Minimalizm to nie to samo, co nijakość - fragment komentarza Olgi Wróbel.
We wszystkich tekstach omawiających najnowszą produkcję Jacka Świdzińskiego, jakie dane mi było przeczytać, słowo „minimalizm” odmieniane jest na wszystkie możliwie sposoby.
- „(…)pierwszy rzut oka stanowi zbiór minimalistycznych bazgrołów”. (Marceli Szpak)
- „Minimalistyczna kreska Jacka Świdzińskiego tylko na pierwszy rzut oka przypomina amatorskie niewprawne rysunki. (…)W swoim minimalizmie Jacek nie ma sobie obecnie w Polsce równych – jeszcze nikt nigdy nie wyraził tak wiele przy pomocy tak niewielu środków”. (Bartek Biedrzycki)
- „A każdy, kto orientuje się we współczesnym komiksie polskim na pewno zetknął się z twórczością Jacka Świdzińskiego, członka grupy Maszin, odpowiedzialnej za ¾ awangardowych publikacji na niewielkim krajowym poletku. I taka osoba ascetyczną kreską i minimalizmem czystej wody w «Zdarzeniu. 1908» nie będzie zaskoczona. Pozostałe mogą mieć problem”. (Olga Wróbel)
- „Dopiero gdy zagłębimy się w lekturę, zaczynamy rozumieć, że mamy do czynienia z przemyślanym minimalizmem, świetnie wykorzystywanym przy prowadzeniu narracji”. (Krzysztof Ryszard Wojciechowski)
Sam postaram się nie używać słowa „minimalizm” w kontekście dzieła Świdzińskiego. Autor w wywiadzie (znamienny jest sam jego tytuł: komiksowy minimalista z poczuciem humoru) udzielonym serwisowi Booklips na pytanie, co ma dla niego większe znaczenie minimum formy czy maksimum treści, odpowiada: „(…)maksimum formy, forma przyciśnięta do ściany. Ale bez przesady, takiej ściany, w której jest jeszcze masa dalszych zagłębień”. I ta wypowiedź jest, moim zdaniem, kluczem, który może pomóc podczas próby odczytania „Zdarzenia”.
Dla autora „A niech cię, Tesla!”, skądinąd świetnego komiksu, większe znaczenie ma „jak”, które tryumfuje nad „co”. Nie chcę być źle zrozumiany, więc od razu dodam, że narracja literacka (tu: opowieść) w najnowszej produkcji jest przemyślana, spójna, ciekawa, jak i wciągająca. Autor buduje opowiadanie ze skrawków (paproszków!) biografii historycznych postaci. Kogoż my na kartach omawianej powieści, tfu!, komiksu nie spotykamy?! Jest Feliks Dzierżyński, Lew Tołstoj, Dersu Uzała, Siergiej Prokudin-Gorski, Rasputin (mój ulubieniec), jest caryca Aleksandra i carewicz Aleksy, no i oczywiście jest również sam Nikola Tesla.
Część z tych postaci przynależy do supergrupy, która niczym pochodząca ze wschodu „Drużyna Pierścienia”, wyrusza w głąb Syberii, wędrując aż po Tajszet i Zakole Północne. Jaki jest cel podróży oraz jakie przygody spotykają po drodze naszych bohaterów, tego nie będę zdradzał. Z pewnością jest to pozycja dla fanów antologii „Fioletowa Krowa” przygotowanej onegdaj przez Stanisława Barańczaka, czyli dla osób lubiących nonsensowne opowieści.
Lapsus jaki mi się przytrafił w poprzednim akapicie, gdy nazwałem „Zdarzenie. 1908” powieścią, był oczywiście zamierzony. Podobnie jak w wypadku samej książki, która swoją edycją sugeruje czytelnikowi, że ma do czynienia właśnie z powieścią z początku XX wieku. A jeśli dodamy do tego informację ze stopki o treści „Reprint z 1908 roku”, to okazuje się, że Jacek Świdziński próbuje przełożyć ten gatunek literacki na medium komiksowe. I w tym miejscu w sukurs przychodzi nam, kolejny raz, sam autor, który we wspomnianym wyżej wywiadzie, deklaratywnie wyznaje: „(…)komiks jest dla mnie czwartym «rodzajem literackim», ale takim, który wykorzystuje nieczytelność obrazu”.
„Ćwiczenie stylistyczne” (używając tytułu słynnej książki Raymonda Queneau) w wykonaniu autora polega na tym, aby ograniczyć przekaz wizualny, uprościć go maksymalnie, ale w taki sposób, aby czytelnik nie miał wątpliwości, że to „obraz” (rysunki) przenosi narrację. Autor „Zdarzenia” kwestionuje ową „nieczytelność obrazu”, tylko nie w rozumieniu „obrazy nie są do czytania”, ale jako „czytelność przekazu”. Intencja polega na wyczyszczeniu pola ze wszystkich „przeszkadzajek” i ozdobników. Nie zdziwiłbym się, gdyby następne ćwiczenie, następny album Jacka Świdzińskiego, był komiksem bez słów. Nawet jeśli moja przepowiednia się nie spełni, to i tak sięgnę po niego z wielką ciekawością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz