poniedziałek, 18 stycznia 2016

#2053 - Comeback

Autorem poniższego tekstu jest Krzysztof Tymczyński, który o komiksach pisze na łamach bloga poświęconego Image Comics.

Motyw podróży w czasie był, jest i jeszcze długo będzie eksploatowany na wszelkie możliwe sposoby, co wynika z faktu, że jest dość wdzięczny i daje naprawdę spore możliwości popisu. Nic więc dziwnego, że twórcy komiksowi nie unikają kwestii, a ja oczywiście... nie jestem jej fanem. Temat podróży w czasie jest pod jednym względem bardzo niewdzięczny – łatwo się w nim pogubić. 


Dlatego też, gdy na ubiegłorocznym MFKiG zauważyłem, że za stosunkowo niewielkie pieniądze mogę nabyć "Comeback", trochę się wahałem. Ostatecznie jednak nazwisko Eda Brissona przeważyło. Wszak z jego licznych prac dla Image Comics tylko jeden nie przypadł mi do gustu ("Sheltered"), a reszta była godna uwagi. Czy tak samo będzie i w tym przypadku?

"Comeback" to historia dwóch pracowników agencji o nazwie Reconnect. Marc i Seth zarabiają na życie podróżując w czasie i ratując ludzi, którzy mieli zginąć w wypadkach. Oczywiście, robią to dopiero po uiszczeniu ogromnej zapłaty. Obaj znają swoje obowiązki i starają się unikać paradoksów czasowych. Trzeba dodać, że Reconnect to firma działająca nielegalnie i już wkrótce na ich trop wpada agent FBI, który zrobi wszystko, by ukrócić ten proceder. Na domiar złego, pewnego dnia do drzwi Setha puka... on sam, tylko z innego strumienia czasowego i ujawnia, że Reconnect nie jest do końca uczciwe w stosunku do swoich pracowników. "Comeback" nie jest komiksem mocno osadzonym w realiach science-fiction. Scenarzysta umiejętnie wymieszał wątki fantastyczne w sensacją, dzięki czemu lekturę można polecić wielbicielom tego drugiego gatunku. 


Na plus komiksu na pewno zaliczyć trzeba pomysł. Nie przypominam sobie, aby wcześniej ktoś wykorzystał motyw podróży w czasie jako źródło dochodowego biznesu. Pod tym względem, przynajmniej dla mnie, "Comeback" okazało się lekturą charakteryzującą się świeżym podejściem do dość wyeksploatowanej tematyki. Brissonowi udało się także stworzyć wiarygodne i przekonywujące postacie, przy czym nie mówię tu tylko o wspomnianej już wcześniej dwójce głównych bohaterów. Także i agent Tanaka, swoją drogą kawał niezłego skurkowańca, został przedstawiony w sposób poprawny, a przy tym mocno niejednoznaczny. To właśnie kolejna zaleta – w trakcie lektury pojawiają się takie momenty, w których trudno jednoznacznie orzec, kto tak naprawdę jest tu tym złym. 

Następnym walorem jest dla mnie prace Michaela Walsha. Artysta być może nieco lepiej znany z "Secret Avengers" Marvela czy kilka numerów "X-Files: Season 10" z IDW to właśnie w tym komiksie pokazał to oblicze, które podobało mi się najbardziej. Artysta dysponuje stylem bardzo pasującym do tego typu historii i wydaje mi się, że lepiej sprawdziłby się tylko w konwencji twardej pulpy. Walsh rysuje grubą, wyrazistą kreską, lecz momentami rzucają się w oczy uproszczenia na poszczególnych kadrach, co nie wygląda zbyt dobrze w przypadku mniejszych kadrów, które niejednokrotnie kończą pozbawione detali.

Jak dotąd wyłącznie chwalę, lecz jednak muszę napisać to wprost: koniec końców nie uważam "Comeback" za komiks godny polecenia. Dlaczego? Otóż chociaż scenariusz zaczyna się obiecująco i przez pierwsze dwa zeszyty wszystko idzie w dobrym kierunku, ale ostatecznie historia rozmienia się na drobne w momencie, gdy scenarzysta zaczyna korzystać z paradoksów czasowych. Wówczas do fabuły wkrada się sporo rażących nieścisłości, które regularnie wyjaśniane są za pomocą podróży w czasie. W efekcie, "Comeback" zaczyna zmieniać się z całkiem dobrze zapowiadającego się komiksu, na taki, w trakcie trwania którego może dojść do każdej paranoi. Szkoda.


Składająca się z pięciu części mini-seria opublikowana została przez studio Shadowline, co zazwyczaj oznacza sporą liczbę dodatków. Nie inaczej jest w przypadku dzisiaj omawianego komiksu - "Comeback" wzbogacono o dziesięć stron bonusowych materiałów. Oprócz galerii okładek i paru szkiców wzbogaconych odautorskim komentarzem w wydaniu zbiorczym znajdziemy fragmenty scenariusza, komentarze tłumaczące wygląd poszczególnych postaci i miejsc, materiały w powstawania pierwszego zeszytu serii oraz posłowie autorstwa Eda Brissona.

Mimo faktu, iż większość tego tekstu to moje pozytywne opinie o, komiks w pewnym momencie straszliwie rozmienia się na drobne, przez co nie oferuje czytelnikowi satysfakcjonującego finału. Doskonale widać tu zmarnowany potencjał, którego nie przykrywają nawet całkiem przyjemne dodatki oraz bardzo dobra praca rysownika. Końcowa ocena to zaledwie 3/6

Brak komentarzy: