piątek, 26 września 2014

#1748 - Ebony White, najlepszy sidekick ever, czyli w obronie Willa Eisnera.

Will Eisner wielkim artystą jest i basta. Niby tak, ale czy Will Eisner nie był rasistą? Kiedyś w prasie i internecie przetoczyła się dyskusja na ten temat. Jako argumentów świadczących o rasizmie amerykańskiego klasyka używano właśnie postaci Ebony White`a, czy kilku innych przedstawicieli (ech!) „mniejszości rasowych” w jego komiksach, np. Chop Chop, którzy byli portretowani według  rasowych stereotypów.

Autorem poniższego tekstu jest Jakub Górecki, a więcej tekstów jego autorstwa znajdziecie na stronie Pulp Warsaw.




Część publicystów zarzucała to na karby wieku Eisnera, nazywając go „everyday racist”, czyli osobę, która widzi mniejszości etniczne według stereotypów, które funkcjonują kulturowo od wieków (coś w tym zawsze może być). W opozycji do tego stanowiska mamy autorów przyrównujących kreację Ebony`ego np. do Jima z kart „Przygód Huckelbery Flinna” Marka Twaina. Oczywiście musiało to wywołać małą burzę, ponieważ Twain zawsze dość werbalnie zaznaczał swój negatywny stosunek do segregacji rasowej, podczas gdy Eisner zabrał głos dopiero, gdy zarzuty o rasistowskie przedstawienie White’a zaczęły częściej pojawiać się w opiniach o „The Spirit”. Nigdy nie dowiemy się czy Eisner był rasistą, czy nie, czy może był po prostu typem powszechnego ignoranta, dla którego każdy arab pachnie curry, a każdy czarny kojarzy mu się tylko i wyłącznie z Olisadebe i murzynkiem Bambo. Ja natomiast znalazłem jedną opinię analizującą twórczość Eisnera, która wydaje mi się najbliższa prawdy, a przynajmniej ja chciałbym tą sytuację tak widzieć.

Will Eisner był dzieckiem żydowskich emigrantów. Jego ojciec był artystą, który jeszcze w Wiedniu pracował przy oprawie dla wodewili oraz teatrów żydowskich. Eisner zaznajomiony od dziecka z kiczowatą konwencją wodewili, burleski oraz z żydowskimi komediami i operetkami wykorzystuje później te przerysowanie postaci na potrzeby swojej twórczości. Zapytacie dlaczego dostaje się tylko mniejszościom rasowym? To też nie prawda. Jak wygląda w komiksie komisarz Dolan? Jak wygląda większość małych rzezimieszków na kartach starszych przygód The Spirit? Praktycznie każda postać kart tych komiksów to karykatura. Karykatura w swoim klasycznym wydaniu (dygresja, pamiętacie wygląd złoczyńców w Dicku Tracym, to ta sama tradycja). W pewnym sensie podobnie jest z samym Spiritem. Postać ta miała być everymanem, dlatego właśnie wygląda tak normalnie (a przynajmniej pozornie normalnie). Kreacje kobiece w komiksie to albo klasycznych femme fatale z okładek pulpowych magazynów za 10 centów (heh, piszę o tym jakbym kiedykolwiek jakiś kupił), albo grzeczne dziewczęta i szare myszki o wyglądzie pensjonarek. Tak Will Eisner tworzy świat w komiksie, w którym każdy jest karykaturą.


Pamiętajmy też, że Ebony jest postacią, której w komiksie nie dotyka praktycznie nigdy żadna przemoc ze strony głównych bohaterów (no chyba, że w to wliczymy czasem głupie pomysły samego Spirita, których akurat jest sporo). Obok swojej komediowej natury, jest jedną z najważniejszych postaci komiksu, integralną dla fabuły, nie raz wychodzącą na pierwszy plan. Ostatnim argumentem niech będą też dwie inne afro-amerykańskie postacie, które przewinęły się przez karty jego komiksów - Gray, czarnoskóry detektyw, oraz pewien czarny pilot, który niestety pozostanie w tym tekście bezimienny (te informację zawdzięczam blogowi Comicscube). Obydwaj pojawili się bez jakichkolwiek rasowych przerysowań i przywar, a ich aparycja została dopasowana do funkcji jakie w komiksie mieli pełnić, a te jak na czasy publikacji były bardzo poważne i szanowane (dodajmy, że w tamtych latach czarny pilot to większe halo niż dziś byśmy o tym pomyśleli).

Czy to wyjaśnia poglądy Willa Eisnera? Na pewno nie, ale pokazuje z jaką łatwością ludzie oceniają ten temat, tylko ślizgając się po jego powierzchni. Nie podam tu jako argumentów przykładów innych przedstawień czarnych postaci w komiksie lat 40. i 50., bo to, że Bob Kane w Batmanie też potrafił stworzyć czarnego kelnera o aparycji człowieka na pół twarzy nie jest argumentem za Willem. Takimi argumentami w mojej opinii są natomiast kwestie karykatury, jak i zupełnie inne przedstawienia czarnych postaci w jego komiksie. I zadajmy sobie pytanie, czy Ebony White jest ciekawą postacią, która miała istotne miejsce w komiksie, którą scenarzysta prowadził tak, że czułeś dla niej sympatię, czy po prostu widzimy te wielkie usta, które kojarzą się nam z tym jak rysowano mieszkańców Afryki w koziołku matołku.


PS: Nie ograniczajcie się do czytania tylko nowej wersji „Spirita”, którą dało nam DC, komiks, który ma już 70 lat też potrafi być świetną rozrywką, bez myślenia o tym, że się zestarzał, a narracja już nie ta. Taka jest historia komiksu, a „The Spirit” jest jedną z najważniejszych kreacji w komiksie jaka kiedykolwiek powstała. Żal nie znać takiej klasyki.

Brak komentarzy: