Autorem poniższego tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a pierwotnie ukazał się na łamach bloga poświęconego Image Comics, na który serdecznie zapraszam.
„Spawn: New Beginnings” vol. 2 to bezpośrednia kontynuacja wątków zapoczątkowanych w pierwszym tomie serii. Nadal śledzimy losy Jima Downinga, który wybudził się ze śpiączki w momencie, gdy Al Simmons ponownie odebrał sobie życie. Tym samym mężczyzna stał się nowym „posiadaczem” klątwy Spawna, lecz bycie pionkiem w piekielnej grze to tylko jeden z problemów Downinga.
„Spawn: New Beginnings” vol. 2 to bezpośrednia kontynuacja wątków zapoczątkowanych w pierwszym tomie serii. Nadal śledzimy losy Jima Downinga, który wybudził się ze śpiączki w momencie, gdy Al Simmons ponownie odebrał sobie życie. Tym samym mężczyzna stał się nowym „posiadaczem” klątwy Spawna, lecz bycie pionkiem w piekielnej grze to tylko jeden z problemów Downinga.
Jim bowiem za wszelką cenę chce bowiem dowiedzieć się kim był zanim wylądował w śpiączce, a im więcej dowiaduje się na swój temat, tym większe niebezpieczeństwo ściąga na swoich przyjaciół. Dodatkowo, na jego drodze staje pewien znajomo wyglądający clown...
Zarówno przy recenzji pierwszego tomu „Spawn: New Beginnings” jak i całości „Spawn: Endgame Collection” chwaliłem zespół twórców za odświeżenie postaci tytułowego bohatera. Pod koniec występów Ala Simmonsa seria stworzona przez Todda McFarlane’a była bardzo toporna i momentami za bardzo przekombinowana. Wymiana głównego bohatera po niemal 190 numerach była ryzykownym krokiem, ale całkowicie się opłaciła, bo komiks nabrał świeżości i jakości. Drugi tom „Spawn: New Beginnings” posiada dokładnie te same wady i zalety obu wyżej wymienionych komiksów. Nie posłużę się jednak metodą „kopiuj-wklej”, ale jakoś doklepię tekst do wymaganych przeze mnie rozmiarów.
Po pierwsze – świeżość. Jim Downing to bohater zupełnie inny od Ala Simmonsa i jest to zmiana na plus. Zawsze bardziej lub mniej podobała mi się seria opowiadająca o losach Spawna, ale nigdy, powtarzam, nigdy nie lubiłem tego powtarzalnego i niesamowicie irytującego użalania się nad sobą głównego bohatera. Jim otrzymał niejako w darze ludzki wygląd i może pokazywać się wśród ludzi, którzy nie są bezdomnymi z zaułków. Dało to możliwość wprowadzenia do serii nowych postaci i odstawienie na boczny tor tych, których przez ponad dekadę podziwialiśmy. Nawet duet Sam i Twitch w pewien sposób zniknął, lecz twórcy uczynili to z taktem i sensem. Nowy główny bohater, w ogromnej większości nowy drugi plan, ta sama klątwa – oto moim zdaniem bardzo dobry przepis na sukces.
Po drugie – fabuła. Nowe postacie nic by nie zdziałały, gdyby nie było niezłej historii z ich udziałem. „Spawn: New Beginnings vol. 2” taką posiada. Todd McFarlane do spółki z Jonem Goffem stworzyli wielowątkową fabułę, której całość nie została odkryta w tym tomie. Co najważniejsze, praktycznie żaden z wątków nie wydaje się być słabszy od pozostałych. Zarówno poznawanie swoich mocy przez Jima, jak i próby poznania szczegółów ze swojej przeszłości są bardzo interesujące. Dodatkowo, ten pierwszy wątek stanowi w tym tomie ostateczne pożegnanie z Alem Simmonsem, które wychodzi bardzo zgrabnie i nie bez pewnej dozy szacunku do poprzedniego Spawna. Ciekawe wydaje się też zestawienie konwencji horroru/fantasy z mimo wszystko dość typowym proceduralem, jakim jest część fabuły poświęcona Twitchowi Williamsowi i śledztwu jakie prowadzi.
Po trzecie wreszcie – rysunki. W chwili gdy piszę te słowa, znam już mnóstwo prac Szymona Kudrańskiego. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że nigdzie jego ilustracje nie wyglądały tak dobrze, jak w „Spawnie”. Ten tom stanowi kwintesencję tego, co lubię w Kudrańskim. Realistyczne rysunki, świetne rozplanowanie plansz, zapadające w pamięć pojedyncze kadry i wreszcie NIE-SA-MO-WI-TY klimat. Momentami aż ciary przechodzą po plecach na widok jego rysunków. Kudrański może w DC Comics narysować miliony postaci, lecz jestem pewien, że żadna z nich nie będzie wyglądać tak dobrze jak Spawn. A recenzowany album tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu.
Wady? W zasadzie tylko jedna. Momentami przytłacza ilość tekstu na jednej stronie komiksu. czytając drugi tom „Spawn: New Beginnings” bardzo często trafiamy na jakąś scenę, w której postaci mówią naprawdę dużo. Kwestią dyskusyjną jest dla mnie to, czy wszystkie dialogi wnoszą coś do fabuły i zważywszy na moje zachwyty nad pracami Kudrańskiego, uważam iż momentami nadmierna ilość dymków z tekstem wręcz oszpeca warstwę graficzną.
Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu „Nowych Początków”, tak i tutaj materiały dodatkowe ograniczają się do galerii okładek z sześciu poszczególnych numerów z których składa się ten tom. Szczerze powiedziawszy nie sądzę, by któraś z nich była szczególnie udana i czekam z niecierpliwością na moment, w którym będę mógł Wam napisać o znacznie lepszych coverach z tej serii. Nie wiadomo kiedy to nastąpi, ponieważ do dziś „Spawn: New Beginnings vol. 2” to ostatni wydany przez McFarlane Productions komiks zbierający najnowsze przygody Jima Downinga. Dlatego cieszcie się tym co macie i sięgnijcie zarówno po ten komiks, jak i jego pierwszą odsłonę. Moja ocena to solidna czwórka z plusem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz