Tom Gauld to moje największe tegoroczne odkrycie. Nie często mam do czynienia z tak błyskotliwymi, zabawnymi i trafnymi stripami. Zawsze uważałem, że dobre paski nie muszą być wcale rewelacyjnie narysowane, one po prostu mają trafiać tematem w dziesiątkę. Prace Toma do "The Guardian" (z którym stale współpracuje) to nie tylko strzał treścią w środek tarczy, ale także rzeczy znakomicie narysowane.
Pierwsze skojarzenie, które przyszło mi do głowy, gdy zobaczyłem okładkę tego komiksu - siedzącego na kamieniu tytułowego bohatera - to plakat reklamujący bodajże najważniejszy film Sofii Coppoli "Między Słowami". Siedzący na skraju hotelowego łóżka Bill Murray wygląda równie nieporadnie, jak biblijny olbrzym. Jak się okazało, moje spostrzeżenie było bardzo trafne, bo "Goliat" Toma Gaulda porusza dokładnie tę samą problematykę, co Coppola w swoim obrazie.
Bohater komiksu na przekór legendzie nie jest wcale wielkim wojownikiem. Od zgiełku bitwy woli prace biurowe. Niestety, bezlitosne przeznaczenie chce inaczej. Przypadek sprawia, że Goliat będzie musiał stawić czoła wojskom Izraela czy tego chce, czy nie. Gauld kreśli portret samotnego człowieka, wyobcowanego pośród społeczeństwa, w którym musi żyć. Człowieka, który nie jest rozumiany i stracił ochotę na jakiekolwiek próby przekonywania innych o swoich zaletach. Goliat jest obojętny na to, co ma go w życiu spotkać. Poddaje się po prostu losowi. Przysiadł na kamieniu i bez żadnych przeciwwskazań wyczekuje przeznaczenia. Bezcelowość życia odebrała mu nawet siłę na ucieczkę. Niesamowite jest to, jak w tak skrajnie minimalistycznym komiksie, w którym słowa są ograniczone do minimum, a rysunki to wręcz umowne znaki, można stworzyć taką osobowość.
Historia Goliata porusza i mimo wiedzy na temat zakończenia tej opowieści trzymamy kciuki za to, aby los jednak się nad nim zlitował. Ale Tom Gauld przypomina, że jesteśmy tylko pionkami w rękach losu i wszystko w naszym życiu jest podporządkowane przeznaczeniu. Smutne, ale prawdziwe.
Gauld po lekturze tego komiksu urósł w moich oczach jeszcze bardziej. Co prawda miałem nadzieję, że pośród tych skromnych rysunków natrafię na jakąś spektakularną planszę naszpikowaną detalami, lecz autor skrupulatnie trzymał się zasad rysunkowego ascetyzmu. Jednak mam nadzieję, że to nie ostatni długi komiks jego autorstwa i że w następną podróż zabierze mnie choćby na Marsa w klimatach Raya Bradbury'ego albo w czasy średniowiecza na pole bitewne apokaliptycznej armii szkieletorów. Oczywiście, trzymam również kciuki za wydawnictwo Centrala, które wówczas będzie musiało ten komiks wydać!
5 komentarzy:
W lutym przyszlego roku wydawnictwo drawn and quarterly wyda zbior rynunków Toma do NY. Album bedzie nosil nazwe You're All Just Jealous Of My Jetpack - myślicie że Centrala to u nas wyda?
Ponoć komiks już się zwrócił (a przynajmniej tak wspomniano na Paradoksie pod tamtejszą recenzją). W wymiarze komercyjnym byłoby to zatem uzasadnione.
tak więc trzymam kciuki za to żeby się udało!
btw Bartek bardzo fajne skojarzenie z Między słowami!
Dziękujemy za świetny tekst! Ze względu na specyfikę pasków Toma Goulda, nie planujemy ich wydania w Polsce. Możemy tylko zdradzić, że prawdopodobnie autor Goliata, będzie gościem przyszłorocznej Ligatury.
janek dzięki!
Tłumaczenie na język polski takich pasków minęło by się z celem! Miejmy nadzieję na to że będą łatwo dostępne i że Tom wyda jakiś inny pełnometrażowy komiks :D
Będzie na Ligaturze wow? Kurde a to zawsze odbywa się w Poznaniu prawda? Z Krakowa to szmat drogi :P
Prześlij komentarz