Jeśli album "Oko niebios" jest ostatnią produkcją w ramach serii "Bois-Maury", to należy powiedzieć, że to bardzo udane zwieńczenie rodzinnej produkcji Huppenów. Dla przypomnienia, każdy z pięciu albumów zawiera opowieść o jednym męskim potomku rodu de Bois-Maury. Za każdym razem akcja umieszczana była w innymi miejscu i czasie, a opowiadana historia była zamkniętą w ramach tomu całością.
"Assunta" rozgrywała się na Sycylii w XIII wieku, "Rodrigo" w Kastylii wiek później, "Dulle Griet" dział się w XVI wieku w Niderlandach, a "Wasyl" w XVII wieku na kresach wschodnich I Rzeczypospolitej. Bieżący album jest o tyle ciekawy, że wespół z bohaterem przenosimy się do Ameryki Środkowej na półwysep Jukatan.
W początkowych scenach widzimy odział hiszpańskich konkwistadorów, którzy eskortują przez niedostępną i nieprzyjazną dżunglę mnicha Fraya Isidro. Żołnierzom towarzyszy Aymar de Bois-Maury. Chwilę później ekipa wpada w pułapkę, zastawioną przez Indian i prawie wszyscy członkowie wyprawy zostają wyrżnięci w pień. Francuzowi w sukurs przychodzą ludzie kapitana Esperanzy. Głównym celem garstki ocalałych Hiszpanów jest wydostać się z cholernej dżungli. Ma im w tym pomóc pojmany Indianin, któremu jednak de Bois-Maury zleca inny cel wędrówki. Droga jest niebezpieczna, gdyż w ślad za nimi podążają żadni krwi Indianie. Dzika przyroda, upał i wysoka wilgotność powietrza także dają się bohaterom we znaki.
Pomiędzy Esperanzą, jego sierżantem Olazabalem a Aymarem kipi od negatywnych emocji, wplątują się w spór o przywództwo i jurysdykcję, co kończy się małym buntem. Widać wyraźnie, że aktorzy dramatu są krańcowo wyczerpani, przerażeni, zaszczuci. Ilustracyjna maniera Hermanna, polegająca na przedstawieniu niepięknych twarzy, świetnie się w bieżącym tomie sprawdza. Widzimy spocone twarze, o zapadniętych policzkach i rozczochranych włosach. Bohaterów ukazuje się często z otwartymi ustami, dyszących z upału i pragnienia. Klimat opowieści jest duszny i klaustrofobiczny, co mocno oddziałuje na czytelnika. Za wysoką ocenę omawianego albumu odpowiedzialny jest w dużym stopniu Huppen-senior. Robi wrażenie bujna flora dżungli czy prześwitujące przez nią promienie słońca, które rzucają znaczące cienie na twarze i postaci bohaterów. Artysta mistrzowsko wykorzystał scenografię w scenie zaczynającej się od słów kapłana: Cała ta puszcza jest zamieszkała przez Diabła i która ostatecznie ma prowadzi do próby egzorcyzmów na pojmanym Indianinie (strony 30-32).
Możemy się zastanawiać, co robi Francuz w tym „zapomnianym przez Boga” miejscu? Tego wprost się nie dowiadujemy. Oficjalnie pełni funkcję doradcy. Ale komu doradza i w czym – tego również się nie dowiadujemy. Nie ma to żadnego znaczenia dla atrakcyjności fabuły, a wręcz tych kilka niedopowiedzeń zaliczyć należy in plus całości. Yves Huppen, który odpowiada za scenariusz, wywiązał się ze swojego zadania bardzo dobrze. Akcja prowadzona jest wartko, choć nie uświadczymy żadnych spektakularnych fajerwerków. Pisarz postawił na klasyczną prostotę: podzielił postaci na ściągających i ściganych – w tym wypadku Indianie gonią, a Hiszpanie uciekają – taki leśny & krwawy berek. W podobną zabawę bawili się bohaterzy znanego filmu "Apocalypto" w reżyserii Mela Gibsona.
Przyzwyczajeni byliśmy do tego, że wszyscy przedstawiciele rodu de Bois-Maury to szlachetni i dzielni mężczyźni. Występujący w bieżącej odsłonie Aymar jest antytezą swoich antenatów, czarną owcą w stadzie. Kolejny raz kieruję słowa uznania dla scenarzysty, gdyż jego postać została dobrze napisana, jest psychologicznie wiarygodna, tajemnicza i brutalna, o dużych zdolnościach manipulacyjnych. Trochę żal, że w poprzednich odcinkach Huppen-junior nie próbował przedstawić więcej tego typu potomków znamienitego skądinąd rodu. Koda serialu "Bois-Maury" jest godnym zwieńczeniem całości. Szczerze polecam.
W początkowych scenach widzimy odział hiszpańskich konkwistadorów, którzy eskortują przez niedostępną i nieprzyjazną dżunglę mnicha Fraya Isidro. Żołnierzom towarzyszy Aymar de Bois-Maury. Chwilę później ekipa wpada w pułapkę, zastawioną przez Indian i prawie wszyscy członkowie wyprawy zostają wyrżnięci w pień. Francuzowi w sukurs przychodzą ludzie kapitana Esperanzy. Głównym celem garstki ocalałych Hiszpanów jest wydostać się z cholernej dżungli. Ma im w tym pomóc pojmany Indianin, któremu jednak de Bois-Maury zleca inny cel wędrówki. Droga jest niebezpieczna, gdyż w ślad za nimi podążają żadni krwi Indianie. Dzika przyroda, upał i wysoka wilgotność powietrza także dają się bohaterom we znaki.
Pomiędzy Esperanzą, jego sierżantem Olazabalem a Aymarem kipi od negatywnych emocji, wplątują się w spór o przywództwo i jurysdykcję, co kończy się małym buntem. Widać wyraźnie, że aktorzy dramatu są krańcowo wyczerpani, przerażeni, zaszczuci. Ilustracyjna maniera Hermanna, polegająca na przedstawieniu niepięknych twarzy, świetnie się w bieżącym tomie sprawdza. Widzimy spocone twarze, o zapadniętych policzkach i rozczochranych włosach. Bohaterów ukazuje się często z otwartymi ustami, dyszących z upału i pragnienia. Klimat opowieści jest duszny i klaustrofobiczny, co mocno oddziałuje na czytelnika. Za wysoką ocenę omawianego albumu odpowiedzialny jest w dużym stopniu Huppen-senior. Robi wrażenie bujna flora dżungli czy prześwitujące przez nią promienie słońca, które rzucają znaczące cienie na twarze i postaci bohaterów. Artysta mistrzowsko wykorzystał scenografię w scenie zaczynającej się od słów kapłana: Cała ta puszcza jest zamieszkała przez Diabła i która ostatecznie ma prowadzi do próby egzorcyzmów na pojmanym Indianinie (strony 30-32).
Możemy się zastanawiać, co robi Francuz w tym „zapomnianym przez Boga” miejscu? Tego wprost się nie dowiadujemy. Oficjalnie pełni funkcję doradcy. Ale komu doradza i w czym – tego również się nie dowiadujemy. Nie ma to żadnego znaczenia dla atrakcyjności fabuły, a wręcz tych kilka niedopowiedzeń zaliczyć należy in plus całości. Yves Huppen, który odpowiada za scenariusz, wywiązał się ze swojego zadania bardzo dobrze. Akcja prowadzona jest wartko, choć nie uświadczymy żadnych spektakularnych fajerwerków. Pisarz postawił na klasyczną prostotę: podzielił postaci na ściągających i ściganych – w tym wypadku Indianie gonią, a Hiszpanie uciekają – taki leśny & krwawy berek. W podobną zabawę bawili się bohaterzy znanego filmu "Apocalypto" w reżyserii Mela Gibsona.
Przyzwyczajeni byliśmy do tego, że wszyscy przedstawiciele rodu de Bois-Maury to szlachetni i dzielni mężczyźni. Występujący w bieżącej odsłonie Aymar jest antytezą swoich antenatów, czarną owcą w stadzie. Kolejny raz kieruję słowa uznania dla scenarzysty, gdyż jego postać została dobrze napisana, jest psychologicznie wiarygodna, tajemnicza i brutalna, o dużych zdolnościach manipulacyjnych. Trochę żal, że w poprzednich odcinkach Huppen-junior nie próbował przedstawić więcej tego typu potomków znamienitego skądinąd rodu. Koda serialu "Bois-Maury" jest godnym zwieńczeniem całości. Szczerze polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz