sobota, 12 lipca 2014

#1660 - Repulse

Dzisiaj recenzowana tytuł posiadam w swojej kolekcji już od ponad dwóch lat. Dopiero teraz, gdy akurat nic nowego z Image nie trafia do moich zbiorów, nadarzyła się okazja, aby bliżej przyjrzeć się komiksowi, który w Polsce przeszedł właściwie bez echa. Niemal, bo przygotowując się do pisania tego tekstu zrobiłem mały research i znalazłem jedną recenzję oraz jedną zapowiedź. Dlaczego mnie to dziwi? 



"Repulse" to komiks wyjątkowy, ale nie dlatego, że na stałe wejdzie do klasyki gatunki, ale dlatego, że to w pełni autorskie dzieło polskiego twórcy wydane na amerykańskim rynku. Szymon Kudrański, bo o nim właśnie mowa, po sukcesie jakim okazał się dla niego angaż w "Spawnie", dorobił się w Image takiej pozycji, że pozwolono mu zrealizować jego własny projekt (nie obeszło się bez pewnej drobnej pomocy, ale o niej nieco później). To wielki sukces, o którym prawdopodobnie wielu z Was nawet nie miało pojęcia. 

"Repulse" to składająca się z 72 stron historia osadzona w niedalekiej przyszłości, której głównym bohaterem jest Sam Hagen. Pracuje on w specjalnej jednostce policyjnej, która nazywa się after-crime. Dzięki specjalnej technologii, członkowie tej dywizji nogą podpinać się do mózgów zamordowanych osób i "odtworzyć" moment ich śmierci. Niestety, przy okazji sami odczuwają ból i strach, jaki towarzyszył ofiarom. Sami więc rozumiecie, że Hagen nie jest typem wesołka, ponieważ raz za razem "umiera". Jego życie prywatne to również katastrofa, gdyż nigdy nie poradził sobie z niewyjaśnioną śmiercią swojego syna, co doprowadziło do jego moralnego upadku i rozwodu z żoną. Bohatera poznajemy w momencie, gdy zostaje wezwany na miejsce kolejnego morderstwa i odkrywa, że sprawcą był robot. Tyle tylko, że w tym świecie wszystkie mechaniczne istoty mają wbudowaną blokadę, uniemożliwiającą im krzywdzenie ludzi. W dodatku, zabójca upatrzył sobie policjantów związanych ze śledztwem, które Sam niegdyś prowadził.

Istnieje dość powszechna opinia, że mało który rysownik przy okazji może okazać się dobrym scenarzystą. Szymon Kudrański nawet nie ukrywa, że "Repulse" nie powstałoby, gdyby nie pomoc Jeffa Mariotte, który przepisał jego pierwotny scenariusz, poprawiając między innymi błędy językowe. Tytuł, który początkowo był planowany na trzyczęściową mini-serię ostatecznie wydany został jako one-shot i już na pierwszy rzut oka widać, że scenariusz był dla Kudrańskiego pretekstem do tego, by poeksperymentować nad stylem rysowania.



Nie zrozumcie mnie teraz źle, fabularnie nie jest bowiem źle. Otrzymujemy stosunkowo prostą historię, w której udaje się sprawnie pokazać charaktery poszczególnych bohaterów, a także przedstawić świat, w którym osadzona jest akcja. Trudno przy tym nie zauważyć, że wszystko to jest ledwie zarysowane. Przykładowo, szybko dowiadujemy się o futurystycznych wynalazkach oraz robotach służących ludziom, lecz nie oczekujcie odpowiedzi na pytania: jak, kiedy i dlaczego zaszły takie zmiany. Z lektury nie dowiemy się także wielu innych rzeczy, ale najwidoczniej autor świadomie zdecydował się na taką koncepcję. Jego historia nigdy nie miała być zbyt rozdmuchana, a główny nacisk, zgodnie z planem, położono na akcję.

Jak wiecie z recenzji obu tomów "Spawn: New Beginnings" (pierwszego i drugiego), rysunki Szymona Kudrańskiego bardzo lubię. W "Repulse" jeszcze bardziej zyskał on w moich oczach. Akcja tego one-shotu co prawda osadzona jest w przyszłości, lecz trudno nie wyłapać inspiracji bardzo klasycznymi kryminałami noir. I pod względem graficznym, nie można mieć żadnych wobec tego komiksu żadnych zastrzeżeń. Polak zmienił nieco swój styl na bardziej "brudny" – na każdej stronie jest sporo ciemnych fragmentów czy niby przypadkowych plam. Świetnie udało się mu także zaprojektować miasto. Jest to wielki, żelazny moloch, brudny, smutny i ciasny, przez co niemal czujemy spaliny z ulic miasta, w którym przyszło żyć Hagenowi, nie wspominając już o kręcącym się tu i ówdzie klaustrofobicznym lęku. Uważam jednak, że największą zaletą rysunków jest porzucenie kolorów. To jak Kudrański operuje czernią i bielą sprawiło, że nieco inaczej spojrzałem na jego prace przy serii autorstwa Todda McFarlane’a, gdzie nakładane komputerowo kolory również potęgowały klimat opowiadanej historii (w tym także ich celowa sztuczność), lecz z całą pewnością nie robiły tego tak znakomicie, jak poszczególne strony "Repulse".

Warstwa graficzna jest tak silną stroną tego komiksu, że przykrywa pewne scenariuszowe niedociągnięcia. Czytając go i podziwiając świetne rysunki mniej zwraca się na fabularne mielizny i ewentualne nieścisłości. Chociaż z reguły chwalę dodatki, przy okazji "Repulse" zrobię coś odwrotnego. W komiksie znalazło się bowiem miejsce na kilka stron szkiców i projektów postaci, ale miejsce to mogło być spożytkowane na chociażby minimalnie lepsze rozpisanie scenariusza.


Z tego co widzę "Repulse" nie jest dostępne w ofercie Multiversum czy ATOM Comics. Nie wiem czy spowodowane jest to wyprzedaniem się tej pozycji czy czymś innym, ale warto trochę pogrzebać w sieci w poszukiwaniu tego komiksu. Kosztował zaledwie 7 dolarów i jak można łatwo przeliczyć na złotówki - nie jest to żaden majątek. Uważam, że warto w tę pozycję zainwestować, bo za taką kasę dostajemy naprawdę kawał niezłego (a pod względem wizualnym - wręcz świetnego) komiksu.

Wydaje mi się, że projekt Szymona Kudrańskiego jest największym komiksowym sukcesem naszego rodaka na rynku w USA. Całkowicie autorska seria w trzecim największym amerykańskim wydawnictwie - jest to coś, z czego można być naprawdę dumnym. Oczywiście, oceniając album(ik) na mocną czwórkę, nie mogłem brać tego pod uwagę.

Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.

Brak komentarzy: