Ostatni tytuł Nowej 52 z korzeniami sięgającymi studia WildStorm zostaje skasowany. „Stormwatch” należało do pierwszej fali tytułów, które ukazywały się po restarcie we wrześniu 2011 i wkrótce, po ponad dwóch lata bytności na rynku dobiega swojego kresu. 30. numer serii, który zaplanowany jest na kwiecień przyszłego roku będzie jednocześnie tym ostatnim. Jednocześnie na jego kartach zadebiutuje młody rysownik, którego DC wyłowiło przy okazji castingu do „Harley Quinn”, mianowicie Jeremy Roberts. Misja utrzymania „Stormwatch” na powierzchnia okazała się zbyt trudna nawet dla takiego weterana branży, jakim jest Jim Starlin. Ale czy DiDio nie zrobił błędu na samym początku włączając kreacje rodem z WildStorm do głównego uniwersum DC? Czy nie lepiej było spróbować stworzyć osobny świat, gdzie bohaterowie stworzeni przez studio Jima Lee mogliby spróbować kolejny raz (może i ostatni) odbudować swoją pozycję na rynku?
Postać
Moon Knighta zadebiutowała w Marvelu w lipcu 1975 roku. Bohater wymyślony przez Douga Moencha i Dana Carlina po raz pierwszy pojawił się na łamach „Werewolf By Night” #32, ale na dobrą sprawę nigdy nie utrzymał się za rynku, jako posiadacz własnego on-goinga. Najdłużej, bo przez ponad pięć lat ukazywała się trzecia seria jego przygód (1989-1994), która dobiła do 60 numerów. Potem rzadziej z większym, częściej z mniejszym powodzeniem próbowano ją reanimować. W 2006 próbował Charlie Huston (z niezłym skutkiem), w 2011 – Brian M. Bendis (ze skutkiem mizernym), a już za rok spróbuje sam
Warren Ellis. W ramach All-New Marvel NOW! wystartuje piąta inkarnacja „Moon Knighta” z rysunkami Declana Shavley`a. Ellis zapowiada, że pod jego ręką przygody Marka Spectora utrzyma będą w kryminalnej konwencji z dodatkiem charakterystycznych dla pulpowego komiksu poczucia dziwaczności. Brzmi nieźle. Bohater wraca do Nowego Jorku już w marcu 2014 roku.
W ostatnich zapowiedziach Marvela znalazła się kolejna mutancka cegiełka, która będzie godnym następcą albumu „Wolverine: The Adamantium Collection”. Już w lutym ukaże się „
X-Men: Adamantium Collection”, potężny, przerośnięty album liczący sobie 720 stron najważniejszych opowieści w dziejach studentów z Westchester. Oczywiście, jak zwykle w takich przypadkach bywa, wybór definitywnych x-opowieści jest bardzo mocno dyskusyjny. W tomie znalazło się miejsca dla pierwszej przygody mutantów („X-Men” vol.1 #1 Stana Lee i Jacka Kirby`ego), historii o ataku Sentineli („X-Men” vol.1 #57-59 Roya Thomasa i Neala Adamsa), kultowe „Days of the Future Past” Chrisa Claremonta i Johna Byrne`a, jubileuszowy, pięćsetny zeszyt „Uncanny X-Men”, powieść graficzna „God Loves, Man Kills” Claremonta i Brenta Andersona, „Mutant Genesis („X-Men” vol.2 #1-3) Claremonta i Jima Lee oraz trzydziesty numer drugiej serii „X-Men”, w której Scott Summers i Jean Grey biorą ślub. Z nowszych pozycji w „Adamantium Collection” znalazło się miejsce na „Z jak Zagładę” Granta Morrisona i Franka Quitely`ego („New X-Men” #114-116), „Obdarowanych” Jossa Wheadona i Johna Cassaday`a („Astonishing X-Men” vol. 3 #1-6) oraz historię „Yesterday`s X-Men” Briana M. Bendisa i Stuarta Immonena („All-New X-Men” #1-5). Ufff! Okładkę przygotuje Alex Ross.
DC Comics wygrało kolejną bitwie w wojnie o
Supermana ze spadkobiercami twórców Człowieka ze Stali, Jerry`m Siegelem i Joe Shusterem. Wiele wskazuje na to, że być może była już ostatnia potyczka tej kampanii. Sąd Apelacyjny po raz dziewiąty wydał wyrok korzystny dla DC, podtrzymując swoją decyzję z października 2012 roku, powołując się na dwie umowy, jakie wydawnictwo zawarło z dziedzicami Shustera (w 1992 roku) i Siegela (w 2001). Prawa do Supermana należą do DC, ale reprezentujący roszczenia rodziny adwokat Marc Toberoff wciąż się nie poddaje. Już zapowiedział, że sprawa trafi na wokandę Sądu Najwyższego.
Brytyjski scenarzysta piszący dla Vertigo – skąd my to znamy!
Rob Williams znany jest głównie ze swoich prac dla „2000 AD”. Za Oceanem próbował przebijać się na rynku w barwach Marvela. W 2011 roku podpisał nawet ekskluzywny kontrakt z Domem Pomysłów, ale pracując przy trzecioligowych tie-inach do „Fear Itself” i „Shadowland” czy drugoligowych herosach, takich jak Daken, syn Wolverine`a oszałamiającej kariery nie zrobił. Teraz, wraz z rysownikiem
Simonem Coleby`m spróbuje swoich sił w Vertigo. Pomysł na „
The Royals: Masters of War” jest prosty – należy wziąć brytyjską rodzinę królewską, z całym jej blichtrem, konfliktami, statusem społecznym i dać supermoce. Akcja komiksu ma rozpocząć się na frontach II Wojny Światowej, kiedy jeden z członków zdecyduje się wziąć udział w konflikcie. Czego należy spodziewać się po „The Royals”? Pełnopanelowej, pędzącej na łeb na szyje akcji i dokładności w trzymaniu się realiów historycznych.
Laney`owi Griffinowi w zrobieniu sportowej kariery przeszkodziła kontuzja. Teraz, zamiast walczyć z rywalami na boisku, musi zmagać się z rachunkami za leczenie swojego chorego na białaczkę syna. Nie jest łatwo. W akcie desperacji samotny ojciec postanawia dołączyć się do łowów na psychopatycznego mordercę, za którego głowę wyznaczono nagrodę finansową. To właśnie Laney`owi udaj się pochwycić zabójcę, ale jakie musi być jego zdziwienie, kiedy dowiaduje się, że to wilkołak... Tak z grubsza prezentuje się zalążek fabuły „
Curse”, autorskiej czteroczęściowej mini-serii Micheala Moreciego, Tima Daniela (scenariusz) i Riley`a Rossmo i Colina Lorimera (rysunki). Pierwszy zeszyt utrzymanej w konwencji horroru opowieści ukaże się w styczniu przyszłego roku nakładem Boom! Studios.
Zbliża się amerykańskie Święto Dziękczynienia. Na kolacji u
Batmana nie będzie brakować gości z gothamskiego półświatka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz