"Skazane na siebie" zapowiadają się na komiks niezwykły. Jego autorka, Miriam Katin, napisała go w wieku 63 lat. Jest to niezwykły pamiętnik opowiadający historię ucieczki i przeżycia matki i córki. Matka Katin, Esther Levy opiekuje się dwuletnią Miriam w okupowanym przez nazistów Budapeszcie. Zmuszone do ucieczki z miasta trafiają do - z pozoru - idyllicznej wsi. Wstrząsająca historia stawia wiele pytań - o wiarę i sens życia w czasach beznadziei. Już wkrótce na łamach Kolorowych ukaże się jego recenzja, a dziś, w ramach zapowiedzi, publikujemy posłowie, które do albumu napisała Shoshana Ronen.
(...)
Książkę otwiera parafraza Księgi Rodzaju (1:1-2), ale w przeciwieństwie do bardzo optymistycznych i pełnych nadziei słów z hebrajskiej Biblii: Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię, komiks Katin zaczyna się tak: Na początku ciemność była nad przepaścią. Już na wstępie zostajemy pozbawieni możliwości oczekiwania piękna stworzenia, niebieskiego nieba nad nami symbolizującego nadzieję, przestrzeń, majestat i wolność; pozbawieni jesteśmy ziemi pod naszymi stopami, która nas żywi i sprawia, że czujemy się bezpiecznie. Na początku życia dziecka jest tylko ciemność i – co wielu czytelnikom może wydawać się najistotniejsze – nie ma Boga.
Pytanie o istnienie/nieistnienie Boga powtarza się w książce kilka razy. To teologiczne pytanie jest stare jak sama ludzka wiara: jeśli Bój jest wszechmocny i absolutnie dobry, to dlaczego zezwala na istnienie na świecie zła? Holocaust nie wniósł nowych argumentów do tego teologicznego dylematu, a jedynie uczynił go prostszym i być może bardziej palącym, ze względu na wyjątkowo ogromną skalę zła.
Niemniej jednak, pytanie małego dziecka – Lisy – nie jest teologiczne, a o wiele bardziej egzystencjalne, w sensie bycia opuszczonym w świecie. Bóg niewinnego i nieskażonego przez zło – ludzkie zło – dziecka jest opiekuńczą postacią, która dba o nas tam w „niebie”, która czyni nasz świat uporządkowanym i bezpiecznym.
„Skazane na siebie” ilustruje utratę naiwnej wiary w Boga naszego dzieciństwa, Boga dzieci i psów. Utratę naszej wiary w świat i ludzkość. Psi bóg, ponieważ jednym z najbardziej chwytających za serce momentów książki jest ten, gdy czytelnik dowiaduje się, że Żydzi nie mogli trzymać swoich zwierzaków w domach i musieli je oddać.
(...)
Już po ucieczce z Budapesztu i doświadczeniu tak strasznych rzeczy jak chłód, głód, upokorzenie, bombardowania i gwałt (Esther została zgwałcona zarówno przez nazistów jak i Rosjan, czego dziecko nie było za bardzo świadome), kulminacją cierpienia była – dla dziecka – śmierć jej nowego psiego przyjaciela w czasie zamieci w lesie. Wtedy straciła wiarę: I tak też dowiedziała się, że Bóg nie był ani światłością ani ciemnością. I nikim w ogóle. Może go nie było…
Pod koniec tego niezwykłego komiksu czytamy - i chyba jest to swego rodzaju podsumowanie – że nie ma nikogo nad nami, nikt nam nie towarzyszy, że wszyscy jesteśmy samotni, skazani na siebie… i to wszystko. W chwili, która spodziewamy się, że będzie najradośniejszym momentem dla dziecka, w cudownym powrocie ojca, Lisa nie rozpoznaje go, a wciąż pamięta ukochanego Reksia. Modliłam się i modliłam. A Reksio nie wrócił. Porzucenie przez Boga nie oznacza bycia opuszczonym przez ludzi. Protagonista i Esther nigdy by nie przeżyli, gdyby nie pomoc kilku prostych, wielkodusznych ludzi.
W generacji post-holocaustowej wiara nie jest już niewinnie prosta. Gdyby przed Holocaustem ktoś opisał jego zbrodnie, zostałby uznany za szaleńca. Po 1945 roku Holocaust stał się doświadczeniem, nie wizją czy chorą myślą, a rzeczywistością. W tym sensie wszyscy jesteśmy skażeni – straciliśmy swoją młodzieńczą naiwność. Od tego czasu wiara w ludzkość i w Boga jest skomplikowana, potrzebuje sporych teologicznych, filozoficznych i etycznych akrobacji. Autorka boryka się z tymi problemami jako osoba dorosła, sama też będąc matką.
Być może najbardziej przerażające w tej opowieści jest to, że jest ona powszechna dla tych ciemnych dni; zdarzała się naprawdę, również dzieciom. Moja mama również musiała ukrywać się ze swoją matką w Budapeszcie, udawać wieśniaczkę i uratowana została w podobny sposób. Jej ojciec również niespodziewanie wrócił i odnalazł swoją rodzinę. Stąd wiem, że to jest prawdziwa historia.
Shoshana Ronen - filozofka, literaturoznawczyni, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Kieruje Zakładem Hebraistyki Wydziału Orientalistycznego UW. Autorka m.in.: "Nietzsche and Wittgenstein: In Search of Secular Salvation", "Polin: a land of forests and rivers. Images of Poland and Poles in contemporary Hebrew literature in Israel".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz