Autorem tekstu jest Krzysztof Tymczyński, a został on pierwotnie opublikowany na łamach bloga poświęconego Image Comics.
Dzisiejsza recenzja będzie dość nietypowa, ponieważ pierwszy raz zdarzy mi się opisać swoje wrażenia na temat komiksu, który opublikowany został miesiąc temu. Taki jest mój plan, by częściej prezentować opinie o albumach wydanych niedawno, a dopiero w wolnym czasie wracać do pozycji archiwalnych. Dziś więc przychodzi kolej na drugi tom „Great Pacific”. Jeśli pamiętacie recenzję z zeszłego miesiąca, premierową odsłonę cyklu Joego Harrisa i Martina Morazzo oceniłem wysoko. Bardzo podobał mi się aspekt odkrywczo-podróżniczy komiksu. Dlatego też gdy dowiedziałem się, że akcja „Nation Building” przenosi się rok do przodu, byłem nieco zawiedziony. Czy słusznie?
Dzisiejsza recenzja będzie dość nietypowa, ponieważ pierwszy raz zdarzy mi się opisać swoje wrażenia na temat komiksu, który opublikowany został miesiąc temu. Taki jest mój plan, by częściej prezentować opinie o albumach wydanych niedawno, a dopiero w wolnym czasie wracać do pozycji archiwalnych. Dziś więc przychodzi kolej na drugi tom „Great Pacific”. Jeśli pamiętacie recenzję z zeszłego miesiąca, premierową odsłonę cyklu Joego Harrisa i Martina Morazzo oceniłem wysoko. Bardzo podobał mi się aspekt odkrywczo-podróżniczy komiksu. Dlatego też gdy dowiedziałem się, że akcja „Nation Building” przenosi się rok do przodu, byłem nieco zawiedziony. Czy słusznie?
Jak już wspomniałem, od wydarzeń przedstawionych w „Trashed” minęło dwanaście miesięcy. Nowy Teksas zmienił się nie do poznania. Zamieszkuje go już ponad 700 osób, rozwijają się przemysł oraz usługi, formowany jest rząd, lecz stojący na czele tego miejsca Chas Worthington bardzo chce doprowadzić do uznania jego kraju przez ONZ. Aby do tego doprowadzić, zaczyna pertraktować z przedstawicielami pewnego afrykańskiego kraju, który nieoficjalnie rządzony jest przez tyrana i jego wojskową juntę. Nie będzie to jednak jedyny kłopot bohatera. Chociaż Nowy Teksas nie liczy jeszcze zbyt wielu mieszkańców, Worthington już dorobił się małego ruchu oporu, który chce pozbawić go życia.
Trejd „Nation Building” stworzony został przez ten sam duet twórców, co poprzedni tom. Mimo to praktycznie cały czas czujemy się, jakby było inaczej. Historia przedstawiona w drugim tomie jest kompletnie inna od tej, którą czytaliśmy w „Trashed”. Wszystkie motywy oparte na wątku przygodowym zostały wyparte i zastąpione political-fiction. Tempo opowiadania fabuły znacznie spadło, lecz mimo wszystko wciąż jest to komiks emocjonujący. Po prostu robi to w zupełnie inny sposób. Gdy w pierwszym tomie zastanawialiśmy się jak Chas przetrwa spotkanie z piratami czy ludnością etniczną wyspy śmieci. „Great Pacific: Nation Building” każe nam zastanowić się raczej w jaki sposób mężczyzna doprowadzi do realizacji swoich planów, a także z kim się sprzymierzy lub kogo zdradzi, by dostać się do siedziby ONZ. Przyznać trzeba, że Joe Harris odnajduje się w rozgrywce politycznej, lecz mim zdaniem zdecydowanie lepiej wychodziło mu to wszystko, co pokazał w premierowej odsłonie serii.
Kolejną rzeczą, która rzuca się w oczy jest także zmiana samego głównego bohatera. Chas od samego początku był postacią zdecydowaną, konsekwentną i upartą. Teraz jednak dodatkowo pokazuje się go jako mężczyznę tak przekonanego do słuszności własnych opinii, że aż kipi z niego zarozumialstwo. Nie uważam tego za zmianę na plus, ponieważ główny bohater „Great Pacific” stracił nieco ze swojego uroku i nie zawaham się napisać, że teraz Chas nie daje się lubić.
Nie wydaje mi się, aby zniechęcenie czytelnikowi najważniejszej postaci serii, do czego doszło w moim przypadku, było dobrym pomysłem. Jest wiele komiksowych pozycji, które opowiadają o tych „złych”, lecz autorzy większości z nich starają się, aby odbiorca poczuł do nich sympatię. Harris zapewne też chciał iść tą drogą, lecz oglądanie kolejnych scen upokarzania przez Chasa swoich przyjaciół lub współpracowników nie jest zbyt przyjemne.
Nie wydaje mi się, aby zniechęcenie czytelnikowi najważniejszej postaci serii, do czego doszło w moim przypadku, było dobrym pomysłem. Jest wiele komiksowych pozycji, które opowiadają o tych „złych”, lecz autorzy większości z nich starają się, aby odbiorca poczuł do nich sympatię. Harris zapewne też chciał iść tą drogą, lecz oglądanie kolejnych scen upokarzania przez Chasa swoich przyjaciół lub współpracowników nie jest zbyt przyjemne.
W przypadku warstwy fabularnej „Great Pacific: Nation Building” mam pewien kłopot z końcową oceną, tak przy rysunkach nie mam żadnych wątpliwości. Podobnie jak w przypadku poprzedniego tomu, tak i tu za rysunki odpowiedzialny jest Martin Morazzo. Uważam, że tym razem spisał się jeszcze lepiej, niż za pierwszym razem, a i miał więcej mozliwości żeby się wykazać. Scenariusz Joe Harrisa wyniósł bohaterów poza tereny Nowego Teksasu i artysta nieźle wykazał się obrazując nowe lokalizacje. Ponownie imponowała ilość szczegółów na niektórych planszach, ale z drugiej strony ponownie zupełnie nie podobała mi się praca kolorystów ukrywających się pod nazwą Tiza Studio. Kiepski dobór barw sprawiał, że niektóre stronice wyglądały wręcz na wyblakłe lub źle zeskanowane. Niestety, pomimo już przeszło dwustu stron historii, nadal nie jestem w stanie się do tego przyzwyczaić i zwyczajnie przeszkadza mi to w odbiorze komiksu.
Tym razem wydawnictwo Image wzbogaciło „Nation Building” o parę stron dodatków. Nie łudźcie się jednak, ponieważ są to jedynie pozbawione komputerowo naniesionych kolorów dwuplanszowe popisy umiejętności Martina Morazzo, które znajdziecie także w środku komiksu. oprócz tego otrzymujemy galerię okładek i to nie wszystkich, ponieważ zabrakło wariantów oraz okładek z dodruków poszczególnych zeszytów.
Podsumowując, drugi tom „Great Pacific” to wciąż dobre czytadło, lecz już bez tego niebywałego uroku, który posiadała pierwsza odsłona. Klimat stał się znacznie cięższy i chociaż mamy wciąż bardzo dużo zaskakujących zwrotów akcji, to jednak nie robią one już takiego wrażenia, jak za pierwszym razem. Ocena będzie niższa niż ostatnio i wyniesie tylko trzy i pół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz