Mam spory problem z komiksami autobiograficznymi, feminizmem, jak i zapachem niemowlęcych kosmetyków. Dlaczego, więc skusiłem się na zakup "Ciemnej strony księżyca", autobiograficznego komiksu Olgi Wróbel, w którym autorka opisuję swoją ciążę? Na pewno nie przez skojarzenie z Floydami.
Nie znam wcześniejszych prac Olgi Wróbel, na prowadzony przez nią blog "Odmiany Masochizmu" zerkam od niedawna. Tak wiec w pewnym sensie podchodzę do lektury "Ciemnej strony" jako czytelnik nieświadomy prezentowanego przez autorkę stylu. Jako, że komiks ten to jej najprawdziwszy pełnometrażowy debiut, to z pewnością jest to najlepszy moment, aby przetestować autorkę.
Tytuł komiksu, naturalne skojarzenie z albumem Pink Floydów oczywiście jest chybione. Jak sama autorka tłumaczy, jej zamiarem było sprowadzenie kulistości ciążowego brzucha do alegorii księżyca, który, jak wiemy, jest symbolem kobiecości. Autorce zależało na skupieniu się nad tą ciemną stroną ciążowego okresu. Ta umowna symbolika zawarta w tytule do dopiero początek metafor, regionalnych prawideł i ciążowych porad, które autorka serwuje nam na 72 stronach swojego komiksu. Olga Wróbel traktuje rysowanie jak terapię. Stara się przelać wszelakie negatywne emocje związane z tym jakże trudnym dla kobiety okresem na komiksowy papier. Wszystkie nagromadzone lęki i frustrację upycha w ramy komiksu. Odczarowuje ten błogosławiony stan, zdziera grubą warstwę lukru i z godną podziwu odwagą ilustruję całość sytuacjami, które uważane są za tematy ciążowego tabu. Skupia się na kwestiach fizjologicznych, a także pokazuję, że w okresie tym nagie kobiece ciało jest obdarte z jakiejkolwiek romantyczności. Przestrzega przyszłe młode matki, że okres ciąży to nie czas, w którym kobieta jest noszona na rękach przez księcia z bajki. Nie ma czegoś takiego jak dziewięciomiesięczna przerwa na związkowe kłótnie. To nie okres, w którym rzeczywistość daje Ci chwilę oddechu od zgiełku codziennych problemów.
Oczywiście autorka nie chce przedstawić ciąży jako zła absolutnego, raczej posługując się czasem wręcz skrajnym naturalizmem pokazuje bardzo trudny moment w życiu kobiety na który nikt tak na prawdę nie potrafi ich przygotować. Ale "Ciemna strona księżyca" to także ta dobra strona tych trzech trymestrów. Urok budowania więzi z niemowlęciem i modelowania cech macierzyństwa. Całość autorka podaje w towarzystwie mocnej autoironii i absurdalnego humoru. Niestety nie ma równowagi między tymi stronami, przez co odbiór komiksu dla wielu może być zbyt pesymistyczny. Lecz nie ulega wątpliwości że poruszana przez Wróbel problematyka to mocny głos kobiecego świata i może warto, że został przedstawiony w ten a nie inny sposób.
Rysunek Olgi Wróbel, który ilustruje przebieg jej ciąży przypomina mi styl sztuki naiwnej, który przecież idealnie pasuje do dziecięcego charakteru komiksu. Prosty rysunek, wielokrotnie brak perspektywy, puste tła, posługiwanie się symbolem, to cechy Prymitywistów, które autorka zgrabnie wykorzystuje. Prawdopodobnie nie są to celowe nawiązywania, a po prostu styl autorki. Chociaż kto wie, przecież z wykształcenia Pani Olga jest kulturoznawczynią, a także pracuje w muzeum. Nie da się ukryć, że scenarzystka i rysowniczka w jednym cały czas pracuje nad swoim stylem. Czasem zauważalna jest pewna niezgrabność przy umieszczaniu postaci w kadrach czy samym ich rysowaniu, lecz jak sama autorka wspomina w jednym z wywiadów, starała się pracować nad tym, żeby np. nie ustawiać bohatera w centrum kadru. Co oznacza, że jest świadoma tego, że nad niektórymi rysunkowymi brakami musi popracować. Jestem przekonany, że z każdym następnym komisem będzie zauważalny jeszcze większy postęp w jej pracach.
Komiks został wydany przez Centralę. Wydawnictwo to na tegorocznym MFK zdobyło nagrodę dla najlepszego polskiego wydawcy komiksowego z uzasadnieniem "za odwagę w podejmowaniu wydawniczych decyzji oraz dbałość o najwyższą formę edytorską". Nagroda jak najbardziej zasłużona, debiutancki komiks Olgi Wróbel to idealny przykład tej odwagi, nie ukrywam że komiks w wielu momentach jest pisany bez hamulców, co tylko potęguję jego oryginalność. A ta najwyższa forma edytorska jest zauważalna już przy pierwszym kontakcie z albumem. Świetnie zaprojektowana okładka, ze skrzydełkami w ciekawie dobranej kolorystyce i bardzo dobrej gramatury papier. Oby tak dalej!
Zdaję sobie sprawę z tego, że komiks nie będzie podobał się wszystkim. Nie wszyscy także po niego sięgną prawdopodobnie wystraszeni kwestiami, które i mnie przerażały. Dla wielu może być także odpychająca niedojrzała kreska autorki. Dlatego odpowiadając na zadane na początku tego tekstu pytanie, dlaczego właściwie po niego sięgnąłem? Dlatego, że miałem przeczucie, że komiks z taką problematyką może być odtrutką na szablonowość polskich komiksów ale i na szablonowe myślenie społeczeństwa na temat komiksów. A także dlatego, żeby przekonać się czy skłoni mnie faceta do ciążowych refleksji. Skłonił. Bogu dzięki, że jestem mężczyzną.
60 komentarzy:
No ja jednak jestem przywiązany do starego modelu, kiedy podstawy rysunku trzeba było opanować w zeszycie, a nie w albumie komiksowym.
Oczywiście mam na myśli zeszyt szkolny, najlepiej w kratkę :)
Serio? Na przykład Christa (zanim doszedł do mistrzowskiego poziomu)podstawy rysunku ogarniał latami na łamach publikowanych codziennie w prasie stripów.
Podstawy? Serio? Wydaje mi się, że już w momencie debiutu w "Jazzie" potrafił narysować znacznie więcej niż jedną twarz en face.
eee... a to w komiksie chodzi o umiejetnosc opanowiania podstaw rysunku (akademickiego jak mniemam)? O_o'
A o co?
a np. o umiejetnosc opowiadania historii.
I o co jeszcze?
DOBRZE opowiedziana historia wystarczy :P
Powiedz to Woynarowskiemu :)
Woynarowski to doskonale wie, tyle, ze nie zawsze do tego sie stosuje (przynajmniej jako teoretyk, bo w praktyce jak najbardziej)
No dobrze, ale historię można opowiadać przy pomocy różnych mediów - literatury, filmu, fotokomiksu itp. Zastanawiam się dlaczego pani Olga wybrała akurat komiks, a nie np. balet albo piosenkę? Jestem pewien, że tańczyć i śpiewać potrafi równie dobrze jak rysować.
bywaja lepsze komiksy, narysowane znacznie "gorzej", wiec bez przesady (Duchamp nie zyje od 1968, to chyba wystarczajaco duzo czasu, zeby sie pogodzic z faktem, ze "akademizm" to nie wszystko?)
BTW Kapralu, tak przy okazji, chcesz troche fotek z postaciami z Tisso na bloga?
1) Porównanie Olgi Wróbel z Duchampem? Litości!
2) "Christa jako przedstawiciel akademizmu" - musisz o tym napisać na Piktogramach :)
3) Za fotki dziękuję, mam już sporo.
ad1) a czemu by nie? Duchamp bardzo by sie z tego ucieszyl.
ad2)w kontekscie "komiksowej estetyki"? oczywiscie, jak najbardziej.
ad3) jak nie to nie, ale takich nie masz :)
Ad ad 1) Bo po pierwsze Duchamp miał warsztat, a nie używał go z wyboru. A po drugie, to jego celem nie było opowiadanie historii, więc miał luzik.
Ad ad 2) Jest coś takiego jak komiks nieakademicki estetycznie? Albo akademicki? Rozumiem, że chodzi Ci o plecy konia :)
Ad ad 3) Skoro tak twierdzisz, to mail masz na blogu.
Ciemna strona księżyca to profesjonalnie zrealizowany komiks. Umiejętność rysowania nie ma tu nic do rzeczy.
Mógłbyś rozwinąć swoją myśl? Np. na czym konkretnie polega ten profesjonalizm (nie poparty umiejętnością rysowania)?
@Maciej, z calym szacunkiem dla Olgi, ale z tym profesjonalizmem to troche przesadziles (sorry, ale niektore "kiksy" wzbudzaja u mnie bol serca).
@Kapral, nie, nie "plecy konia" tylko klasyczna estetyka nawiazujaca do min. Disneya, ktora niestety pokutuje w naszym spoleczenstwie jako "jedyna wlasciwa dla komiksu" (skoro "komiksy sa dla dzieci"). Powtorze, w kontekscie tworcow publikujacych min. we Fremoku czy PictureBox, Olga rysuje wrecz "epicko klasycznie" ;P
@ Turu - Christa to lata 1950., Fremok jest dzisiaj. Nie ma sensu ich ze sobą zestawiać.
A fakt, że Disney wciąż się podoba szerokiej publiczności to nie jest chyba wyłącznie polska specyfika. Natomiast największe nakłady w Polsce na zdaje się Thorgal, który z estetyką disnejowską nie ma nic wspólnego.
Najwieksze naklady to chyba jednak ma "Tytus"? (nie wiem, brak danych od wydawcow), czyli estetyka blizsza bardziej Oldze Wrobel niz Grzegorzowi Rosinskiemu (swoja droga w przypadku Thorgala to chyba jednak nie estetyka decyduje o popularnosci tylko sentyment, inne komiksy w tej konwencji graficznej jakos sie nie sprzedaja)
@profesjonalny - warsztatowo dobrze opowiedziana historia, brak błędów w języku komiksu, przemyślana kompozycja (kadrów, plansz, epizodów, układu całości). Jeśli chodzi o samą formę to tam wszystko trzyma się kupy.
maciej zapomniałeś na końcu dodać "...NOT!"
Bynajmniej. Zresztą, to samo mogę powiedzieć o większości solowych komiksów Dema (które od jego komiksów zilustrowanych przez lepiej rysujących kolegów różnią się tylko tym, że są... lepsze).
ale dem to jednoplanszówki nie?
Różnie z tym bywa.
Z ciekawości przejrzałem ten tytuł w jednym z warszawskich sklepów komiksowych. Szczerze mówiąc moja nastoletnia siostra lepiej rysuje.
Ale być może rzeczywiście nie chodzi tu o rysunek tylko o fabułę. Niestety jak dla mnie - przeciętnego "zjadacza komiksów" to nie wystarczy.
O, jak miło, ktoś poza mną śmiał stwierdzić, że rysunek w komiksie też jest ważny a nie stanowi tylko nic nieznaczącego dodatku do fabuły.
Kleszczu, z calym szacunkiem, ale nie widze tutaj stwierdzenia o "nieznaczacym dodatku do fabuly", wiec wez nie sciemniaj.
A skoro uwazasz, ze rysunek jest az tak wazny, to czemu publikujesz to co publikujesz zamiast najpierw podszlifowac swoje umiejetnosci?
W sumie to samo pytanie można zadać Tobie Turucorpie.
Łał! Robi się ciekawie :)))
z zasady z "anonimkami" nie dyskutuje, ale tym razem grzecznie sie zapytam:
w czym "bohaterze" widzisz sprzecznosc moich wypowiedzi?
mowie WYRAZNIE, ze w komiksie najwazniejsza jest opowiesc, sposob, w jaki ja sie przedstawia, a nie fabula czy rysunek, a ty, w swoim anonimowym umysle wysnules sobie teorie, ze moj brak umiejetnosci graficznych podwaza to co mowie?
wytlumacz mi prosze, jak do tego doszedles, bo widocznie jestem za tepy na takie niuanse dialektyczne :/
Szacowny a przy tym w żadnym wypadku nie anonimowy Turucorpie. Daleki jestem od dialektyzowania (nawet nie wiem co to słowo znaczy!). Problem czy jesteś za tępy również jest poza zakresem moich zainteresowań. Przejrzałem tylko Twój najnowszy komiks i tak mnie naszło w kontekście Twoich "uwag warsztatowych", że również mógłbyś jeszcze "nieco" popracować nad swymi umiejętnościami plastycznymi. To wszystko.
"anonimie" nadal nie pojmuje, co wspolnego maja moje domniemane "umiejetnosci plastyczne" (nie przypominam sobie zebym kiedykolwiek deklarowal sie, ze takowe posiadam), z "uwagami warsztatowymi" o ktorych tutaj wspominasz?
BTW jak rozumiem proces "przegladania" uwazasz za wystarczajacy do oceny, czy dany komiks jest dobra/dobrze opowiedziana historia?
Akurat w tym miejscu nie jest istotne czy - jak to zechciałeś ująć - takowe umiejętności posiadasz, bo już chęć upubliczniania efektu twórczej pracy jest widomą deklaracją tego przekonania.
Odpowiadając na Twoje pytanie: tak, uważam, że proces "przeglądania" (zwłaszcza przy obecnych cenach komiksów) jest istotnym kryterium wyboru przy zakupie danego komiksu. O ile rzecz jasna ceni się udaną oprawę graficzną komiksu. Na marginesie dodam, że ilustracje O. Wróbel wydały mi się wystarczająco odstręczające by wyzbyć się zapału zapoznania się jej opowieścią.
W swietle mojej koncepcji "komiksu" bredzisz, wyszukujac jakies moje domniemane deklaracje czy przekonania odnosnie upubliczniania.
Twoj wybor, jest twoja prywatna sprawa, cala reszta jednak to jakas glupawka, obliczona na nie wiem co? Ze mnie sprowokujesz? Niby do czego? Udowodnisz, jakim to esteta i znawca tematu jestes? Wmowisz mi, ze powiedzialem cos czego nie powiedzialem? Uswiadomisz mi, jak kiepskie sa moje umiejetnosci? A moze jak bardzo rozbudowane ma "ego"?
Wiesz co?
Idz sobie przegladac te komiksy po ksiegarniach, zamiast konfabulowac jakies dyrdymaly w tematach o komiksach, ktore kompletnie cie nie interesuja.
Turu, tak nieładnie po nazwisku to mi nawet znajomi nie mówią. Publikuję to co publikuję bo lubię, bo mogę,bo ktoś to kupuje i chce czytać. Jakbyś zaglądnął do komiksu, to byś zobaczył że akurat ja bardzo ostro szlifuję warsztat bo wiem doskonale, że mi dużo brakuje. Ale tez dużo mi brakuje, bo rysowanie na dobrym poziomie wymaga pracy, jak ktoś pracy nie wkłada, nie rysuje na poziomie. Aczkolwiek przywykłem do twoich ciągłych ataków i bronienia komiksów, które są graficznie "niepowalające". Przecież Ty masz zawsze rację, idę poszlifować, pzdr ;],
Tomek, przepraszam bardzo jesli czujesz sie jakos personalnie obrazony. Obserwuje to co robisz, ale odczuwam dziwny dysonans miedzy Twoimi deklaracjami a tym co publikujesz. Bo jesli Twoim zdaniem rysunek jest az tak wazny, to jakim cudem decydujesz sie na wydawanie komiksow, ktorym, jak sam twierdzisz, duzo brakuje?
Jesli to rysunek, a nie narracja czy sama opowiesc, jest najwazniejsza, to dlaczego "szlifujesz warsztat" na kartach komiksu a nie przed podjeciem pracy nad komiksem?
Nie odczuwasz pewnego "rozszczepienia osobowosci" podchodzac do tematu w taki sposob?
Wygląda na to Turucorpie, że już Cię sprowokowałem chociaż nie miałem takiego zamiaru. Zgodnie z Twymi radami idę przeglądać głupkowate komiksy, bo to dużo lepsze zajęcie niż Cię prowokować. Tradycyjnie w Twoim wykonaniu nic tego nie wynika.
Już od pierwszego wpisu Kaprala mówiłem sobie "turucorp się włączy. na 100%" i proszę. dobry jestem
Niestety nie mogę się wypowiedzieć na temat tego komiksu bo go nie przeczytałem (a nie chciałbym znowu prowadzić z turucorpem tej dyskusji). Nigdy się na jego temat nie wypowiem bo nigdy go nie przeczytam. Nie przeczytam go bo przykładowe plansze mnie odstręczają (choć wiem, że to za mało, że aby wiedzieć na pewno, że mi się nie podoba musiałbym masochistycznie przebrnąć przez cały ten twór kupiony a nie zmiętolony w Empiku). Po kiego grzyba w ogóle ktoś jeszcze przykładowe plansze umieszcza. Kupcie a potem krytykujcie.
alez "anonimie", musze niestety wyprowadzic cie z bledu, niestety nie sprowokowales mnie, ja sie tak po prostu relaksuje po pracy w fabryce (z ktorej oczywiscie tez nic nie wynika, w odroznieniu od "zywotnie waznych dla calej ludzkosci" wpisow sieciowego "anonimka"), nie pozdrawiam, odrobine wiecej kultury osobistej i odwagi cywilnej w swiecie rzeczywistym zycze.
@Fragsel, przeciez ja sie wbijam w takie pogaduchy programowo, wiec nic nie wygrales :P
LOL
---> fragsel
w Empiku nie, bo w Empiku kupić nie można tego albumu;
komiks wydała Centrala, a nie kultura gniewu (której książki są do kupienia w Empiku)
Ja nie mówię że scenariusz jest nieważny, ja tylko mówię że ilustracje też są ważne. Dysonans możesz odczuwać, jestem zarówno czytelnikiem jak i rysownikiem, po prostu jeszcze nie zdąrzyłem dogonić poziomu, który mi się podoba. I chyba jedną rzecz źle rozumujesz w moim podejściu do tematu, ja nie twierdzę, że ilustrację muszą być jakieś zajebiste,ani tymbardziej realistyczne czy mainstreamowe, po prostu widać że niektórzy próbują rysować i chcą robić to jak najlepiej, inni natomiast rysują byle jak i się nie przykładają. A ja po prostu nie jestem zwolennikiem komiksów robionych na pół gwizdka, ale chyba mogę jako czytelnik mieć takie a nie inne gusta, to że przy okazji sam sobe coś rysuję to jest inna bajka. Ps. no i to, że np podoba mi się rysunek dajmy na to Moebiusa nie oznacza chyba, że muszę od razu rysować jak on żeby coś pokazać.pzdr.
@Maciej Gierszewski: Tym lepiej, bo to znaczy, że zgodnie z planami Centrali niedługo będę mógł miętolić ten komiks w swojej miejscowości (gdybym oczywiście chciał, a nie chcę)
@Tomek, ok, ja to wszystko rozumiem, tyle tylko, ze to nie jest takie proste. Jak chcesz uczciwie i w miare obiektywnie ocenic wysilek autora wlozony w rysowanie komiksu?
Ktory autor "bardziej sie stara"? Ten, ktory przerysowuje gotowe postacie z programu typu "Poser"? Czy moze ten, ktory wynajmuje ludzi do sesji zdjeciowych, na podst. ktorych rysuje potem komiks? A moze ten, ktory ktory robi komiks na podst. zdjec stockowych? A moze ten, ktory przerysowuje cudze kadry? Albo ten, ktory chodzi ze szkicownikiem i robi potem komiks na podst. tych szkicow? A moze ten, ktory po prostu wymysla swoj wlasny styl, od zera i przez lata?
Rysunek jest zludzeniem, sztuczka, na ktora sie nabiera (lub nie) czytelnik.
Wspomniany przez Ciebie Moebius rysowal min. na podst. zdjec, czesto kopiujac je prawie jeden do jednego, stosowal rozwiazania graficzne, sposob rysowania, kreske, a nawet cale motywy, "pozyczajac" je sobie np. od Virgina Finleya, fabularnie Jego komiksy tez nie powalaja, bo przeciez ogrywaja schematy, wczesniej przerobione w literaturze SF.
A jednak Moebius jest (byl) bezspornie geniuszem i autorem przelomowych, rewelacyjnych komiksow.
Zastanow sie, jak to jest mozliwe, skoro rozpatrujac Jego tworczosc jedynie na podst. scenariuszy i ilustracji, nie znajdziemy w niej praktycznie nic (lub niewiele) nowatorskiego czy oryginalnego?
Co powoduje, ze KOMIKSY Moebiusa stanowia wartosc sama w sobie?
Kurde, Marek, nie musiałeś mnie mieszać w tę rozmowę :D
Mam jeszcze słówko do Macieja Pałki, bo porównanie z Christą trochę mnie wkurzyło. W sieci znalazłem komiks Olgi Wróbel o psich kupach, narysowany w roku 2009. Jak rysuje w roku 2012, wszyscy wiedzą :)
A tu wrzucam pierwszego Kajtka-Majtka Christy z roku 1958 i dla porównania "Poszukiwanego Zyg-Zaka" z roku 1961. Żeby było sprawiedliwie, to jest również trzyletni interwał. Myślę, że widać "pewien" postęp.
Natomiast u pani Olgi ja niestety żadnych postępów dostrzec nie mogę. Jeżeli autorka nie może, albo nie chce się rozwijać, to ja widzę tylko dwie opcje. Albo jest osobą infantylną i bezkrytyczną, i wciąga nas w swoja terapię zajęciową, albo bezczelnie śmieje nam się w twarz i tylko ściemnia o ciężkiej pracy nad swoim warsztatem. Ciekawe kto pierwszy wyjedzie z argumentem o świadomym wyborze drogi twórczej?
Ojejku, nie chciałem Cię wkurzyć. Przepraszam.
Kapralu, po prostu nie rozumiesz Wielkiej Sztuki. Ja zresztą też...
Ja również, dlatego w Łodzi ustawiałem się w kolejce na stoisku multiversum, przepraszam.
@Tomek - ja też. i co z tego?
Tomku Kleszczu, zapamiętaj tę lekcję: Kolorowe Zeszyty nie wybaczają.
Kapralu, Twój argument o rozwoju jest inwalidą. Christa był zawodowym rysownikiem a nie amatorem rysującym sobie w tzw. chwilach wolnych.
A co ma piernik do wiatraka? Dzisiaj wszyscy polscy komiksiarze tworzą komiksy hobbystycznie, mając zupełnie inne źródło utrzymania. Automatycznie zwalniasz ich z obowiązku rozwoju? Myślisz, że Twoja taryfa ulgowa interesuje czytelników?
Nie wszyscy.
Kolejna błyskotliwa i wnosząca wiele do dyskusji riposta Macieja Pałki - Uznanej Postaci Polskiego Komiksu :)
@Kapral, sek w tym, ze akurat Maciej wykonuje etatowo zawod tworcy komiksow.
To szczerze gratuluję, jeśli udaje mu się z tego wyżyć. Ale dla mnie i chyba dla większości czytelników nie ma to absolutnie żadnego znaczenia.
Jak zwykle odwracasz kota ogonem i zaczynasz być niemiły.
Prześlij komentarz