Autorem poniższego tekstu jest Krzystof Tymczyński, a pierwotnie ukazał się na łamach bloga poświęconego Image Comics, na który serdecznie zapraszam.
Kolejny rozdział historii wydawnictwa Image rozpocznę od pewnej anegdotki. Dziś skupię się na studiu Top Cow Productions. Studio Marca Silvestriego zostało założone w 1992 i w tym samym roku ukazał się pierwszy zeszyt jego flagowej serii, czyli „Cyber Force”. Tyle tylko, że został on wydany przez... Wildstorm.
Dlaczego tak się stało? Powód jest bardzo prozaiczny. Spośród wszystkich ojców-założycieli Image, to właśnie Silvestri był tym, który nie miał zielonego pojęcia o prowadzeniu biznesu. Rysownik cieszył się opinią niezwykle pomysłowego i utalentowanego twórcy, jednak wypełnianie faktur i innych dokumentów zdecydowanie go przerastało. Artysta koniecznie chciał posiadać własny zakątek w wydawnictwie, dlatego na początek połączył siły ze swoim dobrym przyjacielem Jimem Lee i u jego boku uczył się podstaw zarządzania swoim studiem. Najwyraźniej poszło mu to całkiem nieźle, ponieważ Top Cow Productions istnieje do dziś, a więc liczy sobie już dwadzieścia jeden wiosen. Powiązania z Wildstormem Jima Lee widać było dość wyraźnie już na samym początku istnienia studia Silvestriego, chociaż dotknęła go także inna przypadłość typowa raczej dla jego kolegi po fachu.
Naturalnie chodzi o opóźnienia. Pierwsza seria, albo raczej mini-seria „Cyber Force” liczyła zaledwie cztery numery, a mimo to Silvestri potrzebował aż 10 długich miesięcy, aby opublikować ją w całości. Dokładnie ten sam problem dotyczył początkowych zeszytów „WildC.A.T.S.” vol. 1 z rysunkami Jima Lee, więc naturalnym wręcz pomysłem okazało się... zrobienie crossoveru z udziałem tych dwóch serii! Historia nosi nazwę „Killer Instinct” i zawiera się w sześciu zeszytach, które powinny zostać opublikowane w ciągu trzech miesięcy. Silvestri nie wyrabia się w terminie i ostatecznie pomiędzy początkiem, a końcem crossovera upływa tych miesięcy pięć. Klasyczne Image cierpiało na ogromne opóźnienia wydawnicze, a była to choroba zapoczątkowana przez Jima Lee oraz Marca Silvestriego, która następnie przelała się na znaczną część reszty twórców pracujących w tym wydawnictwie.
Wróćmy jednak do Top Cow Productions. Gdy Silvestri nauczył się już podstaw biznesu, studio ruszyło z kopyta. Nigdy jednak nie planowano budowy szerokiej oferty komiksowej i dlatego ograniczono się do wspomnianego już kilka razy „Cyber Force”, premierowego „Codename: Strykeforce” oraz okazyjnych spin-offów tego drugiego. W zasadzie dwóch, jeśli mam być dokładny. Komiksy z Top Cow nie podbijały list sprzedaży, a z czasem czytelnikom zaczęły przeszkadzać nie tylko notoryczne opóźnienia, ale także niski poziom na jakim stały ich fabuły. Ostatecznie Silvestri odpuszcza rysowanie swojego pierwszego dzieła, kasuje na czternastym numerze „Codename: Strykeforce” i rozpoczyna prace nad tchnięciem nowego życia we własne studio. Szansę na to upatruje w zatrudnieniu młodych, zdolnych twórców. Byli to David Finch, Joe Benitez oraz przede wszystkim (jak się później okaże) Michael Turner. Pierwszy z nich przejął obowiązki rysownika w „Cyber Force” vol.2, dwaj kolejni rozpoczęli prace nad seriami, dzięki którym Top Cow istnieje do dziś. Znacie je doskonale, ponieważ są to „Witchblade” oraz „The Darkness”.
Sara Pezzini debiutuje na kartach komiksów w 1995 roku. Prowokacyjny wygląd bohaterki, połączony z pracami niesamowicie utalentowanego Michaela Turnera i nie najgorszą fabułę Marca Silvestriego daje studiu pierwszy komiks, który rozchodzi się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy i wspina się na sam szczyt comiesięcznych list sprzedaży. Rok później, w dziesiątym numerze „Witchblade”, swój debiut zalicza Jackie Estacado. Już po kilku miesiącach i on otrzymuje swój on-going, który także okazuje się najchętniej kupowanym komiksem miesiąca. Niestety, w tym miejscu na scenę wkracza Rob Liefeld...
Jak już wiecie z poprzednich odsłon historii Image Comics, jegomość ten nie tylko był założycielem studia Extreme, niezależnego wydawnictwa Maximum Press, ale także redaktorem naczelnym głównego Image. Zachwycony talentem Michaela Turnera, Liefeld postanowia podebrać go z Top Cow i zaczyna namawiać do zerwania umowy z Silvestrim. Rysownik postępuje honorowo - nie tylko się nie zgadza, ale także informuje swojego szefa o nieuczciwych praktykach ze strony twórcy „Youngblood”. Ten wściekł się tak bardzo, że w 1996 roku postanowił odłączyć studio Top Cow, wraz z dwoma najbardziej dochodowymi wówczas tytułami Image, ze struktur wydawnictwa. Rozbrat ten trwał jedynie kilka miesięcy, ponieważ ostatecznie to Liefeld zrezygnował z zajmowanej przez siebie posady i odszedł, zabierając wszystkich wymyślonych przez siebie bohaterów. Nikt szczególnie za nim nie płakał, ponieważ w zamian do Image wróciły te marki, które przynosiły znacznie większe zyski. Silvestri był tak bardzo zadowolony z lojalności Turnera, że pozwolił mu odejść z „Witchblade” i stworzyć autorski projekt. Tym okazał się kolejny hit wydawnictwa – rozpoczęty w 1998 roku „Fathom”, do którego w 2000 roku dołączyło jeszcze „Soulfire”. Komiksy te ukazywały się aż do 2002 roku, gdy Turner postanowił odejść z Top Cow i założyć własne wydawnictwo – Aspen MLT.
Rok 1997 przynosi kolejną zaskakującą decyzję Silvestriego. Wtedy właśnie studio Top Cow nabywa prawa do komiksowej adaptacji gry „Tomb Raider”. Tym samym jako pierwsze w historii Image zaczyna publikować tytuł nie będący autorskim pomysłem jednego z twórców. Co jeszcze ciekawsze, Lara Croft staje się częścią uniwersum studia i na porządku dziennym są jej spotkania z Witchblade, The Darkness, Magdaleną czy Aphrodite IX. Seria odnosi sukces, znów windując wyniki sprzedaży studia i dożywa aż 50 numerów. Ostatni numer ukazuje się w 2005 roku, a dwa lata później umowa pomiędzy Eidos i Top Cow wygasa. W 2014 roku Lara Croft powróci na karty komiksów, lecz tym razem już dzięki wydawnictwu Dark Horse.
„Fathom” nie jest jedynym autorskim hitem studia w 1998 roku. Właśnie wtedy swój własny imprint otrzymuje J. Michael Straczynski i zaczyna wydawać „Rising Stars”, znane także polskiemu czytelnikowi z edycji Mandragory. To tyle o studiu Joe’s Comics, ponieważ powstanie o nim osobna notka. Top Cow było także zdecydowanie najbardziej aktywnym studiem Image Comics na polu filmów i animacji. Ten temat zostanie również omówiony w innym miejscu.
Początek XXI wieku przyniósł duży kryzys studiu założonemu przez Marca Silvestriego. W 2001 roku Straczynski rozpoczął współpracę z Marvelem, jednocześnie stopniowo zamykał swoje projekty dla Joe’s Comics. W tym samym roku ze względu na słabą sprzedaż zamknięty zostaje pierwszy wolumin „The Darkness”. Jak już wspomniałem, w 2002 roku Turner odchodzi i zakłada własne wydawnictwo, pozbawiając Top Cow dwóch mocno dochodowych marek. W 2005 roku końca dobiegnie „Tomb Raider”, a swoje ostatnie tchnienie wyda imprint Straczynskiego. Twórca stara się postawić wszystko na jedną kartę i próbuje odświeżyć uniwersum studia. To udaje się tylko częściowo, ponieważ nowa marka „Hunter-Killer” nie odnosi sukcesu i szybko zostaje skasowana. Ten sam los czeka drugi wolumin „The Darkness”. Na szczęście jedna decyzja okazuje się być bardzo trafna.
Jest nią zatrudnienie w 2004 roku Rona Marza, który przejmuje pisanie scenariuszy serii „Witchblade”. Twórca ten nie tylko odrestaurował zakurzoną już nieco bohaterkę, ale także w ciągu kolejnych lat rozbudował uniwersum Top Cow o kolejne pozycje (zalążek fabuły trzeciej serii „The Darkness”, drugi wolumin „Magdaleny”, cykl „Artifacts”, mini-serie „Angelus”, „First Born” oraz „Broken Trinity”) i śmiem zaryzykować stwierdzenie, że tym samym ocalił je od solidnego restartu lub wręcz całkowitego zamknięcia. Marz do dziś decyduje o tym, co dzieje się w głównym uniwersum Top Cow i robi to tak mocno, że niezbyt pasujące do mistycznego wyglądu świata marki „Cyber Force” oraz „Aphrodite IX” przeniesie zostały do alternatywnych przyszłości.
Rok 2006 przynosi umowę studia Top Cow z Marvel Comics, które polega na okresowej wymianie pracujących dla obu edytorów twórców. Okres ten przypada na lata 2007-2008 i de facto kończy się tym, że kilku spośród rysowników pracujących dla studia tworzy raczej drugoligowe mini-serie dla Domu Pomysłów. Wyjątkiem jest jedynie udział Silvestriego w głośnym crossoverze „X-Men: Messiah Complex”, którego narysował pierwszą część. Późniejsze prace założyciela Top Cow dla Marvela nie wynikały już z zawartego porozumienia.
Następnego roku Silvestri ogłasza, że jego studio jako pierwsze spośród oddziałów Image Comics zacznie publikować cyfrowe wersje swoich komiksów. Oprócz nowości, do dystrybucji trafiają wkrótce całe serie „Tomb Raider”, „The Darkness” vol. 1 oraz pierwszych 50 numerów „Witchblade”. Także w 2007 rusza inicjatywa Pilot Season. Założenia są ambitne – każdego roku Top Cow publikuje pięć one-shotów. Ten z nich, który wygra w późniejszym głosowaniu czytelników, zostaje przekształcony w mini-serię. Rzeczywistość jest jednak brutalna, ponieważ czytelnicy muszą czekać na publikacje tych tytułów po dwa-trzy lata. W chwili gdy piszę te słowa jest końcówka 2013 roku, a na wydanie wciąż czeka zwycięzca sprzed trzech lat.
W 2011 roku pojawia się niepokój związany coraz niższymi wynikami sprzedaży topowych pozycji. Silvestri i Marz decydują się wówczas na restart uniwersum. Nie przynosi on jednak spodziewanych efektów, ponieważ z czasem kolejna kasacja dotyka „The Darkness” vol. 3. Także kompletny reboot marki „Cyber Force” nie można uznać za sukces. Pierwsze pięć numerów czytelnicy mogli otrzymać za darmo w sklepach komiksowych, lecz cykl nie tylko dotykały potężne opóźnienia, ale także przedstawiona historia nie należała do zbyt ciekawych. Efekt? Szósty numer z żałośnie niskimi wynikami sprzedaży. Nic dobrego nie można także powiedzieć o współpracy z firmą Heroes and Villains Entertaiment, która dostarczyła studiu dwie mini-serie o poziomie na wysokości wypracowań z wczesnego gimnazjum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz