środa, 9 lipca 2014

#1654 - Koniec podróży ("Le Moine Fou", "Les Voyages de He Pao")

Seria „Le Moine Fou” i jej kontynuacja „Les Voyages de He Pao” towarzyszyła mi od co najmniej dziesięciu lat, kiedy przeczytałem pierwszy album cyklu. Inni czytelnicy śledzili przygody He Pao od połowy lat osiemdziesiątych (a dokładnie od 1984). Wtedy właśnie ukazał się pierwszy album cyklu autorstwa wietnamskiego twórcy o pseudonimie Vink. Niedawno, bo w 2010, seria dobiegła swojego końca.



Historia przedstawiona na kartach „Le Moine Fou” („Szalony Mnich”) zaczyna się jak rasowy serial kung fu z lat osiemdziesiątych. W późnośredniowiecznych Chinach czasów dynastii Sung giną przybrani opiekunowie He Pao, pochodzącej z Europy kobiety, adoptowanej przez chińskich rodziców. Sierotą zajmują się buddyjskie mniszki z pewnego górskiego klasztoru. Przez przypadek bohaterka poznaje tajemnicę sztuki walki Szalonego Mnicha. W ten sposób staje się obiektem zainteresowania wielu ludzi, którzy chcą wykorzystać tę wiedzę do swoich celów. He Pao musi poradzić sobie nie tylko z nimi, ale także rozwikłać tajemnicę swojej przeszłości. Wyrusza więc w podróż przez Chiny w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie skąd pochodzi i jak zapanować nad wiedzą, którą zdobyła.

Co ciekawe, historia wraz z kolejnymi albumami przenosi stopniowo zainteresowanie z głównej bohaterki na otaczającą ją rzeczywistość. Poszukiwanie rozwiązania zagadki Szalonego Mnicha schodzi na dalszy plan, a Vink Khoa opowiada o społeczeństwie i kulturze ówczesnych Chin. A schyłek dynastii Sung to bardzo interesujący okres w dziejach państwa środka. W tym czasie ludność Chin potroiła się. Powstał bardzo scentralizowany, biurokratyczny aparat państwowy, rozwinęła się kultura i technika. W handlu zaczęto używać papierowych pieniędzy. Do użycia w armii wszedł na wielką skalę między innymi proch strzelniczy, używany w postaci rakiet, bomb i miotaczy płomieni.


Cała skomplikowana struktura społeczna Chin zostaje przedstawiona w kolejnych albumach serii. Na kartach „Le Moine Fou” poznajemy codzienne życie wieśniaków, mnichów czy mieszkańców miast. Jesteśmy świadkami popularnych uroczystości i świąt ludowych. Przez to zmienia się również charakter komiksu, który z opowieści przygodowej przechodzi stopniowo w opowieść obyczajową, prezentującą życie i problemy ludzi w trzynastym wieku. Kolejne albumy uderzają w poważniejsze tony podejmując problematykę socjalną, pokazują niesprawiedliwość społeczna czy rozpad państwa i jego instytucji. Ale to wszystko po pewnym czasie staje się jedynie tłem dla opowieści o tajemnicy pochodzenia głównej bohaterki. Jak znalazła się w Chinach? Jak zginęli jej rodzice? Wraz z dziesiątym albumem cyklu większość tajemnic zostaje wyjaśniona i „Szalony Mnich” dobiega swego kresu.

Vink jednak nie zakończył opowieści w tamtym momencie. Kontynuował ją w cyklu „Les Voyages de He Pao”. Zmiana tytułu podkreślała zmianę w charakterze historii. W momencie, gdy wątki z „Le Moine Fou” zostały wyjaśnione, seria skoncentrowała się w jeszcze większym stopniu na przedstawieniu Chin. Seria stała się bardziej obyczajowo-historyczną, niż obyczajowo-przygodową, choć niektóre albumy zbliżały się do stylistyki kryminału w realiach średniowiecza. W ostatnim albumie He Pao wyrusza do kraju swoich przodków Włoch, a „Un Matin pour Tout Horizon” jest zbiorem czterech nowelek komiksowych rozgrywających się po kolei w Bhutanie, Indiach, Iranie i Ziemi Świętej.


Cała seria, mimo że z pobieżnego opisu można by ją uznać za sztampową, ma wiele atutów. Przede wszystkim doskonale przedstawione zostały realia epoki i miejsca, gdzie rozgrywa się akcja. Niewątpliwie fakt, że Vink pochodzi z Vietnamu miał wpływ na jego znajomość tematu. A sam temat sam w sobie jest dość ciekawy – państwo w stanie rozpadu, nękane wojnami i inwazją nomadów stanowi ciekawe tło dla historii przygodowych czy historycznych. Sposób prowadzenia fabuły i jej szerokie, egzotyczne dla Europejczyka tło społeczne, budzą skojarzenia z serią „Usagi Yojimbo”. Opowieść Vinka od dzieła Stana Sakai odróżnia to, że jest utrzymana w realistycznej konwencji.

Największym atutem cyklu, widocznym już na pierwszy rzut oka, jest oprawa wizualna. Poza pierwszymi albumami, komiks malowany jest akwarelami i prezentuje się po prostu przepięknie. Vink jest prawdziwym mistrzem tej techniki i głównie z powodu jego niesamowitych umiejętności budowania klimatu jestem fanem jego serii. Jeśli i Wam przypadł do gustu jego styl, zapraszam na jego bloga.


Trochę żałuję, że nie ukażą się już nowe komiksy cyklu, ale z drugiej strony dobrze, że autor wiedział, kiedy skończyć. Nawet ilustracje zdradzają pewne zmęczenie. Vink słusznie stwierdził, że dotarcie bohaterki do ojczyzny jej rodziców jest dobrym momentem by symbolicznie zamknąć jej przygody. Przeniesienie akcji komiksu do Włoch, moim zdaniem, pozbawiłoby go wielu jego atutów i zmieniłby się pewnie w jeszcze jedną z dziesiątek serii historycznych osadzonych w średniowiecznych realiach, jakich na rynku frankofońskim wiele.

Autorem tekstu jest Andrzej Janucik, a jego pierwotna wersja ukazał się na jego blogu Przypadkowe akty głupoty.

1 komentarz:

Maciej Gierszewski pisze...

przedstawia się bardzo interesująco.
chciałbym przeczytać.
wizualnie bomba!