Znowu Krzysztof Tymczyński użycza jednego ze swoich tekstów, tym razem poświęconego "Green Hornetowi" i jak zwykle przy tej okazji polecamy jego stronę Independent Comics.
Przygody Zielonego Szerszenia znajdowały swoich odbiorców w najróżniejszych mediach. Pojawiał się on w słuchowiskach radiowych, filmach i serialach telewizyjnych, a całkiem niedawno zagościł także w niezbyt udanej produkcji kinowej. Green Hornet był także obecny na kartach komiksów, lecz wielokrotnie zmieniał wydawców. Najpierw jego przygody publikował Helnit, następnie Harley, Dell, Gold Key i NOW. To w tym ostatnim Szerszeń zadomowił się na nieco dłużej, lecz w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia zniknął on z komiksowych półek. Ten stan trwał do połowy roku 2009, gdy prawa do wydawania komiksów z Green Hornetem pozyskało wydawnictwo Dynamite Entertainement.
W 2004 roku Smith został zatrudniony przez Miramax do napisaniu scenariusza do filmowego "Horneta". Niestety, do realizacji tej produkcji nie doszło - ostatecznie to Seth Rogen i Evan Goldberg wraz ze reżyserem Michealem Gondry`m przenieśli postać stworzoną przez George`a W. Trendle`a i Frana Strikera na kinowe ekrany w 2011 roku. Ale skrypt autora "Clerks" nie zmarnował się i stał się podstawą dla nowego komiksowego on-goinga, który z pewnością skorzystał na medialnym szumie wokół filmowego "Zielonego Szerszenia"
Pomysł Smitha był genialny w swej prostocie. Zamiast bawić się w udowadnianie czy i jakie poprzednie przygody bohatera są wciąż aktualne, jednocześnie nie przekreślając żadnej z nich, scenarzysta po prostu przeniósł bohatera do czasów współczesnych. Dodatkowo szybko okazuje się, że maskę nosi nie kto inny, jak syn oryginalnego Horneta, czyli mężczyzna o imieniu (a jakże) Britt Reid Junior. Pojawiają się także postaci znane z poprzednich serii, lecz również uwspółcześnione. I tak Kato staje się młodą, piękną kobietą i oczywiście okazuje się być córką oryginalnego pomocnika Zielonego Szerszenia. W iście komiksowy sposób, ta dwójka kontynuuje krucjatę przeciw przestępczości, którą rozpoczęli ich rodzice. Proste? Oczywiście. Fajne? Według mnie - jak najbardziej.
Historia zawarta pierwszym wydaniu zbiorczym skupia się na dość tradycyjnych początkach kariery Green Horneta, który odkrywa kim był jego ojciec. Smith przedstawia Reida Juniora jako pewnego siebie, chociaż nieco fajtłapowatego mężczyznę, któremu wymarzyła się kariera superbohatera, chociaż na pierwszy rzut oka zupełnie się do tego nie nadaje. Podczas jednej z pierwszych swoich misji natrafia on nie tylko na nową Kato, ale też na Black Horneta – arcywroga jego ojca. Praktycznie każdy aspekt tego komiksu mówi nam cicho „hej, kiedyś już to na pewno widziałeś/aś”. Fabuła skonstruowana jest według klasycznego schematu początków nowego herosa. Popełnia on błędy, wpada w niepotrzebne tarapaty, zraża do siebie ludzi, a na końcu i tak wychodzi ze wszystkiego bardziej lub mniej obronną ręką. Jednym słowem: standard.
Mimo to Smithowi udało się jednak nie tylko zatrzymać mnie przy tej historii, ale także nabrać ochoty na zapoznanie się z kolejnymi odsłonami. Pomimo całej wtórności tej historii jest ona dość fajnie poprowadzona i przystępna dla potencjalnego czytelnika. Pomimo wieloletniej historii przygód Green Horneta, tu zupełnie nie ma presji na chociażby szczątkową znajomość jakichkolwiek z nich. Jest to zupełnie nowy start, ale z zachowaniem szacunku dla przeszłości i z puszczeniem oka do współczesnego czytelnika. Od początku bowiem wiadomo, że zrobienie z Kato kobiety oznacza ni mniej ni więcej, że prędzej czy później pomiędzy nią a Hornetem nawiążą się jakieś bliższe relacje. Pytanie brzmi tylko: kiedy dokładnie? Tego na szczęście Smith nie ujawnił.
Rysownikiem zawartej w zbiorze historii jest Jonathan Lau. Artysta ten jest jednym z niewielu, który obecnie posiada kontrakt na wyłączność z Dynamite. I trudno dziwić się szefom wydawnictwo, bo Lau był moim zdaniem najmocniejszą stroną całości "Sins of the Father". Jego wyraziste, bardzo ładne ilustracje mogą się podobać. Na pewno spodobały się Kevinowi Smithowi, który zaprosił rysownika do zadbania o oprawę graficzną do kolejnego projektu dla Dynamite zatytułowanego "Bionic Men".
Jako że w moje łapska wpadła edycja w twardej okładce, warto by wspomnieć o jakości wydania i zawartych w nich dodatkach. Zwłaszcza te drugie prezentują się dość okazale, ponieważ oprócz standardowej galerii okładek, (a zapewniam że jest ich mnóstwo), zaprezentowano także kilka szkiców oraz dość obszerny fragment scenariusza do kinowego "Green Horneta" - oczywiście komiks nie ma nic wspólnego z ową produkcją. A jak oceniam "Sins of the Father"? Z jednej strony nie zaprezentowano na jego łamach nic spektakularnego, ale jednak po jego lekturze nie czuję się wcale zawiedziony. Mało tego, jestem pewny, że jeszcze nieraz do tego komiksu wrócę, a obecnie wystawiam mu mocną czwórkę.
Przygody Zielonego Szerszenia znajdowały swoich odbiorców w najróżniejszych mediach. Pojawiał się on w słuchowiskach radiowych, filmach i serialach telewizyjnych, a całkiem niedawno zagościł także w niezbyt udanej produkcji kinowej. Green Hornet był także obecny na kartach komiksów, lecz wielokrotnie zmieniał wydawców. Najpierw jego przygody publikował Helnit, następnie Harley, Dell, Gold Key i NOW. To w tym ostatnim Szerszeń zadomowił się na nieco dłużej, lecz w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia zniknął on z komiksowych półek. Ten stan trwał do połowy roku 2009, gdy prawa do wydawania komiksów z Green Hornetem pozyskało wydawnictwo Dynamite Entertainement.
W 2004 roku Smith został zatrudniony przez Miramax do napisaniu scenariusza do filmowego "Horneta". Niestety, do realizacji tej produkcji nie doszło - ostatecznie to Seth Rogen i Evan Goldberg wraz ze reżyserem Michealem Gondry`m przenieśli postać stworzoną przez George`a W. Trendle`a i Frana Strikera na kinowe ekrany w 2011 roku. Ale skrypt autora "Clerks" nie zmarnował się i stał się podstawą dla nowego komiksowego on-goinga, który z pewnością skorzystał na medialnym szumie wokół filmowego "Zielonego Szerszenia"
Pomysł Smitha był genialny w swej prostocie. Zamiast bawić się w udowadnianie czy i jakie poprzednie przygody bohatera są wciąż aktualne, jednocześnie nie przekreślając żadnej z nich, scenarzysta po prostu przeniósł bohatera do czasów współczesnych. Dodatkowo szybko okazuje się, że maskę nosi nie kto inny, jak syn oryginalnego Horneta, czyli mężczyzna o imieniu (a jakże) Britt Reid Junior. Pojawiają się także postaci znane z poprzednich serii, lecz również uwspółcześnione. I tak Kato staje się młodą, piękną kobietą i oczywiście okazuje się być córką oryginalnego pomocnika Zielonego Szerszenia. W iście komiksowy sposób, ta dwójka kontynuuje krucjatę przeciw przestępczości, którą rozpoczęli ich rodzice. Proste? Oczywiście. Fajne? Według mnie - jak najbardziej.
Historia zawarta pierwszym wydaniu zbiorczym skupia się na dość tradycyjnych początkach kariery Green Horneta, który odkrywa kim był jego ojciec. Smith przedstawia Reida Juniora jako pewnego siebie, chociaż nieco fajtłapowatego mężczyznę, któremu wymarzyła się kariera superbohatera, chociaż na pierwszy rzut oka zupełnie się do tego nie nadaje. Podczas jednej z pierwszych swoich misji natrafia on nie tylko na nową Kato, ale też na Black Horneta – arcywroga jego ojca. Praktycznie każdy aspekt tego komiksu mówi nam cicho „hej, kiedyś już to na pewno widziałeś/aś”. Fabuła skonstruowana jest według klasycznego schematu początków nowego herosa. Popełnia on błędy, wpada w niepotrzebne tarapaty, zraża do siebie ludzi, a na końcu i tak wychodzi ze wszystkiego bardziej lub mniej obronną ręką. Jednym słowem: standard.
Mimo to Smithowi udało się jednak nie tylko zatrzymać mnie przy tej historii, ale także nabrać ochoty na zapoznanie się z kolejnymi odsłonami. Pomimo całej wtórności tej historii jest ona dość fajnie poprowadzona i przystępna dla potencjalnego czytelnika. Pomimo wieloletniej historii przygód Green Horneta, tu zupełnie nie ma presji na chociażby szczątkową znajomość jakichkolwiek z nich. Jest to zupełnie nowy start, ale z zachowaniem szacunku dla przeszłości i z puszczeniem oka do współczesnego czytelnika. Od początku bowiem wiadomo, że zrobienie z Kato kobiety oznacza ni mniej ni więcej, że prędzej czy później pomiędzy nią a Hornetem nawiążą się jakieś bliższe relacje. Pytanie brzmi tylko: kiedy dokładnie? Tego na szczęście Smith nie ujawnił.
Rysownikiem zawartej w zbiorze historii jest Jonathan Lau. Artysta ten jest jednym z niewielu, który obecnie posiada kontrakt na wyłączność z Dynamite. I trudno dziwić się szefom wydawnictwo, bo Lau był moim zdaniem najmocniejszą stroną całości "Sins of the Father". Jego wyraziste, bardzo ładne ilustracje mogą się podobać. Na pewno spodobały się Kevinowi Smithowi, który zaprosił rysownika do zadbania o oprawę graficzną do kolejnego projektu dla Dynamite zatytułowanego "Bionic Men".
Jako że w moje łapska wpadła edycja w twardej okładce, warto by wspomnieć o jakości wydania i zawartych w nich dodatkach. Zwłaszcza te drugie prezentują się dość okazale, ponieważ oprócz standardowej galerii okładek, (a zapewniam że jest ich mnóstwo), zaprezentowano także kilka szkiców oraz dość obszerny fragment scenariusza do kinowego "Green Horneta" - oczywiście komiks nie ma nic wspólnego z ową produkcją. A jak oceniam "Sins of the Father"? Z jednej strony nie zaprezentowano na jego łamach nic spektakularnego, ale jednak po jego lekturze nie czuję się wcale zawiedziony. Mało tego, jestem pewny, że jeszcze nieraz do tego komiksu wrócę, a obecnie wystawiam mu mocną czwórkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz