sobota, 11 czerwca 2016

#2151- Niebieska Kapturka

Miesiąc temu, podczas Dnia Darmowego Komiksu, który odbywał się w Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu, miałem okazję prowadzić spotkanie zatytułowane "Pokembry – wyjście z podziemia". Przepytywałem wówczas Bartosza Sztybora, Łukasza Mazura i Piotr Nowacki z ich wzmożonej, ostatnimi czasy, działalności w ramach tej nieformalnej grupy.




Wówczas dowiedziałem się, że "Niebieska Kapturka" nie powstałaby, gdyby nie luźny szkic Piotra Nowackiego. To właśnie on zainspirował scenarzystę do napisania historii luźno opartej na motywach klasycznej baśni autorstwa braci Grimm.

Na pierwszy rzut oka łatwo jest dostrzec wiele podobieństw między obiema pozycjami. Występują te same postaci, a więc dziewczynka, jej matka, babcia, leśniczy, no i rzecz jasna wilk. Dodatkowo fabuła zasadza się na podobnym zamyśle: tytułowa Kapturka musi dostarczyć prowiant babci, a droga do jej domu wiedzie przez groźny las. Właściwie na tych kilku bazowych elementach wszelkie podobieństwa między rzeczonymi tytułami się kończą. W wypadku Niebieskiej Kapturki nie mamy do czynienia z próbą uwspółcześnienia klasycznej opowieści, jak to ma miejsce choćby w książce "Czerwony Kapturek w wielkim mieście" (klik! klik!).


W produkcji Sztybora, Mazura i Nowackiego chodzi przede wszystkim o to, aby łamać stereotypy. Zaczynając od tego podstawowego – skoro bohaterką jest dziewczynka, to nie może być Czerwonym Kapturkiem, a musi być Kapturką, która nosi niebieski kombinezon i wygląda w nim jak wielka kropla wody. Idąc dalej: wilk nie musi być zły i może mieć zupełnie inne potrzeby, niż zjadanie ludzi, a pan leśniczy może chcieć zostać kimś zupełnie innym. Bohaterzy opowieści przekonują się o tym, że można być szczęśliwym, wystarczy być szczerym wobec samego siebie. Robić w życiu to, co się kocha i pragnie, co daje radość. I jest to doprawdy bardzo piękne przesłanie.

W tekście promocyjnym udostępnionym przez wydawcę możemy przeczytać, że opowieść przybrała formę komiksu. Niestety nie mogę się z tym zgodzić. "Niebieska Kapturka" to nie komiks. Książce bliżej do serialu obrazkowego typu "120 przygód Koziołka Matołka" Kornela Makuszyńskiego i Mariana Walentynowicza, niż do typowych kolorowych zeszytów. Oczywiście nie jest to żaden zarzut. Całość została brawurowo zilustrowana przez Nowackiego. To chyba pierwsza niekomiksowa i długometrażowa produkcja tego grafika. Rysunek w większym stopniu (niż w jego komiksach) bazuje na geometrycznych kształtach. Świetną robotę wykonał także Łukasz Mazur, który nałożył kolory i rastry. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, aby Kapturka była niebieska, ale pomysł wydaje się przedni. Szkoda, że zapomniałem o to zapytać chłopaków. Spodobał mi się też sposób położenia koloru w wypadku wilka i psa – taki mazany i nierównomierny, dzięki temu imitacja sierści wyszła znakomicie.


Książka kryje jeszcze jedną niespodziankę. Tekst opowiadania został zaprezentowany młodzieżowym slangiem, imitującym trochę hip-hopowe rymy i rytmy. Można się zastanawiać nad trwałością tego typu języka, ale o tym będzie się pisać pewnie za jakieś dziesięć czy dwadzieścia lat. Tymczasem decyzja zdaje się trafna. Dzięki niej rzecz zyskuje dodatkowy, humorystyczny wymiar. Przyznaję, dobrze się bawiłem podczas lektury. Dzieci nie poczują się zagubione, bo mogą skorzystać ze słowniczka niezrozumiałych wyrazów zamieszczonego na końcu.

Brak komentarzy: