piątek, 9 czerwca 2017

#2322 - Burza

Komiks „Burza” to niezależna, portugalska produkcja, która w Polsce ukazała się staraniem oficyny Timof i cisi wspólnicy. Czego można się po niej spodziewać? Żadnego tam superhero czy innego typu mordobicia, ale nastrojowej opowieści o pozytywnej sile wspomnień. Całość ma silnie symboliczno-oniryczny charakter.




W albumie narracja prowadzona jest bez użycia słów, mamy więc do czynienia z przykładem komiksu niemego. Z tego powodu imiona dwójki z trojga występujących postaci poznajemy dzięki notce wydawniczej zamieszczonej na ostatniej stronie okładki. Sebastiano jest latarnikiem, który pracuje na umowie czasowej. Akcja rozpoczyna się pewnego wietrznego i deszczowego dnia, w którym bohater otrzymuje pismo o przedłużeniu etatu na kolejne 180 dni. Obok urzędowego pisma dostawca przywiózł na wyspę na której pracuje niezbędne artykuły spożywcze. Część aprowizacji zostawia u Madaleny, która mieszka piętro niżej.

Jaki jest charakter relacji łączących tych dwojga? Kim są dla siebie? Dlaczego nie mieszkają razem? Dlaczego ona patrzy na niego takim zbolałym wzrokiem? To tylko niektóre pytania, jakie wyskakują w głowie czytelnika, który widzi wspinającego się po krętych schodach Sebastiano. Świetnie w tym kontekście wypada plansza na stronie siódmej. Sposób w jaki została skonstruowana, wyraźnie podsyca ciekawość czytającego. W dalszej części komiksu poznajemy monotonne życie latarnika, którego każdy dzień wygląda zupełnie tak samo. Ucieczką od jednostajnego rytmu dnia okazują się wspomnienia. Introspekcje z dnia na dzień przybierają na sile, bohater powoli zaczyna tracić grunt pod nogami (tj. kontakt z rzeczywistością). Z morza zaczyna wyławiać artefakty, które przecież miały znaczenie tylko w jego pamięci.


O dziwo, to dzięki wspomnianym przedmiotom udaje mu się na powrót zakotwiczyć w prawdziwym życiu. W tym miejscu powraca postać Madaleny i trzeciej osoby, o której nic więcej nie napiszę. Ponieważ główny twist komiksu zasadza się na wzajemnych emocjonalnych relacjach łączących całą trójkę… Fabuła, za którą odpowiedzialny jest André Oliveira, silnie kojarzy mi się z opowiadaniami Giorgio Manganelliego pomieszczonymi w pozycji „Centuria”. Korelacja sprowadza się do podobnego zamiłowania do absurdu, który obu pozycjach ma charakter wyraźnie symboliczny. Co prawda u włoskiego pisarza jest więcej dystansu i humoru, a Portugalczyk snuje swą historię bardzo serio.

Intrygująca jest warstwa graficzna komiksu. João Sequeira (jeden z zagranicznych gości Festiwalu Komiksowa Warszawa) świetnie poradził sobie z rozrysowaniem skryptu. Narracja, jak już wspominałem, prowadzona jest bez użycia słów, a mimo to czytelnik nie ma najmniejszych problemów, aby się odnaleźć w historii. W wypadku komiksów „silence” jest to niezwykle ważne. Technika jaką wykonano ilustracje wygląda trochę tak jakby, białą kredką woskową (lub świecą) narysowano kontury wszystkich elementów, a następnie mocno rozwodnionym czarnym tuszem pokryto kartkę. I dopiero dzięki temu zabiegowi ujawniła się cała ilustracja.


Lektura „Burzy” była pozytywnym zaskoczeniem. Przyznam, że lubię tego typu niespodzianki. Świetna sprawa, że oficyna Timof szuka nowych, ciekawych fabuł po całym świecie. Za pointę niech wystarczy cytat z pewnego dramatu Szekspira, który właściwe mógłby stanowić motto omawianej pozycji: „Jesteśmy surowcem z którego sny się wyrabia, a życie to chwila jawy między dwoma snami”.

Brak komentarzy: