wtorek, 28 czerwca 2016

#2168 - Fatale #5: Klątwa dla demona

Autorem poniższego tekstu jest Krzysztof Tymczyński, który o komiksach piszez łamach bloga poświęconego Image Comics, na który serdecznie zapraszam.

Wszystko co dobre, kiedyś musi się skończyć. Pożegnania nigdy nie są łatwe, zwłaszcza gdy bardzo mocno polubiliśmy tego, kto odchodzi. Dziś przyszło nam ostatni raz spotkać się z kobietą, która oczarowała nie tylko każdego mężczyznę, który stanął na jej drodze. Josephine, wspaniała Josephine. Jak Ed Brubaker i Sean Philips pożegnali jedną z najbardziej intrygujących bohaterek komiksowych ostatnich lat?




To już ostatni tom cyklu "Fatale", który został bardzo ciepło przyjęty w naszym kraju. I nic w tym dziwnego, skoro duet twórców zaoferował nam niezwykle sprawnie napisany miks gatunkowy z charyzmatyczną bohaterką, która zauroczyła nie tylko mężczyzn z kart komiksu, ale także cała masę czytelników. Finałowa odsłona cyklu skupia się naturalnie na domknięciu wszystkich wątków oraz ujawnieniu najważniejszych tajemnic, a wszystko to dzięki kolejnemu spotkaniu Josephine z Nicolasem Lashem, którego losy śledziliśmy od pierwszego zeszytu. To właśnie on będzie mieć decydującą rolę przy wykonaniu misji, która może zadecydować o przyszłości kobiety, której poświęcił całe swoje życie.

Finałowa odsłona cyklu liczy sobie nieco więcej stron od poprzednich tomów. Dzięki temu twórcy mają dokładnie tyle miejsca na przedstawienie wszystkich zaplanowanych wydarzeń, ile potrzebowali. Podczas lektury nie towarzyszyło mi dość częste wrażenie, jakoby pewne wydarzenia działy się zbyt szybko, a niektóre wątki zamykano po łebkach. Co więcej, kilkukrotnie miałem przeświadczenie, że tempo akcji jest wręcz zbyt wolne, lecz w żadnym przypadku nie czynię z tego zarzutu. Lektura "Klątwy dla demona" momentami spokojna i powolna, momentami szaleńczo pędząca przed siebie, to naprawdę jedno z najlepszych komiksowych doświadczeń, jakie miałem okazję przeżyć od dłuższego czasu.

Kolejny raz Ed Brubaker idealnie zmiksował wątki kryminalne z okultystycznymi, chociaż tym razem tych drugich było nieco więcej, niż dotychczas. Do bogatej już obsady komiksu dodał jeszcze tajemniczego bibliotekarza, który samą swoją postacią i, mimo wszystko, stosunkowo niewielką rolą, jeszcze mocniej zaakcentował lovecraftowe klimaty, które już od pierwszego tomu były mocnym elementem fabuły.


Wreszcie także dowiedzieliśmy się niemal wszystkiego o Josephine i tego właśnie bardzo mocno się obawiałem. Na szczęście nic złego się nie wydarzyło, a Brubakerowi udało się uniknąć klisz oraz tanich chwytów. Sposób, w jaki przedstawił nam całą masę informacji, był po prostu genialny. Pewnie to, co teraz napiszę zabrzmi idiotycznie, ale scenarzysta przedstawił nam zeszyt, którego najważniejszym elementem jest... seks. Nie myślcie jednak tego, co właśnie mogliście sobie pomyśleć. Akt ten nie jest na pierwszym planie, a całość bardzo szybko zmienia się w metaliczne doświadczenie obojga bohaterów, które raz za razem zaskakuje czytelnika nowymi informacjami. Ta właśnie scena jest jedną z najbardziej oryginalnych, komiksowych sekwencji, z jakimi miałem przyjemność obcować.
Sean Philips odwalił w finałowym tomie "Fatale" kawał świetnej roboty, wspinając się kolejny raz na absolutne wyżyny swoich umiejętności. Lecz tak naprawdę najwięcej pochwał po prostu trzeba skierować w stronę Elizabeth Breitweiser. Kolorując poszczególne strony komiksu sprawiła, że każda z plansz czyta się praktycznie sama. Samymi barwami wytyczyła ścieżkę, dzięki której czytelnikowi nie umykają żadne, ważne szczegóły, a niektóre kadry wręcz krzyczą do odbiorcy. Niezwykle cieszy mnie fakt, że Breitweiser już chyba na stałe dołączyła do duetu Brubaker/Philips i mocno trzymam kciuki, by Mucha Comics sięgnęła po "The Fade Out", gdzie kolejny raz pokazała, iż należą jej się wszystkie nagrody, jakie tylko może zdobyć osoba w jej fachu.

Z racji na przywołaną już, większą ilość stron, wydanie od Mucha Comics jest nieco droższe w stosunku do poprzednich. Tym razem cena okładkowa wynosi 59 złotych, lecz myślę, że nie ma na co narzekać. Masywny tom w twardej oprawie i z kredowym papierem dychę kosztować nie może! W środku standardowo nie znajdziemy wielu dodatków, jest tylko galeria okładek, dość dziwacznie poukładana i opisana.

Dla mnie finał "Fatale" jest stuprocentowym spełnieniem wszystkich oczekiwań, jakie miałem wobec tego komiksu. Ed Brubaker, Sean Philips oraz Elizabeth Breitweiser stworzyli kompletne dzieło, które z pewnością zostanie zapamiętane na długo. Z konkretnym, niesamowicie satysfakcjonującym finałem, do którego nie mam żadnych zastrzeżeń. Dlatego też nie zawaham się ocenić tego komiksu na 6/6

Brak komentarzy: