czwartek, 26 listopada 2015

#2007 - Chew #3: Delicje deserowe

Autorem poniższego tekstu jest Przemysław Pawełek, dziennikarz radiowy i recenzent o komiksach pisujący dla Alei Komiksu i Wirtualnej Polski.

Są takie dni, gdy czuję się osamotniony nie tylko jako osoba ludzka, ale też jako fan komiksu czy recenzent. Dzieje się tak na przykład gdy czytam recenzje kolejnych tomów "Chew". Nie rozumiem fenomenu, nie ogarniam zachwytów. Szanuje autorów za konsekwentne popychanie tej skądinąd przyzwoitej serii do przodu, ale osobiście plasuję ją najwyżej w okolicach rzemieślniczego środka. Pluralizm opinii to ważna rzecz, więc serii Laymana i Guillory'ego należy się też moja ocena. 



Osobom, które z tym tytułem jeszcze się nie zetknęły, już tłumaczę - "Chew" opowiada o perypetiach detektywa agencji zajmującej się sprawami kryminalnymi związanymi z żywnością. To alternatywny świat, w którym ptasia grypa zebrała milionowe żniwo, a dystrybucja (nie mówiąc już o serwowaniu) drobiu jest nielegalna, choć pożądana. Żeby było oryginalniej, świat Laymana zaludniają osobniki o wyjątkowych zdolnościach, dla przykładu tytułowy Tony Chu jest cybopatą - konsumpcja dowolnej jadalnej (lub nie) substancji pozwala mu prześledzić jej historię. Pożywienie może być surowe. Bywa też być człowiekiem. Praca w agencji wymaga wielu poświęceń, zwłaszcza w obliczu zawikłanych śledztw i wrogów o równie niecodziennych zdolnościach.

O trzecim tomie serii mogę spokojnie powiedzieć, że trzyma dotychczasowy poziom. Dla fana to komplement, dla mnie oznacza to raczej tyle, że w dalszym ciągu nie czuję ani tego komiksu, ani intencji autorów. John Layman sprawnie gmatwa intrygę, miesza i łączy ze sobą wątki, wprowadza też kolejnych bohaterów, którzy pewnie namieszają jeszcze bardziej.


Brak mi tu lekkiego szaleństwa, którym naznaczony był drugi tom, kiedy to wszystko zmierzało w stronę absolutnej groteski. Tym razem cykl powraca w koleiny znane z pierwszego tomu, i trochę jest historią w stylu policyjnego procedurala, a trochę jej parodią. Mamy tu motywy spiskowe i poważne śledztwo, ale jakikolwiek dramatyzm zabija przerysowanie i cartoonowa kreska Roba Guillory'ego. Jest sporo poczucia humoru, ale też na tyle łagodnego i rozcieńczonego, że śmiechem ani razu nie parsknąłem. Dodatkowo główny wątek rozmywają obyczajowe perypetie Chu.

Werdykt jest prosty - jeśli lubicie tę przedziwną mieszankę momentami nawet dobrych, ale tonących w tym zalewie pomysłów, to tom trzeci Was pewnie usatysfakcjonuje. Jeśli nie, to znaczy że to danie raczej nie jest dla Was. Rozkręcona już fabuła raczej nie porwie, dodatkowo drażnić mogą otwierające każdy zeszyt nieco wymuszone i zbędne zabawy chronologią, oraz nachalne przypominanie kim jest cybopata. Jeśli nie znacie jeszcze "Chew" - może warto sprawdzić. Jak dla mnie za dużo tu grzybów w jednym barszczu, w dodatku nie wiem, czy ma być to danie bardziej wytrawne i wyrafinowane, czy polewka przaśna, acz treściwa. Wychodzi coś pomiędzy. Dania dla wszystkich na dobrą sprawę nie są dla nikogo. Nie jest tak tym razem, bo "Chew" ma wielu fanów, na pewno jednak docelowym odbiorcą nie jestem ja.

Brak komentarzy: