W tym roku przeczytałem już kilkadziesiąt komiksów: dobrych, złych, takich sobie, interesujących, przeciętnych, intrygujących, niejakich. W tym niemałym zestawie największym pozytywnym zaskoczeniem jest album "Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił". Bez wątpienia jest to najlepsza rzecz, jaką do tej pory dane mi było przeczytać. Prawie najlepsza, zaraz po najnowszym tomie "Fistaszków zebranych".
Tak na marginesie obie książki łączą się ze sobą na klika sposobów. Seth, autor "Życia…", jest osobą odpowiedzialną za projekt graficzny serii "Complete Peanuts" dla wydawnictwa Fantagraphics, za który otrzymał w 2005 roku nagrodę Eisnera i Harvey’a. Dodatkowo w swym quasi-autobiograficznym komiksie narrator (tożsamy z autorem) relacjonuje z pamięci sytuacje przedstawione w kilku paskach Charlesa Schulza. A w zamieszczonym na końcu glosariuszu, w odautorskiej notce poświęconej ojcu Snoopiego możemy przeczytać: "Mistrz komiksu (…). Nie potrafię wyrazić, jak ogromny miał na mnie wpływ".
Seth-bohater, który w albumie zwykł nosić długi płaszcz, staroświecki kapelusz i parę okrągłych okularów, czuje się zagubiony i przygnębiony. Nie bardzo wie, co począć ze swoim życiem. Widzimy go jak włóczy się bez celu zaśnieżonymi ulicami. Wstępuje do antykwariatu i w jakimś starym magazynie jego uwagę przykuwają komiksowe ilustracje podpisane pseudonimem Kalo. Postanawia poświęcić swój czas i energię, aby dowiedzieć się czegoś więcej o ich autorze. Poświęca całe lata, by odkryć prawdziwą tożsamość mężczyzny. Nie cofnie się przed niczym: wysyła listy do gazet z prośbą o jakieś informacje biograficzne, w małym mieście odnajduje córkę i matkę Kalo, odwiedza w miasteczku jego przyjaciela. Przypadkowo okazuje się, że Seth mieszkał w tym samym mieście jak dziecko.
Próba poznania i zrozumienia losów artysty jest "opakowaniem zastępczym" dla narratora, który przecież sam jest komiksowym rysownikiem. Próbując dowiedzieć się, dlaczego nagle Jack "Kalo" Kalloway przestał rysować, rozmawiając z jego matką o tym, czy nie żałował porzucenia kariery, na rzecz założenia rodziny i firmy, niejako próbuje udzielić sobie odpowiedzi na te pytania.
Odkrywając kolejne losy Kalo, narrator dokonuje głębokiej introspekcji. W wyniku swoich poszukiwań nie zachodzi w jego osobowości żadna radykalna zmiana, ale działania, rozmowy i odkrycia pomagają mu w lepszym zrozumieniu samego siebie. Nasila się melancholijny nastój bohatera, który woli "żyć przeszłością", niż konfrontować się z teraźniejszością, który ma problemy z nawiązywaniem emocjonalnych relacji z kobietami, mimo wielkiej potrzeby… Seth opowiada nam własne historie. Z ufnością pokazuje czytelnikowi swoje życie, ujawnia szczegóły przyziemnych przyzwyczajeń, obsesji i miłości.
Autor skonstruował swoją opowieść w taki sposób, że czytelnik do końca wierzy, wręcz jest święcie przekonany o tym, że kiedyś istniał kanadyjski rysownik, ukrywający się pod pseudonimem Kalo. Autor świetnie myli tropy. Na końcu albumu dodał zestaw "odnalezionych rysunków", a nawet zdjęcie swego bohatera! Jednakże nie jest to prawdą! Nie istniał taki rysownik. Na wstępie napisałem, że jest to quasi-autobiograficzny komiks, ponieważ fakty mieszka ze zmyśleniem. Czytelnik sam musi odkryć, co jest prawdą o autorze, a co nie jest. Prawdziwy jest przyjaciel narratora – Chet, czyli inny kanadyjski rysownik Chester Brown. W pewnym momencie, gdy Seth pokazuje Chetowi rysunki Kalo, ten mówi: "(…) to przypomina twoje rysunki". I jest to jeden z niewielu tropów, które pozostawił nam autor, abyśmy przy pierwszym czytaniu odkryli, że nie mamy do czynienia z czystą autobiograficzną opowieścią.
Kreska, którą posługuje się Seth, jest delikatna i prosta. Melancholijny urok plansz został wydobyty za pomocą czarnego i "brudnego" turkusowego. Użycie tych barw w charakterze przeciwstawnych cieni, pomaga w zilustrowaniu mrocznego i nostalgicznego nastroju głównego bohatera. Postaci dużo chodzą i rozmawiają, a mimo to, czułem, że większe znaczenie mają ilustracje przedstawiające domy, krajobrazy i widoki miast. Kadry bez ludzi, przedstawiające elementy krajobrazu, zwykle są większe od pozostałych. Za ich pomocą artysta pięknie pokazał upływ czasu. Sceny sam na sam z narratorem, gdy czytelnik "w milczeniu" spaceruje różnymi ulicami, ogląda budynki, słupy telegraficzne, zamarznięte jezioro, przygląda się ptakom, drzewom mają w sobie coś intymnego.
Zamiast podsumowania i zakończenia, opowiem pewien pasek Schulza z września 1963 roku. Charlie Brown podchodzi do budki "Porady psychiatryczne 5 centów", prowadzonej przez Lucy. Pyta: "Co można zrobić, jeśli się nie pasuje do świata? Co można zrobić, jeśli życie przecieka nam między palcami?". Ona prowadzi go na pustą łąkę, pokazuje cały świat i podpytuje, czy widział kiedyś inne światy. Odpowiedź jest oczywista. Dlatego Lucy głośno wrzeszczy, aby Charlie żył na nim. Dokładnie, skoro nie ma innych światów, to cóż nam pozostaje…
Kup "Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił" w Sklep.Gildia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz