Historia rozpoczyna się gdy do biura Benka Dampca przybywa dwóch smutnych panów pod krawatem. To demokratycznie wybrani przedstawiciele narodu, więc trudno dziwić się ich nietęgim minom. A oprócz tego mają problem. Szef ich klubu poselskiego odstawił swoje leki, co zamiast skończyć się kompromitacją na mównicy, jak na polityka przystało, zaowocowało krucjatą przeciwko „deprawatorom narodu”.
Ubrany w kostium przypominający stroje komiksowych superbohaterów, jako Prawdziwy Polak (w skrócie PePe) psychopatyczny polityk (nomen omen!) wypowiada wojnę wszystkim, którzy czerpią korzyści z pornografii. Jak łatwo się domyślić zadanie głównego bohatera będzie polegało na powstrzymaniu „mściciela” i sprowadzeniu go na łono partii.
Podobnie, jak poprzednie odsłony serii, która zadebiutowała w 2003 roku epizodem „Trup sąsiada” wydanym nakładem Mandragory, „Pogromca Pornografów” jest radosnym pastiszem opowieści kryminalno-detektywistycznej, tym razem doprawionym parodią komiksu trykociarskiego. Tytułowy bohater, cytując klasyka, jest herosem na miarę naszych możliwości. PePe ze swoim wyglądem przypominającym Punishera, bezkompromisowością bliską Rorschachowi i klatą Pudziana to amerykański superbohater w polskim, krzywym zwierciadle. Zwichrowany oszołom, zagubiony w świecie którego nie rozumie. Rozwiązujący problemy w jedyny słuszny sposób, jak na rasowego vigilante przystało – mordobiciem.
W pewien sposób „Pogromca Pornografów” przypomina mi dokonania „produktywnych”. Jerzy Szyłak (scenariusz) i Maciej Pałka (rysunek) z ostrzem satyry skierowanym wobec radykalnego fundamentalizmu, obłudy i zwykłej, ludzkiej głupoty wydają się być spokrewnieni ze Śledziem czy Filipem Myszkowskim portretującymi polskie społeczeństwo w swoich komiksach z „Produktu”. W ich pracach z tamtego okresu dużo było młodzieńczego buntu, pewnej przewrotności, ale i rubasznego humoru. W najnowszym „Benku” dużo jest z ducha tamtych czasów, zresztą trudno się temu dziwić, skoro jego scenariusz został napisany dziesięć lat temu i dopiero teraz został zrealizowany przez lubelskiego komiksiarza.
Co ciekawe, dziś treści „Pogromcy Pornografów” aktualizowane są w zupełnie innym kontekście. Robi to Oliwia Ziębińska na Booklips pisząc o „prztyczku w nos prawicowej części rządu”, robi to Paweł Warowny z Czasu na komiks pisząc o „bogobojnych prawicowcach i frywolnych lewakach”. Już samym użyciem słowa „lewak” wpisuje go w ramy całkiem współczesnego konfliktu funkcjonującego w publicznym mainstreamie. Dla mnie jest to strzał kulą w płot, bo umieszcza komiks (i być może dalej – samych autorów) po jednej ze stron barykady na froncie sztucznie pompowanej pop-politycznej wojny toczonej przez internetową i telewizyjną trollerkę.
Może trochę nieopatrznie użyłem słowa „satyra”, bo wydaje mi się, że dziś to słowo obciążone jest jakimś oświeceniowym dziedzictwem, nimbem literackiej powagi i zaangażowania, a chciałbym zostać dobrze zrozumiany - „Pogromca Pornografów” to komiks napisany na luzie. Z dystansem, nastawiony na rozrywkę, a nie kaznodziejstwo czy ideolo i dlatego jest tak daleki od konfliktu między „prawakami” i „lewakami” (choć oczywiście może być przez nich wykorzystany). Wydaje mi się, że dla Pałki stał się on pewną formą odreagowania od projektów realizowanych dla Ośrodka Brama Grodzka – Teatru NN, a więc rzeczy dość poważnych, przy których musiał trzymać się pewnych wytycznych, konwencji i odpowiedniego tonu.
Pod względem wizualnym mamy do czynienia z czystym Pałką – patrząc na pierwszy lepszy kadr komiksu nie mamy najmniejszych wątpliwości kto jest jego autorem. Pełna dynamizmu, upstrzona rastrami i gęsta od tuszu kreska świetnie sprawdza się w tej historii. Styl ojca „Laleczek” doskonale nadaje się do portretowania zakazanych mord pracujących w porno-przemyśle, z Jacentym Rębiełłem na czele. Świetnie wychodzą mu przejście od bardziej uproszczonych, skrzących się energią kadrów, do bardziej statycznych, wycelyzowanych scen.
Pod względem wizualnym mamy do czynienia z czystym Pałką – patrząc na pierwszy lepszy kadr komiksu nie mamy najmniejszych wątpliwości kto jest jego autorem. Pełna dynamizmu, upstrzona rastrami i gęsta od tuszu kreska świetnie sprawdza się w tej historii. Styl ojca „Laleczek” doskonale nadaje się do portretowania zakazanych mord pracujących w porno-przemyśle, z Jacentym Rębiełłem na czele. Świetnie wychodzą mu przejście od bardziej uproszczonych, skrzących się energią kadrów, do bardziej statycznych, wycelyzowanych scen.
Na zakończenie tego tesktu pokusiłby się jeszcze o twierdzenie, że to bardziej Pałki, niż Szyłaka komiks jest. Choć nie brakuje w nim ironii, gry z konwencją, momentami przyciężkawego dowcipu czy dekonstruowania klisz, tak charakterystycznego dla autora scenariusza, to odnoszę wrażenie, że więcej w nim rysownika, który w dodatku świetnie się bawił przy pracy nad nim. Choćby wymyślając mutację pseudonimu głównego bohatera - Pogromca Pornografów to Prawdziwy Polak, Pomylony Prawiczek, Przebrany Pingwin, Podstępny Prawicowiec, Przeciwnik Porubstwa, Podrabiany Punisher, Podtruty Pogibaniec, Praworęczny Psychopata, Prześladowca Postępowców (mam nadzieję, że żadnego nie pominąłem). Choć „Pogromca Pornografów” żadnym arcydziełem nie jest (bo przecież nie miał być!), jak przy jego lekturze bawiłem się równie dobrze.
1 komentarz:
Bardzo dobry tekst, podpisuję się pod recenzją obiema rękami.
Prześlij komentarz