Przed nastaniem Nowej 52 Scott Snyder, scenarzysta znany polskiemu czytelnikowi z „Amerykańskiego Wampira” pisał skrypty do „Detective Comics”. Choć bohaterem historii „Black Mirror” nie był Bruce Wayne, tylko Dick Grayson, to Snyder pokazał, że jak mało kto w branży „czuje” postać Mrocznego Rycerza. I to jak. Na fali mojego czytelniczego entuzjazmu do „Court of Owls” wydaje mi się, że Snyder jest najlepszą rzeczą, która przytrafiła się Batmanowi od „Batman: Year 100” Paula Pope`a, a może nawet od czasów Granta i Breyfogle`a…
Historia „Court of Owls” rozpoczyna się na balu, podczas którego Bruce Wayne ogłasza serię inwestycji w „przyszłość Gotham”. Właściciel Wayne Enterprise nie chce, aby jego rodzinne miasto wciąż uchodziło za siedlisko psychopatycznych przestępców, rządzone przez mafijne rodziny, w którym ludzie boją się wychodzić na ulice po zmroku. Nie ma jednak pojęcia, że podejmując śledztwo w sprawie morderstwa dokonanego za pomocą noży z wizerunkami sów już wkrótce dopadnie go ta sama mroczna przeszłość Gotham, od której chce się odciąć. Bowiem miasto Batmana nieprzypadkowo cieszy się taką, a nie inną opinię…
Nie chcą zdradzać zbyt wiele z fabuły pierwszego trejda zresetowanego „Batmana”. Powiem tylko, że możecie po nim spodziewać się wątków, które kiedyś się już pojawiały. Motyw złamania Nietoperza, jest co najmniej tak stary, jak Bane, a przecież całkiem niedawno odkurzył go Grant Morrison. Także w jego runie przewijał się wątek tajnej, pseudo-masońskiej organizacji zza kulis pociągającej za sznurki w Gotham, a eksplorowanie mrocznej historii bat-miasta jest już przecież ograne, aż do bólu. Paranoja Batmana? Nieodkryte sekrety z jego przeszłości? Wszystko to już było. Ale Snyderowi w podejmowaniu tych i kilku innych wątków udało się uniknąć wszechobecnego w komiksie superbohaterskim schematyzmu, przyprawiającego mnie o nieznośny ból zębów. „Court of Owls” jest cholernie błyskotliwie napisane, fabuła jest precyzyjnie dopracowana. Akcja trzyma w napięciu, jak najlepszy thriller, a komiks swoją dramaturgią mogłoby obdzielić jeszcze kilka innych serii, choćby „Batman: R.I.P.”. W przeciwieństwie do Morrisona Snyder nie przedstawia Mrocznego Rycerza, jako gotowego na wszystko nadczłowieka. W pierwszym tomie „Batmana” zobaczycie Bruce`a popełniającego błędy, pobitego, który musi stawić czoło niebezpieczeństwu ponad swoje (i swoich przyjaciół) siły.
Snyder wiele ryzykuje rozbudowując bat-mitologię o sowi wątek. Grzebiąc w najgłębiej zakorzenionych motywach może skończyć jak Geoff Johns, który wspaniale odnowił legendę Zielonej Latarnii, aby potem skończyć na masowej produkcji nowych, kolorowych korpusów. Jak będzie to wyglądało w przypadku strażnika Gotham to się dopiero okaże, ale na razie wszystko poukładane jest wręcz wzorowo. Nie ma się od czego przyczepić, podobnie zresztą jest w przypadku współpracy na linii scenarzysta-rysownik. Wyraźnie czuć, że między Gregiem Capullo, a Snyderem jest komiksowa chemia. Jeśli kojarzycie styl Capullo, z tym co prezentował na łamach polskich „X-Men” („X-Cutioner Song”) czy gdy w „Spawnie” przejął pałeczkę po jego twórcy możecie się nieco zdziwić. Artysta odszedł od inspiracji style Jima Lee czy Todda McFaralane`a i poszedł własną drogą w kierunku bardziej syntetycznego, dynamicznego i uproszczonego rysunku. Ta zmiana wyszła całkiem nieźle, choć przyznam, że nie rozumem chóru zachwytów nad jego kunsztem.
Największą wadą „Court of Owls” jest to, że jako historia nie jest zamkniętą całością. Nie zdradzając chyba zbyt wiele powiem, że w finale, zamiast punktu kulminacyjnego dostajemy potężny cliffhanger będący wstępem do „Night of Owls”. Z reguły rozlewanie nawet najbardziej fantastycznej historii na wielki crossover nie kończy się dobrze. Czy Snyderowi uda się zrobić wyjątek od tej reguły? Czy jego praca będzie po latach wspominana, jako klasyka? Chętnie się o tym przekonam.
Historia „Court of Owls” rozpoczyna się na balu, podczas którego Bruce Wayne ogłasza serię inwestycji w „przyszłość Gotham”. Właściciel Wayne Enterprise nie chce, aby jego rodzinne miasto wciąż uchodziło za siedlisko psychopatycznych przestępców, rządzone przez mafijne rodziny, w którym ludzie boją się wychodzić na ulice po zmroku. Nie ma jednak pojęcia, że podejmując śledztwo w sprawie morderstwa dokonanego za pomocą noży z wizerunkami sów już wkrótce dopadnie go ta sama mroczna przeszłość Gotham, od której chce się odciąć. Bowiem miasto Batmana nieprzypadkowo cieszy się taką, a nie inną opinię…
Nie chcą zdradzać zbyt wiele z fabuły pierwszego trejda zresetowanego „Batmana”. Powiem tylko, że możecie po nim spodziewać się wątków, które kiedyś się już pojawiały. Motyw złamania Nietoperza, jest co najmniej tak stary, jak Bane, a przecież całkiem niedawno odkurzył go Grant Morrison. Także w jego runie przewijał się wątek tajnej, pseudo-masońskiej organizacji zza kulis pociągającej za sznurki w Gotham, a eksplorowanie mrocznej historii bat-miasta jest już przecież ograne, aż do bólu. Paranoja Batmana? Nieodkryte sekrety z jego przeszłości? Wszystko to już było. Ale Snyderowi w podejmowaniu tych i kilku innych wątków udało się uniknąć wszechobecnego w komiksie superbohaterskim schematyzmu, przyprawiającego mnie o nieznośny ból zębów. „Court of Owls” jest cholernie błyskotliwie napisane, fabuła jest precyzyjnie dopracowana. Akcja trzyma w napięciu, jak najlepszy thriller, a komiks swoją dramaturgią mogłoby obdzielić jeszcze kilka innych serii, choćby „Batman: R.I.P.”. W przeciwieństwie do Morrisona Snyder nie przedstawia Mrocznego Rycerza, jako gotowego na wszystko nadczłowieka. W pierwszym tomie „Batmana” zobaczycie Bruce`a popełniającego błędy, pobitego, który musi stawić czoło niebezpieczeństwu ponad swoje (i swoich przyjaciół) siły.
Snyder wiele ryzykuje rozbudowując bat-mitologię o sowi wątek. Grzebiąc w najgłębiej zakorzenionych motywach może skończyć jak Geoff Johns, który wspaniale odnowił legendę Zielonej Latarnii, aby potem skończyć na masowej produkcji nowych, kolorowych korpusów. Jak będzie to wyglądało w przypadku strażnika Gotham to się dopiero okaże, ale na razie wszystko poukładane jest wręcz wzorowo. Nie ma się od czego przyczepić, podobnie zresztą jest w przypadku współpracy na linii scenarzysta-rysownik. Wyraźnie czuć, że między Gregiem Capullo, a Snyderem jest komiksowa chemia. Jeśli kojarzycie styl Capullo, z tym co prezentował na łamach polskich „X-Men” („X-Cutioner Song”) czy gdy w „Spawnie” przejął pałeczkę po jego twórcy możecie się nieco zdziwić. Artysta odszedł od inspiracji style Jima Lee czy Todda McFaralane`a i poszedł własną drogą w kierunku bardziej syntetycznego, dynamicznego i uproszczonego rysunku. Ta zmiana wyszła całkiem nieźle, choć przyznam, że nie rozumem chóru zachwytów nad jego kunsztem.
Największą wadą „Court of Owls” jest to, że jako historia nie jest zamkniętą całością. Nie zdradzając chyba zbyt wiele powiem, że w finale, zamiast punktu kulminacyjnego dostajemy potężny cliffhanger będący wstępem do „Night of Owls”. Z reguły rozlewanie nawet najbardziej fantastycznej historii na wielki crossover nie kończy się dobrze. Czy Snyderowi uda się zrobić wyjątek od tej reguły? Czy jego praca będzie po latach wspominana, jako klasyka? Chętnie się o tym przekonam.
8 komentarzy:
"Night of Owls" można spokojnie sobie odpuścić (w 50% kiepskie wypełniacze, w drugich 50% jedynie uzupełnienia rozpoczetych wątków) i przejść do "Town of Owls" (drugiego tomu Batmana).
Ja tylko dodam, że tekst pierwotnie został opublikowany na łamach serwisu Bat-Cave.
Mimo wszytsko chętnie przeczytałbym polską wersje tego komiksu. Może jednak Egmnot się skusi...
Skusi się. Kołodziejczak już potwierdził, że chcą to wydać.
Gdzieś czytałem, że niby myśleli by wydać to jesienią? Wiadomo coś w tym temacie?
I jeśli wydadzą, mimo że byłby to piąty Batman w tym roku, pewnie po dwóch miesiącach nakład wyczerpie się.
Wstępne plany dotyczyły MFK, przy jednoczesnej wizycie Snydera na festiwalu. Ale chyba to już nie jest za bardzo prawdopodobne, więc spodziewał bym się tego dopiero w przyszłym roku.
Trzeba by spytać Egmontu o konkrety.
Będzie okazja pewnie na Festiwalu, podczas panelu wydawców.
Dokładnie, chyba że Egmont zrobi niespodziankę i przywiezie świeżutkie Batmany, pachnące jeszcze farbą drukarską :)
Prześlij komentarz