poniedziałek, 6 stycznia 2014

#1475 - Rok 2013 w naszej perspektywie

W kolejnym wpisie poświęconym rozrachunkom z 2013 głos mają członkowie naszej szacownej "redakcji". Giera, Bartek i Krzysiek wyliczają swoje ulubione albumy, wspominają minione 365 dni, rozwodzą się nad tym, co może przynieść kolejny rok. Co ciekawe, każdy z nich patrzy na to, co wydarzyło się w ubiegłym roku z innej perspektywy. Zapraszam do lektury!



 
Maciej Gierszewski (Kopiec Kreta, Komiks.wp.pl, Aleja Komiksu)

Jaki był rok 2013? Dobry? Zły? Zależy z czyjej perspektywy spojrzeć. Jako „czytelnik” jestem bardzo z niego zadowolony: oferta bogata i różnorodna. Jako „recenzent” także jestem zadowolony: ukazało się dużo dobrych komiksów, o których z przyjemnością pisałem. Jako „propagator” medium również nie będę narzekał.

W ubiegłym roku najbardziej zajmowały mnie komiksy dla dzieci. Im poświęcałem najwięcej czasu i uwagi. Stąd w moim podsumowaniu roku 2013 chciałbym się skupić właśnie na nich. Nie chcę powiedzieć, nawet zasugerować, że w minionym roku nie ukazały się znaczące „komiksy dla dorosłych”. Ukazały się! Moja prywatna lista 10 najbardziej wartościowych i najciekawszych komiksów minionego roku pojawi się na Kolorowych za kilka dni.

Komiksy dla dzieci są dla naszego rynku równie ważne, jak nominacja do Nagrody Nike dla Macieja Sieńczyka za album „Przygody na bezludnej wyspie” czy Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, czy publikacje Wydawnictwa Komisowego, czy otwarcie w Poznaniu stricte komiksowej galerii Cheap East, czy specjalistyczny sklep z oryginalnymi pracami ArtKomiks, czy wizyta Nicolasa Presla na Conrad Festival w Krakowie, czy Operacja Komiks w Opolu, czy regularne ukazywanie się „Zeszytów Komiksowych” (chciałbym zanzczyć, że dzięki wsparciu finansowemu MKiDzN oraz Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu ich cena jest bardzo przystępna), czy projekt Praga Gada, czy reaktywacja seriali komiksowych „Koziorożec”, „Murena” lub „Skorpion”, czy ważne wystawy Michała Śledzińskiego, Przemysława Truścińskiego lub Jakuba Woynarowskiego, czy książka „Komiks w szponach miernoty” autorstwa Jerzego Szyłaka, czy książka „Niezwykła historia Marvel Comics” wydana przez oficynę Sine Qua Non, czy spotkania w ramach Poznańskiej Dyskusyjnej Akademii Komiksu, czy książka Łukasza Kowalczuka poświęcona dziedzictwu TM-Semic, czy Maszin i jego podboje, czy kolejne numery „Gili-Gili” lub „Zeszytu”, czy działy komiksowe na serwisach internetowych poświęconych książkom i kulturze, na których wcześniej nie gościły (dla porządku wymienię choćby: instytutksiazki.pl, artpapier.com, culture.pl, ryms.pl, booklips.pl, xiegarnia.pl), czy…

Dlaczego w takim natłoku zdarzeń, spotkań, warsztatów, festiwali, wystaw, premier, wznowień i debiutów wyróżniam publikacje przeznaczone dla najmłodszych? Nie jestem pewien, czy uda mi się sensownie na to pytanie odpowiedzieć, ale postaram się.

Najpierw jednak trochę informacji statystycznych. W minionym roku ukazało się co najmniej 14 pozycji, które śmiało można zaliczyć do tej grupy. Na liczbę tę składają się nie tylko publikacje w ramach Krótkich Gatek i Centralki, ale pomijam, niesłusznie, pozycje wydane przez Egmont oraz Taurus Media.

14 sztuk, przy ponad 200 innych, to nie jest wiele. Jednakże mam wrażenie, że wydanie tych albumów w ubiegłym roku ma niemałe znaczenie dla wydawców, a co za tym idzie i dla czytelników. Oczywiście można mówić, że szum medialny towarzyszący tym publikacjom był „proporcjonalnie zbyt duży”, bo chyba żaden z komiksów wydanych w ubiegłym roku nie miał aż tylu pozytywnych recenzji co na przykład: „Norka zagłady”, „Jaś Ciekawski” czy „Miś Zbyś”. Dodatkowo można zauważyć swoisty paradoks, wskazując na pewną niekonsekwencję - przez wiele lat „środowisko” starało się pokazać, że komiksy są „wartościowym medium” dla dorosłych, gdyż poruszają tematy ważne i znaczące, a w 2013 roku poszła fama, że komiksy są dla dzieci. To jednak dwie odrębne sprawy i nie należy ich ze sobą łączyć. Po prostu w Polsce (w końcu!) zaczęły się ukazywać komiksy dla dzieci, które są dla dzieci, a dorośli mogą je czytać niejako „przy okazji”. Publikowanie albumów dla najmłodszych to element konieczny i niezbędny dla pełnej normalizacji rynku wydawniczego.

Dodatkowo dzięki nim być może pojawią się kolejne pokolenia, które będą chciały czytać w dorosłym życiu komiksy. Chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na drobny, ale znaczący fakt: rodzice, którzy czytali kiedyś komiksy, nagle na nowo zaczynają je odkryć; sądząc po komentarzach, wpisach, postach na różnych blogach czytelniczych - tak się właśnie dzieje.


Działania Centrali i Kultury Gniewu zostały zauważone poza środowiskiem komiksowym, Monika Obuchow pisze: „zaczęły się dziać rzeczy dobre, odżywa komiks kierowany do dzieci - zarówno importowany („Jaś Ciekawski”, twórczość Shauna Tana z pogranicza gatunków, „Pustelnik”, „Hilda”), jak i rodzimy (edukacyjny i zacny, a jednocześnie uwielbiany przez dzieci Samojlik). Jest co dzieciom dawać. To też uznam za doniosłe wydarzenie 2013 roku”. (Uwaga na marginesie powyższego cytatu z rozmowy z Szymonem Holcmanem: „Ładnie napisane, jest szansa, że nowi czytelnicy urosną”. Na co on odpowiedział „Trochę tych nowych już widziałem”.)

Jeśli Centrala i Kultura Gniewu (a może i inne wydawnictwa; patrz: Konkurs im. Janusza Christy) w następnych latach będą regularnie drukowały komiksy dla dzieci, to wówczas będziemy mieli do czynienia z długofalowym projektem popularyzacji medium. Co może wyjść nam wszystkim tylko na dobre. Uważam, że WKKM jest potrzeba i niezbędna na rynku, ale komiksy dla dzieci również.

Chciałbym jeszcze wspomnieć i wyróżnić dwie inicjatywy mocno związane z omawianym tematem. W Teatrze Studio w Warszawie z okazji Dnia Dziecka miał swoją premierę spektakl „Łauma. Bajka zbyt straszna dla dorosłych”. Teatralna adaptacja popularnego komiksu Karola Kalinowskiego grana jest nadal, najbliższe spektakle w połowie lutego. Natomiast 14 czerwca w ubiegłym roku w Krakowie w Teatrze Figur swoją premierę miał spektakl „Mglisty Billy”, na podstawie komiksu Guillaume'a Bianco, który kilka miesięcy później otrzymał Nagrodą Główną Jury Juniorów Festiwalu Teatralnego Korczak 2013.

Na zakończenie dwa przygotowałem jeszcze dwa cytaty:

1) „Z prawdziwym zainteresowaniem przeczytałam komiks(...). Świetnie się go czyta, doskonale ogląda. Sama przed sobą przyznaję, ale i chętnie czynię to publicznie, że sztuce komiksu należy się szacunek i liczę na to, że z ambitnymi wydawnictwami, jakim jest m.in. Centrala, łatwiej będzie go zyskać w szerszym gronie czytelników. Polecam!” - Agata Hołubowska, qlturka.pl.

2) „Nie ma co się przed tym bronić. Nie bójmy się kupować dzieciom komiksów. Czytajmy je z nimi wspólnie, zagadujmy o ilustracje, bawmy się razem z nimi. Nie ma obaw, by dziecko uciekło w komiks przed książką, by komiks w jakikolwiek sposób mu zaszkodził. Wiem to na swoim przykładzie” - Dorota Jędrzejewska, Experymentt.

Bartłomiej Basista (The devil is in the details):

To był wyjątkowo dobry rok dla komiksów w Polsce!

Według mnie bezapelacyjnie należał on do Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Jako, że ja sam wychowywałem się na TM-Semic i dzięki trykociarzom zakochałem się w komiksach to jestem przekonany, że Hachette zbierze bardzo obfite plony w postaci nowych miłośników komiksów. WKKM to także największa pod względem skali promocja komiksu w naszym kraju, komiksy znów stały się widoczne i dostępne są praktycznie wszędzie, a nie tylko w sekretnych miejscach dla wtajemniczonych. Po za tym wiele tytułów, które znalazły się w tej serii idealnie pokazuje jak styl mainstreamowego komiksu się zmieniał. I mimo tego, że w kolekcji pojawiło się dużo niepotrzebnych rzeczy to tytuły takie jak „Daredevil: Born Again”, „Marvel Zombies”, „Spider-man: Ostatnie Łowy Kravena”, czy też „X-men: Mroczna Pheonix” to komiksy, które mogą śmiało walczyć o tytuł najlepszych komiksów tego roku.

2013 to także rok Wydawnictwa Komiksowego, który z imponującym rozmachem wszedł na polski rynek. „Kot Rabina” i seria „Wieże Bois-Maury” to tytuły, które są w mojej ścisłej czołówce najlepszych komiksów tego roku. Wydawnictwo Komiksowe warto także pochwalić za jakość wydań, każdy, kto trzymał w ręce „Fotografa” wie o czym mówię.

Kolejnym wielkim wydarzeniem była premiera książki „Niezwykła historia Marvel Comics” Seana Howe`a. Dawno nie czytałem tak dobrej książki, jej lektura wciągnęła mnie bezlitośnie i wbrew pozorom przekonała mnie jeszcze bardziej do komiksów tego wydawnictwa. Bardzo fajnie, że SQN poszerza także swoją wydawniczą ofertę o komiksy, co prawda tegoroczne tytuły nie były najwyższych lotów, ale książką o Marvelu rekompensują wszystkie mniejsze wpadki. Liczę, że ich oferta na 2014 rok będzie komiksowo znacznie lepsza.

Jeśli jesteśmy już przy nowych wydawnictwach to nie mogę zapomnieć o krakowskim Lokatorze. „Fabryka” i „Boska Kolonia” Nicolasa Presla to kolejne wyjątkowe tytuły, które ukazały się w tym roku. Martwi mnie trochę fakt, że ich plany wydawnicze na razie skupiają się tylko na tym autorze. Co za dużo to nie zdrowo...

Wracając jeszcze do WKKM to pojawienie się tej kolekcji także miało swój wydźwięk w ofertach dwóch wydawnictwach specjalizujących się w komiksach superhero. Mucha Comics, która zawsze była kojarzona z komiksami Marvela sięgnęła po tytuł z DC i wydała bezapelacyjnie najlepszy album tego roku, czyli „Batman: Długie Halloween” - komiks, który podobno był nie do wydania na polskim rynku. Za dwie części „Kick-Assa” także należą się, im gromkie brawa! Egmont, natomiast dokonał czegoś co moim zdaniem było niewykonalne na polskim rynku, wydał pozycje z New 52 i „Strażników: Początek” w oszałamiająco krótkim czasie po amerykańskiej premierze. Dzięki temu poczułem się przez chwilę jakbyśmy mieszkali w Europie. Niestety, ich wydawniczy refleks nie rekompensuje marnych tytułów za jakie się chwytają. Nowa 52 ma w swojej ofercie kilka ciekawych pozycji i tytuły takie jak „Animal Man”, czy też „Batwoman” powinny się znaleźć w ich ofercie a z tego co tu i ówdzie słyszę nie ma na to szans. Szkoda, bo „Detective Comics” i „Liga Sprawiedliwości” to naprawdę bardzo słabe komiksy. Liczę także na to , że w przyszłym roku Egmont zrekompensuje swoją festiwalową wpadkę i wyda jakieś fajne cudo z nazwiskiem Dona Rossy na okładce.


Świetną ofertę komiksową miała także w tym roku Centrala. „Na własny koszt", „Za imperium" to kolejne pozycję w rankingu najlepszych komiksów tego roku. Poznańskie wydawnictwo pochwalę także za ich działalność w promowaniu sztuki komiksowej.Galeria Cheap East a przede wszystkim ich darmowa gazeta to świetna inicjatywa. Rewelacyjnie iść na piwo do swoich ulubionych krakowskich knajp i widzieć jak jacyś przypadkowi ludzie przeglądają magazyn Cheap East. Pisząc o Centrali nie da się wspomnieć o ich największym tegorocznym hicie - „Hilda" mimo tego, że jeszcze jej nie czytałem to widzę, że króluje w tegorocznych podsumowaniach. Mam nadzieję, że trafia ona w ręce czytelników, dla których jest przeznaczona.

Niestety, jakoś w tym roku było mi nie po drodze w ofertą Timofa jak i Kultury Gniewu. Od Timofa mam świetnego „Doomboya" z autografem Toniego Sandovala, który odwiedził Małopolskie Studio Komiksu. Jestem pewien, że w przyszłym roku to się zmieni, ich plany wydawnicze na 2014 doprowadzają mój portfel do zawału. Natomiast najważniejszym komiksem Kultury Gniewu jestem pewien, że okażą się „Zaduszki" Rutu Modan - ilość branżowych nagród, które ten komiks zdobywa robi wrażenie.

A, jeśli chodzi o moją recenzencką działalność no to cóż nadal raczkuje, praca pochłania większość mojego czasu dlatego ciężko znaleźć chwilę na pisanie. W tym roku przerzuciłem się z Bloggera na Tumblr i od pewnego czasu ilustruje recenzję zdjęciami komiksów. Utworzyłem profil swojego bloga na facebooku i mimo tego, że obserwuje go garstka znajomych to widzę pewien sens obcowania na tym portalu. Najlepszy komiks jaki w tym roku czytałem, a nie miał on swojej premiery w Polsce to „Mickey Mouse Vol. 1: Race to Death Valley" autorstwa wielkiego Floyda Gottfredsona. Mam wrażenie, że komiksowo ten rok był dla mnie jednym z najważniejszych, dziękuje wydawcom, że sprowadzają do tego naszego meksyku europy tak dużo dobrych komiksów. A czytelnikom Kolorowych Zeszytów i mojego bloga dziękuje za to, że udaje, im się dojść do ostatniego słowa w moich recenzjach.

Krzysztof Tymczyński (Image Comics Journal, DC Multiverse):

Jeśli mierzyć upływający rok w komiksowie pod kątem wydanych przeze mnie pieniędzy, to z pewnością można powiedzieć że był on rekordowy. Nie chciałbym żeby zabrzmiało to jak przechwałka, ale za kwotę wydaną na komiksy w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, mógłbym spokojnie kupić jakieś niezłe, oczywiście używane auto. Nie oznacza to jednak, że nabyłem przerażająco duża ilość nowych tytułów. Ilość, rzeczywiście, jest większa niż jeszcze w 2012, lecz nie sposób nie zauważyć rosnących cen na okładkach poszczególnych komiksów. Postaram się teraz przybliżyć Wam nieco wątek pod tytułem „2013 oczami Tymczyńskiego”.

Zacznę oczywiście od rodzimych wydawców. W chwili gdy piszę te słowa spoglądam na swoją półkę i liczę. Wychodzi na to, że w mijającym roku nabyłem 25 komiksów po polsku. Być może dla części z Was wynik ten jest śmiesznie niski, ale prawdę powiedziawszy, dla mnie jest trzy razy wyższy niż w 2012. Chociaż nie jestem wielkim entuzjastą Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, ani tym bardziej samego Domu Pomysłów, do mojej kolekcji dołączyło pięć tomów od wydawnictwa Hachette. Kolejnych sześć stanowi wszystkie opublikowane dotąd przez Egmont komiksy z cyklu „Nowe DC Comics”, a kolejne trzy – wznowienie „Strażników” oraz dwie odsłony prequelu tej niesamowitej historii. Dodajmy do tego oba tomy „Żywych Trupów” od Taurusa, świetnych „Nowożeńców” Kultury Gniewu, mocno opóźnioną „Mroczną Wieżę” z Albatrosa, „Czterech Jeźdźców Apokalipsy” oraz „Batman: Długie Halloween” opublikowane przez Muchę, a i tak jeszcze nie wymieniłem wszystkich zakupionych komiksów. Jako że już od dłuższego czasu nie czytam nic oprócz komiksów sprowadzonych z USA i niektórych produkcji naszych rodaków, z całą pewnością nie mogę narzekać na ilość pozycji, które mnie zainteresowały. Co innego z ceną poszczególnych tomów. Egmont i Mucha mają  już praktycznie w standardzie ceny oscylujące pomiędzy 70zł a nawet 100zł, a przypadek „Długiego Halloween” pokazał, że nawet z 25% zniżką, cena za komiks może być sumą trzycyfrowa. Myślę że nie tędy droga. Co prawda nie mam pojęcia jakimi warunkami obwarowane są poszczególne licencje jakie posiadają wydawcy, ale sądzę że zejście z ceny chociażby poprzez częstsze wydawanie komiksów w miękkiej oprawie jest nie tylko w zasięgu wydawców, ale także realną szansą na chociażby minimalne zwiększenie sprzedaży. Niemniej nie jestem tu od filozofowania na temat polityki poszczególnych wydawnictw, jestem tylko konsumentem i jako taki czuję się bardzo zadowolony upływającymi dwunastoma miesiącami.


Oczywiście nie sposób nie zauważyć rozruszania się rynku w tym roku. Wielka Kolekcja Komiksów Marvela, wbrew czarnowidztwu niektórych, nie zniszczyła rynku. Najwięksi chyba tylko nieznacznie wyhamowali (najmocniej Egmont), ale za to pojawiły się nowe twory pod postacią ambitnego Wydawnictwa Komiksowego, tajemniczej Sideki czy kolejnej oficyny mangowej. Wydaje mi się, że nie mamy powodów do narzekań, ale rzeczywistość i tak pokazuje, że jest odwrotnie. Wystarczy zajrzeć na forum Gildii. Za dużo, za mało, za drogo, nie to co powinno – każdy powód jest dobry by spuścić wiadro pomyj na wydawców, a później w większości zapewne i tak kupić to, co oferują.

Przenieśmy się teraz Trans-Atlantykiem do USA. Dla mnie rok 2013 był przełomowy, ponieważ ostatecznie postanowiłem odejść od czytania „wielkiej dwójki” i zamieniłem Marvela oraz sporą część DC Comics na wydawnictwa stawiające na projekty autorskie, bez grupy edytorów czuwających nad wszystkim oraz nie zmuszające czytelnika do przebijania się przez coraz częstsze eventy i crossovery. Dziś dziwię się sobie, że tyle czasu zajęło mi podjęcie tej decyzji. Obecnie na 10 kupionych przeze mnie oryginalnych komiksów, 7 jest z Image Comics, 2 z DC Comics i 1 od Boom! Studios, a przypuszczam, że z czasem proporcje te zmienią się na jeszcze większą korzyść tego pierwszego. Wydawnictwo zarządzane obecnie przez Erica Stephensona przyciąga do siebie największe nazwiska komiksowego rynku, dzięki zapewnieniu im całkowitej swobody twórczej. Efekty są niesamowite, wystarczy wymienić takie tytuły jak „Saga” Briana K. Vaughana, „Sex Criminals” Matta Fractiona, „Pretty Deadly” Kelly Sue DeConick, „Prophet” Brandona Grahama, „East of West” oraz „The Manhattan Projects” Jonathana Hickmana, „Fatale” i „Velvet” Eda Brubakera, wciąż coraz bardziej popularne „The Walking Dead” Roberta Kirkmana czy wreszcie „Lazarus” Grega Rucki, a i tak nie jest to nawet połowa wartych uwagi komiksów od Image.

Warto także wspomnieć w kontekście mijających dwunastu miesięcy o dwóch rysownikach. Szymon Kudrański nie tylko narysował kolejnych 13 numerów „Spawna”, ale także dołożył do swojego CV kolejne prace w DC: one-shot o Scarecrowie, kolejnym z członkami Secret Society, po dwa numery serii „Talon” oraz „Batman: the Dark Knight”, jeden zeszyt cyklu „Constantine” i po kilka stron w dwóch odsłonach on-goingu „Green Lantern”. Z kolei Piotr Kowalski wypłynął na szerokie wody rysując „Sex” dla Image i zaowocowało to angażem do ilustrowania „Marvel Knights: Hulk” dla Marvela. Nie mogę się nadziwić że nasze serwisy komiksowe konsekwentnie starają się nie dostrzegać że mamy dwóch rysowników robiących naprawdę niezłą karierę w Stanach.

Na koniec napiszę tylko czego spodziewam się po 2014 roku. Otóż tylko jednego: że nie będzie gorzej. Tego też życzę sobie i Wam.

Brak komentarzy: