliwość, że bohaterzy niekoniecznie mówią prawdę. Van Hamme sprawnie manipuluje czytelnikiem. Gdy już nam się wydaje, że wiemy na czym polega intryga, wprowadza kolejne zdarzenia, które rozmontowują wyimaginowaną konstrukcję.
Do wybornych zabiegów narracyjnych należy dodać atrakcyjną warstwę graficzną. Philippe Aymond posługuje się klarowną kreską, starając się bardzo dokładnie odrysować scenografię miejsc, w których rozgrywają się wydarzenia. Dbałość o szczegóły i realizm przedstawienia pozwalają nam znaleźć się wewnątrz prezentowanych scen, bez konieczności nadmiernego odwoływania się do wyobraźni.
Podsumowując: album "59° szerokości północnej" to atrakcyjna opowieść, która zaciekawi wielbicieli nie tylko szpiegowskich historii. Całość pochłania się z wielkim zainteresowaniem. Po przeczytaniu pozostaje apetyt na więcej. Było by super, gdy zapowiadany tom "Przegrana sprawa" ukazał się jak najszybciej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz