piątek, 30 czerwca 2017

#2335 - Dawni mistrzowie. Komedia rysowana przez Mahlera

Dobrze pamiętam swoje pierwsze spotkanie z prozą Thomasa Bernharda. Była to wydana w 2004 roku pozycja pod tytułem "Wymazywanie". Siła rażenia powieści była tak silna, że przez wiele tygodni nie mogłem się otrząsnąć. Od razu rzuciłem się na inne produkcje tego autora. I to był błąd. Udało mi się przeczytać jeszcze dwie nim zrozumiałem, że Bernharda należy sobie dawkować. Nie więcej niż jedna, maksymalnie dwie, książki rocznie. 




Ostatnia rzecz jaką przeczytałem to "Tak. Wyjadacze". Na koncie czytelniczych przygód z austriackim pisarze mam 6 czy 7 książek, w tym zestawie jest również wyjątkowo długi festiwal malkontenctwa, czyli "Dawni mistrzowie. Komedia". Rzecz, którą z perspektywy czasu, chyba najbardziej lubię. Dlatego byłem bardzo ciekaw, jak rysownik Nicolas Mahler zaadaptował wspomnianą powieść na komiks.

Album "Dawni mistrzowie. Komedia rysowana przez Mahlera" ukazał się w sierpniu ubiegłego roku staraniem Wydawnictwa Komiksowego. I muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony odbiorem pozycji w środowisku komiksowym. Gdyż to wcale nie jest łatwa i popularna rzecz. Z jednej strony mamy pozornie prostą historię. Pewien starszy mężczyzna, który ma na imię Reger, co drugi dzień od trzydziestu lat przyłazi do wiedeńskiego Kunsthistorisches Museum i siada przed obrazem "Siwobrodego mężczyzny" Tintoretta. Jednak Reger nie przychodzi od muzeum, aby podziwiać obrazy, ale po to, aby siedząc na idealnej ławce pomyśleć i poczytać.


Budowa komiksu odpowiada powieści. W pierwszej części widzimy stojącego w drzwiach Atzbachera, z którym dzień wcześniej umówił Reger. Panowie mają wyznaczone spotkanie dokładnie o wpół do dwunastej, ale jest dopiero dziesiąta trzydzieści. Dlatego bohater nie ośmiela się wejść. Przez całą godzinę relacjonuje poglądy swojego mentora na sztukę, filozofię, muzykę i literaturę. Narracja prowadzona jest mowie zależnej, z której dowiadujemy się, że Reger wciąż mówi, że mu się nic nie podoba. Mistrz podaje swoje poglądy w autorytarny sposób, niczego specjalnie nie uzasadnia, po prostu stwierdza, że malarze nie potrafią malować, a pisarze pisać.

Dokładnie o wpół do dwunastej Atzbacher podchodzi do przyjaciela, który zaprasza, aby usiadł obok na ławce. W tym miejscu rozpoczyna się druga część książki, zmienia się sposób prowadzenia narracji na mowę niezależną, która właściwie sprowadza się do monologu Reger. W powieści starzec nadal utyskuje na wszystko (nawet na publiczne toalety w Austrii), jednak między wypowiedziami przemyca trochę informacji o swoim życiu, o żonie, o tym, jak się poznali i o tym, że zmarła, a on czuje się samotny. Nicolas Mahler – autor adaptacji – redukuje kwieciste wypowiedzi, wyłuskując z nich jedynie ten osobisty wątek. W drugiej części komiksu mamy gołą prawdą o życiu, wzruszającą opowieść o potrzebie bliskości i tęsknicie za/do drugiego człowieka.

Nicolas Mahler jest artystą, który ma na swoim koncie sporą ilość komiksów. W Polsce, poza omawianym albumem, wydano: "Pragnienie" oraz "Samotność rajdowca". Prace austriackiego autora charakteryzują się wyraźnym minimalizmem. I nie inaczej jest w wypadku "Dawnych mistrzów…". Wspaniale wypada barokowa fraza Bernharda w zestawieniu z prostotą ilustracji. Opowieść poprowadzona jest poprzez duże, całostronicowe kadry, tekst umieszczany jest w osobnych ramkach, dzięki temu świetnie współgra ze swoim graficznym przedstawieniem. Dla przykładu na stronie 55 widzimy jakiś obraz przedstawiający "Madonnę z Dzieciątkiem i św. Janem", mamy też wypowiedź Reger o tym, że malarze ponieśli klęskę, malując podbródek, kolano, powieki. Każdy z tych trzech wyrazów umieszczono w osobnej ramce, którymi zasłonięto na obrazie właśnie te części ciała. Świetne są też plansze ilustrujące podejście starca do czytania książek. Bohater mówi: (…) czytam książki na modłę nadzwyczaj utalentowanego kartkującego, a widzimy kilka pustych pionowych kadrów, na których ukazano fragment ściany, efekt przypomina zacięcie się filmu w kinie, gdy takie same kadry lecą za sobą.


Dobrze, powiem wprost: Mahler genialnie zaadaptował powieść Bernharda. Pod względem wizualnym jest to majstersztyk. A przez sposób prezentacji wątków literackich wyciągnął na światło dzienne, coś co pisarz ukrył w powieści – sztuka nic nie znaczy, muzyka nic nie znaczy, gdyż nie niosą żadnego pocieszenia. Ostatecznie liczy się jedynie drugi człowiek, możliwość przebywania z nim i rozmawiania. Na zakończenie mały cytat: Nienawidzimy ludzi, a mimo to chcemy być razem z nimi, ponieważ tylko z ludźmi i tylko pośród ludzi mamy szansę żyć dalej i nie oszaleć.

Brak komentarzy: