sobota, 19 lipca 2014

#1667 - 88/89

- Tato - mówi Zu (lat niemal siedem) ze swojego fotelika - a nam pani raz w szkole mówiła, że kiedyś tak było, że nie wolno było po polsku mówić.

- Tak było - odpowiada tata Zu (lat nieco ponad trzydzieści sześć) ze swojego miejsca za kierownicą jednocześnie ściszając radio i kontrolując sąsiedni sygnalizator uliczny - i to się nazywało „zabory”, córeczko. I faktycznie było źle.




Tata lubi gadać i urzeka go barwa własnego głosu i potoczystość mowy, a przy tym córka, nie tylko jak na bystre dziecko przystało słucha z zaciekawieniem, to jeszcze jak na dobre dziecko przystało z podziwem dla tatowej wiedzy. I tak w kilkunastu zdaniach („A pamiętasz ten cmentarz, na którym byliśmy jesienią, gdzie z jednej strony leżeli polscy żołnierze, a z drugiej polscy żołnierze?”) dochodzimy nagle do mrożącego krew w żyłach „I była straszna bieda. Taka straszna, że mięso było jakby na taką receptę i każdy mógł kupić tylko kawałek”. Zu jest wstrząśnięta i chętnie słucha o tym, jak ludzie byli tacy wściekli, że nie chcieli pracować, a policja zamykała ich za to do więzienia, ale „potem się dogadali; to się nazywało Okrągły Stół, bo wszyscy razem usiedli przy okrągłym stole i bardzo długo rozmawiali, bo zupełnie nie wiedzieli, co zrobić. Sytuacja była wyjątkowo trudna, dużo trudniejsza, niż kłótnia z twoim bratem o obrotowy fotel.”

Zu nie zna za bardzo tamtego świata i to w sumie dobrze, przynajmniej w opinii taty, bo nie wszystko nadaje się, żeby siedmiolatce opowiadać. Ale tata tamten świat pamięta świetnie, bo jak się zawalił, to był trochę starszy. I pamięta też dobrze, że to wcale nie był świat aż tak inny. Oczywiście, dorośli mieli swoje problemy i cały ten bałagan, ale tata i jego koledzy mieli swój własny świat, a z tego czarno-białego, telewizyjno-gazetowego brali tylko to, co chcieli i rozumieli, jak Zu bierze z opowieści o tym, że „kiedyś Polski nie było, a rządzili tu cesarz i caryca”.

Podobnie na historię patrzą też najwyraźniej rówieśnicy taty, Michał Rzecznik i Przemek Surma, bo ich komiks, „88/89” prezentuje to samo podejście do wydarzeń, o których w tym roku dyskutuje się najwięcej i nikt z nikim nie może dojść do ładu przy stole żadnego kształtu. Bohaterem albumu jest Adam, a właściwie Adaś, bo tak wszyscy mówili na niego 25 lat temu. Poznajemy tego jako ciekawego świata, dociekliwego i bystrego chłopca w wakacje ’88. Przełom ma dopiero nadejść, a póki co jest wszystko „po staremu” – mięso na kartki, wykroje z Burdy i marzenia o klockach Lego z Peweksu. Adaś i jego koleżanki i koledzy żyją własnym życiem. Rzeczywistość dorosłych interesuje ich zwykle o tyle, o ile wchodzi w konflikt z ich światem.


„88/89” to seria komiksowych impresji, krótkich epizodów, które układają się w dłuższą historię. Rzecznik opowiada o świecie dzieciarni z lat 80. podobnie jak w serii „Marzi” robiła to Marzena Sowa – pozornie w oderwaniu od historii okresu, skupiając się jedynie na małych bohaterach. Jednak dzieci patrzą, słuchają, pytają i myślą. W ten sposób w ciepłą, kameralną historię o życiu, osobistych przejściach, dramacie i radościach wplecione zostaje tło – wielka historia. Zwykli mali ludzie, ich nadzieje, lęki i oczekiwania konfrontowane są z wydarzeniami, dziś opisywanymi w podręcznikach, a także, poza samym tekstem, z wiedzą współczesnego czytelnika. Scenarzysta nie ocenia, nie poddaje żadnych tropów interpretacyjnych, nie ubarwia nawet i nie sentymentalizuje (jak wspomniana Sowa) wspomnień. Odtwarza je jak bajki z kliszy na rzutniku Ewa – kolorowe lecz nieruchome. Interpretację pozostawia czytelnikowi, zastrzegając sobie zresztą jej dowolność, co wyraźnie pokazuje w ostatnim rozdziale pomysłowym warsztatowo „zburzeniem czwartej ściany” i pojawieniem się w komiksie współczesnego Adama.

Widać w tej historii, że Michał Rzecznik to autor wprawny, wyrobiony. Z trudnego tematu, w którym łatwo popaść w patos i tandetę robi doskonałą opowieść obyczajową dla osób w każdym wieku. Dla dorosłych – bo wielokrotnie puszcza oko do rówieśników głównego bohatera, ale i dla dzieci, które z zaciekawieniem dowiedzą się z tego albumu rzeczy, o których zwyczajnie nie wiedzą. „88/89” to ważna publikacja – otwiera drogę do rozmowy, prowokuje zadawanie pytań, rozwijanie tematu. Dla każdej Zu i każdego taty to doskonała okazja, żeby podyskutować o tym, co kiedyś było.

Tym bardziej, że również pod względem oprawy ten komiks to majstersztyk. Jak piszą autorzy we wstępie, komiks od książki różni się tym, że ta druga to głównie tekst i czasem obrazki, a ten pierwszy to głównie obrazki i czasem tekst. Przemek Surma ze swoją pastelową, mocno wystylizowaną kreską sprawia, że „głównie obrazki” są niezwykle atrakcje. Spełniają zresztą nie tylko rolę ilustracyjną w stosunku do narracji – dopełniają ją, często dopowiadają to, czego w tekście nie ma, rozszerzają opowieść Adasia o nowe elementy.


„88/89” to bardzo dobry, udany album. Pokazuje, że można o historii i sprawach trudnych mówić bez zadęcia i w sposób przystępny, jednocześnie unikając uproszczeń i infantylizacji. Pokazuje, że można traktować czytelnika poważnie i nie obrażać jego poczucia estetyki. A także, że można zrobić komiks dla wszystkich – dla starych i młodych, dla tych, co dziś klaszczą i co przeklinają, dla tych, co wtedy mieli wielkie długopisy i dla tych, co marzyli o klockach pod choinkę.

Rzecznik i Surma przypominają nam, czytelnikom, fragment naszej własnej historii, ale nie przemówieniami, wystąpieniami i łopotem flag, lecz intymną, ciepłą opowieścią o dzieciństwie i o tym, że niezależnie od wielkiej historii, najważniejszymi jej bohaterami są zwykli ludzie. Tacy jak Adaś, jego dziadek. Tacy, jak ty i ja.

Autorem tekstu jest Bartek Biedrzycki, który o komiksach, Batmanie, dzieciach i całej reszcie pisze na stronie Gniazdo Światów.

Brak komentarzy: