W każdym z nas tkwi, gdzieś głęboko ukryty, atawistyczny strach przed ciemnością. Bez wątpienia wszystkie dzieci przechodzą taki okres, w którym panicznie się jej boją. Książka "Laszlo boi się ciemności" to publikacja specjalnie dla nich, choć oczywiście nie tylko. Z powodzeniem mogą ją czytać także wszyscy dorośli, a nie tylko ci, którzy cierpią na nyktofobię.
Laszlo (szkoda, że imię bohatera nie zostało spolszczone, Łukasz brzmiałoby bardziej swojsko; przy okazji warto jeszcze wspomnieć, że oryginalny tytuł brzmi po prostu "The Dark") to chłopiec, który mieszka w piętrowym, starym, drewnianym domu z przestronną piwnicą i pewnie równie przestronnym strychem. W domu skrzypiącym, pełnym zakamarków, niedoświetlonym, który żyje swoim życiem. W domu, w którym obok Laszla mieszka także Ciemność. Chłopiec i mrok to jedyni bohaterzy książki.
Chłopca widzimy jak stoi na schodach, jak bawi się samochodzikiem lub leży z latarką w łóżku. Ciemność także widzimy, choć nie posiada ciała. Jej obecność jest namacalna, co jest zasługą ilustracji Jona Klassena (autora znanego z fenomenalnej książki "Gdzie jest moja czapeczka?"). Ciemność potrafi mówić.
"Laszlo…" to swoista książka grozy czy nawet horror. Przy połowicznym przeczytaniu, pospiesznym przekartkowaniu można wyrobić sobie właśnie taki punkt widzenia. Jednak nie można się bardziej mylić. Autorom nie zależy na tym, aby straszyć. Konwencja horroru zostaje pomysłowo wykorzystana po to, by stopniować napięcie aż do zaskakującego finału.
Pierwsze strony dzieją się za dnia, jest jasno, przyjemnie. Co podkreślone zostaje przez kolory: miła dla oka mieszanka brązów i pistacjowej zieleni (ilustracje zostały wykonane techniką gwaszu, która umożliwia "uzyskanie gładkiej powierzchni, wypełnionej płaskim, nieprzezroczystym kolorem"). Jednak gdy słońce zachodzi, a chłopiec kładzie się do łóżka nastaje ciemność, która zagarnia dla ciebie cały dom.
Ona przychodzi do chłopca i zaprasza go, by wstał z łóżka, ponieważ chciałaby mu coś pokazać. Wędrują razem przez cały budynek. Rozmawiają. Pomieszczenia, przez które przechodzą są oświetlane kominem światła latarki trzymanej przez Laszla, a tam gdzie ono nie dosięga panuje mrok – zabieg fenomenalnie rozegrany przez ilustratora. Inny genialny (i prosty zarazem) pomysł Klassena polega na tym, że słowa wypowiedziane przez Ciemność znajdują się zawsze w nieoświetlonych przestrzeniach. Kwestie wypowiadane przez bohaterów są wydrukowane w dwóch różnych kolorach, co umożliwia czytanie z podziałem na role.
Dokąd razem zawędrują i co razem odkryją? Jak sobie pomogą? Tego nie będę zdradzał. Ostatecznie historia niesie pocieszenie i wcale nie jest taka straszna, jak to może wynikać z powyższego opisu. Podczas lektury warto zwróci uwagę, że pierwsza i ostatnia ilustracja są właściwie takie same, różnią się jedynie miejscem umieszczenia słów oraz kilkoma drobnymi, ale jakże znaczonymi!, szczegółami.
Dla mnie książka "Laszlo boi się ciemności" jest atrakcyjna przede wszystkim ze względu pracę Jona Klassena oraz edytorskie przygotowanie, które stoi na bardzo wysokim poziomie (twarda okładka, na której użyto ręcznego fontu, wklejka w kolorze czarnym, który w całej publikacji ma dobre nasycenie, papier o wysokiej gramaturze, całość szyta). Nadrzędność całostronicowych ilustracji nad tekstem oraz ich sekwencyjność powoduje, że śmiało możemy powiedzieć: oto mamy do czynienia z modelowym picture-bookiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz