Zinowa kultura w Polsce trzyma się wciąż mocno. Inaczej niż w latach wielkiej komiksowej smuty nie jest już jedyną możliwością na publikacją swoich prac. Wydawców chętnych publikować polskie komiksu jest na pęczki, czeluści internetu stoją otworem, sił można próbować nawet na zagranicznych rynkach, ale etos DIY nadal pozostaje żywy.
Dlaczego? Są z pewnością twórcy, których komiksy są wręcz stworzone do wydawania w drugim obiegu. Takimi twórcami są Ojciec Rene i Fil. Ich wulgarne, obrazoburcze, łamiące wszystkie granice dobrego smaku najlepiej prezentują się w edycji bez ISBN`u. Doskonałym tego przykładem jest „Zaklęcie Boga Pytona”, który nie najlepiej wyglądałby na empikowej półce. Album narodził się, jako facebookowy pojedynek pomiędzy dwoma komiksiarzami. Pomysł był prosty - jedną stronę tworzy Fil, a Ojciec Rene ripostuje mu na kolejnej. I tak zabawa w naprzemienne rysowanie kolejnych analnych przygód Niebezpiecznego Kurczaka i Fila rozrosła się do sporych rozmiarów albumu, który w styczniu doczekał się wydania papierowego. Dodajmy, że nie mającego nic wspólnego z ksero, klejem i nożyczkami. Pod względem edytorskim „Zaklęcie Boga Pytona” prezentuje się wyśmienicie. Lakierowana okładka ze skrzydełka, dobry, kredowy papier, świetnie nasycone kolory - brakuje chyba tylko twardej oprawy i etui - komiksowi kolekcjonerzy będą wniebowzięci.
Fabuła? Komiks powstawał „na freestyle`u”, więc historia rozwijała się w niespodziewanych nawet dla samych twórców kierunkach. Spodziewajcie się więc pourywanych wątków, dziwacznych rozwiązań i mnóstwa niekonsekwencji, ale tak naprawdę opowieść o tym, jak Filu i Niebezpieczny Kurczak trafili do wyobraźni Ojca Rene stanowi jedynie pretekst do strojenia sobie żartów. Takich o wkładaniu rąk w dupę.
Fanem humoru Filipa Wiśniowskiego jestem od kiedy tylko sięgam pamięcią. Nie przypominam sobie już która „Ciach Bajera” jako pierwsza wpadła w moje ręce, ale wiem, że z miejsca Fil wespół z Termosem zdobyli moje serce. Osiągnęli to swoim knajackim, skrzącym się od fantazyjnie używanych wulgaryzmów, ale nie pozbawiony swoistej finezji dowcipem. W ich komiksach aż roi się od zgrabnych bon motów, które warto zapamiętać, aby potem brylować w towarzystwie. „Zaklęcie Boga Pytona”, które jest dla mnie powrotem po latach do twórczości Fila nie rozczarowuje pod tym względem. Lider kolektywu Bazgrolle nie stracił nic ze swojej fantazji i wciąż przyprawia mnie o salwy śmiechu, choć tematyka jego żartów się nieco zmieniła.
Co innego Ojciec Rene ze swoim kloacznym poczuciem humoru. Podobnie, jak i Fil, także i on specjalizuje się w przekraczaniu granic dobrego smaku. Ale z tymi jego pytami, analnymi gwałtami i tandetnymi wierszykami nie ma nawet startu do Wiśniowskiego. To zawodnicy, którzy grają w innych ligach. Jasne, ojciec „Hujboy`a” ma kilka mocnych momentów („chuj i słonina!!!” jest jednym z nich), ale werdykt w pojedynku, który w pewnym sensie ma miejsce w komiksie, może być tylko jeden. Fil wygrywa o długość... języka. Dosadny, ociekający spermą, homoerotyczny humor Ojca, który sprawia wrażenie, że za każdym razem próbuje przejść samego siebie w rozśmieszaniu poprzez zniesmaczenie, przegrywa z wyrafinowanym (na swój sposób) żartem jego oponenta. Dla Fila język jest materią, którą potrafi znakomicie kształtować. Ma dobre ucho do tego, jak się mówi „na ulicy”, do dyskursu obecnego w mediach i potrafi świetnie wykorzystać to w swoich pracach. Wbrew pozorom to rzadki dar, który nie został na przykład dany wielu polskim kabareciarzom
Takich akurat lingwistycznych momentów w „Zaklęciu Boga Pytona” dużo nie ma (ale jak już są, to wióry lecą!), bo album stoi mocniej wnikami w popkulturę. Cała „Psychoza wieku średniego” z psuedomistycznym sztafażem, oprawą graficzną, designem całej publikacji i smaczkami, które wychwycą nie tylko wierni fanboje, stylizowana jest na „Hellboya`a”. Pojawiają się również nawiązania do produkcji Marvela, „Thorgala”, Nergal (!!!), a także pewne prominentne postacie z naszego komiksowa. Nie ma chyba nic banalniejszego, nic podśmiechujki z popkultury, ale i w tym Wiśniowski (i Rene, choć w nieco mniejszym stopniu) trzyma poziom, potrafiąc uciec od sztampy.
Jeśli idzie o oprawę graficzną to w tym pojedynku Fil również góruje nad Ojcem Rene. Ze swoją zgrabną i elegancką kreskę lokuje się w czubie rysowników operujących w cartoonowej estetyce. Po rysunkach Fila widać po prostu świetny warsztat i wielką swobodą. Ci innego Rene. Ze swoją kanciastą, antyestetyczną i pokraczną krechą prezentuje się znacznie słabiej, choć jego graficznemu prymitywizmowi nie można odmówić pewnego uroku pomimo wielu technicznych niedostatków. Trzecim do tanga w „Zaklęciu Boga Pytona” jest niejaki XNDR. Podopieczny Fila wdał się w swojego nauczyciela. Ze swoją miękką kreską zilustrował epilog komiksu, w którym efektownie spina niektóre z z jego wątków. Wyszło to lepiej, niż dobrze – zarówno pod względem fabularnym, jak i graficznym.
Nie ma co ukrywać, że „Zaklęcie Boga Pytona. Psychoza wieku średniego” to rzecz bardzo specyficzna, przeznaczona dla wąskiego grona odbiorców. Dla nich już same nazwiska autorów na okładce będą świetną rekomendacją. Innych trzeba ostrzec przed zalewem wulgaryzmów, niewyszukanym humoru często wprost z muszli klozetowej i atakującymi z każdej strony penisami. Szanowny czytelniku, czuj się więc ostrzeżony! A według mnie? Cóż, spodziewałem się, że album, którego premiera uświetniła pierwszą galę Złotych Kurczaków we Wrocławiu będzie ozdobą dorobku obu autorów. Jest dobrze, ale nie aż tak, jak mogłoby być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz