Kiedy dowiedziałem się, że Simon Bisley już po raz drugi nawiedzi Łódź, a w sumie po raz trzeci pojawiając się w Polsce, byłem nieco rozczarowany. Doceniając oczywiście artystyczną klasę Brytyjczyka, barwność jego charakteru i rolę "main eventu", jaką będzie chciał odegrać wśród publiczności, nie mam żadnych wątpliwości, że wynudzę się na spotkaniu z rysownikiem "Lobo" i "Slaine`a". Po prostu Biz nie ma już nic ciekawego do powiedzenia, choć oddając cesarzowi, co cesarskie - wielu pewnie już cieszy się na możliwość wypicia czegoś mocniejszego lub dania w mordę po pijaku swojemu podtatusiałemu idolowi z dzieciństwa. Ale ogłoszenie przyjazdu Biza na 23. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi to były tak zwane złe miłego początku.
Zaraz po nim swój udział w największej polskiej imprezie komiksowej potwierdził Tony Sandoval. Jest niemniej utalentowany, co przyzna każdy, kto widział "Wybryki Xinophixeroxa" lub "Nokturno" artysta pochodzący z Meksyku, a po tym, jak zaprezentował się na Festiwalu Komiksowa Warszawa (bo podobnie, jak Bisley, fan twórczości Zdzisława Beksińskiego i doom metalu nasz kraj już odwiedził), bardziej atrakcyjny "konwentowo". Podobnie zresztą jest w przypadku kolejnego gości, Aleksandara Zografa. Autor "Pozdrowień z Serbii" był już w Polsce, w 2011 roku, kiedy trafił do Poznania na Ligaturę, a spotkanie z nim miało duży walor poznawczy, że tak się wyrażę. Opowiadający o sytuacji na Bałkanach, komiksie niezależnym i swoich doświadczeniach Zograf zasługuje na sporą publikę.
Jestem ciekaw czy z okazji przyjazdu tych dwóch twórców Taurus Media i Centrala przygotują jakieś świeże albumy ich autorstwa, na których można by zdobyć autograf. Na dzień dzisiejszy nic na to jednak nie wskazuje. Inaczej będzie w przypadku Dave`a McKeana, którego przyjazd na emefkę zostanie uświetniony wydaniem "Pictures That Tick" przez Egmont. Pewnie niewiele osób może to pamiętać, ale autor okładek do "Sandmana" także gościł w już Polsce. W 2004 roku na zaproszenie British Council trafił do stolicy na 4. edycję Warszawskich Spotkań Komiksowych. Dla mnie to właśnie on może okazać się największą gwiazdą tegorocznego MFKiG. Wszechstronny artysta, zaangażowany w mnóstwo ciekawych projektów, znajdujący się na takim etapie kariery, że może wreszcie zająć się realizacją swoich autorskich projektów i zleceń, które wydają mu się interesujące. Już uznana gwiazda, ale jeszcze pełna wigoru, w wieku przedemerytalnym.
O miano największej atrakcji festiwalu z McKeanem będzie rywalizaował Melinda Gebbie, ale nie ukrywajmy - pojawia się ona przede wszystkim, jako żona swojego sławniejszego męża. Alan Moore słynie z tego, że bardzo niechętnie opuszcza swoje domowe zacisze. Nie zdziwiłbym się, gdyby większość pytań kierowanych do rysowniczki "Zagubionych Dziewcząt" dotyczyła związków (artystycznych przede wszystkim) z mistrzem z Northampton i w ogóle relacji z Moore`m. "Co Pani sądzi o relacjach Alana z DC?", "Jak Pani zareagowała na pojawienie się prequeli Strażników?", "Jak postępują prace nad Jerusalem" i tak dalej, i tak dalej – tego się spodziewam. Ostatnim z potwierdzanych oficjalnie gości jest John McRea, urodzony w Belfaście, ale tworzący głównie w Ameryce rysownik, jeden z kumpli od szklanki Gartha Ennisa. Razem pracowali przy "Hitmanie", którego ta temu wydawała Mandragora czy "Demonie". Oprócz tego na jego koncie można znaleźć takie pozycje, jak "Judge Dreed", "Sinister Dexter" specjale ze Supermanem i Spider-Manem czy "Superboy`a". To raczej mainstreamowy wyrobnik, choć jego kreska może się podobać.
McKean, Gebbie, Zograf, Sandoval, McRea, Bisley, pewnie Rosiński - czyżby szykował się najlepszy line-up, od czasów, kiedy na polskiej ziemi zawitali europejscy klasycy pełną gęba w 2008 roku? Wtedy, Łódź gościła Moebiusa, Liberatore, Milo Manarę (i oczywiście Rosińskiego). Nigdy potem nie powtórzono chyba takiego stężenia komiksowego talentu na metr kwadratowy ŁDKu, bo przecież oprócz szanownych mistrzów gościliśmy jeszcze innych twórców, żeby wymienić tylko Mawila i Tkalenkę. Ale to jeszcze nie wszystko. Lista gości z pewnością nie jest jeszcze zamknięta - w kuluarach pojawią się jeszcze dwa nazwiska, które mogą zelektryzować publiczność. Bliscy przyjazdu do miast włókniarzy są podobno Włoch Igort i Amerykanin Craig Thompson. Przyjazd autora "Blankets" i "Habibi" z pewnością byłby jednym z największych wydarzeń w historii emefki, ale dobrze poinformowane źródła wątpią w taką możliwość. Szanse w przypadku Igorta są znacznie większe – podobno jest już klepnięty i czeka tylko na oficjalną prezentację.
2 komentarze:
Jeśli faktycznie spotkanie z Melindą Gebbie będzie wyglądać tak, jak to przewidujesz, to będzie to porażka prowadzącego.
McCrea, nie McRea.
Prześlij komentarz