środa, 25 listopada 2015

#2005 - Lis: Próba charakteru

Długo musieliśmy czekać na kontynuację "Lisa". Trzeci numer komiksu tworzonego do tej pory przez Dariusza Stańczyka i Jakuba Oleksów z pewnym opóźnieniem ukazał się na tegorocznym MFKiG w Łodzi. Pierwszy numer serii miał premierę w październiku zeszłego roku, z kolei drugi - w maju 2015. Jak więc łatwo policzyć na przestrzeni roku wyszły trzy zeszyty "Lisy". Nie jest to zbyt imponująca częstotliwość, jak na tytuł, który ukazuje się w klasycznym, serialowym formacie...



Siłą serii powinna być jej regularność. Wydaje mi się, że po kilku miesiącach oczekiwania przeciętny czytelnik traci zainteresowanie danym tytułem, zapomina co wydarzyło się w poprzednich odcinkach i niekoniecznie pali się do sięgania po kolejne części. Przynajmniej ze mną tak jest. Nie chce używać tego, jako argumentu przeciwko "Lisowi", bo wiem, w jakich realiach rynkowych muszą funkcjonować jego autorzy, ale fakt pozostaje faktem.

Po wypełnionym po brzegi akcją "Mimo woli" w "Próbie charakteru" dostajemy chwilę na zaczerpnięcie oddechu. Gabriel Majewski dochodzi do siebie, zarówno psychicznie, jak i fizycznie po pojedynku z tajemniczym Strażnikiem i ma czas, aby zastanowić się nad tym i owym, a także na obejrzenie konsekwencji swoich działań podczas wizyty w szpitalu Na scenę powracają znani z poprzednich części bohaterowie i pojawią się całkiem nowi - komisarz Zbigniew Zgroza i jego partner, Bogdan. Ich plany wobec Strażnika zapowiadają, że już wkrótce może dojść do splecenia kilku wątków.

W trzecim zeszycie serii doszło do zmiany na stanowisku rysownika. Roszada ta wyszła "Lisowi" zdecydowanie na dobre. Przy okazji recenzji dwóch pierwszych zeszytów mocno narzekałem na prace Jakuba Oleksowa. Zastępująca go Dorota Papierska prezentuje się przynajmniej o klasę lepiej. Jej quasi-realistyczna, charakterystyczna dla amerykańskiego mainstreamu kreska poparta jest bardzo solidnym warsztatem, którym niewielu debiutantów może się pochwalić. Z dużym wyczuciem komiksowej narracji komponuje kadry. Ma rękę zarówno do scen akcji, jak i w momentów, kiedy trzeba podkreślić emocje. Ma oko do detalu. W końcu świetnie radzi sobie z tłami, które były piętą Achillesową jej poprzednika.

W rysunkach Papierskiej wyczuwam delikatny mangowy posmak, który przydaje jej stylowi znamion pewnej oryginalności. Oleksów z pracy nad komiksem jednak nie zrezygnował. Oprócz ilustracji na okładce i nakładaniu kolorów pełni funkcję redaktora graficznego cokolwiek miałoby to znaczyć. Może jest po prostu autorem layoutów? W takim razie cześć moich pochwał kierowanych w kierunku rysowniczki powinna trafić również i na jego konto. Tak czy siak wizualnie "Próba charakteru" głównie dzięki odpowiednio dobranej kolorystyce jest spójna z poprzednimi epizodami. I to jest fajnie.

W "Próbie charakteru" rozwijana w ślimaczym tempie akcja jest wciąż na etapie ekspozycji (choć to już przecież trzeci zeszyt!). Wciąż poznajemy bohaterów, zarówno tych starych, jak i nowych, oglądamy kolejne wydarzenia, które zapowiadają następne wydarzenia. Pionki są nadal rozstawiane na szachownicy. Historia rozwija się dosyć topornie i przywołuje na myśl najbardziej ograne chwyty z repertuaru gatunku. Niektóre sceny są niemiłosiernie (i zupełnie niepotrzebnie) wydłużone, bo dopowiadają to, co czytelnik i tak już wie albo jest zwyczajnie oczywiste w swojej konwencjonalności (pełna tandetnej tkliwości sekwencja w szpitalu czy rozciągnięty do granic niemożliwości wątek komisarza Zgrozy).


Postacie z kolei mają w sobie tyle charakteru i autentyczności, jakby byli wycięci z kartonu. Stańczyk tak kurczowo trzyma się charakterystycznego dla super-hero schematu, że nie tylko o jakiejkolwiek oryginalności nie może być mowy, ale trudno mówić w ogóle o treści, znaczeniach, sensie. Czytając "Lisa" miałem wrażenie, że autorzy ograniczają się jedynie do opowiadania historii dla samego faktu opowiadania historii. Zadowala ich sam sjużet. Przez to "Próba charakteru", razem z "Powrotem do domu" i "Mimo woli", sprawiają wrażenie wprawek. Ćwiczeń. To solidnie odrobione zadania z poetyki komiksu super-bohaterskiego, ale nic ponad to. Nie ma w "Lisie" żadnego haczyka, na który czytelnik mógłby się złapać. Parafrazując klasyka - to solidnie zbudowana konstrukcja, ale nie ma w niej za grosz ducha.

Brak komentarzy: