Dziś na „historyczną” rozkładówkę biorę nie jedno, ale aż dwa studia Image Comics, ale poniższy tekst i tak będzie najkrótszy w cyklu. Dlaczego? Zarówno Highbrow Entertainment, jak i Shadowline przez lata robiły po prostu swoje, wydając komiksy. Ich historia obyła się bez większych skandali i innych tego typu wydarzeń.
Studio założone przez Erika Larsena, czyli Highbrow Entertainment jest obecnie najspokojniejszym „zakątkiem” Image. Pierwotnie twórca ten planował stworzyć całe uniwersum w swojej części wydawnictwa i początkowo nawet mu się to udawało. Do Image Larsen sprowadził swoje postacie, które stworzył dla krótko istniejącego Megaton Comics, a byli to Savage Dragon i Vanguard. Po dużym sukcesie mini-serii z tym pierwszym herosem, Highbrow oficjalnie ruszyło z kopyta w 1992 roku. W ofercie imprintu znalazł się wydawany do dziś „The Savage Dragon”, a także serie „Vanguard”, „Freak Force”, „Star” czy „Super Patriot”. W obliczu początkowego sukcesu wydawało się, że każde z nich zdobędzie sporą popularność i na dłużej zadomowi się w ofercie Image, lecz z czasem wyniki sprzedaży zweryfikowały te śmiało założenia. Komiksy z Highbrow były tymi, które najmocniej ucierpiały na nieporozumieniach ze sklepami komiksowymi. Po 1996 roku Larsen tylko dwukrotnie zdecydował się na opublikowanie czegoś poza kolejnymi przygodami Dragona, ale bohaterowie wszystkich spośród wyżej wymienionych serii nie zostali zapomniani. Każde z nich do dziś okazyjnie pojawia się w kolejnych numerach „The Savage Dragon”. Vanguard był nawet częścią planowanego na 2006 rok przez Roba Liefelda odrestaurowania „Youngblood”, lecz krótki żywot tej serii poskutkował powrotem do gościnnych występów w autorskiej serii Larsena.
Sam twórca wsławił się tym, że jako pierwszy pośród założycieli Image Comics opowiedział się przeciwko ścisłemu, komiksowemu uniwersum w charakterystycznym dla Marvela albo DC stylu. Powodem takiej postawy było to, co stało się na łamach "WildC.A.T.S." vol.1 #14, gdzie gościnnie wystąpili Freak Force i Savage Dragon. Studio Highbrow próbowało zaistnieć również na małym ekranie. Podobnie, jak Spawn i WildC.A.T.S., Savage Dragon został w 1995 bohaterem serialu animowanego, ale nie odniósł zbyt wielkiego sukcesu. Powstało jedynie 26 odcinków.
Aż do 2004 roku Erik Larsen po cichu funkcjonował sobie na boku wydawnictwa Image, ograniczając się do tworzeniach kolejnych przygód swojego zielonoskórego bohatera. W tym czasie został też nominowany na naczelnego Image Comics, ale nie można powiedzieć, że jako editor-in-chief miał jakiś znaczący wpływ na rozwój wydawnictwa. Nie powstrzymał on powolnych spadków wyników sprzedaży, a dziś zapamiętany zostanie pewnie z tego powodu, że to on pozwolił powrócić na łamy Image Robowi Liefeldowi. W końcu, nie mogąc pogodzić obowiązków naczelnego z tworzeniem „The Savage Dragon”, Larsen zrezygnował z posady, co okazało się świetną decyzją. Jego następca – Eric Stephenson – znów uczynił z Image trzecią siłę na rynku.
Pod koniec 2013 roku Highbrow Entertainment wydaje jedynie kolejne numery „The Savage Dragon”, który pomału zbliża się do 200 numeru. Larsen próbował jeszcze reanimować „Supreme” dla studia Extreme, ale o tym dowiecie się więcej z kolejnych wpisów.
Jak już mogliście dowiedzieć się z poprzednich wpisów, Shadowline jest studiem założonym przez Jima Valentino. Oficjalnie powstało ono w grudniu 1992 roku, gdy małe, lecz znane do dziś logo, pojawiło się na wewnętrznej stronie okładki komiksu „Shadowhawk” #3. Właśnie ten tytuł miał być wiodącą pozycją imprintu, oczywiście tworzoną przez samego Valentino. Jakież musiało być zdziwienie twórcy, gdy okazało się, że jego flagowa kreacja okazała się jednym z najgorszych (pod względem wyników sprzedaży) tytułów w ofercie Image. „Shadowhawk” w krótkim odstępie czasu zaliczył trzy krótkie serie (łącznie osiemnaście numerów), po czym odszedł w zapomnienie.
Valentino publikował także prace innych twórców, ale w były one w większości przypadków po prostu kiepskie. W końcu przyszedł rok 1997, gdy twórca wymyślił sposób na ratowanie swojego tworu. Oficjalnie ogłoszono, że Shadowline przestaje istnieć, a w jego miejscu pojawi się „Non-line” – zarządzany przez Valentino imprint, nie będąca osobnym studiem, który publikować będzie wybrane komiksy zdolnych twórców, a od czasu do czasu sam twórca coś napisze i narysuje. Oznaczało to również kres istnienie uniwersum Shadowline i od tamtego czasu każda seria istnieje „sama dla siebie”, bez powiązań z innymi tytułami. Może Non-line nie odniosło spektakularnego sukcesu, ale jego założenie pozwoliło jednemu z założycieli Image przetrwać.
Jim Valentino jednak nie był zbyt zadowolony z tego, co osiągnął w wydawnictwie. Gdy w 1999 roku nominowano go na naczelnego Image, Non-line jako osobny twór de facto przestaje istnieć. Owszem, wciąż ukazywały się komiksy „bez studia”, lecz nie było jednej osoby sprawującej nad nimi pieczę. Spekuluje się nawet, że Valentino został naczelnym, by ponownie poczuć się ważnym w Image, skoro większość jego kolegów-współzałożycieli odnosiło zdecydowanie większe sukcesy. Miał on ogromnego pecha, ponieważ na samym początku to właśnie jemu przyszło posprzątać po odejściu Jima Lee, gdy ten przeniósł Wildstorm do DC Comics. Cała kadencja twórcy polegała na tym, by ustabilizować pozycję wydawnictwa po zdarzeniu, które rozwaliło wspólne uniwersum Image. Efekt rządów Valentino jest widoczny do dziś, ponieważ to właśnie za jego czasów wydawnictwo przebranżowiło się i otwarło na autorskie projekty młodych, zdolnych twórców. W 2004 roku, Jim zostaje zastąpiony przez Erika Larsena.
W tym też okresie dwudzieste urodziny obchodził Normalman – jeden z herosów stworzonych przez Valentino. Specjalny komiks z jego udziałem był jednocześnie odrodzeniem się Shadowline. W 2005 roku pojawia się pierwszy zeszyt, który znów posiada charakterystyczne logo na okładce. Jest nim (oczywiście) „Shadowhawk” vol. 2 #1. Tradycji stało się jednak zadość i seria nie przetrwała zbyt długo (tym razem 15 numerów), lecz pociągnęła za sobą całą falę tytułów do scenariusza swojego twórcy. Gdy ta przeszła, Shadowline skupiło się na publikacji 3-5 tytułów miesięcznie, za powstanie których rzadko kiedy odpowiada sam Valentino. Tak studio funkcjonuje do dziś, wydając między innymi takie hity jak „Peter Panzerfaust” czy „Rebel Blood”. Na zakończenie warto jeszcze wspomnieć o Silverline – założonej przez Valentino linii wydającej od czasu do czasu powieści graficzne.
Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a to już trzecie miejsce w sieci, gdzie jest publikowany. Najpierw był Kazet, a potem autorski blog Krzyśka, na który wszystkich serdecznie zapraszam.
Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a to już trzecie miejsce w sieci, gdzie jest publikowany. Najpierw był Kazet, a potem autorski blog Krzyśka, na który wszystkich serdecznie zapraszam.
2 komentarze:
Dzięki :)
Ależ proszę!
Prześlij komentarz