piątek, 17 czerwca 2016

#2157 - Bajki Ezopa

W potocznym języku bajką nieprawidłowo określa się film animowany, a po prawdzie termin ten odnosi się do literaturoznawstwa i nazywa jeden z gatunków literackich. Za jego pomocą określa się zwięzły utwór epicki, nierzadko wierszowany. Ma ona charakter dydaktyczny - zawiera w sobie morał wyrażający jakąś życiową prawdę. Bywa wyrażony wprost lub nie, znajduje się na samym początku lub na końcu utworu. 



Bajka swój początek bierze w starożytnej Grecji. Choć autorem pierwszego utworu należącego do tego gatunku jest znany z "Prac i dni" Hezjod, który jest autorem "Jastrzębia i słowika", to z ich autorstwa zasłynął Ezop. Na w pół legendarny poeta miał żyć w VI. wieku przed naszą erą na terenie Frygii w Azji Mniejszej. Był niewolnikiem Jadmosa z Samos, a o jego życiu nie wiemy właściwie nic, poza tym, że wsławił się wprowadzeniem na literackie salony bajki, czym trwale zapisał się w dziejach kultury. Choć z pozoru jego bajki mogły się wydawać opowiastkami dla dzieci, bo traktowały o zwierzątkach, tak naprawdę były nierzadko gorzkimi refleksjami o życiu i świecie. Przez kolejne stulecia cieszyły się mniejszym lub większym powodzeniem i doczekały się dziesiątek jeśli nie setek interpretatorów. Wraz z premierą komiksowej wersji „Bajek Ezopa” do tej listy będzie można dopisać trzy kolejne nazwiska.

Wiesława Zaręba (scenariusz) i Tomasz Kleszcz (rysunek) wraz z Justyną Kleszcz (kolory) na warsztat wzięli w sumie osiem ezopowych tekstów. Wierszowane oryginały zostały przykrojone do formy komiksowej w postaci krótkich, liczących po kilka stron nowelek. Pisząc „pod dzieci” scenarzystka odarła je z całej goryczy, niejednoznaczności i filuternego, poetyckiego uroku, skupiając się niemal wyłącznie na warstwie dydaktycznej. Nie do końca po drodze mi z takim podejściem, a już zupełnie nie jestem przekonany do usilnego dążenia do jednoznacznej, pouczającej i umoralniającej (momentami bardzo na siłę!) puenty, które ciąży właściwie nad każdą z nowelek. Za dużo ciężkiej dydaktyki, a za mało zabawy, jakieś radości, a także subtelności. W klasycznym modelu „ucząc bawić i bawić ucząc” za mocno położono nacisk na tylko jeden z tych elementów. Ze szkodą dla całości…


W tym mówieniu dzieciakom, że czasami od siły lepszy jest spryt, nie wolno kłamać, a dobre uczynki zawsze popłacają dałoby się być nieco bardziej dyskretnym. Dałoby się uniknąć wsadzania komunałów w usta bohaterów. Można było zostawić miejsce na jakieś zaskoczenie, a przy tym wszystkim być bardziej sugestywnym dla odbiorcy. Ezop w interpretacji Zaręby i Kleszczów jest niesamowicie nudny. Brakuje w nim jakiegoś haczyka, na który dałoby się złapać dziecięcego odbiorcę, który wbrew pozorom jest bardzo wymagający!

W dodatku został niepotrzebne wygładzony. Wszelkie elementy, które mogłyby w jakiś sposób urozmaicić lekturę, sprawić, że będzie bardziej zniuansowana i pojawi się ewentualne pole do dyskusji na przykład z dorosłym zostały skutecznie wyrugowane. Wydaje mi się, że nie jest to odpowiednie rozwiązanie. Jeśli idzie o oprawę graficzną "Bajek" to mamy do czynienia z cartoonowym wcieleniem Kleszcza. Nie jest to jego pierwsze starcie z tą konwencją i nie pierwszy, z którego wyszedł bez szwanku. Wizualnie album prezentuje się przeciętnie. Rysownikowi brakuje pewnej swobody w poruszaniu się w takiej estetyce, zdarzają się mu też drobne niedociągnięcia, ale moim głównym zarzutem, jaki mogę wobec niego sformułować jest... bezpłciowość. Rysunki Kleszcza niczym pośród innych podobnych pozycji się nie wyróżniają. A ocenę obniżają kolory. Przesłodzone, infantylne i rażące sztucznością.

Przy okazji recenzji „Tima i Toma na Dzikim Zachodzie”, innego komiksu ze stajni Roberta Zaręby (zresztą też celującego w małoletniego odbiorcę), chwaliłem jego jakość wydania. W przypadku kolejnej publikacji pod kameleonim szyldem sytuację ma się podobnie. „Bajki Ezopa” są wydane naprawdę solidnie – twarda oprawa, kredowy papier, a pod względem edytorskim trudno się do czegokolwiek przyczepić. Do standardu choćby Kultury Gniewu, która do każdej publikacji podchodzi inaczej i z wielkim pietyzmem, jeszcze sporo brakuje, ale album prezentuje się bardzo elegancko.



Nie jestem przekonany do komiksowych „Bajek Ezopa” w takiej formie, jakiej nadali jej Wiesława Zaręba, Tomasz i Justyna Kleszcz. Odstręczyła mnie ich infantylna wymowa (i forma, ale w znacznie mniejszym stopniu!), nie przekonały mnie morały, którym dostałem, jak obuchem w łeb, a przy tym wszystkim się setnie wynudziłem. Na rynku komiksów/książek z obrazkami dla dzieci mamy taki wybór i jest taka konkurencja, że naprawdę trudno jest mi polecać publikację Wydawnictwa Kameleon.

Brak komentarzy: