Na punkcie nowego komiksu Karola Kalinowskiego, autora legendarnej "Łaumy", oszaleją zarówno młodsi czytelnicy (którym spodoba się fantastyczna i baśniowa fabuła), jak i starsi (którzy docenią obyczajowy wymiar opowieści i kunszt artysty). Cholera, użyłem złego czasu, bez wątpienia to już się dokonało. Album miał swoją premierę w październiku ubiegłego roku i już jest hitem.
Doczekał się wielu pochlebnych recenzji i omówień, zarówno na portalach branżowych (tj. komiksowych i książkowych) oraz w wysokonakładowej prasie (o "Kościsku" pisano w "Wyborczej", "Polityce" czy "Newsweeku"). Dlatego w kontekście całego tego pozytywnego odzewu ciężko napisać coś nowego i odkrywczego.
Tytułowe Kościsko to niewielkie, fikcyjne miasteczko, geograficznie umiejscowione gdzieś na terenie Podlasia. Do miasteczka, z zamiarem osiedlenia się, przyjeżdżają ojciec z dorastającym synem. Karol dostaje pracę w bibliotece, a młodociany Max szybko znajduje kilku kolegów. Równie szybko okazuje się, że Kościsko nie jest zwykłym, prowincjonalnym miasteczkiem, gdyż wszyscy autochtoni nie są ludźmi.
Bowiem cała społeczność (z wyjątkiem nowoprzybyłych) składa się z: duchów, uporów, wodników, południc, wąpierzy, umrzyków, chochlików oraz innych bóstw i demonów ze słowiańskich wierzeń. W mieście nie muszą się ukrywać, gdyż ono należy do nich. Wiele dziesięcioleci wstecz Leszy wpadł na pomysł ucieczki do przodu, czyli zamiast ukrywać się przed ludźmi, zamieszkać na widoku. I tak powstało Kościsko – pierwsze nieludzkie miasteczko.
Dlatego początkowo dziwi, że ojciec z synem zostali życzliwie przyjęci przez lokalną społeczność. Za wymuszoną akceptacją bytności Karola i Maxa stoi Kustosz, który przekonał tubylców, że obecność ludzi w ich świecie jest pożądana, a wręcz konieczna. Nadzwyczajne powody pobytu docześniaków trzyma przed mieszkańcami (i czytelnikami) w tajemnicy. Scenarzysta pięknie (i piekielnie) stopniuje napięcie. Sukcesywnie odsłania przed czytelnikami kolejne tajemnice miasteczka. Poznajemy całe zastępy tubylców i ich różnorakie zdolności. Daria potrafi przewidywać przyszłość, Cmentarna Baba widzi choroby i zna się na wszystkim (z wyjątkiem składu do druku), Kustosz potrafi dogadać się ze Śmiercią, a wielkie kamienie potrafią latać, tylko im się nie chce.
Objętość komiksu (prawie 200 stron) pozwoliła Kalinowskiemu fachowo zbudować atrakcyjne i ciekawe wątki poboczne, wykreować wyraziste i sympatyczne postaci, które czytelnik darzy sympatia, dzięki czemu łatwo się z nimi identyfikuje. W opowiadanie o charakterze fantasy pisarz wplótł poważne, obyczajowe tematy: chorobę i śmierć. Zupełnie nie dziwię się wszystkimi pozytywnym recenzjom "Kościska", ponieważ jest to komiks wybitny. Jego siła polega na wiarygodności emocjonalnej opowiadanej historii i uniwersalnym przesłaniu. W tym aspekcie mocno przypomina mi "Hildę" Luke’a Pearsona. Album KaeReLa także przeznaczona jest dla czytelników w każdym wieku.
Żal opuszczać "Kościsko". Na szczęście nie wszystkie wątki zostały przez autora zamknięte, co pozwala mieć nadzieję, że kiedyś w przyszłości będziemy mieli jeszcze okazję odwiedzić nieludzkie miasteczko. Czego sobie i Państwu życzę.
Tytułowe Kościsko to niewielkie, fikcyjne miasteczko, geograficznie umiejscowione gdzieś na terenie Podlasia. Do miasteczka, z zamiarem osiedlenia się, przyjeżdżają ojciec z dorastającym synem. Karol dostaje pracę w bibliotece, a młodociany Max szybko znajduje kilku kolegów. Równie szybko okazuje się, że Kościsko nie jest zwykłym, prowincjonalnym miasteczkiem, gdyż wszyscy autochtoni nie są ludźmi.
Bowiem cała społeczność (z wyjątkiem nowoprzybyłych) składa się z: duchów, uporów, wodników, południc, wąpierzy, umrzyków, chochlików oraz innych bóstw i demonów ze słowiańskich wierzeń. W mieście nie muszą się ukrywać, gdyż ono należy do nich. Wiele dziesięcioleci wstecz Leszy wpadł na pomysł ucieczki do przodu, czyli zamiast ukrywać się przed ludźmi, zamieszkać na widoku. I tak powstało Kościsko – pierwsze nieludzkie miasteczko.
Dlatego początkowo dziwi, że ojciec z synem zostali życzliwie przyjęci przez lokalną społeczność. Za wymuszoną akceptacją bytności Karola i Maxa stoi Kustosz, który przekonał tubylców, że obecność ludzi w ich świecie jest pożądana, a wręcz konieczna. Nadzwyczajne powody pobytu docześniaków trzyma przed mieszkańcami (i czytelnikami) w tajemnicy. Scenarzysta pięknie (i piekielnie) stopniuje napięcie. Sukcesywnie odsłania przed czytelnikami kolejne tajemnice miasteczka. Poznajemy całe zastępy tubylców i ich różnorakie zdolności. Daria potrafi przewidywać przyszłość, Cmentarna Baba widzi choroby i zna się na wszystkim (z wyjątkiem składu do druku), Kustosz potrafi dogadać się ze Śmiercią, a wielkie kamienie potrafią latać, tylko im się nie chce.
Objętość komiksu (prawie 200 stron) pozwoliła Kalinowskiemu fachowo zbudować atrakcyjne i ciekawe wątki poboczne, wykreować wyraziste i sympatyczne postaci, które czytelnik darzy sympatia, dzięki czemu łatwo się z nimi identyfikuje. W opowiadanie o charakterze fantasy pisarz wplótł poważne, obyczajowe tematy: chorobę i śmierć. Zupełnie nie dziwię się wszystkimi pozytywnym recenzjom "Kościska", ponieważ jest to komiks wybitny. Jego siła polega na wiarygodności emocjonalnej opowiadanej historii i uniwersalnym przesłaniu. W tym aspekcie mocno przypomina mi "Hildę" Luke’a Pearsona. Album KaeReLa także przeznaczona jest dla czytelników w każdym wieku.
Żal opuszczać "Kościsko". Na szczęście nie wszystkie wątki zostały przez autora zamknięte, co pozwala mieć nadzieję, że kiedyś w przyszłości będziemy mieli jeszcze okazję odwiedzić nieludzkie miasteczko. Czego sobie i Państwu życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz