piątek, 6 listopada 2015

#1989 - Oczy kota

Wszyscy wielbiciele twórczości Alejandro Jodorowsky’ego i Mœbiusa nie mają w tym roku powodów do narzekań. Polscy wydawcy regularnie zaczęli sięgać po działa obu panów. Wiele ważnych, wręcz epokowych, dzieł wspólnych i solowych się ukazało, bo i "Incal", i "Juan Solo", i "Feralny Major", i "Blueberry", i "Bouncer". Jednak przede wszystkim należy zwrócić uwagę na komiks-legendę, czyli na "Oczy kota". Rzecz, o której wszyscy wielbiciele opowieści graficznych słyszeli, a niewielu widziało. Dlatego tym bardziej należy podziękować oficynie Bum Projekt.





Panowie spotkali się w 1975 roku podczas planowanej filmowej adaptacji powieści Franka Herberta "Diuna", którą miał wyreżyserować Chilijczyk. Ostatecznie do wspólnej realizacji filmu nie doszło, ale spotkanie to zaowocowało wieloletnią, owocną współpracą obydwu artystów. Właśnie "Oczy kota" są ich pierwszym dziełem. Kilku ciekawych szczegółów, dotyczących powstania samego albumu oraz jego kariery zdradza sam "Jodo" w napisanym w 2011 roku wstępie do omawianej pozycji. Pierwsze wydanie z 1978 roku i było darmowym prezentem od wydawnictwo Les Humanoïdes Associés dla prenumeratorów komiksowego magazynu "Métal hurlant". Komiks powstał na zamówienie i, jak możemy się dowiedzieć ze wstępu, panowie nie przypuszczali nawet, że ich dzieło na stałe wejdzie do kanonu opowieści graficznych.

Nie pokuszę się o streszczenie fabuły, ponieważ obawiam się, że mógłbym napisać za dużo i odebrać potencjalnym czytelnikom frajdę obcowania z opowieścią. Wspomnę jedynie, że ilość bohaterów-postaci została ograniczona do trzech, z czego tylko jedna z nich jest człowiekiem. Nie ma wątpliwości, że akcja dzieje się w przyszłości, po upadku technologicznej cywilizacji. Scenerią wydarzeń są ruiny miasta, które pewnie runęło w wyniku apokalipsy.


Fabuła jest szczątkowa, chociaż posiada początek, rozwinięcie i koniec. Nie jest ani wciągająca, ani przełomowa. Trudno uwierzyć, że została rozrysowana aż na 50 plansz. We wstępie Jodorowsky pisze, że zaproponował takie rozwiązanie: (…)Zamiast dzielić plansze na ramki, pokażemy tę historię jako serię osobnych ilustracji – samotnych jak to dziecko i ten kot, a każda ramka zajmie całą stronę. Na awersie każdej kartki mógłbyś umieścić, jako powracający motyw, cień dziecka wyglądającego przez okno. Jak wymyślili, tak zrobili. I właśnie o tę eksperymentalną formę wypowiedzi graficznej w "Oczach…" chodzi. To sposób prowadzenia narracji graficznej ma zasadnicze znaczenie. Zabieg formalny polega nie tylko na tym, że każda plansza komiksu to tylko jeden kadr, ale także na prowadzeniu samej narracji, która idzie dwutorowo. Długo, a nawet bardzo długo, czytelnikowi się wydaje, że są to dwie odrębne historie i nie ma najmniejszych szans, aby się zazębiły. Właściwa akcja rozgrywa się na awersie kartki – na niej po prostu coś się dzieje. Natomiast na rewersie przez osiemnaście plansz widzimy tę samą sylwetkę chłopca zastygłego w bezruchu na tle podłużnego okna. Ujęcie jest ze środka pomieszczenia, dlatego widzimy go od tyłu. Nic się nie zmienia, jedynie wiszący obok ramki tekst, zresztą raz jest, raz go nie ma. Po jakimś czasie domyślamy się, że postać głośno zapowiada i komentuje wydarzenia, które widzimy na następnej stronie.

Tak to trwa aż do momentu, gdy pojawia się zestaw dwu plansz z tym samym zdarzeniem. Tylko teraz patrzymy na nie i z jednej, i z drugiej strony. Scena oddziałuje na nas silnie, czujemy, jakbyś przekroczyli mistyczną granicę światów, za którą rzeczywistość jest bardziej bezduszna niż by się nam mogło wydawać. Okrutna opowieść, w sensie metaforycznym, dotyczy żądzy, pragnień i niemożności ich zrealizowania. Wielu czytelników, ale nie wszyscy, znajdą w omawianej pozycji coś dla siebie. W każdym razie dla wszystkich, którzy szukają w komiksach czegoś więcej, niż tylko rozrywkowej historii, jest to pozycja obowiązkowa. Jak dla mnie absolutne must have bieżącego roku. I raczę się spieszyć z zakupem, bo nakład nie był duży.

http://www.sklep.gildia.pl/komiksy/283885-oczy-kota 

Brak komentarzy: