Intymne, biograficzne opowieści są dziś jedną z najchętniej wykorzystywanych konwencji komiksu niezależnego. „Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił” jest wręcz podręcznikiem tworzenia fabuł tego typu. Seth - jeden z tuzów kanadyjskiej sceny niezależnej - nie postawił bowiem na opisywanie faktów i wydarzeń, a na przekazanie swojej własnej osobowości. To Dzieło przewrotne, inteligentne i szczere, będące świetnym przykładem tego, jak kreatywnie opowiadać o sobie, nawet gdy nasza egzystencja skupia się głównie na życiu wewnętrznym.
Kreśląc swój portret, autor dobitnie zaznacza, że jest zdeklarowanym samotnikiem. Jego alter ego nie ma zbyt wielu przyjaciół. W swojej opowieści zaznacza obecność tylko jednego, z którym spotyka się od czasu do czasu i dyskutuje o komiksach (notabene to nikt inny jak Chester Brown, autor „Na własny koszt”). Seth jest człowiekiem o introwertycznej osobowości, dla którego przeszłość stała się bezpieczną kryjówką. Czuje z nią niesłabnącą wieź, cały czas przywołując w pamięci stare paski komiksowe lub wspomnienia z dzieciństwa i przez ich pryzmat (niczym bohater serialu „Życie jak sen”) patrzy na rzeczywistość. Największą przyjemność czerpie z odwiedzania miejsc, które dobrze zna z młodości, oraz regularnych wizyt w antykwariatach, do których przychodzi w poszukiwaniu zeszytów komiksowych, winyli oraz starych, zakurzonych pism ze stripami.
Pewnego dnia, w jednym z archiwalnych numerów New Yorkera, Seth natyka się na rysunek nieznanego mu twórcy podpisującego się enigmatycznym pseudonimem Kalo. Zaczyna odczuwać pewną więź emocjonalną z tym zapomnianym artystą, co skutkuje poszukiwaniami innych jego prac. Akcja dzieje się w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, na długo przed czasami świetności internetu, więc znalezienie jakichkolwiek informacji o fascynującym go autorze jest bardzo trudne i czasochłonne. Wszystko, co udaje mu się dowiedzieć, to tylko poszlaki. Bohater angażuje się jednak tak bardzo, że wyrusza w podróż śladami tajemniczego rysownika.
„Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił” tylko pozornie jest komiksem o próbie odnalezienia Kalo – autor ten wszak nigdy nie istniał, a jego osobowość została stworzona na potrzeby tej historii, by popychać do przodu fabułę i przemyślenia bohatera. Pod pewną dozą fałszywej, komiksowej publicystyki, kryje się melancholijna autobiograficzna opowieść o szukaniu samego siebie. Refleksja nad własną przeszłością, przyszłością, perspektywami życiowymi. Przyglądanie się własnym lękom i pragnieniom. Autor przywdziewa pewną maskę, i pozornie trzyma dystans, ale jasnym jest, że historia życia Kalo, którą stopniowo odkrywa, jest dla niego okazją do zadawania pytań o swój własny los, próbą pogodzenia się z ewentualną życiową porażką.
To również intymna i czuła opowieść o człowieku zamkniętym w swoim świecie. Z jednej strony celebrująca samotność i melancholię, pewną stagnację, z której bohater nie chce się uwolnić, z drugiej traktująca o strachu przed dojrzewaniem emocjonalnym i poważnymi związkami.
Mimo iż „Życie nie jest takie złe…” traktuje o rysowniku komiksów, to w samej fabule autor stroni od wspominania o swojej twórczości. Oczywiście, poniekąd mówi o niej przez pryzmat prac Kalo, jednak z drugiej strony nie ma takiej potrzeby, bo mamy ją przecież przed oczami. Odnajdziemy w niej ducha anglosaskich komiksów niezależnych, coś z obrazków zamieszczanych na łamach New Yorkera, ale też senny pejzaż Kanady, atmosferą (tylko atmosferą, gdyż trudno szukać tu podobieństw warsztatowych) przywodzący na myśl przesycone samotnością obrazy Edwarda Hoppera.
Wielu czytelników, szczególnie kolekcjonerów i zatwardziałych miłośników komiksów, którzy często kontaktują się ze światem zewnętrznym za pomocą swojej pasji, odbije się w powieści Setha jak w lustrze. Warto mięć ten album na półce, żeby sięgnąć po niego w trudnych chwilach, bowiem dzieło Kanadyjczyka jest świetnym remedium na kiepskie okresy w życiu. Gwarantuję, że działa, sam to sprawdziłem. Bo w gruncie rzeczy: życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz