środa, 6 listopada 2013

#1412 - Papierowe chłopaki

W Łodzi podczas MFKiG na spotkanie z autorami „Papierowych chłopaków” pojawiłem się całkowicie przypadkowo. Przyznam szczerze, że choć chce uchodzić za osobę dobrze zorientowaną w tym, co dzieje się na polskim komiksowym poletku, to o komiksowym debiucie Michała Oraszki i Romana Przylipiaka nie słyszałem. Zaskoczony i trochę zaintrygowany tym, o czym opowiadali obaj autorzy postanowił sięgnąć po ich album.

Pierwotnie skrypt komiksu wydanego nakładem wydawnictwa Marina miał zostać zrealizowany w formie filmu fabularnego. Za kamerą miał stanąć Przylipiak, znany przede wszystkim, jako reżyser nagradzanych tu i ówdzie wideoklipów (w swoim dorobku ma współpracę z między innymi Behemothem, Łukasze Zagrobelnym czy Marcinem Świetlickim), próbujący swoich sił również za kamerą offowych produkcji (podobno z całkiem niezłym powodzeniem). Filmowa wersja „Papierowych chłopaków” doczekała się się castingu, przygotowano wstępną dokumentację zdjęciową, a do jednych z głównych ról szykowała się Agnieszka Warchulska, znana choćby z „Długu”, „Pierwszego miliona” czy szeregu telewizyjnych produkcji. Niestety, pomysłu ostatecznie nie udało się zrealizować w takiej formie, ale jego skrypt trafił w ręce Michała Oraszki, prywatnie przyjaciela autora scenariusza. Pochodzący z Warszawy artysta i projektant graficzny zapalił się do realizacji „Papierowych chłopaków” w formie komiksowej. Wraz z bratem Romana, Wojciechem, który pomagał w tłumaczeniu skryptu filmowego na język narracji komiksowej, udało się doprowadzić rzecz całą do końca.

Historia przedstawiona na kartach albumu oparta jest na doświadczeniach scenarzysty. Bohaterowie komiksu, dwaj przyjaciele z gdańskiego liceum, Robert i Andrzej, znajdują się w tym trudnym okresie życia, gdzie już dawno nie jest się nastolatkiem, ale jeszcze wiele brakuje do stabilnego, dorosłego życia. Ciągłe problemy z kasą, użeranie się z rodzicami, nieudane związki z kobietami – cóż, tzw. „proza życia”. Ich zagubienie potęguje jeszcze ówczesna sytuacja w Polsce – akcja komiksu rozgrywa się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Przejście od zdychającego komunizmu do dzikiego kapitalizmu jest bolesne dla wszystkich. Andrzej i Robert wiedzeni szansą zarobienia kilku groszy, a może i nadzieję zrobienia muzycznej kariery postanawiają założyć zespół. Taki co to grał będzie lekką i łatwą muzykę w dyskotekach na żywo. „Papierowe chłopaki” pakują keyboard do malucha i ruszają w trasę po Półwyspie Helskim, aby podbijać polskie pomorze muzyką disco.

Jeśli „Papierowe chłopaki” miały być sentymentalną podróżą do świata młodości, pełnego artefaktów z późnego PRL`u i wczesnej III RP – nie wyszło. Zabrakło oka do detalu, umiejętności odmalowania „kolorytu epoki”, czyli tego, co miał Śledziu w „Na Szybko Spisane” albo Szaweł  w „Spranych dżinsach i sztamie” -  melancholijnego nastroju. Jako kameralny dramat dwóch przyjaciół, którzy w wyniku różnych życiowych przypadków oddalają się od siebie komiksowi Oraszki i Przylipka brakuje wyrazistości. Scenarzysta nie potrafił wydobyć z relacji między Andrzejem, a Robertem, żadnej dramaturgii. żadnych dotykających czytelnika emocji. Może więc to miała być lekka i łatwa opowiastka obyczajowa-muzyczna? Jeśli tak to dlaczego została tak fatalnie skomponowana i brutalnie poszatkowana na pozbawione jakiejkolwiek lekkości epizody? Obraz epoki, specyficzna love story? Chyba też nie... Podczas lektury „Papierowych chłopaków” to ciągłe zastanawianie się o czym ten komiks właściwie było tak samo irytujące, jak rwany rytm narracji.


Bo nie tylko scenarzysta się nie popisał, ale również i rysownik. Jak widać na przykładzie Michała Oraszki sam dyplom łódzkiego ASP nie wystarczy, aby sprawnie posługiwać się wizualną narracją. Rysunki w „Papierowych chłopakach” utrzymane są w czarno-białej tonacji z niebieskimi akcentami. Ta kolorystyka w jakiś sposób podkreśla mizerię losu głównych bohaterów i porażkę ich muzycznej eskapady, ale sama oprawa graficzna nie wygląda dobrze. Oraszek ma spore problemy z komponowanie kadrów i gospodarowaniem przestrzenią na stronie. Jego narracja pozbawiona jest odpowiedniego rytmu, nierzadko zdarza się, że kadry są nieczytelne, momentami, niektóre z nich są po prostu brzydkie, źle narysowane. Styl jego kreski można próbować porównać z estetyką współczesnego amerykańskiego komiksu niezależnego, ale byłoby to zestawienie mocno na wyrost, ponieważ przed artystą jeszcze dużo pracy, aby mógł sobie na nie zasłużyć.

„Papierowe chłopaki”  to idealny przykład jak można zmarnować całkiem interesujący pomysł na historię, bo komiks braci Przylipków i Oraszki zapowiadał się naprawdę ciekawie. Pomijając już to, że komiks jest nie najlepiej zrobiony, pomijając jego kompozycyjne niedoróbki i kiepskie rysunki, jego największą wadę jest to, że nie wiadomo do czego zmierza ta historia. 

Brak komentarzy: