Autorem poniższego tekstu jest Jakub Górecki, a więcej tekstów jego autorstwa znajdziecie na stronie Pulp Warsaw.
Jest taki numer
„Hellblazera” pisanego przez Jamiego Delano, w którym John musi
rozliczyć się z duchami wojny. Dosłownie. To właśnie największa
siła numerów z pierwszych lat tej znakomitej serii: komentarz
społeczny i polityczny ukryty pod płaszczykiem urban fantasy i
horroru. Niezbyt subtelna, ale niezwykle celna satyra na naszą
codzienność. Pokochałem tego wczesnego „Hellblazera” i jego
specyficzny brytyjski klimat, jak i wiele innych tytułów pisanych
przez Brytyjczyków w tamtym okresie z podobną dozą komentarza do
naszej rzeczywistości.
Zaczynam „Hellblazerem”
Delano, ale nie o nim chcę pisać. Chodzi mi o pewien obrazowy
przykład ważny dla głównego tematu, którym będzie „Ballada o
Halo Jones” Alana Moore’a. O tę walkę z duchami wojny,
dosłownie, ale i w przenośni.
Nie można mieć złudzeń,
„Ballada” to jeszcze nieopierzony Moore. To nie kolejny przebłysk
geniuszu szalonego maga, który stara się być bogiem
postmodernizmu… Może to zabrzmieć kontrowersyjnie, ale dla mnie
stanowi to zaletę. Dzięki temu komiks pozbawiony jest egzaltacji,
która tak bardzo mnie uwiera w obecnej twórczości Moore’a, a
przy tym jest świeży, odważny i… nonszalancki. Ludzie mają
zwyczaj nazywać „Balladę” space operą, a ja nie do końca
uważam to za adekwatne określenie dla tej historii (zauważyłem,
że tak samo sceptycznie podchodzi do tego Paweł Deptuch z Dzikiej
Bandy). „Ballada” jest dla mnie przede wszystkim satyrą. Bardzo
gorzką satyrą, ukrywającą się pod sztafażem sci-fi, tak bardzo
charakterystycznym dla komiksów publikowanych na łamach magazynu
„2000 AD”. Czasem lekko infantylną (czuć to jeszcze w
pierwszych dwóch rozdziałach), ale cholernie celną.
Główna bohaterka
komiksu, tytułowa Halo Jones wciąż może zaskakiwać sposobem
swojego przedstawienia. To nie księżniczka w opałach, tylko w
pełni świadoma swoich dążeń postać, która jest oryginalna
nawet dziś, gdy komiks ma ustawiczny problem z ukazywaniem żeńskich
protagonistek. Jej podróż do własnego samostanowienia, zamknięta
w trzech tomach pozwala Moore`owi skrytykować wiele aspektów
naszego społeczeństwa, które wciąż pozostają aktualne - od
konsumpcjonizmu, tu i teraz w wielkich miastach, po kulturową
ekspansję, eksploatację ziemi i innych kultur.
W pierwszych dwóch
rozdziałach skupiono się na problemach jednostki w społeczeństwie,
by w trzecim, moim zdaniem najlepszym, z jeszcze większą odwagą
zaatakować destrukcyjną naturę współczesnych konfliktów
zbrojnych. A wszystko w trzydziestoletnim już komiksie, celującym
swego czasu w grupę nastolatków zakochanych w historiach z dużą
ilością wybuchów, ozdobionym naprawdę dobrymi czarno-białymi
ilustracjami legendarnego dziś już Iana Gibsona.
Śmiem zaryzykować
stwierdzenie, że „Ballada o Halo Jones” jest jednym z
najważniejszych komiksów wydanych w Polsce w tym roku, nieważne
ile czasu minęło od premiery i jak wysoko celuje konkurencja.
Tu należą się wielkie
brawa dla wydawcy, Studia Lain. Planem studia jest wykorzystanie
niszy, jaka powstała w Polsce od czasu, gdy Egmont stracił prawa do
wydawnictw „2000 AD i prostego faktu, że większość krajowych
wydawców w swojej ignorancji traktuje komiks europejski, jako domenę
głównie komiksu frankofońskiego, gdzie tylko Moore jest traktowany
jako wyjątek (a to i też głównie przez pryzmat jego wagi dla
rynku amerykańskiego). Studio Lain obok genialnego planu wydania
całości Moore’a z okresu „2000 AD” nie rezygnuje z reszty
bogatej oferty tego magazynu. Obok wydanych już ABC Warriors” i
„Absalom” (stosunkowo nowy komiks) planuje krajowe wydanie mało
oczywistych tytułów, jak „Stickelback” i (co ucieszy wielu)
przywrócenie „Slaine’a” na nasz rynek.
Kogoś będą jarać
plany wydawnictwa Sideca („Daredevil” i Andreas), kogoś Scream
(Jodorowsky), a ja będę czekał na każdy komiks od Studia Lain.
Nieważne, czy będzie to dla mnie kolejny dubel na półce do wydań
zagranicznych. Kibicuję i będę uparcie wspierał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz