W albumie "Złamani" dostajemy dalszy ciąg opowieści o rebelii zapoczątkowanej i prowadzonej przez Cyclopsa. Uprzednia odsłona cyklu (klik! klik!) była na tyle interesująca, że na dwójkę czekałem niecierpliwie. Ciekawiło mnie w jakim kierunku Bendis popchnie akcję. Interesowała mnie odpowiedź na pytanie: czy alternatywny zespół X-Men to rewolucjoniści, czy może terroryści?
W komiksie pomieszczono trzy fabuły z udziałem tych samych postaci, ale nic poza tym fabuł ze sobą nie łączy. W pierwszej kontynuowany jest wątek zapoczątkowany w jedynce, który wiąże się z pobytem X-Men w wymiarze Limbo, gdzie muszą stoczyć walkę z potężnym demonem Dormammu, jednym z największych wrogów Doktora Strange`a, który w ramach tej historii zalicza gościnny występ. Druga opowieść związana jest z rekrutacją nowego mutanta, który posiada moc kontrolowania urządzeń mechanicznych i elektrycznych. W ostatniej znowu dają o sobie znać Sentinele, które pojawiają się w najbardziej niespodziewanych momentach. Jakby ktoś (ale kto?) wysyłał roboty w miejsce, w którym właśnie pojawiła się grupa Cyclopsa. Kim jest enigmatyczny prześladowca X-Menów? Na to pytanie nadal nie otrzymujemy odpowiedzi.
Z ekipy Scotta Summersa wymiksowuje się młody Fabio Medina, mutant, który posiada dziwną moc strzelania wystrzeliwania z ciała złotymi kulami. W ważnej, nowej roli obsadzono atrakcyjną Alison Blaire (pseudonim sceniczny: Dazzler), która zostaje specjalną agentką S.H.I.E.L.D. do spraw mutantów. Jak to zwykle w komiksach z charakterystycznym X`em w tytule dzieje się dużo, choć niekoniecznie z sensem, pojawia się wiele wątków i postaci, a historia przepełza z zeszyty na zeszyt.
Wzajemna niezależność opowieści podkreślana została przez oprawę graficzną. Pierwszą i trzecią historię narysował Frazer Irving, a za środkową odpowiedzialny jest Chris Bachalo. Prace tego drugiego niespecjalnie mi się podobałoby. Natomiast wymiar Limbo, który został zaprojektowany przez pierwszego rysownika, to przerażające i mroczne miejsce. Artysta świetnie oddaje demoniczny aspekt międzywymiarowej krainy. W jednej z pierwszych scen nastoletni mutant mówi do lidera zespołu: to ten wymiar Limbo, o którym mówiłeś, że nie jest piekłem, tyle że wygląda dokładnie tak, jak sobie wyobrażałem piekło. Trzeba przyznać, że rysunki Irvinga piekielnie mocno działają na wyobraźnię.
Fabuła "Rewolucji" została przez Bendisa nieźle rozplanowana. Niestety w wypadku "Złamanych" jest dużo gorzej. Pisarz ma niewątpliwie talent do pisania dialogów (vide: "Alias" czy "Ród M"), ale w wypadku recenzowanej pozycji zupełnie tego nie widać. Dla przykładu proszę zwrócić uwagę na relację Cyclopsa i Magneto, która aż prosi się o jakieś mocne emocje, krzyki, słowne przepychanki. Wygląda na to, że Erik jest podwójnym agentem, nawet przyznaje się Summersowi do konszachtów z S.H.I.E.L.D., a jednak przez cały album panowie schodzą sobie z drogi lub rozmawiają niczym dwaj kumple przy piwie. Nie tak powinno to wyglądać.
Scenarzysta postawił na sztampę i slogany, które w opowieściach z udziałem X-Menów wielokrotnie były już przerabiane. Szkoda. A! Zapomniałbym, na pytanie postawione w pierwszym akapicie czytelnik nie dostaje sensownej odpowiedzi. Czyżby Bendis się skończył?
W komiksie pomieszczono trzy fabuły z udziałem tych samych postaci, ale nic poza tym fabuł ze sobą nie łączy. W pierwszej kontynuowany jest wątek zapoczątkowany w jedynce, który wiąże się z pobytem X-Men w wymiarze Limbo, gdzie muszą stoczyć walkę z potężnym demonem Dormammu, jednym z największych wrogów Doktora Strange`a, który w ramach tej historii zalicza gościnny występ. Druga opowieść związana jest z rekrutacją nowego mutanta, który posiada moc kontrolowania urządzeń mechanicznych i elektrycznych. W ostatniej znowu dają o sobie znać Sentinele, które pojawiają się w najbardziej niespodziewanych momentach. Jakby ktoś (ale kto?) wysyłał roboty w miejsce, w którym właśnie pojawiła się grupa Cyclopsa. Kim jest enigmatyczny prześladowca X-Menów? Na to pytanie nadal nie otrzymujemy odpowiedzi.
Z ekipy Scotta Summersa wymiksowuje się młody Fabio Medina, mutant, który posiada dziwną moc strzelania wystrzeliwania z ciała złotymi kulami. W ważnej, nowej roli obsadzono atrakcyjną Alison Blaire (pseudonim sceniczny: Dazzler), która zostaje specjalną agentką S.H.I.E.L.D. do spraw mutantów. Jak to zwykle w komiksach z charakterystycznym X`em w tytule dzieje się dużo, choć niekoniecznie z sensem, pojawia się wiele wątków i postaci, a historia przepełza z zeszyty na zeszyt.
Wzajemna niezależność opowieści podkreślana została przez oprawę graficzną. Pierwszą i trzecią historię narysował Frazer Irving, a za środkową odpowiedzialny jest Chris Bachalo. Prace tego drugiego niespecjalnie mi się podobałoby. Natomiast wymiar Limbo, który został zaprojektowany przez pierwszego rysownika, to przerażające i mroczne miejsce. Artysta świetnie oddaje demoniczny aspekt międzywymiarowej krainy. W jednej z pierwszych scen nastoletni mutant mówi do lidera zespołu: to ten wymiar Limbo, o którym mówiłeś, że nie jest piekłem, tyle że wygląda dokładnie tak, jak sobie wyobrażałem piekło. Trzeba przyznać, że rysunki Irvinga piekielnie mocno działają na wyobraźnię.
Fabuła "Rewolucji" została przez Bendisa nieźle rozplanowana. Niestety w wypadku "Złamanych" jest dużo gorzej. Pisarz ma niewątpliwie talent do pisania dialogów (vide: "Alias" czy "Ród M"), ale w wypadku recenzowanej pozycji zupełnie tego nie widać. Dla przykładu proszę zwrócić uwagę na relację Cyclopsa i Magneto, która aż prosi się o jakieś mocne emocje, krzyki, słowne przepychanki. Wygląda na to, że Erik jest podwójnym agentem, nawet przyznaje się Summersowi do konszachtów z S.H.I.E.L.D., a jednak przez cały album panowie schodzą sobie z drogi lub rozmawiają niczym dwaj kumple przy piwie. Nie tak powinno to wyglądać.
Scenarzysta postawił na sztampę i slogany, które w opowieściach z udziałem X-Menów wielokrotnie były już przerabiane. Szkoda. A! Zapomniałbym, na pytanie postawione w pierwszym akapicie czytelnik nie dostaje sensownej odpowiedzi. Czyżby Bendis się skończył?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz