
Hanami - następne tomy "Balsamisty" i "Suppli" (nie licząc nie wydanego jeszcze tomu ósmego) ukażą się dopiero wtedy, gdy na rynku japońskim pojawią się ich kolejne odsłony - związane jest to z tym, że polska edycja idzie łeb w łeb z tą z kraju kwitnącej wiśni. Żeby jednak osłodzić czymś okres oczekiwania na kolejne księgi przygód pierwszego z wymienionych komiksów, wydawnictwo przymierza się do wydania "Beautiful People" Mitsukazu Mihary. Oprócz tego jeszcze więcej Taniguchiego i wspomniany już przy okazji WSK "Japan as Viewed by 17 Creators", który być może zostanie wzbogacony o dwie polskie historie (rozmowy trwają).Oprócz tego poruszona była również kwestia wydania w naszym kraju "Scotta Pilgrima" Bryana Lee O'Malleya (tego od "Zagubionej Duszy") - Szymon Holcman objawił się światu jako absolutny fan tego "komiksu dla mocnych geeków" i potwierdził chęci ze swojej i Kultury strony w kwestii jego wydania w naszym kraju. Problemem jest jednak to, że firma posiadająca prawa do tytułu nie chce ich odsprzedać małemu wydawnictwu, które puści to w niewielkim nakładzie. Ale nadzieja umiera ostatnia (podobno).
Kultura Gniewu - najciekawszą informacją były plany związane z przyszłorocznym dziesięcioleciem wydawnictwa, w związku z którym niektóre komiksy wyjdą w ramach kolekcji "10 lat Kultury Gniewu" i będzie to między innymi kolekcjonerskie wydanie "Zakazanego Owocu" i "Braci Kowalskich" Dariusza Palinowskiego, nowy "Ratman" od Tomasza Niewiadomskiego oraz nowy komiks od Benedykta Szneidera. W październiku można się spodziewać "Łaumy" od KRL'a, której pierwszy rozdział publikowany był swego czasu na blogu Kultury i każdy z 18 odcinków miał oglądalność rzędu minimum 1500. A skoro już jestem przy wykorzystywaniu internetu do promocji to osoby posiadające konto na facebooku mogą teraz dodać do znajomych Kulturę Gniewu, na profilu której ma się dziać dużo, sporo i jeszcze więcej.
Post - trzeci tom "Lupusa" w ciągu najbliższych dwóch tygodni powinien pojawić się na sklepowych półkach, a kolejne przygody Corto Maltese pod koniec lipca. Następnych nowości można się spodziewać na przełomie września i października - a ma być to zbiorczy "Maus" i "Breakdowns" Arta Spiegelmana. Jeśli chodzi o zbiorcze "V jak Vendetta" to termin wydania jest nieznany, podobnie jak oprawa całości - może twarda, może miękka, jeszcze nie ustalono. Swoja drogą czy był lepszy moment na wydanie zbiorcze tego komiksu niż BFK i wizyta Lloyda? Jeśli chodzi o początek 2010 roku to ukazać ma się "Nage Libre" i komiks w stylu dzieł Satrapi opowiadający o Afryce (tytułu nie udało mi się zanotować).
JPF - wydawnictwo stara się cały czas o wydania ekskluzywne i najbliżej temu jest w przypadku "Aż do nieba" (3 tomy w jednym). Jest również szansa na wznowienie "Slumpa". W tym przypadku więcej nie udało mi się zanotować.
Na tym spotkaniu zakończyła się moja sobotnia obecność na kolejnych punktach programu (z małym wyjątkiem przy rozdaniu GDAK'ów - ku zaskoczeniu wszystkich "Kwaziu" nie zdobył żadnej nagrody), a zaczęła część typowo towarzyska. Miło było zobaczyć parę znanych twarzy, a parę kolejnych poznać osobiście, uścisnąć grabę i zamienić kilka słów. Dzięki wielkie! Zupełnym zaskoczeniem dla wszystkich było zaproszenie przez organizatorów na imprezowy bankiet, który miał miejsce na Gdańskiej starówce i obfitował w tradycyjną kuchnię tego regionu (menu dostępne na blogu KRL'a). Każdy najadł się do syta (Jaszczu zachęcał do tak zwanego "robienia bazy"), po czym impreza przeniosła się do Irish Pubu, w którym odbyło się Interparty z Bitwami Komiksowymi. Szczegółowej relacji polecam szukać na innych blogach, na których dostępna jest również i fotorelacja z dziwnych rzeczy, które wyczyniali komiksiarze. Ramię w ramię bawili się organizatorzy, wydawcy, twórcy zarówno polscy jak i zagraniczni oraz sami czytelnicy - integracja po całości, bez podziału na lepszych i gorszych. Wspomniane Bitwy Komiksowe wygrał Piotr Nowacki, który zostawił w tyle takie persony jak Karol Kalinowski (który popełnił najlepszą bitewną pracę do tematu "Toksyczna miłość"), Janusz Wyrzykowski, Olga Wróbel, zwycięzca pierwszej edycji Daniel Chmielewski czy też David Lloyd lub Guy Delisle. W moim przypadku wieczór skończył się długą pogawędką o Marvelu, nocnym zwiedzaniu Gdańska, poznawaniu jego historii i wizycie w Szafie. Brzozo - wielkie dzięki!
Przez całą imprezę zaniedbałem wizytowanie sali numer dwa, w której odbywały się głównie warsztaty z młodymi twórcami komiksów, ale przynajmniej w drobnej części nadrobiłem to w ostatnich godzinach festiwalu. Daniel Chmielewski - jak sam przyznaje u siebie na blogu - przygotował wymagające zadanie dla uczestników jego warsztatów i patrząc po nich widziałem, że byli szczerze zaangażowani zarówno w proces twórczy jak i wysłuchiwanie uwag od swojego mistrza, który czy to młodym czy tym nieco starszym starał się przekazać możliwie jak najwięcej. Pełna profka. Chwilę później Asu dosyć szybko zaprezentował proces powstawania komiksu i zaraz po tym sala numer dwa opustoszała. Zostało może pięć, może nieco więcej osób, które czekały na Tomasza Pstrągowskiego i jego kilka słów na temat autobiografizmu w komiksie. Powiem szczerze, że żałuję bardzo, iż Pstraghi nie miał szans zaprezentować się przed szerszą publiką na większej sali - było zabawnie, z polotem i bez szczypty nudy, a sam prowadzący okazał się gościem, który potrafi przykuć uwagę słuchających. Tekst na którym opierała się ta prezentacja jest dostępny w szóstym numerze Splotu, ale jego sucha lektura, bez uwag i żartów Tomka nie daje takiej satysfakcji (wiem, że to nie będzie śmieszne w żadnym stopniu, bo było tak tylko w tym jednym jedynym momencie, ale "to nie jest graphic novel, to jest stary żyd" jest dla mnie cytatem BFKi). Po tej prelekcji pojawiły się plotki, jakoby Tomasz Pstrągowski miał poprowadzić przyszłoroczne ESKA Music Awards, ale póki co jest to wiadomość nieoficjalna.
Oprócz dwóch sal w których odbywały się spotkania, była również i trzecia przeznaczona dla najmłodszych uczestników imprezy, oraz czwarta - na piętrze - przeznaczona na giełdę. Pojawiła się Komikslandia i niektórzy wydawcy, ale z tego co widziałem wielkich tłumów nie było. Podobnie jak na samej imprezie - chociaż nie można powiedzieć, żeby sale w większości świeciły pustkami. Jestem jednak pewien, że po tylu rewelacyjnych opiniach na temat tegorocznej BFKi, kolejną edycję odwiedzi znacznie więcej osób - niektóre już to deklarują chociażby w komentarzach podlinkowanych na początku blogowych wspomnień. I warto! Po stokroć warto! Organizatorzy zadbali o to, żeby wszyscy czuli się równi sobie, bez względu na to co wspólnego mają z komiksami. Zadbali też o to, żeby nikt głodny i o suchym pysku nie chodził - chociaż nie ma co ukrywać, żeby było to głównym celem tego typu imprez, ale sam fakt, sama inicjatywa, pamięć i troska o tych co często telepali się kilkaset kilometrów zasługuje na pochwały. Jedyne czego mi brakowało, to jakiejś salki przeznaczonej na to, żeby móc na spokojnie usiąść i pogadać, bo inaczej trzeba było wychodzić na zewnątrz i tam szukać jakiegoś spokojniejszego miejsca. Ale to tyle z minusów.
Podsumowując - najlepsza komiksowa impreza na jakiej byłem! Chociaż mam szczerą nadzieję, że za rok będę mówił podobnie, ale już odnośnie kolejnej edycji Bałtyckiego Festiwalu. W najbliższych dniach można się spodziewać u nas kilku wpisów postBFKowych, w tym mam nadzieję podsumowującego imprezę wywiadu z Radkiem Bolałkiem, z którym rozmawialiśmy już przy okazji promocji beefki.
Na koniec chciałbym przypomnieć, że bez takich osób i instytucji jak właśnie Radek i spółka, jak Komisja Europejska, jak Pracownia Komiksowa, Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Gdańsku czy władze miasta i sponsorzy nie byłoby tej imprezy i tylu pozytywnych wspomnień! Wypadałoby o tym pamiętać.
PS. Ze swojej strony jeszcze serdeczne podziękowania dla tych wszystkich, którzy użyczyli mi swoich komórek w ciągu tych dwóch dni! ;)