W cyklu PKS pokazujemy, jak wygląda warsztat polskiego komiksiarza. Czy przypomina kuchnie, w której z najróżniejszych składników artyści według swoich tajnych przepisów wyczarowują swoje dzieła, czy raczej warsztat, gdzie w mozole ciężkiej, codziennej pracy wykuwane są zeszyty i albumy, a może coś jeszcze innego? Zobaczycie sami! A jeśli jesteś twórcą i chciałbyś zaprezentować zacisze swojej pracowni - zgłoś się do nas! Dziś przed nami... Daniel Gizicki!
Właściwie to ja nie mam się czym chwalić, bo jako scenarzysta nie potrzebuję takiej masy różnych urządzeń, które wykorzystują rysownicy. I generalnie jest tak, że miejsce mojej pracy jest wszędzie. Coś tam sobie wymyślam, obracam w głowie i kombinuję. Jak jakiś pomysł wyjątkowo mi się spodoba ląduje w podręcznym palmtopie (zdjęcia 001 i 002) (na zdjęciu 002 konspekt notatki do 4 rozdziału „Postapo”), z którym to urządzeniem się nigdy nie rozstaję. O dziwo palmtop ten to taka trochę „droga bez powrotu” dla pomysłów. Niestety ilość wymyślanych fajnych rzeczy a ilość czasu by przy tym usiąść na poważnie to dwa oddzielne kontinua.
|
W pełnie przenośne studio komiksowe (dop. KZ) |
|
Aż trudno uwierzyć - te literki potem zamieniają się w album! (dop. KZ) |
Jednak od czasu do czasu się zdarza, że w końcu mam czas by zacząć dłubać w jakiejś historii na całego. Od momentu kupna laptopa trochę się sytuacja zmieniła, bo wcześniej pracowałem jeno na stacjonarnym komputerze. Teraz jednak mieszkając pomiędzy dwoma mieszkaniami (moim i mieszkaniem mojej dziewczyny) to piszę gdzie się da – przenośny komputer to jeden z najlepszych wynalazków w historii! Mimo wszystko lubię najbardziej mały kącik, który mam w swoim pokoju (zdjęcie 003). Siedząc na raz przy dwóch komputerach mam najwyższy komfort i wydajność pracy.
Główny proces twórczy odbywa się na laptopie, natomiast na monitor pieca rzucam sobie notatki, efekty riserczu w sieci czy jak w tym przypadku mapkę (tu akurat zdjęcie gdy pracowałem nad scenariuszem pewnej gry). Jak widać na stoliku walają się też notatki w formie tradycyjnej, akurat nie ma na tym zdjęciu palmtopa – nie mam pojęcia dlaczego. Gdzieś tam za monitorem ukrywają się głośniki – słucham dużo muzyki podczas pisania – najchętniej ambientu albo jazzu. Choć w przeciągu kilku ostatnich lat zauważyłem, że najlepiej sprawdzają się ponad godzinne sety LTJ Bukema. Na papierosa chodzę do kuchni – która jest też ważnym miejscem pracy, bo tam wpada dużo pomysłów do głowy, ale nie chce mi się zmywać, żeby robić zdjęcie.
1 komentarz:
Fascynujące.
Prześlij komentarz