Rozrachunki z 2016 rokiem rozpoczynamy od przepytania osób, które komiksy czytają, a potem o nich piszą, a więc krytykom, redaktorom i blogerom (i nie tylko!) zajmującym się komiksem. Dziś głos oddajemy Grzegorzowi Teszbirowi ("nie wystarczy już po prostu wydać komiksu"), Krzysztofowi Tymczyńskiemu ("2016 rok był moim zdaniem
zdecydowanie najlepszym od bardzo długiego czasu"), Pawłowi Kicmanowi ("polski czytelnik teraz albo nie ma czasu, albo
pieniędzy żeby przeczytać wszystko co jest warte uwagi") i Marcinowi Kamińskiemu ("jeszcze
bardziej na rynku umocniły się komiksy superbohaterskie").
Grzegorz Teszbir
(projektant graficzny, prowadzi bloga o ładnych książkach i
komiksach – Lupus Libri)
Z punktu widzenia osoby,
która dużą wagę przykłada do formy i szczegółów edytorskich
publikacji (nie, nie mam na myśli dobrze/źle spasowanej panoramy na
WKKM) mogę śmiało powiedzieć, że 2016 był dobrym rokiem.
Z roku na rok, świadomość
wydawców i oczekiwania czytelników w temacie estetyki rosną. Nie
wystarczy już po prostu wydać komiksu. Ważne jest też to w jakiej
formie zostanie on oddany w ręce czytelników, fanów i
kolekcjonerów. Od wielu lat bezkonkurencyjne w tej kategorii jest
wydawnictwo Kultura Gniewu. Dbają mocno by jakość wydania, skład
i projekt graficzny, nie odbiegały jakościowo od historii czy
rysunków w wydawanych przez siebie komiksach. Gdybym miał wskazać
najlepiej wydane komiksy minionego roku, wskazałbym właśnie
publikacje Kultury Gniewu, bez wyjątku. Na wyróżnienie zasługuje
też Wydawnictwo Komiksowe, które mimo bycia dość młodym
wydawnictwem udowodniło w zeszłym roku, że nie boi się trudnych
edytorsko publikacji.
Niestety, w zeszłym roku
nie obyło się bez fuszerek. Nadal kilku wydawców ma gdzieś fakt,
że zajmują się wydawaniem publikacji wizualnych. Komiksową malinę
wręczyłbym wydawnictwu Taurus za album "Zapach
niewidzialnego". W piekle jest specjalne miejsce dla ludzi,
którzy rozciągają/ścieśniają "ręcznie" fonty.
Z ciekawostek i rzeczy,
które mnie cieszą, to w minionym roku kolejni wydawcy dorzucili
swoją cegiełkę do zacierania granicy między czytelnikami
ilustrowanych książek, picturebooków i komiksów. Dwa wydawnictwa
specjalizujące się w wydawaniu ilustrowanych książek dla dzieci i
młodzieży zdecydowały się na rozszerzenie swojej oferty właśnie
o komiksy. Mowa tutaj oczywiście o komiksach "Przez las"
od wyd. Entliczek oraz "Robinson Crusoe. Opowieść obrazkowa na
podstawie dzieła Daniela Defoe" od wyd. Tako.
Na koniec mała prywata -
w zeszłym roku miałem przyjemność przygotować identyfikację
nowej serii komiksów – Nowy Komiks Polski, która wraz z
początkiem 2017 roku ukaże się nakładem Wydawnictwa Komiksowego.
Czy będzie rzeczywiście to nowa jakość w stosunku do tego co było
i jest wydawane od kilku lat przez różnych rodzimych wydawców?
Ocenimy to za rok.
Moje podziękowania
kieruje do cichych bohaterów, którzy stoją na straży dobrego
składu i poprawnych projektów graficznych publikacji. Dzięki
Jarek, Alina, Robert!
Krzysztof Tymczyński
(prowadzi bloga Image Comics Journal, członek redakcji DCManiaka)
Ciężko jest pisać o
komiksowym roku 2016 w naszym kraju, gdy już dawno bezpowrotnie
uleciały marzenia o tym, by być w stanie kupować chociażby 75%
spośród tego, co chciałbym posiadać w swojej kolekcji. Ostra
selekcja tytułów każdego miesiąca jest już ponurym i przykrym
obowiązkiem. Zaś najgorsze w tym wszystkim jest to, że czasem
człowiek staje przed wyborami niemożliwymi do podjęcia, ponieważ
musi decydować między dwoma tytułami, które mają ogromny
potencjał wbić się do ścisłej czołówki najlepszych komiksów
danego roku. Przesyt? Broń boże! 2016 rok był moim zdaniem
zdecydowanie najlepszym od bardzo długiego czasu, a przyprawiające
o zawroty głowy bogactwo oferty uważam za coś fantastycznego. Już
praktycznie zapomniałem o czasach, gdy w ciągu 12 miesięcy pozycje
rodem z USA można było policzyć na palcach obu rąk i większość
oszczędności kierowałem ku sklepom ściągającym komiksy zza
Wielkiej Wody.
Minione dwanaście
miesięcy dla mnie osobiście były okresem dość dużych zmian.
Bardzo mocno otworzyłem się na pozycje inne niż te rodem z USA i
do dzisiaj jestem zawstydzony tym, jak wiele kapitalnych komiksów
mnie ominęło. W miarę możliwości starałem się nadrobić
ogromne zaległości, ale nie jest możliwe zrobić to szybko,
dlatego też jestem święcie przekonany, że będę mieć co robić
w tej kwestii jeszcze przez długi czas.
Ale oczywiście nie o
mnie tu mowa, tylko o naszym kochanym komiksowie. 2016 rok był
okresem masy rewelacyjnych premier. Chyba nie ma wydawnictwa, które
zmniejszyłoby tempo publikowania swoich pozycji. Otrzymaliśmy sporo
bardzo świeżych pozycji z całego świata, pokazało się równie
dużo klasyków, bardzo aktywni byli rodzimi twórcy, ruszyły
kolejne kolekcje komiksowe. Słowem: działo się naprawdę dużo.
Każdy może znaleźć coś dla siebie i to w naprawdę sporych
ilościach.
Zresztą nie tylko pod
względem wydawniczym nie mogliśmy narzekać na nudę. Oprócz
kolejnych odsłon znanych i lubianych festiwali pojawiło się także
parę kolejnych, a i następne zaczęły dostrzegać, albo raczej nie
wstydzić się komiksów. Rozkręcił się i fandom. Pojawiło się
sporo nowych zakątków w Internecie, inne znacznie rozwinęły
skrzydła. Nie wszystkie niestety są godne polecenia, ale cieszy
fakt, że pomimo moich wcześniejszych obaw, ludzie garną się do
działania, a część także przyjmuje krytyczne głosy dotyczące
swoich debiutów i wyciąga wnioski. Dla weteranów oznacza to
szukanie nowych sposób na zaciekawienie czytelników, co oznacza, iż
także w tym segmencie sporo będzie się działo.
2017 rok zapowiada się
jak dotąd co najmniej równie dobrze jak obecny. Praktycznie każdy
wydawca (za wyjątkiem Planety Komiksów) z dużym optymizmem patrzy
na najbliższe miesiące, a dla nas oznacza to tylko jedno –
jeszcze większe problemy ze stworzeniem sobie list zakupów. Czego
zresztą szczerze Wam życzę!
Paweł Kicman
(redaktor serwisu Panteon.pl)
Gdyby ktoś mnie
poprosił, żebym jednym zdaniem opisał, jaki był według mnie rok
2016 z komiksowej perspektywy, prawdopodobnie doznałbym permanentnej
awarii, niczym Atari, na którym ktoś próbuje odpalić najnowsze
"Call of Duty". Kiedy zostałem poproszony o podsumowanie,
które właśnie czytacie, z informacją, że mogę pisać bez
ograniczeń co do długości tekstu… cóż, wciąż mam wrażenie,
że o wszystkim napisać się po prostu nie da.
Pozwolę sobie zatem
skupić się głównie na tym co wydarzyło się w komiksie
amerykańskim, a co przykuło moją uwagę najmocniej, zachwyciło,
rozczarowało czy też zasmuciło. I od smutku zacznę. W ubiegłym
roku pożegnaliśmy Darwyna Cooke’a. Zupełnie szczerze przyznam,
że wcześniej, poza "Batman: Ego", zupełnie nie znałem
jego twórczości. I wtedy nadarzyła się okazja, żeby zrecenzować
wydane w Polsce "Catwoman: Na tropie Catowman" oraz "Nową
Granicę". Powiem tyle – skończyło się na dwóch niezwykle
pochlebnych tekstach oraz na swego rodzaju memoriale, w którym
podsumowałem twórczość Cooke’a. Od zupełnego ignoranta
przeobraziłem się w piewcę tego świetnego artysty – i to chyba
mówi sporo o tym jak duże wrażenie zrobił na mnie Cooke. Być
może fani Steve’a Dillona się pogniewają, że o nim nie napiszę
całego akapitu, ale choć uważam, że rzeczywiście jego śmierć
była stratą dla komiksowego świata, to jednak te dwie sylwetki
nieco się różnią. Po prostu.
Na szczęście pozostała
cześć 2016 wypadła zdecydowanie bardziej pozytywnie. Miałem
niewątpliwą przyjemność poznać Kasię Niemczyk, artystkę, która
dla Marvela rysowała serię ""Mockingbird", do której
scenariusz przygotowała Chelsea Cain. Sam komiks w moim mniemaniu to
jedna z najlepszych pozycji roku 2016! Naprawdę dojrzała, momentami
błyskotliwie dowcipna, świetnie zilustrowana przez Kasię historia
to coś, czego wciąż na rynku brakuje… ale to już temat na
zupełnie inne rozważania. Jeśli już jesteśmy przy oryginalnych
wydaniach, do gustu przypadło mi też nowe dziecko Briana K.
Vaughana i Cliffa Chianga, czyli "Paper Girls". Niestety,
to był jedyny komiks od Image jaki udało mi się przeczytać, ale
wypuścili oni tyle ciekawych propozycji, że moja aktualna lista
zakupowa składa się niemal wyłącznie z ich wydań.
Bardzo lubię narzekać,
więc teraz czas na burę. "Wonder Woman: Earth One" to
jest koszmar. Morrison napisał fabułę godną nastolatka, który
postanowił swoje seksualne napięcie względem Diany rozładować na
papierze, niestety nie toaletowym… Biednie wypadł też "Fight
Club 2", wydany w tym roku w Polsce przez Niebieską Studnie.
Choć wydanie jest świetne, ba, podziwiam wydawnictwo, że odważyło
się nie tylko wypuścić wydanie zbiorcze, ale też na bieżąco
drukować zeszytówki, to niestety historia jest zwyczajnie kiepska.
Rozczarowały mnie też wydawane w Polsce historie z Nowego DC.
Myślę, że znamienne będzie, kiedy powiem, że jednym z lepszych
komiksów jakie Egmont wydał z tej serii był pierwszy tom "Harley
Quinn", w którym żarty o kupie były ważną częścią
fabuły.
Dobra, koniec
malkontenctwa. Zanim napiszę o moich ulubionych tytułach roku 2016,
muszę pochwalić Kulturę Gniewu, Wydawnictwo Komiksowe, Muchę
Comics, Egmont, Timofa i cichych wspólników, oraz pozostałe
polskie wydawnictwa za to, że z wydają coraz więcej, coraz lepiej,
coraz odważniej. W roku 2016 na polskim rynku pojawiło się tyle
komiksów, że polski czytelnik teraz albo nie ma czasu, albo
pieniędzy żeby przeczytać wszystko co jest warte uwagi. Takie
problemy to sama przyjemność! Przecież można jeść tylko
ziemniaki i brać chorobowe raz w miesiącu, więc… w sumie gdzie
ja tutaj znalazłem jakiś problem?
Ok, najlepsze tytuły. W
związku z tym, że jednak jadłem trochę lepiej niż tylko
ziemniaki, a i chorobowego raczej często nie brałem, wiele wydanych
w 2016 tytułów wciąż czeka, aż po nie sięgnę. Ubiegły rok był
dla mnie głównie czasem nadrabiania zaległości w klasyce komiksu
(nie tylko superbohaterskiego), więc moja lista będzie krótka. Ba,
ograniczę się do dwóch moim zdaniem najlepszych tytułów.
"Miracleman" to arcydzieło. "Sandman: Uwertura"
to arcydzieło. Dwa bardzo różne komiksy stworzone przez tuzów
postmodernizmu. "Miraclemana" Alan Moore stworzyła na
początku swojej kariery, natomiast "Uwertura" jest
zwieńczeniem komiksowego opus magnum Neila Gaimana. Pierwszy komiks
to urealniony aż do bólu mit superbohaterski. Drugi to oniryczna
historia Snu z Nieskończonych. Oba komiksy łączy jednak jakość.
Jeśli jakiś komiksowy purysta, który odrzuca komiks amerykański,
znowu wyjedzie wam z tym, że tylko Loisel czy inny Manu Larcenet*
potrafią tworzyć sztukę, pokażcie im "Miraclemana" i
"Uwerturę". To sztuka rozrywkowa, nie zaprzeczę, ale
niemniej sztuka – i to najwyższej próby.
Nie napisałem co prawda
o imprezach – o tym jak dobry był Krakowski Festiwal Komiksu, jak
męczący MFKiG, ani o tym jakim zawodem okazał się niewypał z
Comic Conem w Kielcach. Nie napisałem o komiksach polskich, gdzie
działo się sporo dobrego, nie napisałem też o tym co działo się
obok komiksu – w nauce (o komiksie), w filmach czy serialach.
Darowałem sobie też komentowanie Wielkiej Kolekcji Komiksów DC.
Nie napisałem szerzej o tych rzeczach i więcej nie napiszę, bo nie
mam serca Was zamęczać. Natomiast korzystając z okazji, życzę
Wam wszystkim dużo pieniędzy w roku 2017. Na komiksy. I na jakieś
mięsko do ziemniaków. Smacznego!
*wiecie, to taki żart,
bez obrażalstwa proszę. Losiela i Larcaneta trzeba szanować
Marcin Kamiński
(prowadzi bloga Kamień z serca)
Rok 2016 to kolejny rok
komiksowego boomu w Polsce. Czasy, kiedy kupowało się wszystkie
komiksy "jak leci" (i jeszcze zostawało trochę drobnych w
portfelu) przeszły już do historii. W ubiegłym roku swoje premiery
miało kilkaset komiksów (według różnych szacunków 600-700
tytułów), a zakupowe decyzje wymagały trudnych niekiedy wyborów.
W 2016 roku jeszcze
bardziej na rynku umocniły się komiksy superbohaterskie.
Wydawnictwo Hachette przedłużyło swoją Wielką Kolekcję
Komiksów Marvela do 120 tomów, a Eaglemoss wystartował z Wielką Kolekcją Komiksów DC (wstępnie zapowiedzianą na 60
tomów). Swoją ofertę powiększył także Egmont, w którego
katalogu trykoty zajmują dziś najwięcej miejsca. Peleryn
mamy więc na rynku zatrzęsienie. Tylko szkoda, że większość tej
superbohaterowszczyzny, to jednak komiksy przeciętne albo nawet i
takie nie.
Niekwestionowanymi
wydarzeniami komiksowymi mijającego roku były "Będziesz smażyć
się w piekle" Krzysztofa "Prosiaka" Owedyka i "Codzienna
walka" Manu Larceneta. W wielkim stylu po latach przerwy powrócił
Karol "KRL" Kalinowski swoim "Kościskiem".
Komiksowych powrotów
było jednak znacznie więcej. Reedycji doczekały się m.in. "Maus"
Arta Spiegelmana (to już trzecie wydanie tego komiksu w Polsce), "Black Hole" Charlesa Burnsa oraz "Niebieskie pigułki"
Frederika Petersa. Z kolei Egmont przypomniał przygody "Hugo"
(wydawane przed laty przez Orbitę) oraz opublikował pierwszy tom
antologii "Relax", zbioru krótkich historii pochodzących z
legendarnego magazynu komiksowego. Niestety, akurat te inicjatywy nie
okazały się do końca udane. "Hugo" wzbudził kontrowersje
swobodnym i przefajnowanym przekładem oraz decyzją o wydaniu
komiksowych dodatków w osobnym albumie, z kolei "Relax" w
połowie składał się z nowel, które wcześniej Egmont opublikował
już w innych zbiorach.
Dzięki wydawnictwu
Ongrys po wielu latach mieliśmy okazję przeczytać dalszą część "Składu głównego", znakomitej obyczajowej historii napisanej i
narysowanej przez Regisa Loisela i Jeana-Louisa Trippa. Z kolei
Egmont opublikował "Salambo", pierwszy w Polsce album
legendarnego Philippe’a Druilleta, olśniewającą wizualnie
adaptację powieści Gustawa Flauberta.
Rok 2016 to również rok
premier kilku kanonicznych tytułów z katalogu DC Comics: "Skalpu"
Jasona Aarona i R.M. Guery (jednej z najlepszych serii komiksowych,
jakie można kupić za pieniądze), "Gotham Central" (z początku
bardzo dobrego, ale im bliżej końca tym gorszego) oraz "Y.
Ostatniego z mężczyzn" Briana K. Vaughana i Pii Guerry. Dzięki
Mucha Comics polskiej premiery doczekała się legendarna "Jessica
Jones", seria, która zapoczątkowała imprint Marvel MAX i chyba
jedyny komiks, którego pierwszy tom zbiorczego wydania zaczyna i
kończy się słowem ku*wa. To samo wydawnictwo przedstawiło polskim
czytelnikom także mini-serię "Velvet" Eda Brubakera i Steve’a
Eptinga, szpiegowską opowieść utrzymaną w klimacie klasycznych,
zimnowojennych filmów o przygodach Jamesa Bonda.
Wszystko wskazuje na to,
że rok bieżący będzie jeszcze bardziej obfitujący w premiery. W
zapowiedziach wydawców są: "Bone" Jeffa Smitha, legendarne "Klatki" Dave’a McKeana, seria "Wytches" Scotta Snydera i
Jocka, "Faks z Sarajewa" Joe Kuberta oraz nowe - i miejmy
nadzieję, że wreszcie kompletne - wydanie przygód Corto Maltese
(choć, niestety, w kolorze).
Dla mnie osobiście 2016
był rokiem, w którym uruchomiłem swojego bloga kamienzserca.pl. Po
latach pisania o komiksach w różnych miejscach, papierowych i nie,
wreszcie udało mi się przysiąść fałdów i zbudować miejsce, w
którym mogę pisać o komiksach bez limitu znaków. Jeśli macie
ochotę na długaśne rozprawy na temat serii "Fear Agent",
komiksowych adaptacji powieści L. Franka Bauma o krainie Oz, czy
twórczości duetu Ed Brubaker - Sean Phillips, zapraszam. Czekam na
Was!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz