środa, 20 listopada 2013

#1428 - Spawn: New Begginings vol. 1

Autorem poniższego tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a pierwotnie ukazał się na łamach bloga poświęconego Image Comics, na który serdecznie zapraszam.

Tytuł tego zbioru jest nieprzypadkowy. Jeśli czytaliście recenzję „Spawn: Endgame Collection”, to już doskonale wiecie, że Al Simmons zginął. Ponownie. Tym razem jednak wygląda na to, że na dobre. Nowym, nie mniej interesującym Spawnem, został niejaki Jim Downing, a ponieważ komiks ma nowego bohatera, całej serii z pewnością przyda się więc zupełnie nowy początek. Taki też tytuł otrzymuje więc pierwszy zbiór, który prezentuje przygody Spawna po historii „Endgame”.



Zanim jeszcze w ogóle rozpoczęto prace nad historią zawartą w pierwszym tomie „Spawn: New Begginings” trwały ciężkie boje, by doprowadzić do wydania zeszytów 197-200 regularnej serii. Prace ciągnęły się w nieskończoność i niejako przyćmiły ogłoszenie nazwisk nowych twórców, którzy w 201. zeszycie mieli przejąć stery w „Spawnie”. Ci jednak, którym wieść ta nie umknęła, zachodzili w głowę. Jak to możliwe, że po tym, jak przez piętnaście lat seria „Spawn” tworzona była przez same tuzy komiksowego przemysłu, teraz zostaje oddana w ręce Willa Carltona i Szymona Kudrańskiego. Kogo? Większość fanów zadawała sobie wtedy pytanie: „who the f**k are his guys?”. Oto bowiem Todd McFarlane powierzył swoje największy twór totalnemu debiutantowi na stołku scenarzysty i niemal zupełnie anonimowemu artyście z Polski (wcześnie narysował on jedynie „Hope Falls” dla wydawnictwa Markosia). Później okazało się, że Carlton to tak naprawdę McFarlane piszący pod pseudonimem, a Kudrański to piekielnie utalentowany artysta. Co prawda nie jestem na bieżąco z aktualnymi recenzjami comiesięcznej i wreszcie wydawanej bez opóźnień serii, ale po lekturze premierowego tomu uważam, że ten duet w kilka miesięcy zrobił więcej dobrego dla Spawna, niż ktokolwiek przez ostatnie sześć lat.

„Spawn: New Begginings” vol. 1 to przede wszystkim komiks o nieco mylącym tytule. W oczy rzuca się fakt, iż bardzo mało w niej tytułowego bohatera. Todd McFarlane stworzył historię spójną i bardzo ciekawą, która dodatkowo zupełnie w niczym nie przypomina „Endgame”. Historia skupia się przede wszystkim na postaci Jima Downinga, który z jednej strony stara się poznać szczegóły swojej niejasnej przeszłości, a z drugiej, wykorzystuje swoje nowo nabyte umiejętności do uprawiania bohaterstwa. Praktycznie cała historia skupia się mocniej, niż wspominane ciągle „Endgame”, na zaznaczaniu wyraźnych różnic między Spawnem-Downingiem, a Spawnem-Simmonsem. Tu zadam pytanie do osób, które znają doskonale losy tego drugiego: czy nie męczyło Was ciągłe i nachalne wręcz użalanie się Ala nad swoim losem? W nowym on-goingu tego nie uświadczycie. Koniec z pseudofilozoficznymi rozmowami Spawna z bezdomnymi, coraz bardziej absurdalnych przeciwników i zatapianiem w nonsensie całej mitologii postaci. Jim Downing po prostu jest zupełnie inną i co najważniejsze zwyczajnie lepszą postacią.


Głównymi przeciwnikami nowego Spawna w komiksie jest pewna grupa wampirów. Niezwykle udanym zabiegiem okazał się pomysł, by wątek ten stał się równoważnym z tym, w którym nowy Spawn stara się poznać prawdę o swojej przeszłości. Ba, czasem nawet krwiopijcy stawali się zaledwie tłem, by po jakimś czasie wyskoczyć ze zdwojoną siłą. To dla mnie kolejny plus „Spawn: New Begginings” vol. 1 – historia jest umiejętnie zbilansowana, a klimat horroru podkreśla wymowę całości. Nie udało się jednak uniknąć tego, że komiks nie jest zbyt przyjazny dla nowego czytelnika. Bez lektury i znajomości wątków z „Endgame” niektóre wątki mogą pozostać niezrozumiałe.

Przejdźmy wreszcie do warstwy graficznej komiksu. Rysunki Kudrańskiego są po prostu NIESAMOWITE. Piszę to z pełną odpowiedzialnością, a nie tylko dlatego, żeby pochwalić swojego rodaka. Jego bardzo realistyczna, szczegółowa i niezwykle klimatyczna kreska tchnęła w nieco zatęchły świat Spawna coś na kształt powiewu świeżości (jeśli możemy tak mówić w przypadku historii o generale piekieł). Kilka poszczególnych kadrów, a już na pewno niemal każda okładka autorstwa Kudrańskiego, z pewnością nadaje się do powiększenia, wydrukowania i powieszenia na ścianie. Podejrzenia o skrajny satanizm pojawią się na pewno, ale myślę że i tak warto. Warto jednak dodać, że polski artysta miał bardzo dużo czasu na dopieszczenie swoich prac. Kiedy rysował zeszyt #203, Image z trudem udało się opublikować numer #198...

Niestety, album „Spawn: New Begginings” vol. 1 nie zawiera zbyt wielu dodatków. Dostajemy sześć okładek poszczególnych zeszytów, jedną z nich dodatkowo w wersji bez kolorów oraz dość zaawansowany projekt covera zeszytu 206. Moim skromnym zdaniem, jest ona znacznie lepsza od wersji finalnej. Liczyłem na nieco więcej ze strony Image Comics, chociaż wydawnictwo to nigdy nie słynęło z tego, by raczyć czytelników większą ilością bonusów.


„Spawn: New Begginings” polecam każdemu, kto czytał przygody Spawna, lecz z jakiegoś powodu zrezygnował. Podkreślę jednak raz jeszcze – bez podbudowy w postaci „Endgame Collection” może być Wam ciężko z załapaniem niektórych wątków. To samo zresztą tyczy się czytelników, którzy zapragną od tego miejsca rozpocząć przygodę ze Spawnem. Jednak z najlepszych komiksowych horrorów, jakie miałem okazję ostatnio czytać otrzymuje ode mnie zasłużoną i mocną piątkę. Już zaczynam odliczać dni, gdy w moje łapska trafi kolejne wydanie zbiorcze z przygodami Jima Downinga.

Brak komentarzy: