sobota, 14 stycznia 2017

#2279 - Ralph Azham #9: Punkt zwrotny

Na Alei Komiksu ukazało się podsumowanie obejmujące najlepsze serie komiksowe minionego roku (klik! klik!), w którym na piątym miejscu wylądowała produkcja Lewisa Trondheima. Tak napisałem w uzasadnieniu: od polskiej premiery pierwszego albumu serii Ralph Azham minęło trzy lata. Wydaje mi się to nieprawdopodobne. Mam wrażenie, że pierwszy zeszyt czytałem "wczoraj", a właściwie miesiąc temu czytałem dziewiąty. Na tym polega siła komiksu Trondheima: rzecz zapada w pamięć. Głównie za sprawą precyzyjnie wykreowanych postaci i fascynującego świata, który niby jest magiczny, ale jakoś tak bliski…


Faktycznie w 2016 roku opublikowano w Polsce dwie odsłony cyklu. Część ósma ("Nie pochwycisz płynącej rzeki") trafiła do sprzedaży w marcu, a kolejna ("Punkt zwrotny") w grudniu. Nie będę niczego ukrywał: jestem wielbicielem serii od pierwszej odsłony, zresztą nie tylko ja (klik! klik!). Z zapartym tchem śledzę kolejne przygody naniebieszczonego wybrańca. Ralph po pokonaniu Vom Syrusa aktualnie rezyduje w Astolii, gdzie pełni rolę królewskiego namiestnika. 

Czyli mówiąc wprost: jest niekoronowanym przywódcą całej krainy. Jednak bieżąca rola nie bardzo mu służy. Powoli popada w coraz większą paranoję. Odpowiedzialność i władza rzuca mu się na mózg. Wszędzie widzi szpiegów, dysydentów i spiskowców, którzy albo nie uznają jego panowania, albo planują go zabić. Album rozpoczyna się drastyczną sceną, w której, na rozkaz Ralpha, zostaje zabity Bogu ducha winien kieszonkowiec.


Protagonista jest święcie przekonany, że postąpił właściwie. Jednakże nie podoba mu się, że sprawowanie władzy wiąże się z koniecznością bycia bezwzględnym i bezdusznym. Zaczyna głośno zastanawiać się nad zrezygnowaniem. Radzi się swojej ukochanej. Nim jednak podejmie ostateczną decyzję, udaje się fortecy Malene, aby uwolnić naniebieszczonych.

Graficznie album nie różni się od poprzednich odsłon. Rzeczywistość ukształtowana jest w konwencji heroic fantasy: kudłate latacze, smoki, ogry i cała rozbudowana menażeria dziwnie wyglądających stworów. Występujące postaci zachowują się i poruszają jak ludzie, ale z wyglądu bardziej przypominają zwierzęta (choć wszyscy chodzą na dwóch nogach w postawie wyprostowanej). Komiks nakreślono wyraźną kreską w stylistyce zbliżonej do ligne claire. Na uwagę zasługują rozbudowane tła ze wielowątkowymi planami. Całość została barwnie (i atrakcyjnie!) pokolorowana przez Brigitte Findakly. Estetyka ilustracji może sugerować, że cykl przeznaczony jest dla dzieci. Nic bardziej mylnego. Jeśli już to dla młodzieży, która doceni absurdalne poczucie humoru autora.
Lewis Trondheim kolejny raz udowadnia, że nawet najbardziej szalone pomysły mogą być pożywką dla zbudowania interesującego scenariusza. Nie jestem pewien czy autor lubi swojego bohatera, ponieważ wciąż pakuje go w niedorzeczne sytuacje, z których musi się jakoś wykaraskać. Czytelnik ma wątpliwości czy obdarzyć Ralpha sympatią, czy może cicho potępiać postępowanie bohatera. Powiedzmy sobie wprost: zachowanie i motywacja postaci ma charakter moralnie ambiwalentny. Nic sobie z tego nie robię, bo uwielbiam serię Ralph "Azham".

Brak komentarzy: