sobota, 13 czerwca 2009

#185 - BFK: Wywiad z Radosławem Bolałkiem

Równo za dwa tygodnie o tej porze w Gdańsku, Bałtycki Festiwal Komiksu będzie trwał w najlepsze. Postanowiliśmy więc z tej okazji wziąć na „spytki” Radosława Bolałka (wydawnictwo Hanami), jednego z organizatorów pomorskiej imprezy i dowiedzieć się nieco więcej na temat tego bardzo ciekawie zapowiadającego się festiwalu. Mamy szczerą nadzieję, że dzięki temu uda nam się zachęcić jeszcze niezdecydowanych do podróży do Gdańska w ostatni weekend czerwca. Kolorowe Zeszyty będą na samym festiwalu reprezentowane przeze mnie, więc po udanym (mam nadzieję) dwudniowym komiksowym maratonie, możecie spodziewać się obszernych relacji. Ale póki co, zapraszamy na wywiad!


Za dwa tygodnie startuje Bałtycki Festiwal Komiksowy, którego jesteś głównodowodzącym. Powiedz nam, na jakim etapie zaawansowania są prace nad imprezą – czy wszystko jest już dopięte na ostatni guzik, czy może jest jeszcze kilka niewiadomych, nad którymi pracujecie?
Z tym głównodowodzącym, to bym nie przesadzał, są również osoby z Pracowni Komiksowej i Komisji Europejskiej – przedstawicielstwo w Polsce, które zajmują się tym projektem, lecz w innych aspektach. Nasza firma (Hanami) zajmuje się głównie współpracą z mediami i sponsorami, a nawet w tym zakresie funkcje są podzielone. Ja kontaktuje się z „ludźmi od komiksu” (portale, blogi, wydawnictwa itd.), bo większość z Was znam osobiście, dlatego przypadła mi ta rola.
Prace nad BFK wkraczają w fazę wyhamowania, niewiadomych już raczej nie ma. Program jest gotowy, jedynie musimy uzyskać potwierdzenia od wszystkich prowadzących, czy godziny im pasują. Potem już tylko druk materiałów i promocja.

Dużym zaskoczeniem była informacja, że na Pomorzu pojawią się twórcy takiego formatu jak Delisle czy Lloyd - wydawałoby się, że zarezerwowani dla Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi czy Warszawskich Spotkań Komiksowych. Tym samym jasno chyba dajecie znać, że BFK aspiruje do dołączenia do wspomnianej dwójki, jako trzeci stały punkt corocznych pielgrzymek dla polskich komiksiarzy?
Chcielibyśmy, aby to był stały punkt w kalendarzu komiksowym. Osobiście uważam, że jest miejsce na 4 duże imprezy ogólnopolskie – na każdą porę roku jedna. Dla BFK i Trójmiasta lato wydaje się być najodpowiedniejsze, gdyż nie tylko można spędzić czas przy komiksach oraz piwie ze znajomymi, ale również wybrać się nad morze czy na spacer po mieście. Mało było mówione o tym, ale już rok temu mieliśmy nazwiska uznane na arenie międzynarodowej (ale niekoniecznie w Polsce), tylko trochę z innego pola, mianowicie – badań nad komiksem.

A czym w założeniach i praktyce pomorski festiwal ma się wyróżniać od innych polskich konwentów, przede wszystkim wspomnianego duetu MFK i WSK?
Przede wszystkim ma być to impreza łącząca, a niedzieląca środowisko komiksowe. W tym roku (podobnie, jak w poprzednim) staraliśmy się zaprosić do współpracy wszystkie wydawnictwa komiksowe bez względu na pochodzenie wydawanych przez nich tytułów. Również w samym programie nie robimy podziału – dla nas goście europejscy, japońscy czy polscy są równi. Wiadomo, że zagraniczni mogą liczyć na trochę więcej czasu ze względu na to, że z nimi jest mało okazji do rozmów w Polsce, ale zrobimy wszystko, by i nasi rodzimi nie czuli się gorsi.
Chcielibyśmy, aby impreza była okazją do aktywizacji środowiska komiksowego. Jednym z punktów są tradycyjne konkursy komiksowe (przy okazji zapraszam do nadsyłania prac na „Pasek w pomorskich klimatach”). Będą również bitwy komiksowe (tutaj również zapraszamy do udziału). Do tego sama promocja imprezy rozgrywa się między innymi na blogach ludzi związanych z komiksem. Każdy, kto coś tworzy mógł do nas napisać, że chciałby zaprezentować swoje dokonania albo plany na przyszłość, a my udostępniliśmy czas na spotkanie i miejsce wraz z niezbędnym sprzętem. Chcemy, by środowisko komiksowe (rozumiane jako zbiór aktywnych fanów, twórców i wydawców) czuło, że to nasza wspólna impreza. W dużej mierze, jak to się uda i jak wszyscy będą się tam czuć zależy od nas wszystkich.
Tych wyróżników, które sobie założyliśmy, jest jeszcze dość sporo. Na pewno warto wspomnieć też o popularnonaukowym charakterze części spotkań. Będzie sporo na temat teorii komiksu. Niektóre spotkania zostaną poświęcone aspektom twórczości pojedynczych autorów, inne jakimś konkretnym zagadnieniom, ale wszystko podane „dla ludzi”, bez zbędnego naukowego zadęcia, ale z dużą dawką zaangażowania prowadzących. Do uczestnictwa we wszystkich zachęcam, lecz chciałbym zwrócić uwagę na spotkanie z panem Yoshimasą Mizuo, który pracował przy takich hitach, jak „Akira” czy „Ghost in the Shell", Podczas BFK opowie on o tym, jak japońskie wydawnictwo komiksowe wygląda od środka.

Powszechnie narzeka się, że krajowe konwenty komiksowe nie służą promocji komiksu w Polsce, będąc bardziej nastawionymi na zadowolenie stałych czytelników, niż przyciągnięcie i zainteresowanie nowych. Jak to będzie wyglądało w przypadku BFK? Jakimi atrakcjami zamierzacie kusić ludzi, niemających nic wspólnego z komiksem na co dzień? Jak będzie wyglądała promocja festiwalu?
Hanami, jako wydawnictwo, stara się wychodzić do nowych czytelników. Otrzymujemy nawet informacje, że są osoby, które od naszych tytułów zaczęły przygodę z komiksem, a niektóre wróciły do ich czytania po długiej przerwie. W ciągu roku organizujemy otwarte spotkania czy prelekcje na temat kultury Japonii, z których spora część poświęcona jest komiksowi. Na nie często przychodzą osoby ich nieczytające, o bardzo słabej świadomości bogactwa tego medium.
Festiwal też ma na celu wyjście do nowych ludzi. Dlatego zaplanowaliśmy atrakcje dla osób w różnym wieku i różnym stopniu znajomości komiksu. Począwszy od zabaw dla najmłodszych, poprzez warsztaty (rysunku, kompozycji itd.), spotkania z twórcami, panele dyskusyjne, a na wcześniej wspomnianych popularnonaukowych prelekcjach skończywszy.
Promocja festiwalu już wygląda. Oczywiście przede wszystkim ważne są standardowe działania promocyjne. Chociażby, cały czas przesyłamy coraz bardziej szczegółowe informacje do mediów. W przyszłym tygodniu odbędzie się konferencja prasowa w Warszawie (zainteresowanych dziennikarzy prosimy o kontakt). Niedługo pojawią się plakaty z imprezą. Do tego dochodzi promocja w środowisku komiksowym.

Wracając jeszcze do gości z zagranicy - jak organizatorom udało się sprowadzić Guya Delisle`a i Davida Lloyda, komiksowych artystów z najwyższej przecież półki?
Zostali zaproszeni przez organizatorów BFK (czyli Pracownię Komiksową i Hanami we współpracy z Komisją Europejską – przedstawicielstwo w Polsce) i to wystarczyło. W wypadku Guya Delisle’a do zaproszenia i pomocy w sprowadzeniu dołączyła się Kultura Gniewu. Natomiast jeśli chodzi o Davida Lloyda to dołączyli się „Gdańsk 2016 – europejska stolica kultury – kandydat” oraz Wydawnictwo Post, a w szybkim kontakcie z autorem pomógł nam Łukasz Stokowski – właściciel sklepu Komikslandia.

Obaj twórcy w swoich pracach podejmowali problematykę totalitaryzmu (Delisle choćby w „Phenianie”, a Lloyd w skrajnie różnym „V jak Vendetta”) i obaj spotkają się w Gdańsku, który przynajmniej stereotypowo uchodzi za symbol walki z komunistycznym reżimem. Czy ta problematyka w jakiś sposób pojawi się na festiwalu?
W przypadku Davida Lloyda, nie jest to przypadek, gdyż hasło Gdańska, jako europejskiej stolicy kultury brzmi „wolność kultury – kultura wolności”, a sam gość będzie opowiadał o swoim najbardziej znanym dziele. W przypadku Guya Delisle’a z pewnością aspekt problematyki totalitarnej będzie się również przewijać.

Przy okazji promocji festiwalu, zdecydowałeś się do wciągnięcia w to komiksową blogosferę. Nawiązując więc do niedawnej dyskusji u nas na Kolorowych, powiedz nam jak Ty postrzegasz zjawisko blogoizacji polskiej sieci.
Blogi w środowisku komiksowym to dość specyficzny temat. I to temat, na który mam swoje zdanie, ale wolałbym go nie ujawniać, gdyż podczas BFK będę prowadzącym spotkanie „Mówić i pisać o komiksie - blogi kontra serwisy komiksowe”. Mogę jednak powiedzieć, że nie jest to pogląd jednoznaczny. W każdym razie, cały czas zapraszam osoby piszące o komiksie do zgłaszania się do debaty.

Podczas ostatnich Warszawskich Spotkań Komiksowych sobota była dniem przeznaczonym dla dorosłych czytelników komiksów, natomiast niedziela dla tych nieco młodszych. Jako, że i część pomorskiej imprezy będzie przeznaczona młodym fanom kadrów i dymków, powiedz proszę czy podział tematyczny poszczególnych dni będzie podobny do tego z wueski, czy może w przypadku BFK, będzie on bardziej płynny?
Cały czas będzie osobna sala, gdzie odbywać się będą atrakcje dla dzieci. I tu też jest pewne novum w komiksowym świecie, gdyż będzie to miejsce, w którym rodzice mogą zostawić swoje dziecko bez obaw. Milusińscy będą mogli pod okiem prowadzących wysłuchać bajek z różnych stron świata, na podstawie których będą rysować komiksy lub za pomocą komiksu uczyć się języków. W planie również wiele innych atrakcji.

Czy można się spodziewać podczas festiwalu jakichś premier komiksowych od Hanami?
Oczywiście. Pierwszą z nich będzie „Zoo zimą” autorstwa, znanego już polskim czytelnikom, Taniguchiego. Powieść między innymi o tym, jak trudno jest zostać twórcą komiksów w Japonii – nie zabraknie tu motywów autobiograficznych. Druga nowość to „Król wilków” – około 400-stronicowy tytuł o charakterze fantastyczno-rozrywkowo-historycznym, którego autorami są Kentrō Miura (Berserk) i Buronson (Fist of the North Star, Heat).
Będzie giełda, na której nie zabraknie również nowości innych wydawców – Kultury Gniewu, timofa oraz (nie do końca potwierdzone) Postu.

Wracając jeszcze do samego programu imprezy – czy poznaliśmy już wszystkie główne punkty imprezy, wszystkie „duże nazwiska” które pod koniec czerwca będą gościć w Gdańsku, czy może do ostatniej chwili czekacie z kolejnymi „armatami”?
Muszę, niestety, zmartwić wszystkich, że to już raczej koniec (nie dostaliśmy ostatecznej odmowy od kilku artystów, ale termin jest tak bliski, że już raczej się nie zdecydują). Jednak, warto również przyjechać dla tych wszystkich polskich gości (i jednego japońskiego). Mogę też od razu wspomnieć, że kilku zapraszanych gości nam odmówiło, zaznaczając, że jeśli tylko ich zaprosimy w przyszłym roku z pewnością przyjadą.

Dla wielu stałych bywalców tego typu festiwali, ważną częścią imprezy jest afterparty, o których dyskutuje się równie często co o samej imprezie. Jak to będzie w przypadku bałtyckiego festiwalu – czy po tych wszystkich spotkaniach i prelekcjach fani na własną rękę będą musieli kombinować sobie miejsce, gdzie będą mogli się integrować, czy też planujecie coś jako organizatorzy?
Będzie impreza, ale nie afterparty, tylko interparty, gdyż odbędzie się po pierwszym dniu imprezy, a w drugim również przewidzieliśmy wiele atrakcji! Integracja będzie miała miejsce w Irish Pubie w zabytkowym Ratuszu Staromiejskim. Jeśli chodzi o rozrywki dla ducha, będą miały miejsce Bitwy Komiksowe (ponownie zachęcam do aktywnego udziału), a poprowadzi je Bartek Sztybor. Dodatkowo dla wszystkich uczestników BFK piwo w cenie 5 zł (normalnie 7 zł).

Na koniec prosilibyśmy o kilka słów zachęty dla niezdecydowanych co do przyjazdu na Bałtycki Festiwal Komiksowy czy też narzekających na odległości i inne przypadłości..
Tych których nie przekonają goście (zarówno polscy, jak i zagraniczni), może przekonają interesujące prelekcje. A jeśli i to nie, to może ciekawe wystawy (Komiks japoński – bogactwo form, bogactwo treści, Komiks bałkański, Komiks skandynawski). A może chociaż giełda z promocyjnymi cenami. Jeśli jednak nie przekona ich nawet interparty, to niech wpadną na chwilę i pójdą zwiedzać Trójmiasto albo poleżeć na plaży. Gwarantujemy świetną pogodę, a jeśli będzie padać zwracamy za bilety wstępu na BFK! Na koniec może kogoś przekona to, że wstęp jest gratis… A i jeszcze jedno: we wtorek 30 czerwca zagra w Trójmieście Sepultura, więc może ktoś przy okazji…

niedziela, 7 czerwca 2009

#184 - Trans-Atlantyk 41

Odwieczna rywalizacja między dwoma, komiksowymi gigantami zza Oceanu, Marvelem i DC, w ostatnich latach przeniosła się na nowe pole walki. Wraz z drastycznym i systematycznym spadkiem sprzedaży tych niepoważnych kolorowych historyjek z super-bohaterami w roli głównej, front przesunął się na kinowe adaptacje filmowe. Pomimo wspaniałych tradycji (niezapomniane „Supermany” z Christopherem Reeve`m i kultowe „Batmany” Tima Burtona) i ostatnich spektakularnych sukcesów („Mroczny Rycerz” Christophera Nolana i w mniejszym stopniu „Strażnicy” Zacka Snyder`a), DC chyba jest jednak w tyle za Marvelem. Wstyd, że wydawnictwo będące częścią rozrywkowego molocha, jakim jest Warner nie potrafi przenieść na ekran żadnej ze swoich obrazkowych ikon (chlubnym wyjątkiem od tej reguły jest wspomniany Gacek). Po porażce „Supermana” Bryana Singera przyjdzie nam zapewne długo czekać na nowy film z Człowiekiem ze Stali (czyżby do skryptu J.J. Abramsa?), podobnie jak na trzeciego nolanowego „Batmana”. O „Green Lanternie” i „Wonder Woman” wiadomo jedynie, że kiedyś zostaną nakręcone i że, Megan Fox nie wystąpi w roli wojowniczej amazonki. Obecnie DC pracuje chyba tylko nad „Jonahem Hexem”. Tymczasem Dom Pomysłów, który według mnie ma o wiele mniejszy filmowy potencjał, nie zasypuje gruszek w popiele i konsekwentnie realizuje swój plan. Trwają intensywne prace nad sequelem „Iron-Mana” (Mickey Rourke jako Whiplash!) i „Thorem”, a na trylogii „Spider-Mana” się z pewnością nie skończy, bo Sam Raimi chciałby zrobić jeszcze czwartą część, w której Człowiek-Pająk miałby zmierzyć się z Morbiusem. Co więcej, Marvel potrafi nawet tak słaby film, jak „X-Men Origins: Wolverine”, przekuć na sukces. Wiadomo już, że powstanie jego kontynuacja i spin-off z Deadpoolem (ciekawe przed czy po filmie z Venomem?), a także kolejny film z mutantami „X-Men: First Class”. A to tylko czubek góry lodowej filmowych adaptacji, o czym możecie się przekonać odwiedzając „Zakazaną Planetę”, która na bieżąco monitoruje postępy komiksowych filmowców. (j.)

#1 Jest! Pojawiło się w końcu konkretniejsze info odnośnie tajemniczego projektu Marvela do którego zatrudniono wielu twórców kojarzonych ze sceną niezależną, a o którym informowaliśmy w 27 odsłonie Trans-Atlantyka. "Strange Tales MAX" - bo taką nazwę nosi owa miniseria - wystartuje we wrześniu i liczyć sobie będzie trzy 48 stronicowe zeszyty po 3.99$ każdy. W pierwszym numerze swoje wersje przygód Hulka czy Spider-Mana zaprezentują tacy twórcy jak Peter Bagge, Molly Crabapple oraz John Leavitt, Junko Mizuno, Dash Shaw, James Kochalka, Johnny Ryan, Michael Kupperman, Nick Bertozzi, Nicholas Gurewich, Jason czy Paul Pope, który odpowiedzialny jest również za okładkę. Tak jak już kiedyś wspominałem - nie mogę się doczekać, bo seria ta jest dla mnie jak na razie najciekawszą rzeczą, której Marvel dopuści się w tym roku! (a.)

#2 Już w sierpniu pojawi się pierwszy numer czwartej serii „The Ultimates”, jeśli tylko Loeb nie pozawala jakichś terminów z „Ultimatum”. Skrypt do „Ultimate Avengers” napisze Mark Millar, dla którego będzie to powrót do tytułu, który wywindował go do absolutnej ekstraklasy scenarzystów piszących super-hero. W najnowszym „Wizardzie” szkocki twórca zdradza zawartość pierwszej z dwóch sześcioczęściowych historii, tej, która narysuje Carlos Pacheco. Główne rolę mają odgrywać Kapitan Ameryka, Iron-Man, Nich Fury i Hawkeye oraz ich… rodziny. Pojawi się starszy brat Tony`ego, Gregory Stark, była żona Nicka, a także nieślubny syn Steve`a Rogersa, o którym ubrany w amerykańską flagę bohater nie miał pojęcia. Po stronie tych złych zadebiutuje nowe, współczesne wcielenie Red Skulla. (j.)

#3 Joe Shuster znany jest głównie jako współtwórca „Supermana”, ale w swojej pracy rysował nie tylko przygody Człowieka ze Stali. W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy próbował odzyskać swoją część praw do postaci stworzonej wespół z Jerry`m Siegelem, na chleb zarabiał tworząc tanie, pornograficzne historyjki dla magazynu „Nights of Horror”. To taki amerykański odpowiednik „fumetti neri” mieszający fetyszyzująca erotykę ze scenami przemocy. Ukazywał się aż do czasu krucjaty Fredrica Werthama. Na trop tego dość niesławnego epizodu z twórczości kanadyjskiego klasyka wpadł Craig Yoe, a wyniki swoich poszukiwań opublikował w bogato ilustrowanej książce „Secret Identity: The Fetish Art of Superman's Co-creator Joe Shuster”. Nie guglajcie przykładowych plansz, bo możecie je znaleźć choćby tutaj. (j.)

#4 W ramach celebracji 70-lecia Marvela we wrześniu ukaże się pierwszy zeszyt ośmioczęściowej mini-serii „Human Torch”. Jej bohaterem będzie oryginalny Człowiek-Pochodnia, znany chociażby z pierwszego rozdziału „Marvels” Busieka i Rossa, który na kartach komiksu zadebiutował w 1939 roku, a nie jeden z członków Fantastycznej Czwórki. Pomysł na taką historię pojawił się już w 1990 roku, jednak projekt zarzucono. Teraz, drugą szansę Torch dostanie od scenarzystów Mike`a Careya i Alexa Rossa, który wykona również okładki do serii. Nie podano jeszcze zbyt wielu szczegółów o serii ani nie zdradzono nazwiska rysownika, który zajmie się grafiką. (j.)

#5 Po sporych opóźnieniach do sklepów trafił w końcu czwarty numer "Ultimatum", jak również ostatni zeszyt pierwszej serii "Ultimate Spider-Man". Tym samym obecne uniwersum Ultimate czeka jeszcze tylko ostatni numer miniserii Loeba oraz kilka zeszytów z "Requiem" w tytule, będących podsumowaniem takich tytułów jak Ultimate X-Men, F4 i Spider-Man. Później fanów nowoczesnego świata czeka restart uniwersum, powrót Millara o którym wyżej napisał już julek, czy nowy (?) Człowiek-Pająk. Ale zanim to nastąpi, główny architekt Jeph Loeb, przedstawi zakończenie swojego "Ultimatum", które spędza sen z powiek wielu sympatyków Marvela i to bynajmniej nie ze względu na trzymającą w napięciu fabułę, czy nieoczekiwane zwroty akcji. Czwarty zeszyt spotkał się z druzgocącą krytyką (chociażby) serwisu IGN, który wystawił mu ocenę 1.8/10, a do głównych wad zaliczył chociażby bezsensowne ubijanie garściami pierwszoplanowych postaci, których zgony przechodzą bez większego echa. Niestety nie jest to ostatni kontakt Loeba ze światem Ultimate, bo w drugiej połowie roku zajmie się on serią "New Ultimates". Nie wiem skąd szefostwo Marvela bierze te ogromne ilości zaufania do twórcy, który od dłuższego czasu z uporem maniaka udowadnia, że najlepsze czasy ma już za sobą. Jeśli już, to proponowałbym mu oddać jakąś serię klasy B i niech tam się realizuje, podobnie jak zasłużony dla Marvel świata Chris Claremont. (a.)

#6 Niestety, pod koniec kwietnia zagapiłem się i nie odnotowałem premiery nowego komiksu autorstwa Gene Luena Yanga. Autor znakomitego „American Born Chinese” wraz z bliżej mi nieznanym rysownikiem Derekiem Kirkiem Kimem („Same Difference and Other Stories”) przygotowali trzy, krótkie komiksowe nowelki zebrane w „The Eternal Smile”. Wszystkie opowieści – o księciu Duncanie, który rusza w podróż, aby pomścić swojego ojca i poślubić księżniczkę, o żabie, która ujrzała uśmiech na niebie i o kobiecie małej dziewczynce, która dostał maila od księcia Nigerii – będą traktowały o wzajemnym przenikaniu się rzeczywistości i wyobraźni. Od First Second. (j.)

#7 W ostatnią środę ukazał się również pierwszy numer maxi serii "Batman and Robin" o której już kilka razy pisaliśmy przy kolejnych odsłonach Trans-Atlantyku. Debiut tytułu to tradycyjnie wzmożona aktywność twórców i promocji jako takiej. Tym samym czytelnicy dostali kolejny wywiad z architektem wydarzenia, Grantem Morrisonem. Zdradził on nieco na temat drugiej historii, która nazywać się będzie "Revenge of the Red Hood" i ujawnił kim będzie artysta, który zajmie się częścią trzecią (z czterech) opowieści. A będzie nim Frazer Irving, znany chociażby z mini-serii "Silent War" (Marvel) - oznacza to tyle, że przynajmniej graficznie "B&R" zapowiada się wyśmienicie (tutaj przymykam oko na Philipa Tana, co to zajmie się wspomnianym Red Hoodem). Oprócz tego wywiadu do wglądu okładka czwartego zeszytu (Quitley), wraz z jej wariantem (Tan), oraz promocyjna grafika prezentująca co też się dziać będzie przy okazji przygód nowego duetu z Gotham. Miałem już nie kupować zeszytów i czekać na trejdy, aleee.. (a.)

#8 Scott McCloud kojarzony jest głównie ze swoich prac odnośnie tworzenia i zrozumienia komiksowej materii, ale przed swoim "Understanding Comics" wypuścił on na światło dzienne historię łączącą klimaty superhero / sci-fi o nazwie "Zot!". Teraz Dobre parę miesięcy temu, dzięki wydawnictwu HarperCollins, pojawiła się ona na sklepowych półkach ponownie w jednym opasłym tomisku. Premiera "Zot!: The Complete Black and White Collection" planowana jest na miała miejsce 22 lipca 2008 roku, a cena tego zbioru to niecałe 25$ (w miękkiej okładce). Dla zainteresowanych wydawnictwo udostępniło zajawkę komiksu.. chociaż ciężko nazwać zajawką coś co liczy sobie 100 stron (z 576!). W sam raz na środek sesji. (a.)

"Geek Honey of the Week"
(wracamy po dwutygodniowej przerwie - tym razem z Pro, bohaterką komiksu Gartha Ennisa (Image/Egmont) w którą wcieliła się niejaka Ruby Rocket!)

sobota, 6 czerwca 2009

#183 - Wonder Woman - Hiketeia

„Wonder Woman – Hiketeia” kupiła mnie dwiema rzeczami. Po pierwsze okładką, która pretenduje do tytułu najbardziej badassowego komiksowego covera ever, bo co może być bardziej pytującego od kobiecej stopy przyciskającej twarz Mrocznego Rycerza do gleby? Po drugie – nazwiskiem scenarzysty. Seria „Queen & Country” i dwie części „Whiteout” wystarczyły, żebym uznał Grega Ruckę za scenarzystę z najwyższej półki i sprawdził inne prace jego autorstwa.

Kariera Rucki przypomina nieco „drogę Bendisa”. Podobnie, jak jego kolega po fachu, Greg swoimi niezależnymi pracami zdobył sobie szacunek czytelników, przychylne recenzje krytyków i zasłużył na etat u tych największych. W Marvelu zrestartowano specjalnie dla niego on-goinga z „Wolverinem”, którego pisał z niemałym sukcesami, a wraz z Edem Brubakerem przywrócił blask „Daredevilowi”. W DC zdążył już tworzył scenariusze dla wszystkich komiksowych ikon tego wydawnictwa („Detective Comics”, „Action Comics”, „Wonder Woman”) z wyjątkiem „Flasha” i ma na swoim koncie absolutnie znakomite „Gotham Central” (tu znowu w kooperacji z Bru). Oprócz prowadzenia serii regularnych, z powodzeniem pracował również przy crossoverach („52”, „Final Crisis: Revelation” , „The OMAC Project”) i dorobił się sporej ilości mini-serii i one-shotów. Jak wynika z tej wyliczanki Rucka jest scenarzystą, który daje sobie radę zarówno z komiksem nieco bardziej i nieco mniej rozrywkowym.

„Hiketeia” jest wzorcowym przykładem świetnego przepisu na komiks super-hero. Redaktorzy dają zdolnemu scenarzyście bohatera, 100 stron do wypełnienia treścią i nie wtrącają się do jego pracy. Proste, prawda? Greg Rucka bierze na warsztat Wonder Woman, która zaliczyła swój komiksowy debiut w odległym 1941 roku. Klasyczna super-bohaterka w pierwszej linii spokrewniona jest z Supermanem i podobnie jak Człowiek ze Stali, prezentuje podobny, poczciwy i staroszkolny model komiksowego heroizmu. Jej postać stanowi połączenie greckiej mitologii z estetyką super-hero, doprawioną o delikatne akcenty feministyczne. I dokładnie wszystkie te cechy Rucka wykorzystuje w swojej opowieści, przedstawiając Wonder Woman, jako ambasadorkę mitologicznej krainy Amazonek, Themysciry we współczesnym, rządzonym przez mężczyzn, świecie. Dla księżniczki Diany, wychowanej w tradycyjnym, greckim społeczeństwie, zdominowanym przez odwieczny obyczaj i religijny rytuał, bardzo trudno odnaleźć jest się w świecie, który nie podziela wyznawanych przez nią wartości.
 
Cała historia nabiera rozpędu, kiedy w progu drzwi domu bohaterki klęka młoda dziewczyna, która prosząc o łaskę, ucieka się do starożytnego zwyczaju, tytułowej hiketei. Zobowiązania ochrony i opieki, którego Diana się podejmie, jednocześnie stawiając na szali swoje życie. Ich „umowy” będą doglądały Erynie, trzy wężowłose kobiety pilnujące przestrzegania przysiąg. Wonder Woman nie mogła jednak wiedzieć, że jej podopieczna jest ścigana przez pewnego przebierańca z Gotham City i konflikt między prawem obowiązującym w świecie współczesnym a starożytną i świętą tradycją jest nieunikniony.

Czytając komiks da się wyczuć, że został on napisany przez scenarzystę o sporym obyciu literackim. Nie można zapominać, że Grag Rucka jest autorem serii kryminałów z Atticusem Kodiakiem w roli głównej, podobno niezłych, zbierających nawet jakieś nagrody. „Hiketeia” jest napisana więcej niż sprawnie. Schemat komiksu super-bohaterskiego został bardzo zgrabnie wpisany w dialektykę tragicznego konfliktu, znanego z antycznego dramatu, któremu dynamikę nadają z jednej strony Batman, a z drugiej Wonder Woman. Fabuła prowadzona jest wręcz wzorowo, tajemnica Diany i Danielle intryguje czytelnika. Bohaterowie zostali odpowiednio nakreśleni, szczególnie spodobał mi się Batman w roli niewolnika swoich zasad. Wątki sprawnie się ze sobą zazębiają, w historii nie braknie kilku zaskakujących scen i zwrotów akcji (tu znowu w roli głównej Mroczny Rycerz), a i finał raczej nie zawodzi. Trochę więcej w „Hiketei” dymków, niż w przeciętnym komiksie mainstreamowym dlatego trzeba poświęcić więcej uwagi werbalnej stronie narracji.

O oprawie wizualnej można powiedzieć tylko tyle, że jest w porządku. J.G. Jonesowi z okresu, kiedy pracował nad „Hiketeią” daleko jeszcze do poziomu jednego z najlepszych rysowników zatrudnionych w DC, któremu daje się do zilustrowania „Final Crisis”. Trudno powiedzieć coś nad to, że Jones rysuje poprawnie, nieco śmielej poczynając sobie z układem kadrów. Słowem – nie zawodzi, ale od euforii daleko. I właściwie mogę to samo powtórzyć odnośnie komiksu, jako całości. Lekturą „Wonder Woman – Hiketeia” nie jestem co prawda rozczarowany, ale równie daleko mi od zachwytu. Nie mogę nawet powiedzieć, że się zawiodłem na scenarzyście, bo trudno jest coś mu zarzucić. Napisał co najmniej dobry komiks, któremu jednak nieco brakuje, do stania się jeszcze lepszym. Raczej nie mogę go nikomu polecić z czystym sumieniem.

piątek, 5 czerwca 2009

#182 - Wywiad z Mroja Press

Wydawnictwo Mroja Press pojawiło się na rynku niespodziewanie i w formie do tej pory niespotykanej – jako imprint innego edytora, Timofa i cichych wspólników. O tym, czym ta Mroja w ogóle jest, o bliższych i dalszych planach na przyszłość i czy zdecyduje się na publikację „Daredevila”, rozmawiałem z Pawłem Sawickim, oficjalnym przedstawicielem wydawnictwa.

Chciałbym, żebyśmy na początku ustalili „co z tą Mroją Press”? Bo wydawnictwem nie jest, czy tak? Reklamujecie się jako imprint Timofa, który ma jakieś niejasne powiązania z Taurusem i Maciejem Pietrasiakiem. O co chodzi z tym imprintem? Dlaczego musiał powstać, czy komiksy będące w jego ofercie nie mogły się ukazać „normalnie”, u Timofa? Jaka istnieje zależności między Mroją a Timofem? Po co mnożyć byty ponad potrzebę? I w końcu powiedz, czym Ty, Pawle, zajmujesz się w Mroji?

„Niejasne powiązania”? To się źle kojarzy – jakaś „Grupa Trzymająca Władzę”, czy co? Mroja Press to Paweł Timofiejuk, Maciej Pietrasik i ja. Trzy osoby o różnych spojrzeniach na komiks, które chcą przedstawić polskim czytelnikom wybór dobrych komiksów. To nie jest żadne mnożenie bytów, nie powstało nowe wydawnictwo, tylko właśnie imprint – wydzielona część pewnej całość plus pierwiastek z zewnątrz. I nie jest to imprint timof comics (tak się pisze), tylko tak samo jak timof comics, jest to imprint wydawnictwa timof i cisi wspólnicy (tak się pisze). Nowe marki to potrzeba oddzielenia indywidualnych działań timofa od tych robionych wspólnie, ale właśnie bez mnożenia bytów prawnych bez potrzeby. Wszyscy trzej decydujemy o tym, jaki komiks wydamy, a jeżeli trzy różne osobowości i trzy różne gusta wybierają coś wspólnie, to jest szansa, że efekt końcowy będzie co najmniej zadowalający. Nie mamy przypisanego zakresu obowiązków. Timof z racji swojego doświadczenia i kontaktów wykonuje największą pracę. Maciej i ja pomagamy tam, gdzie pomoc jest potrzebna.

Jesteście obecni na rynku od marca tego roku, ukazały się Wasze dwa pierwsze komiksy („Mały świat Golema” i „Łajka”), z których żadnego jeszcze nie czytałem (obiecuje nadrobić). Jak oceniasz wejście Mroji na rynek, jak, w Twojej ocenie, zostaliście przyjęci przez czytelników, krytykę? Komiksy dobrze się sprzedają?

To przeczytaj! Nie zwlekaj za długo z „Golemem”, bo jego nakład jest już na wyczerpaniu. Wejście było bardzo dobre i mam nadzieję, że tendencja się utrzyma. Szykujemy pewne niespodzianki dla stałych czytelników. Z drugiej strony imprint istnieje za krótko, by wyciągać jakiekolwiek daleko idące wnioski już w tej chwili.

Na polskim poletku mamy sporo wydawnictw, proporcjonalnie chyba wręcz zbyt dużo, jak na jego możliwości. Konkurencja jest spora. Jak widzisz przyszłość branży i rozwój rodzimego „ryneczku”. Jaką rolę odegra na nim Mroja Press? Czym będzie przyciągała czytelników do swoich publikacji, w czym będzie lepsza od innych edytorów?

Wydawnictw może i mamy sporo, ale czy mamy sporo komiksów? Tak naprawdę tylko Egmont regularnie, co miesiąc raczy nas kilkoma tytułami. Pozostałe wydawnictwa to raczej inicjatywy komiksowych zapaleńców, którzy wydają komiksy bardziej hobbystycznie niż z myślą o wielkich zyskach. Ostatnio kilku wydawców jakby trochę zwolniło, przycichło. Timof ma już swoją pozycję na rynku, a Mroja Press ma za zadanie ją wzmocnić.
A czym chcemy przyciągać? Ciekawymi, różnorodnymi tytułami i dopracowanym wydaniem. Sami lubimy dobre komiksy, więc robimy je również dla siebie. Wszystkie komiksy, które będziemy wydawać będą pakowane w folię termokurczliwą, aby chociaż w ten sposób zapewnić czytelnikom szansę trafienia na niesczytane i niezniszczone w księgarni komiksy.

Na forum Gildii przedstawiłeś plany wydawnicze do końca roku. Czy coś się w tej materii zmieniło, pojawi się coś jeszcze, czy z czegoś nie zrezygnowaliście? Zapowiada się bogato, szczególnie wrażenie robi „Lost Girls”. Czy można spodziewać się ich terminowej realizacji planu, czy czekają nas jakieś przykre niespodzianki? Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej o tych komiksach, narobić nam smaku na Wasze nowości?

Z niczego nie zrezygnowaliśmy i nie zrezygnujemy. Konsekwentnie chcemy wydawać jeden komiks miesięcznie, choć nie jest to łatwe, gdyż wielu przykrych niespodzianek nigdy nie da się przewidzieć. Raz są to niewłaściwe materiały przysłane przez wydawcę oryginału, innym razem potrzeba poprawek, które pojawiają się wraz z ostatnim etapem przygotowania do druku. Wbrew pozorom nie są to rzadkie rzeczy, ale jak do tej pory udało się nam nie zawalić totalnie żadnego terminu, choć faktycznie opóźnienie się zdarzyło. Właśnie w tej chwili mamy premierę „Dworca centralnego”, przykładowe plansze są już dostępne. Dla mnie jest to komiks odpowiadający na pytanie: „jak mogłyby wyglądać komiksy gdyby scenariusze do nich pisał Franz Kafka?”.
Po „Dworcu centralnym” robimy sobie wakacje. Premiera „RG1” powinna mieć miejsce w sierpniu, wtedy też timof wypuści kolejny większy pakiet komiksów. Potem „Lapinot” na przełomie września i października i jeśli uda się dopiąć ostatnie szczegóły z wydawcą „Krigsteina” to i ten tytuł ukaże się w podobnym terminie. Na zakończenie roku natomiast „Lost Girls”. Mamy nadzieję, że nie będzie przesunięć terminu, choć zdarzyło się już raz, że Alan Moore po prostu zgubił kontrakt, co przeciągnęło wydanie „Prosto z piekła”. Wtedy kontrakt podróżował pomiędzy USA, Wielką Brytanią i Australią, teraz podróżuje tylko pomiędzy USA i Wielką Brytanią, więc jest szansa, że się uda.

Czy macie jakieś plany, wykraczające poza to, co już wiadomo? Jak widzisz Mroję w dalekiej przyszłości? Do czego, jako wydawnictwo, chce dążyć?

Mamy już wstępne plany na cały rok 2010, ale nie mogę nic zdradzić dopóki kontrakty nie są podpisane i licencje zakupione. Myślę, że będzie kilka zaskoczeń. Mamy jeden cel, o którym mówimy od samego początku: dać czytelnikom rocznie do 10 bardzo dobrych komiksów, dopracowanych pod każdym względem. Takich, jakie sami chcemy mieć na naszych półkach.

Patrząc na aktualną ofertę i zapowiadane tytułu zgaduję, że Mroja będzie sięgała po komiksy z półek z etykietkami „nowoczesny”, „artystowski”, „niebanalny”, ale „zjadliwy dla przeciętnego czytelnika Thorgala” (jeśli się mylę, to mnie popraw). Podoba mi się taka linia. Na Alei powiedzieliście „nie” rajtuzom, a czy jest jakaś szansa na dobry mainstream w stylu „Queen & Country”. Albo coś z Vertigo?

„Nie rajtuzom” nie wynika z tego, że gardzimy super-bohaterami. Ja wielokrotnie powtarzałem, że lubię dobry komiks super-bohaterski. Niestety wbrew pozorom zapotrzebowanie rynku na taki komiks jest małe, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę koszty wydania pozycji z Marvela czy DC. „Łajka” to nic innego jak mainstream właśnie, a „Dworzec centralny” czy „Golem” to tak naprawdę komiksy zbliżone do tego, co jest obecnie mainstreamem na rynku frankofońskim. No chyba, że dla kogoś mainstream równa się super-bohaterowie. W takiej sytuacji nic nie poradzimy na takie zaszufladkowanie. Co do Vertigo – być może… Co do mainstreamu w stylu „Q&C” – kto wie…

W ofercie Mroji znajdują się komiksy europejskie i amerykańskie, piszecie, że będziecie prezentować „najciekawsze komiksy z całego świata”. Z Polski również?

W tym roku nie wydamy żadnego komiksu z Polski. Ale oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie żeby wydać taki komiks. Tylko musi się pojawić taka możliwość (czytaj: ktoś musi taki komiks stworzyć).

Nie macie żadnych problemów z dystrybucją? Próbowałem kupić „Golema” w Księgarni Warszawa, ale nie dali rady ściągnąć. W pobliskim Empiku krakowskim również nie znalazłem, a jeśli przy Empiku jesteśmy – nasz potentat księgarski cieszy się raczej złą sławą wśród komiksowych wydawców. Jak układa się współpraca Mroji z Empikiem?

Jak jest z Empikami – wiadomo powszechnie. Poza tym Empik urządził wszystkim wydawcom, w ostatnich miesiącach, jazdę bez trzymanki, ale mamy nadzieję, że w końcu się ona skończyła. Poza tym zawsze można zamówić w dowolnym Empiku komiksy, których nie ma na stanie, a nie ma ich na stanie, bo właśnie mamy takich czytelników, którzy rozumują: nie ma, to nie ma; a zapytanie czy jest szansa sprowadzenia nawet nie przemknie im przez umysł. Jednym słowem: ciężko.
Dziwi mnie odpowiedź Księgarni Warszawa. Da radę ściągnąć „Golema” z najpopularniejszych hurtowni, w tym i z tej, która obsługuje Księgarnię Warszawa. Jak mają problemy ze ściągnięciem, zawsze mogą zwrócić się bezpośrednio do wydawnictwa timof i cisi wspólnicy, namiary są dostępne publicznie na stronie wydawcy. Na pewno będziemy pracowali nad poprawą sieci dystrybucji, ale tu akurat rola wydawców jest tylko połowiczna, bez pomocy czytelników poza polskie standardy sprzedaży komiksów nie wyjdziemy.

Czas na głupie pytanie - kiedy ruszy Wasza strona internetowa? Jakich atrakcji możemy się po niej spodziewać?

Mam nadzieję, że wkrótce. Mamy ograniczone możliwości czasowe i finansowe a praca nad komiksami jest najbardziej czasochłonna. Mamy wstępny projekt strony. Chcemy żeby była nowatorska, ale jednocześnie czytelna i przyjazna dla odwiedzających.

niedziela, 31 maja 2009

#181 - Trans-Atlantyk 40

Dwie ostatnie kolejki SuperEkstraklasy zafundowały kibicom spore emocje. Dla mnie wiązały się one głównie z dołem tabeli, bo góra aż tak bardzo tym razem mnie nie interesowała. Oczywiście, sympatyzując z Legią W., która ostatecznie zajęła miejsce numer dwa, trzymałem kciuki za jej jak najlepszy wynik. Wydaje mi się jednak, że lepiej by było gdyby tym razem zajęła miejsce poza podium, bo może to dałoby do myślenia rządzącym klubem (najlepszy przykład - miejsce Wisły w poprzednim sezonie i wczorajsze zdobycie Mistrza Polski). Nie ma co się oszukiwać - trener nie ma woli zwycięstwa, a przynajmniej ja tego w nim nie widzę, zawodnicy to też co najwyżej porządni kopacze i nie ma nikogo z charakterem jak to kiedyś miał Szamotulski, Kucharski czy Boruc. Ot, taka zbieranina kopaczy. Żal Lecha, bo to co pokazywał w Pucharze UEFA, czy w niektórych meczach na polskich boiskach zasługiwało na pierwsze miejsce. Żal też samego Smudy, bo jak wróble ćwierkają, zostanie zastąpiony przez średniawego Jacka Zielińskiego i obawiam się, że charakter drużyny ucieknie razem z Franciszkiem S. (podobno ma oferty z Japonii..). No ale to góra tabeli. Dół był o tyle ciekawy, że do ostatniej minuty ostatniego spotkania, wszystko się zmieniało. Na szczęście Lechia Gdańsk wybroniła w Gliwicach ekstraklasę i podejrzewam, że wczoraj na starówce mogło być równie wesoło, co rok temu po awansie do najwyższej klasy rozgrywek. Drugi trójmiejski klub - Arka Gdynia - rzutem na taśmę zapewnił sobie baraże, w których mam nadzieję zmierzy się z Koroną Kielce (jeszcze jedna kolejka I ligi) i w których mam nadzieję polegnie z kretesem. Bezpośrednio z ligi spadły takie ekipy jak Górnik Zabrze (kuriozum roku jak dla mnie), czy Cracovia. Czy to ostateczny wynik? Czy już nic się nie zmieni? Oczywiście, że nie. Leśne dziadki z PZPN'u zaczęły już (patrz: ŁKS, Odra Opole) swoją ulubioną zabawę w odbieranie licencji i inne dyskwalifikacje. Podejrzewam, że może być podobnie jak w poprzednim roku, kiedy do pierwszej kolejki, niemal co dzień, zmieniały się decyzje czy ktoś spada, czy nie i nikt z zainteresowanych nie wiedział czy aby na pewno gra w Ekstraklasie, czy może jednak w I lidze. Śmiech na sali, ale to jednak nasza skopana rzeczywistość. Cieszy natomiast - odchodząc od piłki nożnej - finał NBA z udziałem Gortata. Co prawda koszem nie interesuję się ni cholery, ale obecność rodaka sprawia, że nie przechodzę obok wyników plejofów obojętnie.. No ale wiadomo, sport jest dobry dla dzieciaków i ludzi niepoważnych, więc wracajmy czym prędzej do komiksów. (a.)

#1 Czas leci, kolejne miesiące mijają z prędkością światła, a komiksowej Obamomanii nie ma końca. W trakcie kończącego się właśnie tygodnia Dynamite Entertainment ogłosiło światu wieść radosną, że tym razem prezydent USA połączy swe siły z ulubieńcem milionów, bożyszczem tłumów Ashem Williamsem! Kultowa postać z trylogii Sama Raimiego, tradycyjnie będzie musiała sprostać hordom umarłych przyzwanych przez Necronomicon, tyle tylko, że tym razem wplątany w całą sytuację będzie sam Barack Obama. Ash będzie miał sporo czasu na rozwałkę swoją piłą mechaniczną, bo mini-seria "Army of Darkness: Ash saves Obama" ma liczyć sobie cztery części, napisane przez Elliota Sorreano i narysowane przez Ariela Padille. Początek koszmaru w sierpniu tego roku. I jeszcze z Obamopodobnych wieści - w czwartym numerze przygód zwierzaków Marvela "Lockjaw and the Pet Avengers" wystąpi prezydencki psiak, Bo Obama. Na koniec chciałbym zadać pytanie "co / kto będzie następne?", ale to chyba nie ma sensu. (a.)

#2 Cóż jeszcze można dodać do tego, co napisał arcz? Chyba tylko to, że oprócz psa Obamy, swój komiksowy występ zaliczyła także jego żona Michelle, która wraz z Sarą Pallin i Hillary Clinton była bohaterką "Female Force". Seria sprzedawała się na tyle dobrze, że doczekała się trzech dodruków. Bluewater Comics, wydawca tych znakomitych dzieł, nie zamierza jednak na tym poprzestać, bo swoje komiksowe pięć minut dostaną również Colin Powell i Condoleezza Rice. A ja byłem przekonany, że to polskie komiksy historyczne od IPNu i kolejne, coraz bardziej ciężkostrawne komiksy o Powstaniu Warszawskim to szczyt obrazkowej żenady... (j.)

#3 W maju ubiegłego roku Kultura Gniewu wypuściła zacny komiks jakim były "Kobiety" Yoshihiro Tatsumiego. O kolejnych historiach tego pana w naszym pięknym kraju jak na razie ani widu ani słychu, więc póki co trzeba by skierować swe kroki za granicę coby poszerzyć swą wiedzę na temat twórczości Tatsumiego. Pod koniec tego roku Top Shelf wypuści 400 stronicową antologię komiksów wybranych z japońskiego dwumiesięcznika "Ax", który od dekady publikuje historie stojące w opozycji do tego co pierwsze kołacze się w głowie na myśl "manga i rzeczy pokrewne". Oprócz komiksu Yoshihiro T. "Love's Bride" (którego 22 stronicowy priwju znajduje się tutaj) znajdą się również rzeczy od 32 innych artystów, takich jak Kazuichi Hanawa, Shinichi Abe czy Akino Kondoh. Przyjemność obcowania z twórczością tych panów to 30$, bez jednego centa. (a.)

#4 "Ulubieniec" wielu nietoperzych fanów, Grant Morrison, uchylił nieco rąbka tajemnicy odnośnie swojej nowej Bat-serii "Batman and Robin". Jedną z ważniejszych informacji jest to, że nowy tytuł jest kontynuacją pomysłów szkockiego scenarzysty, które swe początki miały w "Batman and son", czy w niedawnym "Batman R.I.P". Z wypowiedzi Morrisona, można też wnioskować, że w serii tej nieustannie coś będzie się działo i nie będzie chwili na złapanie oddechu. Coś mi tu śmierdzi klonem "olstarowego" Batmana pisanego przez Millera, ale obym się mylił. Run tego pana trwać ma przez 12 numerów, na które składać będą się cztery historie po 3 numery każdy. Pierwszą i ostatnią zilustruje Frank Quitely (dla grafik którego warto nabyć te kilka zeszytów), drugą Philip Tan (o taki se wybór, przy "New Avengers" mnie do siebie nie przekonał), a trzecią jeszcze nie wiadomo kto. Aha, Morrison wprowadzi też kilku nowych przeciwników nietoperzastego, m.in. niejakiego Flamingo, Profesora Pyga czy Domino Killera. Zapowiada się wesoło. Chociaż do poziomu Loeba chyba jeszcze z jeden, góra dwa, poziomy zostały. (a.)
#5 Rafael Grampa, twórca komiksu "Mesmo Delivery" (AdHouse Books; preview) oraz jeden z autorów antologii "5", która zdobyła w ubiegłym roku Eisnera, umieścił na swojej stronie Batmanową grafikę, która ma znaleźć się na wystawie poświęconej temu herosowi, z okazji 70lecia istnienia postaci. O samej imprezie nic więcej nie wiadomo, ale Batman i Robin Grampy jest tak fenomenalny (coś tam jest z Quitely'ego!), że wystarczy aby poświęcić mu dzisiejszego newsa. Lepsza wersja, niż to co powyżej, czy na blogu artysty, tutaj. (a.)

#6 Marvel chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać swoimi pomysłami na kolejne, „oryginalne” mini-serię, które mają rekrutować nowych czytelników. Po „Marvel Divas”, o którym wspominał arcz, w zapowiedziach na sierpień znalazł się kolejny tytuł z przedstawicielkami płci pięknej w roli głównej, kierowany… no właśnie, do kogo kierowany? Zarys scenariusza wygląda mniej więcej tak - zbroja Iron-Mana wystawiana w ramach nowojorskiego tygodnia mody staje się celem kradzieży tajemniczego złoczyńcy i tylko Mary Jane Watson, Patsy Walker, Millie the Model, czyli najlepiej ubrane damy z uniwersum Marvela, mogą go powstrzymać. Oprócz tego, że w „Models, INC.” (bo tak to cudo będzie się zwało) nie braknie cycków w obcisłych wdziankach, wysokich obcasów od Blahnika, torebek od D&G, pojawi się również Tim Gunn, zaproszony do komiksu na fali „featuringów” celebrytów. Nie martwcie się, ja też nie wiedziałem, kto i zacz. Zapowiada nam się crossover roku, normalnie. (j.)

#7 W poprzednim wydaniu TA pisałem o tym Dwayne McDuffie daje dupy w „JLA”. Sprawdziło się przysłowie, że najłatwiej być prorokiem w obcym kraju, bo McDuffie został zwolniony z pracy nad serią. I doszło do przedziwnej sytuacji, w której czytelnicy psioczący na scenarzystę mają teraz wyrzuty sumienia, że przyczynili się do jego zwolnienia, a sam „zainteresowany” tłumaczy, że to nie ich, tylko jego wina wyłącznie. A właściwie nie jego, tylko redaktorów, którzy ciągle wtrącali mu się do pracy i układów, panujących „w środowisku”, o których puścił nieopatrznie parę… dwa lata temu. Cała ta sytuacja ma bardzo żenujący posmak. A w sieci aż zawrzało od spekulacji kto przejmie tytuł – na giełdzie padają nazwiska Jima Lee, Granta Morrisona i Geoffa Johnsa. (j.)

#8 Tytuły z serii „Noir” musiały się Marvelowi dobrze sprzedawać, skoro wydawca zapowiedział start kolejnych. Pierwszy odcinek mini „Luke Cage: Noir” uderzy na sklepowe półki jeszcze w te wakacje. Scenariusz napiszą Mike Benson („Moon Knight”, „Wolverine: Chop Shop”) i Adam Glass (nawias pusty), a za oprawę wizualną ma odpowiadać Shawn Martinbrough („World War Hulk: Front Line”). Inną, niemniej kozacką postacią, która zostanie podana w sosie noir będzie sam Frank Castle, a „Punihser: Noir” zajmą się scenarzysta Frank Tieri (podobno świetne „Weapon X” i niezły run w „Wolverinie”) i rysownik Paul Azaceta (także nawias pusty). (j.)

sobota, 30 maja 2009

#180 - Poete maudit po japońsku

Mijał właśnie deadline złożenia plansz z komiksu, nad którym pracował mangaka Hideo Azuma. Rysunki nie były jeszcze gotowe, a do tego męczył go mocarny kac, pozostałość po uprzednio wypitym alkoholu. Azuma postanowił zrobić sobie przerwę. Powiedział kolegom ze studia, że „wyskakuje tylko po fajki”, po czym wyszedł i nigdy już nie wrócił. Ani do pracy, w której powodziło mu się całkiem nieźle, ani do domu, w którym prowadził życie statecznego małżonka. Postanowił zostać… bezdomnym.

„Dziennik z zaginięcia” jest autobiograficzną mangą, w której autor powraca do dramatycznych wydarzeń sprzed blisko 30 lat. Opowieść podzielona jest na trzy rozdziały, a każdy z nich zbudowany jest z luźnych, krótszych bądź nieco dłuższych epizodów. Pierwsza część jest praktycznym podręcznikiem jak radzić sobie bez dachu nad głową. Azuma pokazuje jak pokątnie kołować fajki i żarcie, zdobywać alkohol, unikać ludzi i policjantów i nie zamarznąć w nocy. Drugi rozdział poświęcony jest kolejnej ucieczce, gdy były mangaka weźmie się do roboty fizycznej i zatrudni się w ekipie kładącej rury. Po tych wszystkich wydarzeniach Azuma, mocno nadużywający napojów wyskokowych, wyląduje wreszcie w klinice psychiatrycznej, gdzie będzie zmagał się z choroba alkoholową, co stanowi treść trzeciego i ostatniego rozdziału.

Znany z kart komiksu Hideo Azuma nie jest ani pracowity, ani powściągliwy. Nie ma zatem tych cech, z których przeciętni Japończyków są dumni i, przynajmniej stereotypowo, słyną w świecie. Autor i jednocześnie bohater tej historii ma zwyczajnie dość rysowniczego kieratu, goniących terminów, gorączkowej pracy ponad siły, ciągle niezadowolonych i wrzeszczących redaktorów. W pewnym momencie mówi sobie „pierdolę to” i odchodzi, nie do końca uświadamiając sobie, że był wykorzystywany przez swoich pracodawców. Decyduje się na egzystencję na marginesie społeczeństwa, jako bezdomny. Nie ma żadnych oporów przed opowiadaniem o życiu na ulicy czy pisaniem o swoich problemach z piciem. Brutalnie rozlicza się ze swoją przyszłością i z samym sobą, choć przyznaje, że na kartach komiksu nie poruszył trudnego i delikatnego problemu relacji ze swoją żoną.

„Dziennik z zaginięcia” utrzymany w żartobliwej poetyce, co doskonale podkreśla grafika w mangowym stylu „super-deformed” i fabuła zbudowana z nieco pikarejskich rubasznych anegdotek z beztroskiego życia Azumy. Rysunki w „Dzienniku z zaginięcia” przypominają oprawę wizualną komiksu dla dzieci – kreska jest uproszczona i cartoonowa, bohaterowie są okrągli i sympatyczni. Taka estetyka mocno kontrastuje z dramatyczną historią walki z choroba alkoholową, pozbawioną jednak napuszonego tragizmu. Azuma opowiada o sobie ze zdrowym dystansem, nie boi się używać ironii i humoru, co daje niezwykły efekt, który ostatecznie dla dzieci przeznaczony nie jest. Bardzo daleko złamanemu przez pracę mangace, który nie stroni od alkoholu od patosu i pozy naszego, europejskiego modelu zblazowanego „poety przeklętego”.

Rzadko piszę o mangach na Kolorowych Zeszytach, bo też niewiele ich zrobiło na mnie takie wrażenie, jak „Dziennik z zaginięcia”. Praca Azumy to wyborny komiks, jeden z najlepszych, jakie czytałem do tej pory w bieżącym roku. Szczery w swoim autobiografizmie, poruszający interesujący problem, a także mnie, czytelnika. Nie dziwię się, że zdobył wiele prestiżowych nagród, z Grand Prix Tezuka Osamu Cultual Prize (liczące się wyróżnienie na wschodnim rynku) w 2006 i został uznany przez magazyn „New Yorker” za najlepszą powieść graficzną roku. Był również nominowany do najlepszego komiksu na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Angouleme. Do tych laurów możecie dołączyć również znak jakości od Julka.

niedziela, 24 maja 2009

#179 - Trans-Atlantyk 39

W dzisiejszym wstępie będzie troszkę mniej, hmmm… nerdowo. Podaruje sobie rozpływanie się nad zapowiedziami pierwszej fali zeszytów „Blackest Night” i planszami najnowszego numeru „Green Lanterna”, bo w końcu ile można. Wiadomo, że z niecierpliwością czekam, wiadomo, że fajnie się zapowiada i wiadomo, że liczę na Johnsa. Oszczędzę Wam również opowiadania o „historiach nieopowiedzianych”, które Chris Claremont chciał napisać podczas swojej pracy przy „X-Menach”, ale edytorzy z Marvela mu nie pozwolili (o złośliwych redaktorach jeszcze w tym wydaniu TA będzie), bo mam świadomość, że to mocno hermetyczny temat. Co ciekawe – temat, który został rozpracowany przez polskich fanów blisko trzy lata temu, dopiero teraz został wzięty na tapetę przez Briana Cronina z „Comic Book Legends Revealed”. Ale, jak pisałem, ja nie o tym. Christopher Handley, lat 39, mieszkający w Glenwood, w stanie Iowa, został dnia 21 maja bieżącego roku skazany za posiadanie obscenicznych rysunków, przedstawiających seksualne molestowanie nieletnich i ich rozpowszechnianie. W maju ubiegłego 2006 roku Immigration and Customs Enforcement (ICE) przejęła paczkę nadaną do pana Handleya z Japonii, pełną mang z „illegal content”, przedstawiającymi napastowanie małoletnich lolitek przez dorosłych mężczyzn i zwierzęta. Za te „kolorowe zeszyty” grozi mu nawet do piętnastu lat więzienia, grzywna w wysokości ćwierci miliona dolarów i jeszcze trzy lata w zawiasach (o ile dobrze zrozumiałem prawniczy slang). Oczywiście w sieci natychmiast zawrzało od licznych komentarzy (żebyprzytoczyć tylko kilka opinii), o całej sprawie wspomniał nawet Neil Gaiman na swoim blogasku. Co więcej, obrona oskarżonego była wspomagana przez The Comic Book Legal Defense Fund, organizację broniącą Pierwsze Poprawki w zastosowaniu do komiksów. Jak widać, na niewiele to się zdało. I właściwie sam nie wiem, jak sam mam się do tego odnieść, bo komentarz sam ciśnie się na klawiaturę… (j)

#1 „Źle się dzieje w państwie duńskim”, czyli kolejny wywiad z Danem DiDio dla Newsaramy, w którym executive editor robi bardzo czarny PR swojemu chlebodawcy. DiDio bez żadnej żenady przyznał, że to nie ciało Batmana widzieliśmy na finałowym kadrze ostatniego zeszytu „Final Crisis”. Co prawda dla większości czytelników to żaden spoiler, bo i tak spodziewano się, że Mroczny Rycerz prędzej czy później, w taki czy, inny sposób wróci do świata żywy. Szkoda tylko, że dowiadujemy się o tym z ust redaktora wykonawczego, a nie z samego komiksu, z zapowiedzi, czy od biedy – od któregoś ze scenarzystów. Nie od dziś znane są dyktatorskie zapędy Dana. Czyżbyśmy wracali do epoki Bob Harrasa, byłego executive editora w Marvelu, który swego czasu wręcz pogrzebał Dom Pomysłów, kiedy miał do powiedzenia więcej w kwestii scenariusza, niż jego autorzy? Niepokojące. (j)

#2 „Źle się dzieje w państwie duńskim”, czyli Marvel zamyka po piętnastym numerze „Captain Britain and MI-13”. Seria pisana przez Paula Cornella i rysowana przez Leonarda Kirka według bossów Marvela nie sprzedawała się najlepiej (na poziomie 20 tysięcy egzemplarzy). Fani są raczej niepocieszeni, bo w powszechnej opinii „Captain Britain” uchodził za jeden z najrówniejszych tytułów ze stajni Domu Pomysłów. Redaktorzy zapewniają, że pozwolą do końca zrealizować Cornellowi jego pomysły i historia „Vampire State” zostanie doprowadzona do swojego efektownego finału bez żadnych fabularnych cięć. (j)

#3 Tajemniczy projekt Millara i Hitcha, czyli mini-seria "Reborn", to mój ulubiony temat do spekulacji, więc każdą kolejną teorię czytam z ciekawością i przedstawiam tutaj w niedzielne poranki. Tym razem swoje domysły udostępniła światu Lisa Lopacinski, która uważa, że ów projekt będzie dotyczył nie tyle Steve'a Rogersa, co czarnoskórego Kapitana, znanego z niedawno zebranej na nowo serii "Truth" Moralesa i Bakera. Argumenty? Nazwa "Reborn" jest bardzo podobna do nazwy projektu w którym uczestniczyli czarnoskórzy amerykanie z "Project Rebirth". Kolor skóry obecnego prezydenta USA też miałby mieć niebagatelny wpływ (a pamiętać też trzeba, że jednym z poważnych kandydatów do roli Rogersa w ekranizacji przygód Kapitana Ameryki jest Will Smith). Nieco zaskakujące odświeżenie historii Bakera i Moralesa sprzed kilku lat też daje do myślenia. Projekt trzymany jest w całkowitej tajemnicy, więc nie zdziwię się jak coś więcej będzie można powiedzieć dopiero w dniu premiery pierwszego numeru, tj. 1 lipca. (a.)

#4 Również w lipcu, dzięki IDW Publishing zadebiutuje seria "The Last Resort". Odpowiedzialni za nią są Jimmy Palmiotti i Justin Gray (scenarzyści), Giancarlo Caracuzzo (rysunek) oraz Darwyn Cooke (okładki). Pięcioczęściowa historia będzie hołdem dla katastroficznych filmów z lat 70, oraz tych z gatunku grindhouse - czyli dużo akcji, monstrów i golizny. Palmiotti mówi, że seria ta jest dla niego doskonałą odskocznią od wieloletniej pracy nad komiksami z nurtu superhero i bardzo sobie chwali wolność twórczą jaką ma zagwarantowaną ze strony włodarzy wydawnictwa. Dla ciekawskich zajawka pierwszego numeru znajduje się tutaj. (a.)

#5 Coś się kończy, ale i coś się zaczyna, w Marvelu zamykają, a w DC (tak jakby) ruszają od nowa. James Robinson („Starman”, „Superman”) będzie scenarzystą nowego otwarcia najbardziej rozpoznawalnego zespołu z oferty tego wydawnictwa. Po tym jak trzecia seria przygód „Justice League of America” pisana przez Dwayne McDuffiego osiągnęła poziom żenady porównywalny tylko z „The Uncanny X-Men”, DC poszło po rozum do głowy i postanowiło wreszcie coś z tym zrobić. Co prawda McDuffie ma dalej odstawiać manianę przy on-goingu, ale Robinson dostał tylko sześcioczęściową mini-serię. Premierowy zeszyt „JLA: Cry fo Justice” pojawi się w czerwcu, a pierwsze skrzypce mają ogrywać Green Lantern Hal Jordan i świetny rysownik Mauro Cascioli („The Trials of Shazam!”, „Batman: Legends of the Dark Knight”). (j)

#6 Fantagraphics, które do tej pory było znane jako wydawca wyrafinowanych „graphic novels” dla „mature readers”, będzie miało w swojej ofercie najprawdopodobniej pierwszy komiks przeznaczony dla nieco młodszego czytelnika. Lincoln Butterfield przygotuje bowiem komiksową adaptację „RIP, MD”, serialu animowanego o małym chłopcu, który odkrywa, że potwory istnieją naprawdę. Co więcej – zdarza im się chorować, przytrafiają im się kontuzję i bolą ich zęby. Należy im się odpowiednia opieka zdrowotna więc Ripley Plimpt (owy chłopiec) postanawia zostać MD (Monster Doctor). Seria ma zadebiutować w 2010 roku i cóż więcej powiedzieć ponad to, że zapowiada się ciekawie. (j)

#7 Po sierpniowych zapowiedziach Marvela wiele wyjaśniło się odnośnie Hulkowych tytułów. Sześćsetny numer "The Incredible Hulk", który w pewnym momencie zapowiedziany był nawet jako one-shot, będzie początkiem nowej / starej serii z zielonym olbrzymem w roli głównej. Numer, za który odpowiedzialny będzie znienawidzony Loeb i McGuinness, zapozna czytelników z tym co stało się pomiędzy zakończeniem "World War Hulk" a początkiem serii "Hulk" i prawdopodobnie wyjaśni kim jest Rulk (czyli czerwony Hulk). Numer 601 przyniesie nową ekipę - Loeb wróci do bez przymiotnikowego "Hulka" (McGuinnessa zastąpi Ian Churchill), a za Nieprawdopodobnego weźmie się wracający do tytułu Grek Pak (scenar), oraz Ariel Olivretti (grafika). Powrót "The Incredible Hulk", nie oznacza bynajmniej, że przygody Herculesa i Amadeusa Cho (którzy swego czasu przejęli tytuł, przemianowany później na "The Incredible Hercules") zostaną zakończone. Seria będzie kontynuowana - bez zmiany tytułu czy też numeracji. (a.)

#8 Dave Johnson - artysta odpowiedzialny m.in. za okładki do zakończonej niedawno hitowej serii "100 naboi" - zaprezentował na swoim deviantarcie promocyjny poster, stworzony na potrzeby imprezy, która odbędzie się przy okazji sklepowego debiutu finałowego trejda o tytule "Wilt" zbierającego ostatnie 11 zeszytów serii. A widzimy na nim agenta Gravesa siedzącego za pianinem na którym z kolei spoczywa Megan. Pan Johnson dziwi się, że nikt wcześniej nie wpadł na pomysł pianina w kształcie pistoletu i próbuje dodać pikanterii umieszczając w charakterystycznym miejscu loga organizacji Trust. Sama impreza odbędzie się 11 lipca w Las Vegas w sklepie "Meltdown Comics". (a.)

wtorek, 19 maja 2009

#178 - Bałtycki Festiwal Komiksu

Na Bałtycki Festiwal Komiksu z wielką chęcią bym się wybrał, gdyby nie fakt, że odbywa się on o jedną, męczącą podróż pociągiem za daleko od Krakowa i to pod koniec czerwca, pory dla każdego leniwego studenta szczególnej. A szkoda, bo z roku na rok BFK-GDAK! prezentuje się coraz okazalej. Oficjalnego programu tegorocznej edycji jeszcze chyba nie ma, ale oprócz standardowego zestawu atrakcji, czyli zapewne giełdy, warsztatów komiksowych, wystaw (w tym potwierdzonej o japońskim komiksie), konkursu na pasek komiksowy (taka nowa, świecka tradycja rodzimych festiwali), prelekcji, spotkań z wydawcami i twórcami, prawdziwym gwoździem programu będzie wizyta Guya Delisle`a i Davida Lloyda. Rzadko się zdarza, żeby komiksiarze naprawdę światowego formatu odwiedzali lokalny (jeszcze?) konwent komiksowy. Zauważyliście, jak to wszystko się fajnie złożyło – w dwudziestolecie rozpadu ustroju komunistycznego w Polskę, w Gdańsku spotkają się autorzy „V jak Vendetta” i „Phenianu”. Oprócz tego wszystkiego tematem panelu (dyskusyjnego?) „Pisać i mówić o komiksie” będzie „Blogi kontra serwisy internetowe”. Temat, skądinąd znajomy i chyba jednak wart porządnej, merytorycznej dyskusji.

Dodatkowo, organizatorzy całej imprezy (wydawnictwo Hanami i Pracownia Komiksowa w Gdańsku) zaprosili wszystkich, którzy zajmują się komiksem, do wspierania BFK. Odezwali się już KRL i komiksowa sekcja Poltera. Inicjatywa ciekawa, zobaczymy jak to wyjdzie w praniu, ale gorzej niż z blogiem WSKi na Esensji wyjść już chyba nie może.

A pod wpisem chciałem się pochwalić kolejną porcją recenzji, które goszczą na stronach „Splotu” – do wspominanego już wcześniej „Dick4Dick” dołączyły „Księga Wiatru” autorstwa dwóch utalentowanych Japończyków Furuyamy i Taniguchiego, „Wyspa Burbonów” również dwóch utalentowanych, ale Francuzów, Appollo i Trondheima, egmontowa antologia „Powstanie 44” oraz „Lwy z Bagdadu” Vaughana i Henrichona (też utalentowanych). A jeszcze w tym tygodniu powinny pojawić się recki kompletu twardookładkowych „Tintinów” Herge`a i jednego z najlepszych komiksowych wydanych w pierwszym półroczu 2009, czyli „Dziennika z zaginięcia” Hideo Azumy.

I to tyle z „drobiażdżków” na dziś.

niedziela, 17 maja 2009

#177 - Trans-Atlantyk 38

Od dobrych kilku tygodni nie w głowie mi komiksy - wyszło kilka tytułów na które ostrzyłem sobie zęby od dłuższego czasu ("Lupus", "Wyspa Burbonów"), kolejne są w drodze ("Bez Komentarza", "Saga o potworze.."), ale będą musiały one poczekać na lepsze czasy. Pokoncertowe. Dawno, może nawet nigdy, nie było tak dobrego sezonu jeśli chodzi o występy gwiazd i gwiazdeczek w zasadzie każdego muzycznej szufladki. Za tydzień (i za darmo) Clawfinger na Juwenaliach (22.V - Podzamcze), chwilę później Trapped Under Ice (30.V - Progresja), pierwsza z dwóch irlandzkich popijaw w postaci Flogging Molly (9.VI - Progresja), a dwa dni później po raz kolejny wystąpi u nas L'esprit Du Clan (11.VI - Radio Luxembourg). Ale to dopiero początek - po zdanych sesjach i opuszczeniu uczelnianych gmachów na trzy długie miesiące, czeka mnie pielgrzymka do Krakowa, gdzie z uwagą będę słuchał co też ma do powiedzenia Phil Anselmo z Downa (22.VI - Klub 'Studio') aby nieco ponad tydzień później udać się tam gdzie jeździ pół 'warszaffki', czyli na Open'er. Cel główny to Faith No More, o czym pisałem w poprzednią niedzielę, a jak Bóg da, to uda mi się jeszcze zobaczyć niepokorną Brytyjkę z trzecim sutkiem, czyli Lily Allen (4-5.VII - lotnisko Babie Doły). Grande finale tego muzycznego sezonu to dwunasty lipca i druga z dwóch irlandzkich popijaw, czyli Dropkick Murphys, którzy po ponad dekadzie postanowili ponownie odwiedzić nasz kraj (Progresja po raz trzeci). To będą dobre dwa miesiące - przynajmniej muzycznie. Do komiksów wracam w sierpniu. (a.)

#1 Marzec był pierwszym miesiącem od lat, kiedy żaden z wydanych komiksów (zeszytów) nie sprzedał się w liczbie przekraczającej 100.000 egzemplarzy (mowa oczywiście o liczbach największego dystrybutora - Diamond Comics). Najczęściej kupowanym był trzeci numer "Dark Avengers", któremu do setki zabrakło około 3.500 sprzedanych kopii, zaraz za nim uplasował się kolejny numer "New Avengers" (#51) i pierwszy zeszyt "Batman" Battle for the Cowl". W pierwszej dziesiątce tradycyjnie najwięcej tytułów pochodzi z Marvela (7), podczas gdy jego największy konkurent, DC Comics, w TOP10 umieścił zaledwie dwa zeszyty. "Dziesiątkę" uzupełnia Dark Horse z 23 numerem przygód pogromczyni wampirów Buffy. Słaba sprzedaż w marcu dziwi, chociażby dlatego, że zwykle był to miesiąc w którym stała ona na całkiem przyzwoitym poziomie, średnio sięgając około 150.000 egzemplarzy. Można się zastanawiać nad przyczynami - czy jest to tylko przypadek, czy może efekt braku wielkich eventów? A może to pierwsza oznaka podniesienia większości cen do 3.99$? Bo jeśli chodzi o wpływ kryzysu to więcej na ten temat będzie można powiedzieć po opublikowaniu statystyk z kwietnia czy maja. Co by nie mówić, czasy kiedy komiksy sprzedawały się w kilkuset tysiącach egzemplarzy, a serie zamykane były przy sprzedaży takiej jaką teraz mają największe hity raczej nie wrócą.. (a.)

#2 Stan Sakai, twórca przygód uwielbianego przez wielu królika, zaprezentował na swoim blogu okładkę, oraz przykładowe strony z nadchodzącego "Usagi Yojimbo: Yokai". Co ciekawe, historia ta zostanie zebrana w jeden 64 stronicowy tomik, który przed złem tego świata chronić będzie twarda okładka, a w środku zamiast czarno-białych kadrów, czekać będą na czytelników w pełni kolorowe obrazki. Nowa przygoda Usagiego liczyć będzie 56 stron, a pozostałe przeznaczone są na różnego rodzaju dodatki. A czym jest tytułowe "Yokai". A raczej czym są? Otóż jest to nazwa, którą określa się wszelkie monstra, demony i duchy japońskiego folkloru. Nowy tom przygód Usagiego kosztować będzie 14.95$ i spodziewać się go można w okolicach listopada, jako głównej atrakcji obchodów 25-lecia postaci. (a.)

#3 Na lipiec Dynamite Entertainment przygotowuje kontynuację dobrze przyjętego przez czytelników za Oceanem „Man with no Name” Christosa Gage`a i Wellingtona Diasa. Rzecz będzie się nazywała „The Good, the Bad and the Ugly”, grafiki przygotuje Esteve Polls a scenariuszem zajmie się Chuck Dixon (między innymi świetny run w Batmanie” w latach dziewięćdziesiątych), prawdziwy weteran komiksowego pisarstwa, pracujący na tyle długo w branży, że przysłowiowej pizdy nie zrobi. Tutaj możecie znaleźć krótką rozmowę z Dixonem. Tym, którym powyższe tytuły kojarzą się ze spaghetti westernami, Sergio Leone i Clintem Eastwoodem nie mylą się – obydwie pozycje robione są na filmowych licencjach niskobudżetowych westernów z lat sześćdziesiątych. Według mnie – świetny pomysł. Bo gdzie najlepiej kiczowate i przerysowane historie o niezłomnych herosach Dzikiego Zachodu można opowiadać, jak nie na kartach komiksu, który, swoją droga, ma spore tradycje, jeśli chodzi o westerny właśnie. (j)

#4 Tymczasem po naszej stronie Atlantyku trwa komiksowy rok w Brukseli, który anonsował Pharas na swoim blogu, przy okazji prezentując największą komiksową planszę, jaka kiedykolwiek została narysowana (a właściwie powiększona). Z tej okazji odbyła się również aukcja pamiątek związanych z Tintinem. Łączny dochód ze sprzedaży dosłownie kilku oryginalnych plansz autorstwa Herge`a wyniósł, bagatelka, 1.172 miliona euro. Jedna z ilustracji z albumu „Les bijoux de la Castafiore” została kupiona przez belgijskiego kolekcjonera, pragnącego zachować anonimowość, za 312 tysięcy ojro. Ciekawe, jakie sumy osiągnęłyby oryginalne plansze „Tytusa” albo „Żbika” na rodzimym rynku kolekcjonerskim… (j)

#5 Szósty numer „Black Panther” będzie ostatnim napisanym przez Reginalda Hudlina. Marvel w oficjalnym komunikacie twierdzi, że scenarzysta będzie zbyt zajęty pracą nad serialem animowanym z Czarną Panterą w roli głównej i nową mini-serią, która ukaże się pod szyldem Marvel Knights (szczegółów brak), żeby poświęcić odpowiednią ilość czasu na on-goinga. Jakiś powód to jest, ale przypuszczam, że Dom Pomysłów wsłuchał się w głosy czytelników, którzy nie byli zachwyceni pracą Hudlina (delikatnie mówiąc) a i seria nie należała do najlepiej sprzedających się. W sierpniu, od numeru siódmego „Black Panther” zostanie przejęta przez Jonathana Maberry`ego, znanego autora horrorów i rysownika Willa Conrada, który na swoim koncie ma grafikę do „Serenity” czy „Elektry”. (j)

#6 Wielkimi krokami zbliża się sześćsetny numer Kapitana Ameryki, więc coraz więcej informacji i zachęcaczy trafia na wszelkiego rodzaju serwisy. W tym tygodniu był to tajemniczy teaser z tytułem "Dziewczyna Bez Świata", prezentujący kobietę, wyglądającą niczym żeńska wersja Bucky'ego Barnesa. I tutaj pojawia się pytanie kim ona tak w zasadzie może być? Jak na razie spotkałem się z dwoma teoriami - jedna z nich zwraca uwagę na spore podobieństwo do Bucky'ego z cyckami z "Onslaught Reborn", druga natomiast opowiada się za tym, że może być to Sharon Carter, która stanie się Buckypodobnym pomocnikiem obecnego Kapitana Ameryki. Znając życie i Brubakera, który za tę historię jest odpowiedzialny, będzie to zupełnie inne rozwiązanie. A jakie? O tym będzie okazja się dowiedzieć 17 czerwca, kiedy jubileuszowy zeszyt trafi na sklepowe półki. (a.)

#7 Idol wszystkich nerdów świata, Kevin Smith, w wywiadzie dla „Entertainment Weekly” zdradził, że rozpoczął pracę nad dwoma projektami komiksowymi. Dla DC przygotowuje maxi-serię z Mrocznym Rycerzem w roli głównej. „The Widening Gyre” będzie liczyć 12 części, podzielonych na dwie serie po 6 zeszytów. Pierwszą narysuje Walt Flanagan, z którym Smith współpracował przy okazji innego bat-projektu „Cacaphony”. W komiksie ma pojawić się postać, która będzie głównym bohaterem nowego on-goinga do scenariusza Smitha. Natomiast dla Dynamite Entertainment przerobi na opowieść obrazkową swój filmowy scenariusz do „Green Horneta” z 2004 roku, który nigdy nie został zrealizowany. Nie podano jeszcze, kto narysuje „Zielonego Szerszenia”, wiadomo tylko, że okładki przygotują same zakapiory - Alex Ross, John Cassaday, Jae Lee i David Finch. (j)

#8 Klimaty superhero są coraz popularniejsze w sklepach z ciuchami, więc jeśli jesteś dziewczyną i chciałabyś nosić na swych piersiach koszulkę z komiksowym wzorem, leć biegiem do Pull and Bear, gdzie czekają na ciebie t-shirty z Wonder Woman (różne wzory). Natomiast jeśli jesteś twardym gościem, co to nie jeden komiks już miał, to w wolnej chwili możesz skierować swe kroki do Bershki, gdzie czekają koszulki z Marvelowymi herosami - Wolverinem, Hulkiem czy Iron Manem. I dla ciebie koleżanko i dla ciebie kolego taka przyjemność to plus minus równowartość Egmontowego "Hard Boiled". (a.)

"Geek Honey of the Week"

(dzisiaj coś dla fetyszystów - Amber Moelter w roli Catwoman)