czwartek, 16 stycznia 2014

#1489 - Rok 2013 według krytyków (2)

W kolejnej odsłonie naszych podsumowań roku 2013 o wypowiedzi na jego temat poprosiliśmy komiksowych krytyków - znowu. Tym razem w głównych rolach wystąpią Michał Misztal, Damian Maksymowicz, Sebastian Frąckiewicz i Rafał Wójcik.

Michał Misztal (Komiksofilia, Gildia Komiksu, ArtPapier):

Chyba nie nadaję się do pisania tego typu podsumowań. W ciągu paru ostatnich dni dotarło do mnie, że jeśli chodzi o komiksy z 2013 roku, niewiele pamiętam. Przeczytałem całe mnóstwo historii obrazkowych, ale nie kładłem nacisku na pozycje premierowe, znowu zaglądając przede wszystkim do studni bez dna o nazwie Moje Zaległości. A w środku same świetne rzeczy: nadgonienie "Invincible" i "Fables", nadrobienie "The Invisibles", "Shade'a", "X-Statix", "Irredeemable, "Savage`a Dragona"... Nic, tylko czytać, bo życia nie starczy, żeby się z tym wszystkim zapoznać. Niestety, nadrobiłem również "Thorgala" (przed minionym rokiem znałem sagę jedynie do albumu "Klatka") i uświadomiłem sobie, że ciekawość naprawdę jest pierwszym stopniem do piekła. Przeczytany kilka dni temu, już w roku bieżącym, tom "Kah-Aniel" to tylko smutne potwierdzenie tego, że należało zakończyć tę serię już dawno, z klasą, kiedy jeszcze pisał ją Van Hamme. Ale na pewno sprzedaje się bardzo dobrze, więc po co?

Chociaż wszedłem na kilka min, generalnie nadrabianie zaległości to dobra rzecz, zwłaszcza, jeśli w większości przypadków można mieć pewność, że sięga się po dobre i sprawdzone pozycje. Inaczej wygląda to w przypadku nowości. Choć z drugiej strony, na przykład dla mnie "Czarne Akta" Moore'a i O`Neilla żadną nowością nie są. Dobrze, że wreszcie wydano je w Polsce. To świetnie zilustrowane, monumentalne dzieło nie będące do końca komiksem jest rzeczą genialną i w moim rankingu najlepszych opowieści obrazkowych opublikowanych u nas w minionym roku znalazło się na pierwszym miejscu. Rodzimy czytelnicy wreszcie otrzymali brakujące ogniwo pomiędzy poszczególnymi częściami "Ligi Niezwykłych Dżentelmenów", a same "Czarne Akta" będzie można czytać wielokrotnie, z biegiem czasu wciąż dostrzegając kolejne nawiązania. Nie wypada nie znać. Z innych, czytanych przeze mnie wcześniej, ale wydanych w naszym kraju dopiero teraz komiksów, jednym z lepszych jest bez wątpienia "Batman: Długie Halloween". To już klasyk i bardzo dobrze, że wreszcie mamy go po polsku. Szkoda, że w takiej cenie.

W mojej ścisłej czołówce nie może zabraknąć Joanna Sfara, zarówno z jego niestety ostatnim (choć nie zamykającym wszystkich wątków) tomem przygód "Profesora Bella", jak również z "Kotem Rabina". Z tych dwóch serii wolę (patrząc na podsumowania innych, raczej dosyć niestandardowo) tę pierwszą, jednak perypetie kota są także jedną z najlepszych rzeczy, jakie czytałem w 2013 roku. Sfar ubiera pozornie zwykłe i proste sceny w magię, urzeka rewelacyjnymi dialogami oraz kreską. Piękna rzecz.


Bardzo ważnym komiksem jest również "Na własny koszt" Chestera Browna. Można wybaczyć jednostajną i nudną szatę graficzną, w pełni rekompensuje to interesująca i kontrowersyjna fabuła. Oby więcej podobnych autobiografii w Polsce. Z mang należy wspomnieć o zakończeniu "Pluto", jednej z najlepszych serii, jakie ukazywały się w naszym kraju w ciągu ostatnich lat, oraz o horrorze "Gyo". Czołówka rodzimych opowieści obrazkowych to dla mnie "A niech cię, Tesla!" i "Maczużnik",  zaskakująco dla mnie samego chyba właśnie w tej kolejności. Obie diametralnie różne, ale w równym stopniu zasługujące na najwyższe pochwały. Moją dziesiątkę zamykają "Zaduszki" Rutu Modan. Tuż za nią znalazły się (w kolejności przypadkowej): pierwszy tom serii "Za imperium", "Norka zagłady", "566 kadrów", "S/N" i "Strefa bezpieczeństwa Goražde".

Rok 2013 to również powrót Sandmana, tym razem z robiącymi niesamowite wrażenie ilustracjami J.H. Williamsa III, którego podziwiałem wcześniej w "Promethei". Jak na razie po jednym zeszycie trudno cokolwiek orzec, ale wydaje się, że zaprezentowanie czytelnikom przeszłości Morfeusza nie było chybionym pomysłem. Skończył się "Sweet Tooth" Jeffa Lemire, a zamiast postapokalipsy dostaliśmy będącą właśnie na półmetku mini-serię science fiction tego samego autora. "Trillium" wydaje się być czymś lepszym od bardzo nierównej historii o hybrydach zwierząt i ludzi. Nie mogę też zapomnieć o tym, że w 2013 roku poznałem "Sagę", niezwykle uzależniającą serię Briana K. Vaughana i Fiony Staples. Kto wie, czy to nie jedna z najlepszych rzeczy, jakie czytałem w ciągu minionych dwunastu miesięcy.

Na pewno są jeszcze komiksy, które powinienem przeczytać, ale z jakiegoś powodu wciąż tego nie zrobiłem. Na przykład "Fotograf" czy "Wieże Bois-Maury". Są też takie, o których z pewnością należałoby wspomnieć, ale wyleciały mi z głowy. Mówi się trudno. Jak stwierdziłem na początku, myślę, że nie nadaję się do pisania podsumowań. Musicie mi wybaczyć, że jednak je zrobiłem.

Damian Maksymowicz (DCMultiverse):

W 2013 po polsku ukazało się kilka książek poświęconych tematyce komiksowej. Zabrakło niestety zapowiadanego przez Kulturę Gniewu „Understanding Comics”, ale za to można było zapoznać się z dwoma arcyciekawymi pozycjami. Pierwszą była nostalgiczna podróż do czasów zeszytówek z lat 90-tych w książce poświęconej wydawnictwu TM-Semic autorstwa Łukasza Kowalczuka. Druga to nieautoryzowana historia Marvel Comics Sean Howe`a - mimo braku ilustracji, który rzuca się w oczy przy książce o tej tematyce, lektura tej cegiełki jest wciągająca i odbiera sympatię do Stana „The Mana” Lee.

Zlokalizowanie Komiksowej Warszawy na Stadionie Narodowym podczas targów książki zdecydowanie wyszło na plus. Niestety, nie można powiedzieć tego samego o największym krajowym święcie komiksu, które również zostało przeniesione. Betonowy kloc, jakim jest łódzka Atlas Arena odarł eMeFKę z klimatu. To oraz brak (prócz Dona Rossy) gwiazdy wielkiego formatu zza oceanu przysłoniło plusy, nawet udaną - mam nadzieję - prelekcję współprowadzoną przez niżej podpisanego.

Nie zabrakło herosów na dużym i małym ekranie. W multipleksach w tym roku wyświetlane były aż trzy komiksowe wielkie produkcje. „Człowiek ze stali” ze stajni DC był tylko poprawny, więc Marvel udanym sequelem „Thora” i dającym czysty fun trzecim „Iron Manem” wygrał to starcie. W serialowym światku lekki w odbiorze „Arrow” zdeklasował nijakich „Agents of S.H.I.E.L.D.”, ale i tak numero uno wciąż pozostaje „Walking Dead”.

DC i Marvel uraczyło nas też newsami i materiałami dotyczącymi przyszłych filmów i wysypu seriali na 2014 rok, gdzie wśród mniej i bardziej elektryzujących martwią mnie plany kinowego „Sandmana”. Komiks Neila Gaimana jest dla mnie arcydziełem stawianym ponad „Strażnikami” i uważam, że nie jest możliwe przetłumaczenie go na język filmu bez spłycania jego symboliki i złożoności. Wydarzeniem dla wszystkich graczy była kolejna gra z Batmanem. Niestety nie było dane mi zagrać w „Arkham Origins”, ale po pozytywnych recenzjach liczę, że w tym roku uda się nadrobić tę karygodną zaległość.

Mimo obaw polskich wydawców z końca 2012 roku, 2013 nie był wcale zły. Dużo premier rodzimych autorów i polskojęzycznych edycji komiksów zagranicznych napawa więcej niż lekkim optymizmem na przyszłość. Wbrew przewidywaniom wciąż dobrze trzyma się Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, gdzie co najmniej kilka pozycji było wartych nabycia. Poza tą serią 10 tytułów, które szczególnie zwróciły moją uwagę to: „Opowieści z najdalszych przedmieść” Shauna Tana, „Batman: Długie Halloween” Jepha Loeba i Tima Sale`a, „Blacksad: Amarillo” Juana Diaza Canalesa i Juanjo Guarnido, „Batman: Trybunał Sów” Scotta Snydera i Grega Capullo, „Doomboy” Tony`ego Sandovala, „Maczużnik” Michał Rzecznika i Daniela Gutowskiego, „Hilda i troll” Luke`a Persona, „Fugazi Music Club” Marcina Podolca, „Zaduszki” Rutu Modan, „Vincent i Van Gogh” Gradimira Smudji.


Tymczasem za wielką wodą zakończyła się jedna z wybitniejszych serii ostatnich lat - „Locke and Key”. A w mainstreamie nowe serie rosną, jak grzyby po deszczu, nierentowne idą do kasacji i tradycyjnie nic już nigdy nie jest takie samo. Image Comics konsekwentnie umacnia swoją pozycję niezależnego wydawnictwa startując z nowymi seriami i przyciągając do „creator owned projects” wielkie nazwiska. Na moim prywatnym podium serii od tego wydawcy znalazły się: „The Manhattan Projects” Jonathana Hickmana i Nicka Pitarry, „Chew” Johna Laymana i Roba Guillory`ego oraz „Saga” Briana K. Vaughana i Fiony Staples

U Marvela wciąż eventowo z dawką timey-wimey, bad-assowym Spider-Manem i wszędobylskim Wolverinem. W minionym roku z niemałą przyjemnością z Domu Pomysłów sięgałem po następujące serie: „Hawkeye” Matta Fractiona i Davida Aji, „Daredvil” Marka Waida oraz „The Superior Foes of Spider-Man”. Z kolei u mojego ulubionego DC Comics również działo się niemało. Grant Morrison zakończył batmanową epopeję zabijając syna Batmana, a Geoff Johns w finale swej sagi na łamach „Green Lanterna” dał wszystkim nadzieję. Prócz tego wystartował przepiękny wizualnie prequel „Sandmana”, a na pierwszym planie w New 52 znaleźli się złoczyńcy. Moje top 5 serii z DC to „Wonder Woman” Briana Azzarello, „Swamp Thing” Charlesa Soule`a, „Animal Man” Jeffa Lemire`a, „Batman” Scotta Snydera, „Green Arrow” Lemire`a.

"Dziką kartą" DC był komiks "Injustice: Gods Among Us". Debiutująca cyfrowo seria w ogóle nie wymaga znajomości gry pod tym samym tytułem. Graficznie jest poniżej średniej, ale scenariusz Toma Taylora to prawdziwa torpeda! Zupełnie odrębny świat daje autorowi pełną swobodę przez co badassowy Superman może dosłownie wszystko, a martwi (których tu nie brakuje) pozostają martwi. Nowe uniwersum DC to 52 regularne serie, "Injustice" jest lepsze od ponad 40 z nich razem wziętych. Zastanawialiście się kiedyś, jak daleko mogliby posunąć się scenarzyści nie skrępowani kontinuum i edytorami? Tu znajdziecie satysfakcjonującą odpowiedź.

Podsumowując, był to dobry rok w komiksowie. Rok sprawdzonych twórców, którzy swoim nazwiskiem gwarantowali dobre komiksy. Ukazało się zdecydowanie więcej tytułów po polsku. Było w czym wybierać i mimo że kupuję mniej, to za to rozsądniej, obym wytrwał w tej postawie kolejny rok... czego Waszym i swojemu portfelowi życzę.

Sebastian Frąckiewicz (Outline):

Jak co roku mam wątpliwości, czy robienie tzw. podsumowania posiada sens i cel, a jednak co roku je piszę. Tym razem pozwolę sobie na bardziej osobisty, bezpośredni i swobodny komentarz. Jeśli ktoś poczuje nim się nim dotknięty to z góry bardzo przepraszam. Ale prowadzenie bloga zakłada mimo wszystko szczerość – zarówno wobec siebie, jak i wobec czytelników.

Miniony rok postanowiłem sprowadzić do zestawu skojarzeń. Tak po prostu. A zatem 2013 będzie kojarzył mi się z kilkoma podstawowymi zjawiskami/postaciami/wydarzeniami.

Przetasowanie wśród wydawców i szukanie nowych pomysłów na siebie.

Pojawienie się Wydawnictwa Komiksowego pokazało, że na tzw. rynku komiksowym (a raczej ryneczku) jest jeszcze miejsce dla nowego gracza, który stawia na różnorodność. Wreszcie „Kot Rabina” w całości, świetna seria „Wieże Bois-Maury”, ciekawy formalnie, ale trochę przeceniony „Fotograf” i seria „Dawny komiks polski”. Bardzo dobre wejście w komiks zrobił krakowski Lokator (mam nadzieję, że nie skończą na Preslu), SQN (książka do Marvelu), MF Studio („Nie pojedziemy zobaczyć Auschwitz”), kolejne podejście do komiksu W.A.B. („566 kadrów”).


Z drugiej strony Centrala zapowiada działania na rynku brytyjskim (co wydaje się niezłym pomysłem), a Kultura Gniewu postanowiła obok komiksu dziecięcego (czym zajęła się również Centrala) postawić na picturebooki. Nagroda IBBY dla „Prawdziwej bajki” – trzecim picturebooku w katalogu Kultury Gniewu pokazuje, że był to bardzo dobry ruch.

Był komiks kobiecy, czas na komiks dziecięcy.

2012 był rokiem tzw. komiksu  kobiecego, 2013 upłynął zdecydowanie pod znakiem komiksu dla dzieci. I to dobrego komiksu. Mam na myśli rzecz jasna świetnego „Bartnika Ignata”, „Norkę Zagłady”, „Jasia Ciekawskiego”. „Mysia Zbysia”, „Naleśniki z jagodami”, czy „Tim i Miki w krainie Psikusów” i niezbyt udany fabularnie, ale ciekawy graficznie album„Tej nocy dzika Paprotka”. Co prawda, mieliśmy małe echo komiksu kobiecego w postaci takich pozycji „Powroty”, „Znamy się tylko z widzenia” czy „V”, ale były to albumy nie umywające się do prac Olgi Wróbel, Agaty Bary czy Agaty Wawryniuk. „V” Gosi Kulik, które – co zupełnie nie mieści mi się w głowie – wygrało „Długi debiut” Centrali to jeden z najgorszych i najbardziej bełkotliwych komiksów 2013.

czytaj dalej...

Rafał Wójcik (Abrewiacje):

Czas podsumowań. Raz je czynię, innym razem nie. W tym roku o kilku ważnych, w moim odczuciu, wydarzeniach w komiksowym świecie, a szczególnie komiksowo-bibliotecznym, chciałbym wspomnieć. O pewnych sprawach nie będę się tu rozpisywał – wspomniałem o nich w rozmowie, którą przeprowadził ze mną Kuba Oleksak w związku z moimi nominacjami do plebiscytu Komiksy Roku. Sądzę, że ta rozmowa pojawi się tam niedługo, zatem, jeśli kogoś interesują szczegóły tego, jak widziałem ten rok i dlaczego właśnie takie były moje wybory w plebiscycie (i jakie byłyby naprawdę), odsyłam do śledzenia strony plebiscytu (pojawią się tam oczywiście również rozmowy z Dominiką Węcławek, Maciejem Gierszewskim, Tomaszem Pstrągowskim i Krzysztofem R. Wojciechowskim).

Komiksy

Kolejny rok obfitości. Ukazało się wiele tytułów, w tym bardzo dużo takich, które przeczytałem i mnie zachwyciły, poruszyły, zaciekawiły. A już za progiem nowy rok i kolejne tytuły wpiszą się na listy “chce się mieć”, “chce się przeczytać”. Wymieniać tu tytułów raczej nie będę. Odsyłam do wyżej wspomnianej rozmowy.

Festiwale i spotkania

Brałem w tym roku udział w dwóch zaledwie festiwalach – Ligaturze i MFKiG. O festiwalu łódzkim pisałem tutaj. Ligatura mi się podobała i z roku na rok jest w moim mniemaniu coraz lepsza.

Ponieważ to blog biblioteczny zatem warto przypomnieć, że od samego początku festiwal gdański, na który w tym roku nie udało mi się dojechać, organizuje przede wszystkim biblioteka – a dokładnie brygada z Pracowni Komiksowej. Cieszę się, że tradycję podtrzymują i życzę jak najlepiej na następne lata – podobnie jak i innym organizowanym przez nich wydarzeniom – w tym Projektowi 24h oraz różnym wystawom, w które są zamieszani.

czytaj dalej...

Brak komentarzy: