wtorek, 19 listopada 2013

#1426 - Niezwykła historia Marvel Comics (fragment I)

Myślę, że nikogo nie muszę zachęcać do zakupu "Niezwykłej historii Marvel Comics". Znakomita, nagrodzona statuetką Eisnera książka pióra Sean Howe`a ukazała się na polskim rynku nakładem wydawnictwa Sine Qua Non. Z dniem dzisiejszym rozpoczyna publikację materiałów poświęconych tej publikacji.




Spider-Man pojawił się w wydanym w czerwcu 1962 roku "Amazing Fantasy" #15. Komiks śmiało odchodził od znanych konwencji superbohaterskich, posuwając się jeszcze dalej niż "Fantastic Four". Od postaci Kirby’ego bił pewien majestat, podczas gdy Ditko zaludniał swoje komiksy chuderlakami, wiecznie zezującymi malkontentami, umieszczając protagonistę, Petera Parkera, pośród złośliwych uśmieszków, wytykających go paluchów, wściekle uniesionych brwi. 

Już na pierwszej stronie staje się jasne, że Parker – w krawacie, kamizelce, okularach z wielkimi oprawkami i o starannie przyczesanych włosach – jest wyraźnie usunięty poza nawias przez swoich kolegów w baseballowych kurtkach; była to iście koszmarna wizja próby przetrwania w niegościnnej szkole średniej, gdzie Archie, Jughead, Betty i Veronica sprzysięgli się przeciwko czterookiemu cherlakowi. Jedynymi przyjaciółmi Parkera są jego wujek Ben i ciotka May – którzy nadal traktują go jak małe dziecko – oraz stos podręczników. Po ugryzieniu przez radioaktywnego pająka chłopak zyskuje niesamowitą siłę i zwinność, a także potrafi przylepiać się do ścian (jego "pajęczy zmysł" ujawni się nieco później). Peter weźmie potem udział w zawodach zapaśniczych, żeby zarobić trochę grosza (walczy w masce, nadal nie będąc pewnym własnej wartości i możliwości – "A co, jeśli mi się nie uda? Nie chcę być pośmiewiskiem! Muszę ukryć swoją twarz!" – lecz rozprawia się szybko ze swoim potężnym przeciwnikiem).

Zyskuje rozgłos i zostaje zaproszony do programu telewizyjnego; to na jego potrzeby uszyje sobie czerwono-niebieski kostium, z przypominającymi sieć ozdobami, pajęczymi znakami na piersi i plecach oraz kapturem-kominiarką z białymi wstawkami na oczy. Nie strój czyni bohatera: po nagraniu, w korytarzu studia, obok Parkera przebiega kryminalista, zaś Peter nie raczy go zatrzymać. Dba tylko o swój własny interes. Po powrocie do domu, gdy widzi swojego wuja zamordowanego przez włamywacza, jako Spider-Man tropi i unieszkodliwia zabójcę, orientując się, że to ten sam człowiek, którego z łatwością mógł zatrzymać w budynku telewizji. Wstrząśnięty i targany poczuciem winy wreszcie akceptuje swoje przeznaczenie. "Z wielką mocą – mówi narrator – wiąże się wielka odpowiedzialność!"

Epicki melodramat został  odpowiednio stonowany przez żywiołową narrację Stana Lee, fantastyczny projekt kostiumu autorstwa Steve’a Ditko i, ponownie, doskonały dobór palety kolorystycznej. Stan Goldberg na strój Spider-Mana wybrał kombinację wiśniowej czerwieni i ciemnego kobaltu (co miało stanowić umyślny kontrast dla nasyconego lazuru kostiumów Fantastycznej Czwórki). Nie miało to jednak znaczenia dla Martina Goodmana, który zdecydował o natychmiastowym zamknięciu "Amazing Fantasy".

Jednak reakcja czytelników była entuzjastyczna i jeszcze w tym samym roku nowy bohater otrzymał własny tytuł – "The Amazing Spider-Man". Świat komiksu wzbogacił się więc o szarą prozę życia Petera Parkera, który albo martwił się o stan zdrowia ciotki May, albo kombinował, jak zarobić parę groszy, by wystarczyło jej na rachunki. Jego twarz wyrażała zgorzknienie wiecznego wyrzutka, który nagle zdobył nieprawdopodobną moc, zaś jego oczy mówiły: "Ja wam jeszcze pokażę". Parker został fotografem freelancerem w dzienniku "Daily Bugle", gdzie zajmował się fotografowaniem swojego alter ego w akcji; mimo ciążącej na nim odpowiedzialności, do pierwszych przygód i walk z przestępcami popychała go raczej możliwość zrobienia dobrych zdjęć, a nie chęć czynienia dobra. Niestety, owe fotki staną się elementem wymierzonej w niego kampanii nienawiści prowadzonej przez wydawcę "Bugle", J. Jonaha Jamesona, który wypowiedział wojnę Spider-Manowi, w jego opinii wrogowi publicznemu numer jeden. Wypłata jest jedną z nielicznych chwil, kiedy Ditko pozwala swojemu bohaterowi na uśmiech. Bruce Banner miał chwile wytchnienia od Hulka, zaś problemy Petera Parkera i Spider-Mana zlewały się w jedno, czemu dawały wyraz neurotyczne przemyślenia chłopaka, gęsto wpisane w komiksowe dymki. Po nieporozumieniu i kłótni z policjantami, Parker biegnie do domu po opustoszałych, pogrążonych w mroku ulicach. "Nic nie wyszło tak, jak chciałem… (chlip)… Wolałbym nigdy nie otrzymać tych mocy!"


Wszystko to było sprawnie poprzetykane dynamicznymi sekwencjami obrazów wypełnionych akrobatyczną akcją. Ditko zupełnie inaczej niż Kirby wyobrażał sobie atletyczne popisy – dla niego były to serie widowiskowych uników, a nie nokautujących ciosów, co nie ujmowało im atrakcyjności. Lee dołożył od siebie czerstwe żarciki, którymi nieustannie sypie Parker, kiedy tylko nałoży na siebie kostium Spider-Mana: może i jest to nader oczywisty wyraz nerwicy naszego bohatera, ale, co ważniejsze, rozładowywały one napięcie. Mimo nastoletnich problemów, pustego portfela, chorowitej krewnej, wrogiego środowiska pracy i nieustannego zagrożenia ze strony przestępców, "The Amazing Spider-Man" okazał się świetną zabawą.

Brak komentarzy: